DZIKIE ŻYCIE

Dlaczego jest jak jest?

Piotr Bielski

Co byście zrobili natrafiając podczas przeglądania prasy na dość nietypowe ogłoszenie: „NAUCZYCIEL poszukuje ucznia. Musi mieć szczerą chęć ratowania świata. Zgłaszać się osobiście”? Większość pewnie wyśmiałaby to jako fanaberie fantasty lub potępiła jako przynętę zarzuconą przez jakiegoś guru na naiwnych nastolatków.

Ktoś jednak zaryzykował i wybrał się pod podany adres. Czekała go niespodzianka, gdyż zastał pusty pokój, w którym zza szyby dostrzegł jedynie zwaliste cielsko półtonowego goryla. Tak, to ten goryl, a właściwie, nazywajmy go po imieniu, Izmael, był owym Mistrzem. Bohater książki „Izmael” Daniela Quinna, po przezwyciężeniu pierwszego szoku kulturowego, przystąpił do dialogu ze swym partnerem. Rozmawiali o najważniejszych problemach współczesnego świata i człowieka – przeludnieniu, bezmyślnej eksploatacji planety, alienacji itp., wspólnie poszukując genezy tych procesów w czasach dawniejszych niż podbój Księżyca czy angielska rewolucja przemysłowa... Mianowicie w rewolucji neolitycznej – okresie, w którym, jak uznajemy, z „prehistorii” przeszliśmy w epokę historii. Celem rozmowy było wyjaśnienie, dlaczego jest tak, jak jest oraz wskazanie, że wcale tak być nie musi. Spojrzenie na różne sprawy, jakie prezentuje Izmael jest wyjątkowo świeże, widać, że obserwacje takie mógł poczynić tylko ktoś patrzący na naszą cywilizację z dystansu, nasz mniejszy brat goryl.


Fot. Piotr Lewandowski
Fot. Piotr Lewandowski

Jeśli ktoś uważa, że rozmowy z gorylem nie można traktować poważnie, niech przypomni sobie, jakich form literackich używali Nietzsche, Wolter czy Diderot. W książce znajdziemy wiele alegorycznych opisów, które przemawiają i do rozumu, i do wyobraźni. Autor wyciąga na światło dzienne to, o czym nasza cywilizacja zapomniała i pokazuje, jak ważną rolę odgrywają w naszym życiu żywe mity; proponuje też wizję alternatywną.

Izmael dokonał podziału ludów naszego świata na „Cichych” i „Zgarniaczy”. Ci pierwsi zamieszkiwali całą planetę przez 3 miliony lat historii człowieka, wraz z innymi gatunkami współtworząc „społeczność życia”. Wytworzyli sprawdzony styl życia, gromadząc wiedzę wyraźnie dobrą dla ludzi. Niewielu Cichych przetrwało do dzisiejszych czasów, ale jeszcze można ich znaleźć w dzikich terenach Ameryki czy Oceanii. Przeciwstawną wobec Cichych grupą są Zgarniacze, czyli my, współcześni Amerykanie czy Polacy, gromadzący wiedzę dobrą dla rzeczy. Korzenie Zgarniaczy sięgają jedynie 8000 lat p.n.e., czyli przełomowej rewolucji neolitycznej, gdy pewna grupa homo sapiens zamieszkująca tereny bliskowschodniego „złotego półksiężyca” zdecydowała się porzucić tradycyjny łowiecko-zbieracki tryb życia i rozpocząć uprawę roli. Nasza historiografia uznaje to wydarzenie za początek cywilizacji ludzkiej, a teologia za początek świata, wcześniejsze 3 miliony lat – dzieje 100 tysięcy pokoleń , uznajemy za prehistorię i pozostawiamy archeologom. Potomkowie tamtych Zgarniaczy mają strasznie wypaczony obraz Cichych. Dawniej wierzono, iż owi „dzicy” to ludzie skażeni grzechem, których Bóg ukarał za zuchwalstwa, cofając ich w rozwoju cywilizacyjnym. Walczący z zabobonami ewolucjoniści uczynili z nich niższe stadium rozwoju człowieka, kolonizatorzy spieszyli nieść im „radosną nowinę” i uczyć, jak powinni naprawdę żyć. Dzisiaj konkurencję dla misjonarzy stanowią hojnie opłacani piewcy „postępu”.

Cisi tym różnią się od Zgarniaczy, że odgrywają inną OPOWIEŚĆ. Opowieści Zgarniaczy prezentować tu nie muszę, bo każdy zna ją doskonale, ale niekoniecznie jest świadomy, że jest ona zwykłą mitologią. Słyszymy ją w szkole, pracy czy kościele, krzyczy do nas z obrazkowych magazynów i naukowych periodyków, jej tyłek kusi nas z billboardów. Niektórych z nas męczy ta opowieść, ale coraz trudniej się od niej odpędzić. W 1968 r. młodzi ludzie poczuli, że są oszukiwani. „Dokonali pomysłowego i niezbyt zorganizowanego wysiłku, by z tej niewoli uciec, ale ponieśli klęskę, ponieważ nie umieli znaleźć krat tej klatki. Jeśli nie potrafisz stwierdzić, co trzyma cię w zamknięciu, wola wydostaniu się na zewnątrz słabnie i nie prowadzi już do celu”. I w efekcie wielu z nich skończyło jako specjaliści od marketingu i reklamy. Myślę, że choć wielu z nas męczy warkot maszyny zwanej „Błyskawicą Zgarniaczy”, to w pewnym momencie, tak jak partner Izmaela, dochodzimy do wniosku, że „czy jesteśmy okłamywani czy też nie, musimy i tak wstawać rano i iść do pracy, i płacić rachunki, i robić całą tą resztę”.

