DZIKIE ŻYCIE

Donosy

The Ecologist, vol.29, no.4, July 1999.
Klonowanie nie jest takie proste, jak się mogło wydawać. Amerykańscy naukowcy próbowali ostatnio sklonować małpy ­bez powodzenia. Okazuje się, że zarodki giną na ogół jeszcze przed osiągnięciem stadium 16-komórkowego. W innych, nawet najlepszych laboratoriach połowa wyhodowanych w ten sposób zwierząt dotknięta jest wadami genetycznymi, które powodują przedwczesną śmierć. Za te trudności odpowiedzialny jest naturalny „mechanizm obronny” przed klonowaniem, Naukowcy tłumaczą, że dla każdego organizmu bardzo istotną rolę odgrywa pewnego rodzaju walka o dominację między genami matki i ojca. Na przykład: geny męskie starają się pobudzić komórki łożyska do jak najszybszego wzrostu, aby płód intensywnie się rozwijał. Jednocześnie geny żeńskie ten wzrost ograniczają, aby nie pozbawić matki wszystkich składników odżywczych. Dzięki temu potomek otrzymuje cechy wypośrodkowane, optymalne. Właśnie nadmiernie rozrośnięte łożysko uniemożliwiło prawidłowy rozwój sklonowanych przez amerykańskiego doktora cieląt. Także słynna owieczka Dolly dostarcza dowodów na to, że klonowanie nie jest doskonałą metodą rozmnażania. Owieczka ta ma niewielkie szanse na dożycie normalnej starości, biorąc pod uwagę jej wady genetyczne.
Sporo zaskoczenia i kontrowersji wśród ekologów wzbudził zapewne artykuł pt. „Mity wegetarianizmu”, którego autorem jest amerykański lekarz Stephen Byrnes. Wymienia on 12 argumentów mających przekonać czytelnika, że jest to nie naturalny i niezdrowy sposób odżywiania. Po pierwsze, zdaniem autora, dieta wegetariańska (a tym bardziej wegańska) nie zapewnia organizmowi wystarczających ilości witamin B12, D, A. Poza tym nie jest to wcale prosta recepta na problemy światowego rolnictwa: przecież wiele terenów, na których wypasane są zwierzęta, nie nadaje się na uprawę roślin, Byrnes argumentuje też, że człowiek „od zawsze” jadł mięso, o czym świadczyć ma bogata w tłuszcz zwierzęcy dieta żyjących jeszcze dziś pierwotnych plemion. Co więcej, Indianie czy Aborygeni nie zapadali wcale na choroby gnębiące kraje rozwinięte, za które winą obarcza się nadmierne spożycie mięsa czy cholesterolu. Jakby tego było mało, w artykule przytoczone są wyniki różnych badań, które mają dowodzić, że wegetarianie nie żyją dłużej od „mięsożerców”, natomiast równie często chorują na raka.

PrzeKa

The Ecologist, vol. 29, no. 6, October 1999.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) opublikowała raport na temat wpływu na nasze zdrowie ruchu samochodowego i wywołanych nim zanieczyszczeń powietrza. We Francji, Austrii i Szwajcarii powodują one 21 tysięcy zgonów rocznie, więcej niż łączna liczba wypadków samochodowych w tych krajach. W Szwecji badano wpływ spalin na rozwój raka płuc i stwierdzono, że u osób mieszkających przez 30 lat na obszarach o dużym ruchu ryzyko tej choroby okazało się o 40 proc. wyższe, zaś u osób mieszkających tam przez 10 lat ryzyko było zwiększone o 20 proc.
Tegoroczny „belgijski kryzys dioksynowy” zwrócił uwagę na trujące związki dioksynowe oraz na zagrażające z ich strony niebezpieczeństwo. W pierwszych miesiącach roku skażeniu dioksynami uległa karma używana w kurzych farmach w Belgii. Zatrute zostało mięso kur, ich jaja oraz produkty z nich wytwarzane, Powiadomiono Komisję Europejską; Belgia wycofała z eksportu nie tylko produkty kurze, ale również wołowinę, wieprzowinę i nabiał. Podejrzewa się, że trujące związki dostały się do karmy z olejem transformatorowym. Związki dioksynowe przechodzą do atmosfery głównie w trakcie spalania odpadów oraz przy chlorowaniu węglowodorów. Są niezwykle trwałe i kumulują się w przyrodzie, także w ludzkiej tkance tłuszczowej. Politycy oraz osoby związane z przemysłem chemicznym i spalarniami przez długi czas ukrywali przed opinią publiczną prawdę o szkodliwości dioksyn, jednak wyszła ona na jaw: są one wysoce rakotwórcze, niszczą system endokrynologiczny i reprodukcyjny zwierząt i człowieka. W 1998 roku w Niemczech stwierdzono wzrost zawartości dioksyn w mleku, a potem w innych produktach odzwierzęcych. Źródłem skażenia okazała się pulpa cytrusowa sprowadzana z Brazylii, którą karmiono zwierzęta.

