DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Nieprzerwana masakra wędrówek ptaków. Rozmowa z Andreą Rutigliano

Joel Mazzoleni

Kiedy powstało i czym zajmuje się Committee Against Bird Slaughter (CABS)?

Stowarzyszenie CABS zostało założone w latach 70. w Berlinie. Wraz z upływem czasu zaczęło walczyć w terenie z kłusownictwem. Pod koniec lat 80. zaczęło organizować obozy, najpierw w Brescii i na wyspie Ischia we Włoszech, potem w Belgii. Wolontariusze niszczyli siatki, uwalniali ptaki – działali na krawędzi prawa. Później CABS pracował na wyspach takich jak Malta i Cypr w celu rozszerzenia działalności na cały europejski region Morza Śródziemnego.

Czy istnieją inne organizacje, które tym się zajmują?

Obecnie w Europie CABS jest jedynym stowarzyszeniem, które zajmuje się walką z kłusownictwem na poziomie międzynarodowym. Być może powinna zajmować się tym Birdlife International, ale z wyjątkiem nielicznych przypadków organizacja ta koncentruje się głównie na pozytywnych aspektach obserwacji ptaków i badań ornitologicznych.


Fot. Z archiwum Stop Hunting Crimes in Lebanon, facebook.com/Stophuntinglebanon
Fot. Z archiwum Stop Hunting Crimes in Lebanon, facebook.com/Stophuntinglebanon

Czy zjawisko kłusownictwa ptaków wędrownych istnieje poza krajami basenu Morza Śródziemnego? Jako przykład wskazywałeś Belgię.

Obecnie pojawiło się zjawisko kłusownictwa ptaków drapieżnych w Niemczech. Według tradycji środkowoeuropejskiej, myśliwy, który uzyska prawo do polowania na lądzie (własnym albo wynajętym), posiada absolutne prawo do zarządzania fauną. Zapraszając innych myśliwych za opłatą, otrzymuje niezły dochód.

Myśliwy, aby zwiększyć ilość zwierzyny, często karmi zwierzęta kopytne w zimie, czasami nawet antybiotykami, w celu obniżenia naturalnej śmiertelności. Drapieżniki, takie jak wilki czy rysie, zostają usuwane. Ktokolwiek ma na swojej ziemi zające, bażanty i kuropatwy, usuwa ptaki drapieżne poprzez odstrzał, potrzaski umieszczone na słupach lub zatrute przynęty. Ten problem, który CABS odkrył i ujawnił w ciągu ostatnich 10 lat, okazał się również szeroko rozpowszechniony w północnej Francji. Na przykład, po jesiennej migracji kania ruda nie wraca do areałów lęgowych ze względu na dużą liczbę zatruć.

Małe ptaki są bezpieczne?

Obecnie tak, ale wydaje się, że polowanie na wróblowe z sidłami, nadal powszechnie nielegalnie praktykowane we Włoszech i w basenie Morza Śródziemnego, było popularne w całej Europie. Jeszcze 30 lat temu w Niemczech polowanie na niektóre gatunki było legalne lub dozwolone z derogacją. Belgia była ważnym rynkiem dla małych ptaków, które były chwytane siatkami lub jemiołą. W Austrii, tylko w Salzburgu, nawet dzisiaj, dzięki derogacji, nadal są legalnie łowione łuszczaki (krzyżodziób, gil, zięba i jer) za pomocą siatek położonych na drzewach. W Hiszpanii pozostaje w mocy, również dzięki derogacji, polowanie zwane „silvestrismo”, gdyż Unia Europejska uznaje kulturową wartość konkursów śpiewających ptaków. Można schwytać 4 gatunki łuszczaków: kulczyka, szczygła, dzwońca i makolągwę. Ze względu na małą presję lokalnych organizacji pozarządowych „silvestrismo” nigdy nie zostało obalone.

Jak reagują władze na to zjawisko?

