DZIKIE ŻYCIE

Uczmy się na błędach innych, zamiast je powielać

Olgierd Dilis

W ramach wydarzenia Europejski Tydzień Akcji „Dla przyszłości bez Czarnobyla i Fukuszimy”, 23 kwietnia miały miejsce w Warszawie konferencja prasowa i debata. Konferencja odbyła się w Centrum Konferencyjnym Zielna, zaś debata w siedzibie Zielonych 2004. Wśród zaproszonych gości byli prof. Angelina Nyagu – lekarz medycyny nuklearnej z Ukrainy, prezes stowarzyszenia Lekarze Czarnobyla, Toshinari Hata – rolnik ekologiczny z okolic Fukushimy, który w wyniku awarii utracił gospodarstwo, Borys Derkacz – jeden z likwidatorów skutków awarii w Czarnobylu, Mycle Schneider – ekspert nuklearny z Francji oraz Jan Haverkamp – ekspert ds. energetyki, związany z Greenpeace.


Borys Derkacz z Ukrainy i Toshinari Hata z Japonii. Pierwszy był żołnierzem armii ZSRR, którego w 1986 roku skierowano do likwidowania skutków katastrofy w Czarnobylu, drugi jest sadownikiem z okolic Fukushimy. Traumatyczne doświadczenia z energetyką jądrową spowodowały, że obaj stali się antyatomowymi aktywistami, Warszawa. Fot. Radosław Sawicki
Borys Derkacz z Ukrainy i Toshinari Hata z Japonii. Pierwszy był żołnierzem armii ZSRR, którego w 1986 roku skierowano do likwidowania skutków katastrofy w Czarnobylu, drugi jest sadownikiem z okolic Fukushimy. Traumatyczne doświadczenia z energetyką jądrową spowodowały, że obaj stali się antyatomowymi aktywistami, Warszawa. Fot. Radosław Sawicki

Mówiono na temat tragedii (zwykle przemilczany przez media głównego nurtu), jaka nawiedziła Japonię oraz Ukrainę i Białoruś, w kontekście decyzji podjętej już przez polski rząd w trybie pozademokratycznym oraz przeznaczenia ogromnych publicznych środków na przekonywanie społeczeństwa do jej słuszności. Jan Haverkamp przyznał, że nigdzie nie zetknął się z tak jednostronną kampanią jak ta, którą polski rząd nazywa „informacyjną”. Mycle Schneider skupił się na ekonomicznym aspekcie budowy elektrowni jądrowych, zwracając uwagę na ich nieopłacalność i stwierdzając, że przedsięwzięcie takie jest wręcz niemożliwe do przeprowadzenia na zasadach wolnorynkowych. Wiele uwagi poświęcono przyczynom awarii, wynikającemu z niej skażeniu ogromnej części Europy oraz skutkom medycznym. Prof. Nyagu pochwaliła akcję podawania w Polsce płynu lugola, co pozwoliło uniknąć nasilenia zachorowań na raka tarczycy, jakie miało miejsce na Ukrainie i Białorusi.

Wyjaśniono różnice pomiędzy podejściem do awarii w Czarnobylu i w Fukushimie. O ile w Związku Radzieckim reaktor zasypano, a następnie zrobiono podkop pozwalający doprowadzić ciekły azot dla jego schłodzenia, o tyle w Japonii zmyto radioaktywne substancje do morza, oszczędzając zdrowie i życie potencjalnych likwidatorów, ale powodując rozprzestrzenienie skażenia. Zdaniem Toshinari Hata, to wysoce problematyczne w kraju o bardzo silnej kulturze spożywania ryb morskich. W Czarnobylu problemem narażenia życia i zdrowia likwidatorów mniej się przejmowano – byli to żołnierze pełniący swoją powinność, związaną z narażaniem się, jeśli zajdzie potrzeba. Dokładnie tak, jak na wojnie. Było ich około 800 tys., z czego 45% już nie żyje.

Zaniżanie ilości ofiar Czarnobyla do kilkudziesięciu osób, głównie strażaków gaszących pożar reaktora, brzmi zatem jak kiepski, cyniczny żart. Tym bardziej, że lista ofiar jest nie tylko trudna do dokładnego oszacowania wziąwszy pod uwagę pośrednie skutki napromieniowania, ale nadal otwarta. Skutki te dotyczą bowiem również dzieci osób, które wtedy zostały napromieniowane. Często choroby związane z napromieniowaniem rozwijają się powoli. Podkreślano, jak wiele Europa zawdzięcza ofiarności radzieckich likwidatorów.


Olgierd Dilis, współpracownik miesięcznika Dzikie Życie (po lewej) rozmawia z Borysem Derkaczem, likwidatorem skutków katastrofy w Czarnobylu, Warszawa. Fot. Radosław  Sawicki
Olgierd Dilis, współpracownik miesięcznika Dzikie Życie (po lewej) rozmawia z Borysem Derkaczem, likwidatorem skutków katastrofy w Czarnobylu, Warszawa. Fot. Radosław  Sawicki

Nie pominięto tematu trwającego od ponad 20 lat globalnego zastoju w rozwoju energetyki jądrowej, tendencji do stawiania na inne źródła energii, problematyczności uruchomionych już reaktorów oraz ogromnej presji ze strony nuklearnego lobby.

Toshinari Hata zapytany o swój stosunek do energetyki nuklearnej przed i po awarii odparł, że dawniej, jak reszta społeczeństwa japońskiego, nijak do kwestii tej się nie odnosił. W Japonii przed Fukushimą nie było w zasadzie zadeklarowanych przeciwników lub zwolenników elektrowni jądrowych. Traktowano je jak wiele innych wytworów techniki i zakładano, że nigdy nie dojdzie do katastrofy. Obecnie prawie wszyscy są świadomi zagrożeń, jakie one generują i opowiadają się za ich zamknięciem. Zaapelował on do Polaków o zastanowienie się, czy ewentualne korzyści z elektrowni jądrowej warte są ryzyka i możliwych strat.

Prof. Nyagu wyraziła współczucie dla Japończyków z powodu już nie tylko niedawnej katastrofy, lecz szerzej, z powodu wybudowania elektrowni jądrowych na tak relatywnie niewielkim obszarze. Jak wiadomo, wyłączyć ich z dnia na dzień nie sposób, a i wtedy pozostanie problem odpadów. Polska ma jeszcze szansę uniknąć tej pułapki. Możemy uczyć się na cudzych błędach, zamiast je powielać.

Rozmawiano też na temat obecnej kondycji ruchu antyatomowego, jego strategii, stanu świadomości społecznej i dróg odkłamywania oficjalnej propagandy, przełamywania monopolu atomowego lobby na informacje w tym temacie.

Znikome zainteresowanie konferencją ze strony mediów głównego nurtu było symptomatyczne i niespecjalnie zaskakujące. Wynika z tego praktyczny wniosek, wyrażony przez uczestników debaty, że należy temat nagłaśniać oddolnie, używając wszelkich możliwych kanałów informacyjnych.

Olgierd Dilis