DZIKIE ŻYCIE

We need trees na Antypodach

Mohammad Tajeran

Prezentujemy czwarty z cyklu artykułów Irańczyka Mohammada Tajerana, organizatora kampanii „We need trees”. Jej celem jest edukacja ekologiczna, przede wszystkim w aspekcie ochrony lasów oraz miejskich drzew i innych zadrzewień. Zasadniczym elementem kampanii jest rowerowa podróż Mohammada dookoła świata, podczas której organizowane są spotkania z miejscową ludnością, przedstawicielami organizacji pozarządowych i samorządu lokalnego, a także wspólne, symboliczne sadzenie drzew.

Ostatni rok upłynął mi na podróży po Indonezji, Nowej Zelandii i Australii. Moja zeszłoroczna podróż zaczęła się na Sumatrze, na której znajduje się duża ilość plantacji palm. W prezentowanym ostatnio artykule pisałem o tych plantacjach i o ich wpływie na środowisko. Pisałem także, jak ludzie niszczą przyrodę karczując lasy deszczowe i zastępując je plantacjami sztucznie nasadzanych palm.


Sadzenie drzew z dziećmi chorymi na AIDS. Kupiłem 100 drzew dla dzieci z Lupbury (150 km na północ od Bangoku), gdzie znajduje się świątynia AIDS. Zasadziliśmy je wszystkie razem, aby dać tym dzieciom malutką nadzieję. Fot. Archiwum We need trees
Sadzenie drzew z dziećmi chorymi na AIDS. Kupiłem 100 drzew dla dzieci z Lupbury (150 km na północ od Bangoku), gdzie znajduje się świątynia AIDS. Zasadziliśmy je wszystkie razem, aby dać tym dzieciom malutką nadzieję. Fot. Archiwum We need trees

W tym artykule natomiast chciałbym zaprezentować inny aspekt mojego projektu: pracę z dziećmi w odwiedzanych przeze mnie krajach. Jednym z celów kampanii „We need trees” jest uświadamianie najmłodszym, jak ważne są dla nas drzewa oraz cała przyroda.

Podczas pobytu w Indonezji, dzieci, z którymi rozmawiałem o tym problemie, zwracały głównie uwagę na rolę drzew w powstrzymywaniu powodzi, w Australii i Nowej Zelandii natomiast prezentowały lepszą wiedzę na temat dzikiej przyrody i roli, jaką odgrywa ona w ich życiu. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony ich poziomem wiedzy na temat ochrony przyrody, ale wiem, że jest to efekt sprawnego systemu edukacji, dobrej sytuacji ekonomicznej i stylu życia przyjaznego przyrodzie.

Będąc w Azji, nauczyłem się, że trudno wymagać troski o przyrodę od ludzi, którzy nie mają zaspokojonych elementarnych potrzeb, jak żywność, edukacja czy opieka zdrowotna. Bardzo trudną sprawą było więc zwrócenie ich uwagi na problemy zanieczyszczenia środowiska i niszczenia przyrody. Bo jak biedna rodzina, żyjąca na skraju ubóstwa na wsi w Indonezji, może zaprzątać sobie głowę globalnym ociepleniem i topnieniem gór lodowych? Ale z dziećmi praca wygląda inaczej, wykazują one więcej zainteresowania dla problemów ochrony środowiska, co jest bardzo pokrzepiające, ponieważ to one stanowią przyszłość naszej planety i może będą tworzyć społeczeństwa przyjaźniejsze dla niej.


Sadzenie drzew w szkole w Tokorze w Nowej Zelandii. Fot. Archiwum We need trees
Sadzenie drzew w szkole w Tokorze w Nowej Zelandii. Fot. Archiwum We need trees

Oprócz wiedzy teoretycznej, dzieci wykazywały się także dużą wiedzą praktyczną na temat sadzenia i opieki nad drzewami i innymi roślinami; okazało się, że większość z nich ma przy domu ogród. Myślę jednak, że moja misja w krajach rozwiniętych spełnia także ważną rolę. Ci ludzie we wspaniały sposób dbają o przyrodę, ale rozmawiając z dziećmi zawsze proszę je o jeszcze więcej, bo przecież to, co robią, to jeszcze nie wszystko, co można zrobić dla ochrony przyrody.

Problemem bogatych krajów jest konsumpcja, która pochłania ogromne ilości produktów pozyskiwanych przecież bezpośrednio lub pośrednio ze środowiska albo wytwarzanych przy użyciu ogromnych ilości energii. A w krajach rozwiniętych filozofia jest taka, by używać wszelkiego typu dóbr więcej niż to niezbędne. Najgorsze jest marnotrawstwo produktów, których utylizacja jest bardzo trudna: rozkład trwa wiele dziesiątek czy setek lat, czasami odpady nigdy nie ulegają degradacji.

Konsumpcja sprzyja powstawaniu coraz większych ilości farm. Wystarczy spojrzeć na Nową Zelandię. Jeszcze 150 lat temu ten kraj pokryty był dziewiczymi lasami deszczowymi, a w ostatnim stuleciu na większości terenów lasy wycięto i zastąpiono je farmami. Zachowania konsumpcyjne doprowadziły więc do wyniszczenia ogromnego zasobu surowca produkującego tlen i zastąpienia go np. hodowlami krów, produkującymi szkodliwy dla naszej planety metan.

Gdy przyjechałem do Nowej Zelandii, zauważyłem, jak bardzo ludzie martwią się tam zanieczyszczeniem środowiska i pomyślałem, że to bardzo smutne, iż ta troska dochodzi do głosu tak późno, kiedy już tyle zniszczono. Jeżdżąc po tym kraju zrozumiałem jednak, dlaczego akurat w tamtej części świata problem dziury ozonowej jest tak poważny.


Na drodze do Lao, pomiędzy Savannakhet i Wietnamem. Fot. Archiwum We need trees
Na drodze do Lao, pomiędzy Savannakhet i Wietnamem. Fot. Archiwum We need trees

Z moich obserwacji wynika, że zanieczyszczenie przyrody przez człowieka ma miejsce z dwóch przyczyn: 1. w jednej części świata ludzie zanieczyszczają przyrodę, by zapewnić sobie podstawowe zabezpieczenie bytowe; 2. gdzie indziej natomiast zanieczyszcza się środowisko, by mieć więcej, niż się potrzebuje.

Pierwszą przyczynę zanieczyszczeń zminimalizować jest bardzo trudno, ponieważ ci ludzie robią to, aby przeżyć. Faktem jest więc, że to ta druga grupa, a więc ludzie żyjący w krajach rozwiniętych, powinna stać się bardziej odpowiedzialna za ograniczenie zanieczyszczenia, ponieważ w ich przypadku wiąże się to z ograniczeniem nadmiernej konsumpcji. Poza tym grupa ta dysponuje ogromnymi środkami finansowymi i jest ogólnie o wiele lepiej wykształcona, więc powinna znaleźć wyjście nie tylko dla siebie, ale i pomóc w tym rejonom biednym. W końcu wszyscy mieszkamy na tej samej ziemi.

Wierzę mocno, że odpowiednia edukacja ekologiczna dzieci zmieni oblicze naszej planety w miejsce czystsze i przyjaźniejsze. Wierzę, że nasze dzieci, z naszą pomocą, zadbają o planetę lepiej, niż my to robimy.

Mohammad Tajeran

Przełożyła Małgorzata Sylwestrzak