Pszczoły w śmiertelnym niebezpieczeństwie
Poważne kłopoty spadły na pszczoły na początku drugiej połowy XX wieku i niestety potęgują się do dzisiaj.
Roztocz Varroa destructor, żerujący do tej pory w południowej Azji na pszczole wschodniej Apis cerana, znalazł sobie nowego żywiciela, a była nim znana nam wszystkim pszczoła miodna Apis mellifera. Ekspansja Varroa destructor odbywała się stopniowo. We wczesnych latach 60. XX wieku roztocz zawleczony został do pasiek Japonii i Związku Radzieckiego, w latach 70. był już w Europie Wschodniej i w Ameryce Południowej. Niedługo później, bo w latach 80. zaczął dziesiątkować pasieki w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. Dzisiaj podobno tylko Australia pozostaje wolna od Varroa destructor; głównie ze względu na naturalną izolację kontynentu oraz na szczegółową kontrolę importu pszczół i rodzin pszczelich przez tamtejsze służby weterynaryjne.
Roztocz Varroa destructor rozwija się na czerwiu i dorosłych osobnikach pszczół miodnych. Samice roztoczy żywią się hemolimfą owadów (czyli krwią) zarówno w okresie ich larwalnego rozwoju, jak i później w okresie dojrzałości. Samice Varroa destructor osiągają wielkość 1,6 mm szerokości i 1 mm długości. Chorobę, którą wywołuje ten roztocz, nazwano warrozą. Zaatakowane rodziny pszczele bez pomocy człowieka giną po 2–3 latach.
Dlaczego do tej pory nie znaleziono skutecznej metody zwalczania warrozy? Być może zlekceważono problem i nie skierowano odpowiednich środków finansowych na badania celowe w tym zakresie. Trzeba jednak przyznać, że biologia życia Varroa destructor (a także pszczoły miodnej) w znakomity sposób utrudniła badaczom znalezienie skutecznego lekarstwa. Roztocza żerujące na dorosłych pszczołach, widoczne gołym okiem, można zniszczyć bez większych problemów, stosując substancje chemiczne (akarycydy) lub kwasy organiczne (mrówkowy, szczawiowy). Natomiast dotarcie do roztoczy, gdy pożywiają się hemolimfą larw pszczół robotnic czy trutni w zasklepionych komórkach plastrów (bo tak odbywa się rozwój osobniczy pszczoły miodnej), okazało się zadaniem o wiele trudniejszym, czy wręcz niemożliwym do zrealizowania. Na dodatek, po wielu latach stosowania chemicznych akarycydów, Varroa destructor zaczął uodparniać się na tę „ciężką chemię”, a analizy wykazywały w wosku pszczelim, miodzie i innych produktach pszczelich pozostałości po stosowanych środkach chemicznych. Taki stan był nie do zaakceptowania dla rządów i w wielu państwach, a właściwie na całym świecie, w trosce o zdrowie konsumentów wprowadzono ostre normy dotyczące czystości miodu, wosku, pyłku czy propolisu.
Od wielu już lat w handlu światowym dopuszczone są do obrotu tylko produkty pszczele wolne od wszelkich pozostałości chemicznych akarycydów. Czy to znaczy, że zaprzestano ich stosowania? Nie, ale wprowadzono liczne ograniczenia. Pszczelarzom pozostały jeszcze naturalne środki i metody zwalczania warrozy, ale są one kłopotliwe i nie zawsze efektywne. Warroza zatem trzyma się (niestety) dobrze i nie ulega wątpliwości, że przez ostatnie 50 lat przetrzebiła miliony rodzin pszczelich na całym świecie. Pszczelarze w pocie czoła starają się odbudowywać swój stan pasiecznego posiadania, ale takie pszczelarstwo, w którym każda zimowla – tj. całokształt procesów życiowych w rodzinie pszczelej podczas zimy (zimujące pszczoły tworzą kłąb i nie opuszczają ula, wyjątkowo tylko dokonują lotów oczyszczających; podczas zimowli pszczoły odżywiają się zapasami miodu i pierzgi) – staje się jedną wielką niepewnością, doprowadziło niemało pasieczników do rezygnacji z tego rzemiosła. W Polsce jeszcze w latach 70. XX wieku na polach, łąkach i w zagrodach brzęczało 2,5 mln rodzin pszczelich. Dzisiaj szacunki określają stan posiadania polskiego pszczelarstwa na ledwie 800 tysięcy rodzin. To już prawdziwa klęska.
Początek XXI wieku przyniósł kolejne hiobowe wieści dotyczące pszczół. Nagle od ok. 2004 roku zaczęły docierać, głównie ze Stanów Zjednoczonych, ale także z Europy Zachodniej i z Azji, informacje o tajemniczym, masowym ginięciu (znikaniu) pszczół. Zjawisko to nazwano w 2006 r. zespołem masowego ginięcia pszczół, od angielskiego Colony Collapse Disorder (CCD). Ule pustoszały z dnia na dzień, tak jakby pszczoły w jednej chwili postanowiły opuścić swoje domostwo i szukać innego miejsca do zamieszkania. Straty w pasiekach amerykańskich sięgały nawet od 60 do 90% wyjściowego stanu posiadania. W Europie Zachodniej było tylko niewiele lepiej.
