DZIKIE ŻYCIE

Fałszywy obraz ochrony przyrody

Ludwik Tomiałojć

Pod powyższym tytułem ukazała się w „Sylwanie” polemika prof. Ludwika Tomiałojcia, przewodniczącego Komitetu Ochrony Przyrody PAN, z atakiem, w imieniu leśników, na obszarową ochronę przyrody redaktora Waldemara Tomkiewicza, który to atak ukazał się w „Sztandarze SM” i w „Leśnych Sprawach”, jeszcze w 1995 roku. W. Tomkiewicz próbuje uzasadnić tezę, iż lasy giną na obszarach objętych ochroną, gdzie nie prowadzi się gospodarki leśnej, a szczególnie w parkach narodowych. Nie warto wracać do tamtego artykułu, uznaliśmy jednak, że wiele zdań zawartych w polemice pióra profesora Tomiałojcia jest bardzo ważne dla wszystkich zajmujących się problematyką ochrony przyrody. Utwierdziły nas w tym przekonaniu dwa listy od czytelników z prośbą, by przedrukować lub skomentować wypowiedź profesora. Poniżej przedrukowujemy fragmenty polemiki.

[…] Bezpodstawny jest zarzut „marnowania” surowca drzewnego w zagrożonych parkach narodowych. Rozumowanie jeśli lasy zamierają, to zawczasu trzeba je wyciąć, jest oparte na nieznajomości ekologii naturalnego lasu. Po pierwsze, wycięcie zamierającego drzewostanu na stokach Karkonoszy, Tatr czy Gór Świętokrzyskich oczywiście dałoby zyski ze sprzedaży drewna, jak to sugerują rozmówcy Waldemara Tomkiewicza, ale uruchomiłoby erozję gleb, powodując utratę produktywności tych obszarów na setki lub tysiące lat. Straty długoterminowe byłyby wielokroć większe, niż te spowodowane pozostawieniem owych drzew! […] Po drugie, rozumowanie krytyków polega na sprowadzeniu pojęcia „las” tylko do drzewostanu, a pominięciu losu tysięcy innych gatunków tworzących ekosystem leśny. W przyrodzie prawie nie zdarzały się całkowicie usuwające pnie drzew katastrofy naturalne, które byłyby porównywalne do tych, jakie powoduje człowiek tworzący zrąb zupełny.

[…] Jest prawdą, że około 24% powierzchni kraju objęto różnymi formami ochrony krajobrazu i przyrody, co mogłoby podsuwać myśl o wyłączeniu ich z gospodarki. Tyle, że… na obszarach tych lasami zarządza i użytkuje je głównie administracja LP, a nie służby ochrony przyrody! Nie podlegające administracji LP parki narodowe zajmują tylko ok. 0,96%, ale nawet w nich ochronę ścisłą (bierną) realizuje się na jeszcze kilkakrotnie mniejszej powierzchni. […] Stąd tylko ok. 2% lasów leży w obrębie obszarów poddanych ściślejszej ochronie […] To lobby warszawskich leśników dąży do monopolistycznej władzy na 28% obszaru kraju, eliminując biologów z procesów decyzyjnych państwa w zakresie polityki wobec lasów i uniemożliwiając im równoprawne wypowiedzi w czasopismach i na sympozjach naukowych poświęconych lasom! [Zarówno „Sztandar SM” jak i „Leśne Sprawy” nie opublikowały sprostowań nadesłanych do redakcji przez L. Tomiałojcia, fałszując przekazywaną społeczeństwu informację – red.].

Kolejny bezpodstawny zarzut to rzekome zawłaszczenie przez ekologów obszarów chronionych wyłącznie dla siebie. Formułuje się go mimo faktu […], że corocznie 10 mln ludzi odwiedza i wypoczywa w polskich parkach narodowych. […] Jedynie bardzo mały park w Puszczy Białowieskiej, zajmujący tylko 0,06% naszych lasów, jest niemal cały rezerwatem ścisłym. To on stał się dla niektórych „solą w oku”, gdyż ekolodzy ośmielili się wystąpić o powiększenie go, choć wcale nie zamierzając przekształcić całej Puszczy w rezerwat ścisły. […] Perfidne głoszenie przez leśników podobnie sfałszowanych wieści wśród ludności miejscowej utrudniło tam negocjacje nawet Ministrowi OŚZNiL.

O ile mi wiadomo, dowodów naukowych na częste wśród leśników przekonanie, że tereny chronione są rozsadnikami szkodników i chorób jest tyle samo albo i mniej, niż dowodów na to, że tak nie jest. […] Zauważmy tylko, że krytycy ochrony przyrody nie udowodnili, że lasy gospodarcze położone z dala od parków narodowych i rezerwatów nie cierpią z powodu ataku szkodników, a czego należałoby się spodziewać, gdyby to obszary chronione były przyczyną nieskuteczności akcji sanitarnych. […] Znamienne, że w czasie kiedy niektóre zarządy europejskich parków narodowych (Bayerischer Wald) powstrzymują się od ingerowania w naturalne przecież procesy fluktuacji korników, u nas administracja leśna wymusza nawet czasowe znoszenie statusu rezerwatów ścisłych […] .

