DZIKIE ŻYCIE

Cisy – czy ochrona słabsza znaczy lepsza?

Edward Marszałek

Cisa, jako reliktowe drzewo polskich lasów zna większość ludzi. Każdy, kto przynajmniej czasem bywał na lekcjach biologii musiał wynieść ze szkoły tę minimalną wiedzę o cisie, że jest on gatunkiem rzadkim i dlatego już od czasów Władysława Jagiełły podlega ochronie ścisłej. Właściwie podlegał, ponieważ od ponad pół roku jest tylko częściowo chroniony. Stało się tak na mocy Rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 11 września 2001 r. w sprawie określenia gatunków roślin rodzimych dziko występujących objętych ochroną gatunkową ścisłą i częściową. W ten sposób cis pospolity – symbol gatunkowej ochrony roślin – uzyskał ten sam status ochronny, co kopytnik pospolity, konwalia majowa, pierwiosnka lekarska, mech płonnik, kruszyna i porzeczka czarna. Czy oznacza to, że cis jest już w tak znakomitej kondycji, że można mu „poluzować” reżim ochronny?


Czy zmiana statusu ochronnego cisa oznacza wyciągnięcie ręki po jego nasiona, korę i igliwie? Fot. Edward Marszałek
Czy zmiana statusu ochronnego cisa oznacza wyciągnięcie ręki po jego nasiona, korę i igliwie? Fot. Edward Marszałek

Według opinii Lubuskiego Klubu Przyrodników, wyrażonej w tej konkretnej sprawie, „w przypadku cisa, naturalne reliktowe populacje tego gatunku w Polsce zabezpieczone są w rezerwatach, a o zasobach populacyjnych gatunku decydują młode, ekspansywne populacje lub antropogeniczne nasadzenia (także w ramach działań na rzecz ochrony i rozpowszechniania cisa realizowanych przez Lasy Państwowe) i zmiana statusu ochronnego tego gatunku wydaje się dopuszczalna”.

Z tym uzasadnieniem nie zgadza się Grzegorz Iszkuło z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku, prowadzący od kilku lat badania nad ekologią cisa: „O zasobach populacyjnych cisa decydują właśnie te naturalne »reliktowe« populacje. Populacje młode, ekspansywne (jak np. w Nadleśnictwie Rokita w Szczecińskim) powstają z kilku drzew posadzonych przez człowieka, wydających obficie nasiona. Oczywiście te populacje również zasługują na ochronę. Ale są to wyjątki. Generalnie w skali kraju cis ma ogromne problemy z rozmnażaniem się. Po co zatem zmieniać status ochronny? Być może jest to związane z możliwością pozyskania kory i igliwia cisa jako surowca farmaceutycznego do produkcji taksolu, leku podobno skutecznego w leczeniu raka”.

Co to oznacza w praktyce? O pozyskaniu rośliny częściowo chronionej lub jej części decyduje wojewódzki konserwator przyrody. Ochrona częściowa gatunku oznacza możliwość limitowanego wykorzystania danej rośliny do potrzeb np. przemysłowych poprzez pozyskanie kory, pędów, kwiatów i nasion.

Podleśniczy Artur Zator w ciągu ostatnich lat zinwentaryzował ponad 1600 egzemplarzy cisów w Nadleśnictwie Dukla rosnących poza rezerwatami. Na ten temat napisał również pracę magisterską na Wydziale Leśnym AR w Krakowie i obronił ją przed rokiem. O tutejszych cisach wie prawie wszystko: „Najcenniejsze stanowiska cisów w naszej części Karpat chronione są w rezerwatach: »Cisy w Malinówce«, »Kretówki«, »Cisy na górze Jawor«, »Wadernik«, »Igiełki«. Jednak duże skupiska tych drzew poza rezerwatami, zwłaszcza na obszarze lasów prywatnych, są obecnie mocno zagrożone ze względu na ewentualny popyt na taksynę. W środowiskach naukowych mówi się już o zainteresowaniu rozmieszczeniem stanowisk cisa ze strony firm farmaceutycznych. Dla miejscowych chłopów będzie to możliwość szybkiego zarobku, który na pewno wykorzystają do ostatniej cisowej gałązki”.

Obawy te są o tyle uzasadnione, że w niektórych okolicach Podkarpacia tradycje handlu cisiną jako stroiszem sięgają XIX wieku. Ten z trudem wytępiony zwyczaj może wkrótce powrócić, gdy tylko znajdą się odpowiedni nabywcy. Przecież wystarczy, że ktoś raz wyznaczy limit pozyskania jakichś części drzewa i wówczas proceder może się wymknąć zupełnie spod kontroli. Warto tu przypomnieć, co działo się na terenie lasów państwowych kilka lat temu, gdy nie obowiązywało cechowanie drewna w lasach prywatnych.


Ten cis jest już „częściowo” chroniony. Fot. Edward Marszałek
Ten cis jest już „częściowo” chroniony. Fot. Edward Marszałek

„Według mnie nie ma żadnych sensownych przesłanek uzasadniających zmianę statusu ochronnego cisa” – mówi Grzegorz Iszkuło – „Jest on symbolem ochrony gatunkowej roślin w Polsce i zarówno długa historia jego ochrony, jak i obecny stan populacji u nas i na świecie powinny raczej skłonić do podjęcia badań i działań zmierzających do ochrony i zachowania tego gatunku. Zmiana formy ochrony może być zrozumiana opacznie jako przyzwolenie na niekontrolowaną eksploatację, która może negatywnie wpłynąć na stan i liczebność cisa w Polsce”.

Nieco światła rzuca tutaj pismo Dyrektora Generalnego LP z dnia 7.02.2001 r. w sprawie możliwości i warunków reintrodukcji cisa w Polsce. Można przeczytać w nim m.in.: „Cis w przeszłości był gatunkiem lasotwórczym o szerokim zasięgu występowania. Będąc obecnie gatunkiem rzadkim, zasługuje na próbę przywrócenia dawnej funkcji w przyrodzie i znaczenia dla człowieka...”. Rodzi się tylko pytanie, czy przywracanie cisom dawnej funkcji zaczynać należy od gestu, który w powszechnym rozumieniu utrudnia a nie ułatwia ochronę gatunku? Czy w przypadku cisa zachodzi ten paradoks, że dla jego dobra, trzeba go... słabiej chronić?

Należałoby się cieszyć, jeżeli cis miałby faktycznie pomagać ludziom w zwalczaniu raka. Byłby to również wspaniały przykład na to, że można i trzeba chronić przyrodę również w celach praktycznych. Jednak do przemysłowego wykorzystania cisa powinny służyć jego plantacje przemysłowe. Dopuszczenie w ramach częściowej ochrony do pozyskania cisa z naturalnych stanowisk może zakończyć się źle dla tego gatunku. Smaku całej sprawie dodaje fakt, że rozporządzenie podpisano 11 września 2001 r., w dniu tak dla świata fatalnym. Oby tylko nie przyniosło ono fatalnych skutków dla polskich cisów.

Edward Marszałek

Artykuł przedrukowujemy z miesięcznika „Trybuna Leśnika” nr 5/2002, za zgodą redakcji i autora.