HaDo

People & the Planet, nr 3/1999.
Według raportu Vital Signs opracowanego przez Worldwatch Institute , w ciągu roku 1998 średnia temperatura powierzchni Ziemi wzrosła do 14,57 stopni Celsjusza, o 0,17 stopnia więcej niż w roku poprzednim. Towarzyszył temu największy skok w globalnym stężeniu dwutlenku węgla, prawdopodobnie związany z ekstensywnym wypalaniem lasów tropikalnych.
Kolejnym spostrzeżeniem zawartym w raporcie jest kontrast pomiędzy wzrostem otyłości w krajach uprzemysłowionych, a niedożywieniem w krajach najbiedniejszych. Najnowsze statystyki wykazują, że 55 proc. populacji USA cierpi na nadwagę, podczas gdy w Rosji procent ten wynosi 54, a w Niemczech - 50. Jednocześnie, niedożywienie każdego dnia pozbawia życia 17 tysięcy osób, w większości dzieci i niemowląt.
Vital Signs podaje również, że liczba międzynarodowych korporacji wzrosła z około 7 do 54 tysięcy - największe z nich przewyższają rozmiarem i wpływem wiele narodowych rządów.
W kwietniu br. został oficjalnie powołany do istnienia pierwszy Park Pokoju łączący Botswana's Gemsbok National Park i South Africa's Kalahari Gemsbok National Park w południowej części Pustyni Kalahari. Spełniło to marzenia Fundacji Parków Pokoju, której celem jest stworzenie sieci transgranicznych parków chroniących dziką przyrodę w południowej Afryce, co pozwoliłoby zwierzętom na swobodne przemieszczanie się wzdłuż naturalnych korytarzy i wzmocniło ich międzynarodową ochronę.
Biologowie ostrzegają: niegdyś powszechne w południowo­wschodniej Azji żółwie gwałtownie zanikają. Powodem - jest wzrost ich sprzedaży jako źródła pokarmu i lekarstw, głównie w Chinach. Dziś trudno znaleźć jednego żółwia nawet w idealnym środowisku w parkach narodowych i odległych rezerwatach. Naukowcy zostali zmuszeni do podjęcia ich ochrony, skoro jak mówią, cała fauna jest sprzedawana, kupowana i zjadana. Obecne badania potwierdzają tezę o szerokiej skali eksportu żółwi. Według raportów TRAFFIC, programu kontroli handlu dziką przyrodą, w 1994 r. w Wietnamie sprzedano ponad 240 ton (200 tysięcy) żółwi na wywóz do Chin. W 1996 r. z Phnom Penh w Kambodży eksportowano każdego dnia 2-4 ton żółwi.

OP

The Ecologist, vol. 29, no. 8/1999
 Minął rok od czasu, gdy niemieccy Zieloni zasiadają w rządzie. Ich dotychczasowe osiągnięcia wydają się jednak znikome - pisze Daniel Mittler. Z 6,7 procenta uzyskanych głosów, 27 września 1998 r. Die Gruenen stali się trzecią siła polityczną W Niemczech. Od tego czasu popularność partii systematycznie spada, szacuje się, że utraciła ona 30-60 procent swego elektoratu.
Zieloni zaczynali swą działalność polityczną 20 lat temu jako „partia antypartyjna”, niestety powoli ewoluując w kierunku pragmatycznego ugrupowania dążącego do objęcia władzy. To bezdyskusyjna charyzma Joschki Fischera była decydująca o zeszłorocznym sukcesie. Wkrótce okazało się, że Fischer na stanowisku ministra spraw zagranicznych musi co raz być w Waszyngtonie, Paryżu, czy Londynie, podczas gdy w kraju zapadają decyzje, na które Zieloni nie mają wpływu. Klęską były negocjacje w sprawie genetycznie modyfikowanej żywności, wzrostu cen paliwa, eko-podatków, redukcji emisji. Program budowy nowych dróg idzie pełną parą, choć na kolej przyznano w budżecie tyle samo funduszy, co na drogownictwo. Oczywiście nie tylko Zieloni są winni. O kanclerzu Schroederze mówi się, że jest wyjątkowo podatny na wpływy biznesu. Po spotkaniu z szefami koncernów nuklearnych potrafił zmienić obietnice dane publicznie ministrowi ochrony środowiska dzień wcześniej (chodzi o program całkowitej rezygnacji Niemiec z energetyki atomowej).
Interwencja w Kosowie spowodowała falę krytyki wobec Fischera, na majowym kongresie partii nazwano go nowym Goebbelsem. Wiele osób oddało legitymacje Die Gruenen. Ciągłe kompromisy i brak skutecznych decyzji zaowocowały spadkiem zaufania do partii. Mówi się, że ochrona środowiska stała się dla Zielonych, tak samo jak dla innych partii politycznych, po prostu jednym z sektorów zainteresowań. Mittler zauważa, że niemieccy Zieloni popełnili podstawowy błąd - zamiast konsekwentnie stać na swoich stanowiskach, wdali się w rozdrobnione negocjacje pojedynczych aspektów polityki ekologicznej. Nie byli w stanie stawić czoła zmasowanemu lobbingowi ze strony biznesu, któremu wyjątkowo sprzyja głowa państwa. Zapomnieli, że bez widocznych akcji poparcia społecznego, nie uda im się przezwyciężyć presji na niekończący się rozwój gospodarczy. Porażki i problemy Die Gruenen powinny służyć jako ostrzeżenie dla innych Partii Zielonych, co może się wydarzyć, gdy władza przychodzi zbyt szybko i za wcześnie do ludzi, którzy do końca nie wiedzą jak ją można wykorzystać ­konkluduje Mittler.

LD

Luty 2000 (2/68 2000) Nakład wyczerpany