W Niemczech uważa się, że myśliwy może i potrafi zarządzać fauną. Poza tym policja, której funkcjonariusze często nie widzą różnicy między kosem a szczygłem, jest jedyną władzą w tej kwestii. Na szczęście jednak, kiedy powiadamiamy ich, że przestępstwo zostało popełnione (mamy specjalnie przygotowane broszury), policjanci przyjeżdżają szybko i wykonują swoje obowiązki.

W basenie Morza Śródziemnego sytuacja jest jednak cięższa.

Na początku myśleliśmy, że kłusownictwo było popularne tylko na Cyprze, gdzie zjawisko rosło pomimo naszych zarzutów. Dopiero później okazało się, że był to jedynie wierzchołek góry lodowej. Cała trasa wędrówek ptaków, która przebiega na wschodzie Europy i dalej, jest nieprzerwaną masakrą, od południowej Turcji do Libanu i Egiptu.

Kiedy zjawisko kłusownictwa pojawiło się w Libanie?

Trzy lata temu otrzymaliśmy e-mail z prośbą o pomoc. Stado bocianów z Polski zatrzymało się i w ciągu jednej nocy zostało całkowicie wystrzelane. Wydawało się, że był to izolowany przypadek. Jednak dzięki poszukiwaniom na Facebooku i kontaktom z LEM (Liban Eco Movement) okazało się, że była i jest to bardzo powszechna praktyka. Często zostają zabite gatunki, dla których w Europie prowadzone są drogie projekty ochronne. Na przykład w Niemczech ma lęgi 80 par orlików krzykliwych pod ścisłą ochroną, a jeden libański kłusownik zestrzelił 7 tych ptaków w ciągu jednego dnia.


Fot. Z archiwum Stop Hunting Crimes in Lebanon, facebook.com/Stophuntinglebanon
Fot. Z archiwum Stop Hunting Crimes in Lebanon, facebook.com/Stophuntinglebanon

Jak wygląda obecna sytuacja?

Szacuje się, że w Libanie poluje 600 000 myśliwych (liczba ludności kraju to 4 425 000), wszyscy nielegalnie, bo polowanie jest formalnie zabronione. Ze względu na międzynarodową presję, w 1994 roku został narzucony zakaz polowania w oczekiwaniu na nową ustawę, która została stworzona dopiero 10 lat później, ale nigdy nie została zatwierdzona. Brak uregulowania polowań, zakazujący ich zupełnie, ale bez żadnej formy kontroli prewencyjnej, pozwolił myśliwym na zajęcie pustej przestrzeni pozostawionej przez legislację.

Naszym celem jest, żeby zostało wreszcie zatwierdzone prawo z 2004 r., dopuszczające polowanie na gatunki bardziej powszechne, zaś surowo karzące zabijanie innych gatunków (tj. ptaki drapieżne, bociany i pelikany). Ostatnio byliśmy świadkami małego kroku do przodu: pod egidą BirdLife Bliskiego Wschodu podpisano dobrowolne porozumienie między ministrami środowiska tych krajów a tak zwanymi odpowiedzialnymi myśliwymi.

Kim oni są?

To myśliwi oburzeni, gdy zostaje zabity chroniony gatunek. Niestety pojęcie „gatunku chronionego” jest bardzo płynne: według niektórych można polować na wilgę albo na ortolana, według innych tylko na przepiórkę lub skowronka i podobne… np. rzadkie ptaki, jak kalandra szara czy świergotek szponiasty. Nie dostosowują się oni do międzynarodowych standardów ustawionych przez IUCN, ale do swoich oszacowań. Według nich, turkawka, której spadek w całej Europie jest widoczny, ma się dobrze, zapominając zupełnie o tym, że nasze ptaki latają nad ich terytorium i wiosną nie wracają do Europy. Uznają, że polowanie na turkawkę i przepiórkę jest możliwe dwanaście miesięcy w roku.

Wróćmy do umowy.