Masowe upadki rodzin pszczelich odbiły się szerokim echem w prasie światowej. Wszak Apis mellifera, jako owad zapylający, „zabezpiecza” blisko 1∕3 światowej produkcji rolnej. Od aktywności pszczoły miodnej zależą plony ok. 80% gatunków roślin uprawianych na naszym kontynencie. Unia Europejska wartość zapylania roślinności przez pszczoły oszacowała na ok. 153 miliardy euro rocznie. A przecież brak pszczół dotyka nie tylko rolnictwo, ale cały ekosystem na naszej planecie. Matka natura nie jest władna z dnia na dzień przestawić swoją maszynerię i strategię zrównoważonego rozwoju na zapylanie wyłącznie wiatrowe…
Wygląda na to, że w obliczu złowieszczych wydarzeń strach zajrzał w oczy ludzkości i zaczęła obawiać się ona o swoje trwanie. Agendy rządowe i naukowcy rozpoczęli wyścig z czasem. Szukano przyczyn i nie lekceważono żadnej hipotezy. Oskarżono nawet telefonię komórkową, której pole magnetyczne potencjalnie mogło destrukcyjnie wpływać na niezwykle wrażliwe zmysły orientacji w przestrzeni maleńkich pszczół. Jednak ostatecznych dowodów nie znaleziono.
Podjęte badania nie okazały się bezowocne i znacznie poszerzyły naszą wiedzę o biologii pszczoły miodnej. Uporządkowano stan badań na temat bardzo groźnych infekcji wirusowych pszczół, chorób grzybiczych, zidentyfikowano osiem różnych bakterii stale obecnych w pszczelich organizmach. Dużą część odpowiedzialności za zaistniały stan rzeczy zrzucono na jednokomórkowe grzyby pasożytnicze z gatunku Nosema apis i Nosema ceranae, wywołujące śmiertelną biegunkę w rodzinach pszczelich. Uważnie przeanalizowano problematykę z zakresu chemizacji rolnictwa. Stopień skażenia środowiska naturalnego poprzez zastosowanie herbicydów, pestycydów i insektycydów w rolnictwie przekroczył w wielu częściach świata (w tym w USA i w Europie Zachodniej) wszelkie rozsądne normy. Nie oszczędzono także leków przeciwko warrozie, zawierających chemiczne akarycydy, kumulujące się od lat w wosku i innych produktach pszczelich. W ulach odnaleziono ponad 170 różnych syntetycznych substancji chemicznych, a w pierzdze, wytwarzanej z pyłku kwiatowego i magazynowanej przez pszczoły w komórkach plastrów jako pokarm białkowy, było ich blisko 35.
Dzisiaj badacze są zgodni, że nie ma jednej przyczyny wywołującej CCD. Wygląda na to, że pszczoły poczuły się bezradne wobec zbyt licznych wrogów, którzy zaatakowali je równocześnie. Inwazji Varroa destructor sprzyjają zakażenia wirusowe. Nozemy i pestycydy w rolnictwie osłabiają siłę rodzin pszczelich. Ewentualna szczepionka czy lek na wirusy nie będą działać na pszczoły, bo system immunologiczny bezkręgowców nie wytwarza przeciwciał wobec czynników podanych wraz ze szczepionką, jak dzieje się to u ssaków. Jedyna szansa na dzisiaj to utrzymywanie wysokiej higieny w pasiekach, kontrolowanie poziomu porażenia pszczół przez Varroa i Nosema. Ludzie muszą także zrozumieć, że pszczołom trzeba zagwarantować obfitość żywności, a to oznacza, iż do naszego krajobrazu powinny wrócić naturalne łąki i nieużytki. Monokulturowe, nasączone chemią rolnictwo powinno chociaż trochę ustąpić miejsca naturalnej przyrodzie.
Mało kto wie, że pszczoły trwają nieprzerwanie na naszej planecie już od ponad 100 milionów lat. Powinniśmy o tym fakcie pomyśleć z szacunkiem i pokorą i zrobić wszystko, żeby te owady zapylające nie wyginęły. Pszczołę miodną w dziele zapylania roślin wspomagają inne gatunki pszczołowatych, w tym okazałe i piękne trzmiele. Zapylaczami są niektóre nietoperze i kolibry. Populacje tych zwierząt także niebezpiecznie maleją. Czy uda się jeszcze zapobiec ich zagładzie?
Maciej Rysiewicz
Autor jest wydawcą i redaktorem naczelnym ogólnopolskich czasopism pszczelarskich „Kalendarz Pszczelarza”, „Przegląd Pszczelarski” i „Zdrowie i Apiterapia”. Kontakt: pszczelarskaoficyna.pl, e-mail: pow1@o2.pl.
Kolumna dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.