DZIKIE ŻYCIE

Wilki dziękują

Juraj Lukáč

Pojawił się cicho, absolutnie bezszelestnie, jak jakaś zjawa w jesiennej mgle. Patrzył na mnie, jak się bawię i przekomarzam ze Skukamem o prawdziwą słowacką parenicę*. Ten weekend spędzaliśmy w czergowskim lesie bukowym. Uniosłem wreszcie głowę znad sera. Stał na końcu myśliwskiej ścieżki, w tuneliku młodych drzew – sprytny, mały drapieżnik, czteromiesięczne wilczątko.

Hac lupi, hac canes, dokładnie według tradycji łacińskiej klasyki, tak więc siedziałem między psem a wilkiem. Rzymianie tak opisywali miejsce między dwoma złymi siłami, ale ja czułem się całkiem dobrze. Skukam też. Skorzystał zresztą z chwili mojej nieuwagi i zdobył upragniony zwoleński przysmak.

Kiedy wilczątko zauważyło, że je obserwuję, zawstydzone spuściło oczy i błyskawicznie znikło we mgle. Ale nie był to diabeł, ponieważ nie został po nim ten sławetny piekielny smród.

Pomyślałem, jak to się stało, że razem z moim najlepszym przyjacielem, czesko-słowacką krzyżówką psa i wilka, nie usłyszeliśmy, kiedy przyszedł i jak się tu dostał. Chyba dlatego, że ścieżka, na której siedzimy, jest pięknie zamieciona. Prawie jak w jednostce obrony przeciwlotniczej, w Jaselskich koszarach w Brnie.

Z tego powodu tak cicho po niej przeszliśmy. Kroczyliśmy bezszelestnie wśród wspaniałej jesiennej przyrody, jak duchy, tak, że żadna gałązka pod moją stopą nie miała szansy pęknąć i żaden listek nie mógł zaszeleścić pod Skukamowymi łapami.

Zachwyciło nas te dziesięć kilometrów pozamiatanej autostrady w sercu czergowskiego pasma górskiego.

A ze względu na to, iż wiem, jak zachowują się wilki na tym terenie, wiem też, że zamieciona ścieżka wiedzie je szlakiem łowisk. Dlatego tak chętnie chodzą po dróżkach, trasach narciarskich, zbliżają się do leśnych ścieżek oraz duktów.

Myśliwi wysprzątali ścieżki prawdopodobnie dlatego, aby jesienią mogli jeszcze lepiej obserwować zwierzynę. Wilki są im za to bardzo wdzięczne. Będą mogły już od tego weekendu podkradać się do obiektu łowów całkiem zwyczajnie, bezpiecznie i ze stuprocentową pewnością, że jelenie i dziki ich nie usłyszą.

Za polepszenie życia naszym drapieżnikom chcę w imieniu klubu słowackich wilków podziękować wszystkim czyścicielom myśliwskich dróżek.

Juraj Lukáč

Tłumaczenie: Anna Patejuk

* parenica – parzony owczy ser.

Tekst pochodzi z internetowego bloga, który autor prowadzi pod adresem jurajlukac.blog.sme.sk na zaproszenie słowackiego dziennika „SME”. Przedruk za zgodą redakcji „SME”.