Jest to coś w rodzaju protokołu ustaleń. Powstrzymają się od polowania na najrzadsze gatunki i będą przekonywali kolegów, aby zrobili to samo.

Strona na Facebooku „Stop Hunting Crimes in Lebanon” na coś się przydała?

Odniosła sukces w Europie, a także w Izraelu, kraju, który ma już bardzo zaawansowaną ustawę łowiecką i przepisy łowieckie oraz rozważa całkowity zakaz polowania rekreacyjnego.

Na lokalnym gruncie mieliśmy jednak bardziej negatywne niż pozytywne reakcje ze strony tych uczciwych myśliwych, którzy się z nami skontaktowali. Byli przerażeni rezonansem strony internetowej. Jeden z nich napisał do nas, że podczas polowania jego sąsiad strzelał do jastrzębia. Ostrzegł go, że takie działanie spowoduje negatywny rozgłos o kraju. W odpowiedzi został obrażony i zagrożono mu śmiercią. Mogłoby się wydawać, że wystarczy bardzo niedużo, aby rozwiązać problem, większość kłusowników strzela bowiem do ptaków jedynie przez dwadzieścia dni jesienią i tyleż samo wiosną. Ale tak nie jest.


Fot. Z archiwum Stop Hunting Crimes in Lebanon, facebook.com/Stophuntinglebanon
Fot. Z archiwum Stop Hunting Crimes in Lebanon, facebook.com/Stophuntinglebanon

Czy CABS było już w Libanie?

Jeszcze nie. Planujemy pierwszą podróż wiosną, ale nie jesteśmy jeszcze pewni – brak zasięgu legislacyjnego ogranicza nasze działanie w terenie. Nie możemy zadzwonić na policję tak jak w Europie. W tej chwili najlepszym rozwiązaniem jest presja z zagranicy. Na miejscu, jak wspomniałem, trzeba zatwierdzić prawo, które będzie również zapewniać nadzór łowiecki. Można porównać to z sytuacją na Malcie: współpracujemy z mediami i wywieramy presję na polityków, aby ograniczyli szkody dla awifauny. Praca w terenie jest o wiele trudniejsza. Żeby złapać kłusownika na gorącym uczynku, trzeba filmować moment odstrzału, upadek ptaka i jego zbieranie: to prawie niemożliwe. Nasza obecność jest odstraszająca.

Dlaczego polują libańscy myśliwi?

Dla zabawy i żeby mieć jak największą ilość trofeów. Jeśli w niektórych regionach zwierzyna jest suplementem diety, to nie jest to przypadek Libanu.

Gdzie zwierzyna jest suplementem diety?

W niektórych krajach. W Gruzji strzelają do ptaków drapieżnych, zostawia się na miejscu głowę, nogi, skrzydła, a resztę zjada. Tak samo na Malcie i w Egipcie.

Myśliwi nie umierają z głodu, jak czasem czytamy na ich blogach – jest to po prostu urozmaicenie codziennej diety. W Gruzji myśliwi ruszają w kierunku górskich przełęczy samochodem SUV, mają drogie strzelby i odpowiedni sprzęt. To ludzie, którzy mają pracę i dobrą pensję. W Egipcie, jak pisze Jonathan Franzen, przylatujące ptaki, schwytane za pomocą siatek, zostają sprzedane do restauracji: kłusownicy nieźle zarabiają małym wysiłkiem i bez żadnej kontroli. Nie mówimy więc o ludziach, którzy cierpią z powodu głodu, lecz o ludziach, którzy pozwalają sobie na dodatkowy zysk bez oszacowania kosztów ekologicznych takiego działania.

A na Cyprze?

Tam sytuacja jest jeszcze inna. Kapturka z rusztu to tradycyjne danie na wyspie. Ptaki zostają złapane siatkami lub patykami posypanymi jemiołą w ogrodach, sadach i winnicach, a następnie sprzedane do restauracji. To bardzo znaczny obrót handlowy, który pozwala kłusownikom się wzbogacić. Dlatego właśnie utrudniają naszą pracę jak tylko mogą. Nie liczymy już skali aktów agresji: tylko w czasie ostatniego obozu ucierpieliśmy z powodu 9 ataków w ciągu 20 dni.