Wielką rolę w usypaniu nas odgrywa Matka Kultura, sprzedająca nam historyjkę, która w żadnym razie nie trzyma się kupy. Ale jej opowieść dostała kilkanaście kopniaków. Darwin i inni naukowcy dowiedli, że pochodzimy od paskudnych, włochatych stworów i w dodatku doczepili do naszych skromnych 10 tys. te 3 miliony lat historii. Ponadto nie znamy prawa, któremu podlegają wszystkie zwierzęta, a z którego człowiek byłby zwolniony. Nie jesteśmy również ostatecznym celem dzieła ewolucji.


Fot. Dariusz Matusiak
Fot. Dariusz Matusiak

Quinn przedstawił ciekawą interpretację księgi Genesis, znalazł bowiem w tym fundamentalnym dla Zgarniaczy traktacie opis ich rewolucji sprzed 10 tys. lat. To nie przypadek, że morderca Kain był rolnikiem, a ofiara Abel pasterzem. Ta opowieść, jeśli umieścimy ją we właściwym historyczno-geograficznym kontekście, okaże się testamentem zostawionym przez owych Cichych – semickich pasterzy. Wówczas zrozumiemy, dlaczego wolno nam było czerpać dające gatunkowi nieśmiertelność owoce z Drzewa Życia, a zakazane były owoce Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego. Niebezpieczeństwo nie tkwiło w tym, że smakujący zakazany owoc Adam zyska boską wiedzę, lecz że mógłby sobie wyobrazić, że ją zyskał. „Gdyby [Genesis] została napisana z punktu widzenia Zgarniaczy, znajomość dobra i zła nie byłaby dla Adama zakazana, byłaby mu wręcz narzucona. I gdyby autorami tego byli ludzie twej cywilizacji, wydarzenie to nie nazywałoby się Upadkiem, nazywano by je Wyniesieniem...”. A zatem tym, co odróżnia nas od Cichych nie jest wcale mityczne zerwanie z naturą, lecz uzurpowanie posiadania boskiej wiedzy, wszak ludzie naszej cywilizacji dopuścili się „drugiego aktu stworzenia”, wierzą w naukowe zarządzanie przyrodą, wieczny wzrost gospodarczy etc. Cisi zaś uznali, że bogowie mądrze i ciekawie ten świat zaprogramowali i człowiek musi znaleźć sobie w nim miejsce, pozwalając żyć innym. Traktowali Ziemię jako swój dom, a nie hotelowy pokój, z którego jutro się wyniesiemy i możemy w nim zrobić efektowną demolkę. Upraszczając tezę Quinna, wraz z przestawieniem się na permanentną produkcję rolniczą, człowiek poczuł, że może zapanować nad światem, magazynować pokarm i w konsekwencji zapewnić stały wzrost populacji. „Ograniczenia zbieractwa-łowiectwa trzymały człowieka w szachu przez trzy miliony lat. Wraz z pojawieniem się rolnictwa te ograniczenia zniknęły, a on pomknął w górę niczym meteor. Osadnictwo dało początek podziałowi pracy. Podział pracy dał początek technologii. Z rozwojem technologii przyszedł handel i kupiectwo. Z handlem i kupiectwem przyszła matematyka i piśmiennictwo, i nauka i cała reszta. Wszystko wreszcie ruszyło do przodu, a reszta, jak powiadają, to już historia”.

„Prymitywne” ludy wiedziały, jak mają żyć, a dzisiaj każde pokolenie uznaje mądrość swych rodziców za muzealny zabytek, obowiązuje też zgoda co do tego, że wiedza o pełni życia jest dla nas niedostępna. Tamte ludy nie potrzebowały mających senne wizje proroków czy charyzmatycznych przywódców, którzy mieli im wskazać drogę, czuli się zakorzenieni w tym świecie i nie błagali bogów, by ich stąd wyrwali. To Zgarniacze są ludźmi samotnymi. „Świat jest dla nich wrogim terytorium, a oni żyją na nim niby jakaś okupacyjna armia, wyalienowana i odizolowana od reszty za sprawą swej nadzwyczajnej wyjątkowości”. Ale czy możemy powrócić do Opowieści Cichych?

W 1991 r. Daniel Quinn zdobył główną nagrodę w konkursie zorganizowanym przez szefa CNN Teda Tunera, The Turner Tomorrow Fellowship. Ten ekscentryczny milioner zażyczył sobie książki, która mu wyjaśni dogłębnie przyczyny współczesnego kryzysu ekologicznego i to „Izmael" okazał się tą wybraną spośród 2500 pozycji. Książka była w USA czytelniczym sukcesem i została przetłumaczona na ponad 20 języków. Rozbudziła szerokie dyskusje, doszło do takich paradoksów, że zarówno rabini, jak i duchowni wyznań chrześcijańskich zaczęli się radzić niewierzącego autora, jak „dostosować” ich religie do przedstawionych w książce faktów. Co ważniejsze, powstało trochę naukowych prac poświęconych zawartym w książce problemom i programy nauczania początkowego, a także prace przenoszące „nauki Izmaela” na pole antropologii, socjologii czy biologii. Pod wpływem książki wielu „przyjaciół Izmaela" porzuciło dotychczasowy tryb życia i utworzyła nowe wspólnoty plemienne... Quinn napisał również opublikowaną w Polsce książkę „Opatrzność”, dzięki której możemy poznać bardzo ciekawą sylwetkę samego autora, jego doświadczenia z system edukacji, interesujące poglądy na wiele spraw i ewolucję idei zawartych w „Izmaelu”. Warto posłuchać tych opowieści.

Piotr Bielski

Więcej informacji: ishmael.org The Ishmael Community

Czerwiec 2003 (6/108 2003) Nakład wyczerpany