Kto zaś uwierzył w absurdalne prognozy anonimowych „naukowców-leśników”, jakoby za 5–10 lat w naszych parkach narodowych miało już nie być drzew, niech pojedzie do Białowieskiego PN. Zobaczy, co jest prawdą, a co nie. Nie ma tam ani pół hektara bez drzew. Zamiast tego widać wysokopienny las od horyzontu po horyzont, w miejscu, gdzie zgodnie ze słowami rozmówców redaktora Waldemara Tomkiewicza ma być już tylko „śmietnisko drzew”, które rzekomo chcemy zasłonić przed okiem ludzkim powiększając park! Jest to stwierdzenie wyrachowane i obłudne, tak sprzeczne z rzeczywistością! […] Lamenty w sprawie „nie odnawiania się lasu” tam, gdzie las ten de facto regeneruje się zadowalająco, tyle że inaczej niż przywykliśmy to widzieć w lasach gospodarczych, są świadectwem albo niewiedzy, albo zamierzonego wprowadzania opinii publicznej w błąd po to, by wykazać rzekomą niezbędność gospodarki leśnej nawet w rezerwatach przyrody. Bajki takie rozpowszechniają najczęściej „leśni jasnowidze”, którzy nigdy w takim parku nie byli, a mimo to wiedzą lepiej. […]

Za naigrywanie się trzeba uznać powtarzany w kręgach leśniczych i w artykule W.T. zarzut o wszechwładzy lobby ochroniarskiego. […] Szeregowi „ochroniarze” to na ogół świadomi zagrożeń ekologicznych zwykli obywatele (badacze, nauczyciele, społecznicy, w tym i młodzież), którzy poświęcają swój czas honorowo dla dalekowzrocznie pojmowanego dobra ogólnego. Ludzie ci niewiele mogą jednak zdziałać wobec liczebności, siły ekonomicznej i administracyjnej, i stąd – nieraz cynizmu i bezkarności – eksploatacyjnych kół gospodarczych. To dlatego protesty tzw. ruchów ekologicznych przybierają niekiedy formę podyktowanego bezsilnością terroryzmu. Dla kontrastu „zastraszone i ciemiężone” lobby leśnicze, drzewiarskie i papiernicze liczy w Polsce prawie 100 000 etatowców, dysponuje pokaźnymi środkami finansowymi oraz administracyjnymi. Jest to jedna z najpotężniejszych grup zawodowych w kraju! Większość stanowisk w Ministerstwie OŚZNiL jest zajęta przez leśników (przy zupełnym braku biologów), a przez dwa i pół roku nawet nie powoływano Głównego Konserwatora Przyrody. […]

Wskazana publikacja zarzuca też ochronie przyrody marnowanie społecznych pieniędzy. Zauważmy zatem, że w programie rządu RP na najbliższe lata spośród dodatkowych ok. 218 bln starych złotych na ochronę środowiska (głównie na zwalczanie zanieczyszczeń), na właściwą ochronę przyrody zapisano 1 bln, czyli 0,46% tej sumy! […] Co więcej w 1994 roku na ochronę przyrody wydano zaledwie 0,05% sumy przeznaczonej na ochronę środowiska, a więc sześć razy mniej niż na samą tylko walkę z hałasem (GUS 1995)! To są owe „ogromne pieniądze”, które zdaniem W.T. – marnują ochroniarze. […]

Oczywiście rozumiemy dlaczego rozmówcy red. Tomkiewicza woleliby, aby zupełnie nie było ochroniarzy i ruchów ekologicznych – bo wtedy administracja leśna mogłaby bezkarnie zmieniać przyrodę, arbitralnie usuwając z niej to, co kłóci się z jej wciąż bardzo tradycyjnym obrazem gospodarki leśnej. Tyle, że poglądy wielu znanych mi polskich leśników („dysydentów leśnictwa”), a także amerykańskich i zachodnioeuropejskich, są odmienne… […]

Personel parków narodowych w większości legitymuje się wykształceniem leśnym, a nie biologicznym, a więc również w parkach narodowych gospodarują leśnicy, i na ogół robią to dobrze! […] Mamy więc do czynienia ze sporem leśników z… leśnikami (i tylko dodatkowo z ekologami). Jest to zatem nie tyle spór pomiędzy grupami zawodowymi […], co pomiędzy dwiema koncepcjami ochrony przyrody, dwiema hierarchiami wartości, dwiema wizjami przyszłości kraju i kontynentu.

Trzymajmy się prawdy i prawa w jeszcze jednym punkcie: to nie leśnicy łaskawie „oddali” część lasów pod parki narodowe, bo są oni tylko administratorami powierzonego przez Naród i Skarb Państwa wspólnego mienia, a nie jego właścicielami. Tworzeniu wielu parków narodowych na obszarach leśnych towarzyszyły zażarte spory właśnie z obstrukcyjnie działającą administracją LP.

[…] W demokratycznym państwie wszyscy obywatele mają prawo wypowiadać się zarówno o sposobie administrowania i użytkowania publicznych zasobów, jak i o tym – kto będzie lepszym ich administratorem. Istnienie demokratycznego prawa do wypowiedzi oznacza zarazem, że uwagi krytyczne formułowane z zewnątrz niekoniecznie są atakiem na leśnictwo, lecz mogą być (i najczęściej są) uzasadnioną merytorycznie obroną odmiennej koncepcji administrowania. […]

Ludwik Tomiałojć

Przewodniczący Komitetu Ochrony Przyrody PAN

Kwiecień 1997 (4/35 1997) Nakład wyczerpany