Na przykład w porcie turystycznego miasteczka, w którym nocą uwolniliśmy 2 syczki z siatek, zatrzymał nas patrol kłusowników, aby przestraszyć i chronić swoje interesy. Nie możemy jeździć samochodem w nocy, bo pilnują wszystkich skrzyżowań dróg, więc czasami parkujemy tak daleko od naszego celu, że musimy chodzić godzinę albo więcej po polach w ciemności, aby dotrzeć do miejsca, gdzie można znaleźć urządzenia elektromagnetyczne ze śpiewami ptaków, by je usunąć. Tylko w ten sposób możemy skomplikować życie kłusownikom i pozwalać awifaunie przelatywać z mniejszym trudem przez kilka dni.

Czy macie wsparcie władz?

Oczywiście nie – w przeciwnym razie efekty naszych działań byłyby o wiele lepsze. Zdarza się, że znajdujemy 200 limesticks (patyków posypanych jemiołą) w jednym sadzie, więc wzywamy policjantów, którzy mówią nam, że nie mogą nam pomóc, bo dostali taki rozkaz. W tym roku usunęliśmy patyki posypane jemiołą z pola fasoli. Zobaczył nas właściciel, zawołał syna, który natychmiast przyszedł mu z pomocą, gonił nas przez 800 metrów w środku zarośli, dopóki nie dogonił i nie uderzył wolontariusza. Nie tylko go pobił, ale również zadenuncjował nas za napaść. Tacy ludzie są chronieni zarówno przez państwo, jak i przez policję, która nie tylko toleruje kłusownictwo, ale – pod pretekstem kryzysu gospodarczego – je stymuluje. Kłusownicy czują się uprawnieni do ochrony swoich pułapek.

Dlaczego wszędzie spotyka się taką tolerancję i życzliwość władz wobec kłusowników?

Oto słowa byłego włoskiego polityka, który otwarcie wspiera myśliwych, dobrze podsumowujące sytuację: „Nie rozumiem tej nienawiści wobec myśliwych: to jedyna kategoria osób, którzy płacą pieniądze do budżetu państwa, nie prosząc o nic w zamian”. Dla władz lokalnych, jak i dla polityków, przyroda jest „res nullius”, nie ma znaczenia, to tylko towar. Federacja maltańskich myśliwych FKNK, której członkowie są odpowiedzialni za rzeź ptaków drapieżnych, wróbli i jaskółek, mówi, że w kraju nie ma kłusownictwa. Warto też pamiętać o tym, że myśliwi to mocny głos w czasie wyborów – na Malcie Partia Pracy wygrała dzięki ich głosom. Nasze zadanie polega na mobilizowaniu części obywateli, aby dać ptakom głos wsparcia.

A Unia Europejska?

Komisja Europejska i europosłowie są na szczęście często po naszej stronie. Pod koniec stycznia Komisja Ochrony Środowiska przyjęła poprawkę zaproponowaną przez posła Andrea Zanoni (Włochy) w celu zniesienia używania ptaków jako wabików. To tradycja obecna nie tylko we Włoszech, ale także we Francji, Hiszpanii i na Malcie.

Jeśli popatrzymy na poziom krajowy, we Francji lobby łowieckie jest bardzo silne. Sprawa ortolana jest doskonałym przykładem – był łowiony nielegalnie w Akwitanii aż do 1999 r., podczas gdy dyrektywa ptasia, która stawia go wśród specjalnych chronionych gatunków, pochodzi z 1979 roku.

Dlatego zostaliście wyrzuceni z departamentu Landes…

Nie tylko prefekt wydał nakaz wydalenia wolontariuszy CABS, ale wcześniej pozwolił myśliwym na zablokowanie autostrady przez dwie godziny. Gdy przybyła policja, zawiadomiła prefekta w następujący sposób: „Złapaliśmy tych ludzi z CABS!”. Pomimo tego jestem optymistą – z 15 zniszczonych miejsc łapania ortolana w 2012 roku, dwanaście zostało porzuconych, kiedy odwiedziliśmy je w 2013 r.

Jaka jest sytuacja na Bałkanach? Albania właśnie zakazała polowań na 2 lata.

Jonathan Franzen powiedział mi, że niektórzy myśliwi z tego kraju, zmęczeni turystyką łowiecką Włochów (autorów prawdziwych masakr przeciwko miejscowej przyrodzie), poprosili o moratorium na 5 lat. Innymi krajami dotkniętymi kłusownictwem są Bośnia, część Serbii, Kosowo i Czarnogóra.

Warto pracować nad Albanią, ponieważ ma duży obszar nadmorskich mokradeł, ważny dla ptaków. Niestety, oprócz barier językowych, istnieje również inny problem, który dotyka także byłej Jugosławii: tylko Słowenia i Chorwacja należą do Unii, tak więc tylko one mają prawa zgodne z dyrektywami europejskimi. Bez uznania przez jakiekolwiek państwo dyrektywy ptasiej 147/2009, nasze możliwości działania na terenie są znacznie bardziej ograniczone.

Innym przykładem jest Islandia, gdzie maskonur i nurzyk są łowne: gdyby kraj przyłączył się do Unii, prosiłby o derogację, która mogłaby być przyznana lub nie, ale jednak wywołałoby to kolejną walkę o ochronę ptaków.

W Rumunii sytuacja się zmieniła?

Rumunia była rajem dla myśliwych aż do czasu wejścia tego kraju do Unii Europejskiej. Polowanie koncentrowało się szczególnie w delcie Dunaju i zdobycze były zawsze bardzo liczne, ponieważ zakaz korzystania z urządzeń elektromagnetycznych, określony na poziomie europejskim, został przeniesiony z ustawy o polowaniach do ustawy o ochronie środowiska. Zakaz formalnie istniał, ale został ukryty. Wraz z wejściem do Unii, sytuacja się poprawiła i polowanie jest oficjalnie zabronione w delcie Dunaju.

Jaki wpływ ma stosowanie urządzeń elektromagnetycznych?

Jak wiadomo, te urządzenia ułatwiają polowania. Niestety władze nie doceniają problemu. Nocą można je usłyszeć na odległość 4 km. Ptaki schodzą w dół, przerywając migrację, i znajdują się w miejscach, gdzie są zabijane. Czasami przychodzimy do pól z 20 limesticks i znajdujemy 25-30 ptaków! Paradoksalnie, w dzisiejszej Europie jest mniej myśliwych, ale robią więcej szkód niż trzydzieści lat temu, kiedy urządzeń elektromagnetycznych nie było.

Spadek liczby ptaków w Europie może być przypisany polowaniom?

Z pewnością stosowanie pestycydów w rolnictwie, monokultury upraw i urbanizacja miały negatywne skutki, ale nie są jedynymi przyczynami. Mamy kilka przykładów – w Niemczech rosną ogromne topole nad brzegiem rzek, ale są puste, gdzie jest wilga? Zdarza się, że samiec gąsiorka wywołuje samicę, która nigdy nie odpowiada. Gdzie jest? Gatunki leśne powinny zwiększać populacje wraz ze wzrostem powierzchni lasów, ale tak nie jest, skowronki nie wrócą na nadmorskie wydmy w Wielkiej Brytanii. Niestety nie jesteśmy w stanie obliczyć, ile ptaków ginie rocznie z powodu polowania lub kłusownictwa, gdyż nie istnieją rzetelne dane.

Myśliwi często nie podają informacji o liczbie zabitych ptaków. Na Malcie, według oficjalnych danych, każdy myśliwy zabija 0,5 turkawki rocznie, we Włoszech tylko 3 z 20 regionów dostarczają do ISPRA (Istituto Superiore per la Protezione e la Ricerca Ambientale – Wyższy Instytut Ochrony i Nauki Przyrody) dane dotyczące zabijania. Udałem się do Marsylii i powiedziano mi, że nie ma już drozdów, ponieważ przelatują nad Hiszpanią; wybrałem się do Andaluzji i powiedziano mi, że nie ma już drozdów, ponieważ przelatują nad Francją. Myśliwi chwytają znaczne ilości ptaków w obu państwach, ale nikt nie mówi, że je zabija: są po prostu gdzieś indziej! Na szczęście drozd jest nadal stosunkowo liczny, choć w Anglii i Holandii doszło do spadku liczebności o ponad 50%. Tymczasem liczebność czajki w Europie spadła o 50% w ciągu ostatnich dziesięciu lat, ponieważ nadal jest łowiona w krajach basenu Morza Śródziemnego.

Mamy dane dotyczące zabijania ptaków w Europie?

Istnieje całkowita ignorancja: nie mamy żadnych liczb, a jedynie przybliżone szacunki. Jak można powiedzieć, że polowanie nie jest przyczyną spadku ilości ptaków wędrownych? W rzeczywistości nikt nie ma zielonego pojęcia o szkodach spowodowanych działalnością łowiecką, to ogromna dziura w naszym systemie kontroli. CABS starał się przeprowadzić badanie jak rozkłada się ilość ptaków odstrzeliwanych przez myśliwych w Unii Europejskiej, a całkowita liczba wynosi przynajmniej 102 milionów ptaków rocznie. Dodajmy resztę Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, a liczba rośnie wykładniczo. Istnieje również wiele historycznych świadectw gatunków wymarłych albo zdziesiątkowanych przez polowania. Polowanie jest z pewnością przyczyną spadku ilości ptaków wędrownych. Ptaki, które w tej chwili mają się najgorzej, to te ze wschodniej części kontynentu.

Pod koniec 2014 r. wszystkie państwa członkowskie Unii będą musiały wysłać do Komisji Europejskiej raport zaktualizowanego stanu ochrony lokalnej przyrody. Należy spodziewać się jakiejkolwiek zmiany?

Naszym zdaniem, Komisja powinna usunąć niektóre gatunki z list łownych: czajka, przepiórka, turkawka, siewka złota, na którą można wciąż polować przynajmniej we Francji, Anglii i na Malcie. Trzeba odwagi, ale jestem optymistą: zaledwie trzy lata temu, może nawet dzięki naszej pracy, Rada Europy utworzyła grupę roboczą do spraw kłusownictwa, myślistwa i handlu ptakami w Europie.

Dlaczego wielu Europejczyków – mówi się o 70-80% – teoretycznie jest przeciwko polowaniom, ale w praktyce są obojętni na to, co dzieje się ze zwierzętami?

Nie mogę odpowiedzieć z całą pewnością, ale myślę, że spośród tych, którzy są przeciwko, niewielu miało do czynienia z myśliwymi, którzy strzelali blisko ich domów albo stracili kogoś z powodu polowania lub widzieli umierające zwierzęta. Inni mają niejasne pojęcie o polowaniu – dla nich to tylko teoretyczna sprawa.

Wracając do CABS – w jaki sposób można wam pomóc?

Na dwa sposoby: zapisując się do stowarzyszenia lub aktywnie uczestnicząc w naszych obozach. Wymagane są umiejętności językowe oraz ornitologiczne, dużo odwagi, umiejętność kontrolowania emocji oraz czerpania przyjemności z pracy w grupie. Więcej informacji znajduje się na stronie: komitee.de/en/home.

Andrea Rutigliano – włoski ornitolog i antropolog, pracownik CABS. Zajmuje się walką z kłusownikami, przede wszstko we Włoszech, Francji, Hiszpanii oraz Cyprze i Malcie.