DZIKIE ŻYCIE

Wieści ze świata

Tomasz Nakonieczny

Sojusz indiańsko-kowbojski wzywa prezydenta Obamę do odrzucenia projektu budowy ropociągu Keystone XL

Pod hasłem „Odrzuć i ochroń” zebrali się na tygodniowej, poprzedzającej Dzień Ziemi akcji pod Białym Domem w Waszyngtonie Indianie oraz ranczerzy i farmerzy, przez których ziemie planowana jest budowa ropociągu do transportu ciężkiej toksycznej ropy z kanadyjskich łupków bitumicznych do rafinerii nad Zatoką Meksykańską.

Ropociąg poważnie zagroziłby bezpieczeństwu zasobów wody pitnej. Jego przebieg zaplanowano nad jednym z największych na świecie podziemnych zbiorników wodnych Ollagalla. Brakuje też rzetelnych planów działań na wypadek wycieku ropy do gruntu, które są wysoce prawdopodobne.

Ponadto budowa ropociągu przypieczętowałaby ekspansję jednej z najbardziej niszczycielskich dla środowiska aktywności, jaką jest wydobycie i przetwarzanie łupków bitumicznych. Wiąże się to bowiem z dewastacją ogromnych obszarów, skażeniem wód wokół kopalni oraz z bardzo wysoką emisją gazów cieplarnianych.

Indianie oprócz groźby skażenia wody pitnej obawiają się także o bezpieczeństwo kobiet, które może zostać poważnie zagrożone z powodu zakładania obozów dla robotników złożonych wyłącznie z mężczyzn (indiańskie kobiety należą do najczęstszych ofiar gwałtu w Ameryce Północnej dokonywanych przez nie-Indian) oraz naruszenia praw własności terytorialnej i zniszczenia miejsc pochówku. Indianie od samego początku, kiedy pojawiły się plany budowy ropociągu (2008 r.), mocno i zdecydowanie protestują przeciwko ich realizacji i to oni rozpoczęli ruch w obronie ziem zagrożonych inwestycją.

Sojusz rozpoczął akcję 22 kwietnia specjalną ceremonią, podczas której bito w bębny, śpiewano pieśni, a kowboje wespół z Indianami wjechali na koniach na 3 Ulicę.

Przedstawiciele Sojuszu, ranczer Bob Allpress i wódz Lakotów John Spotted Eagle, wręczyli podarunek wodzowi plemienia Piscataway, które pierwotnie zamieszkiwało teren obecnego Waszyngtonu oraz symbolicznie poprosili go o pozwolenie na przebywanie na „terytorium” Piscataway. Wódz Chief Billy Tayak przyjął prośbę i ofiarował im podarunek w imieniu swojego ludu. Ciekawostką jest fakt, że wśród starszyzny ludu Lakota, mieszkającego na trasie planowanego ropociągu, istnieje od ponad stu lat przepowiednia o zagrożeniu, jakie może przynieść ogromny czarny wąż. Współcześni Lakotowie widzą „czarnego węża” w planowanym rurociągu Keystone XL.

(Vice News)

Władze Chin zakazują komercyjnego wyrębu lasów na północy kraju

Lasy w górach Wielki Hinggan na północy Chin, na pograniczu z Rosją, należące do największych obszarów leśnych w Chinach, były intensywnie eksploatowane przez ponad 50 lat.

Dotychczas wywieziono stamtąd 600 mln m3 drewna i doprowadzono do skurczenia się terenów podmokłych o połowę. Tylko w latach 2000–2013 wycięto ponad 0,5 mln hektarów lasów w regionie.

Zakaz wyrębów jest motywowany głównie ochroną zasobów wodnych i gleb. Lasy Wielkiego Hinggan pełnią ogromną rolę w przechwytywaniu opadów atmosferycznych, a nawet wilgoci z powietrza i zasilaniu dorzeczy dostarczających wodę terenom rolnym. Ponadto same generują opady w wyniku transpiracji. Kiedyś nawet po długotrwałych deszczach lokalne rzeki powoli podnosiły poziom wody. Obecnie już po krótkich opadach następują lokalne powodzie, ponieważ wylesione obszary nie retencjonują wody, a brak dużych drzew sprzyja wiatrom silniejszym niż kilkadziesiąt lat temu.

(Mongabay)

Rajskiej wyspie grozi wyrąb lasu

Wyspa Woodlark, zwana także Muyua, jest oddalonym o ok. 200 mil od Papui Nowej Gwinei terytorium, na którym dzięki protestom i petycjom w 2008 r. udało się mieszkańcom zablokować plany wyrębów lasów obejmujących 70% powierzchni wyspy. Jednak, jak się wówczas obawiano, powróciło zainteresowanie spółek drzewnych wyrębem lasu. Ostatnio na wyspie wylądowała maszyneria firmy Karridale Limited, planującej wycinkę na powierzchni 17 600 ha, tj. 22% wyspy. Wyrębów miałaby dokonywać podwykonawcza firma Woodlark Resources Limited. Obecnie tylko wschodnia część wyspy znajduje się w posiadaniu tubylców. Pozostała część podlega państwu. Przez ostatnie lata mieszkańcy czynili starania, aby te ziemie przeszły we władanie społeczności, bo tylko to mogłoby zagwarantować bezpieczeństwo lasów i ludzi.

Według Malasi Clan, czołowego przedstawiciela starszyzny lokalnej ludności, zaledwie garstka osób zaaprobowała aktywność firmy, ale stanowi ona mniejszość w liczącej ok. 6000 osób populacji wyspy. Twierdzi także, iż pozwolenie na wyręby zostało wydane w pośpiechu i większość mieszkańców nie była w ogóle świadoma żadnych planów. Wyraża także wątpliwości, czy firma otrzymała wszystkie pozwolenia.

Wyspa jest miejscem o bardzo wysokiej różnorodności biologicznej. Dotychczas odkryto tu ponad 20 gatunków nie występujących nigdzie indziej na świecie, np. nocnego torbacza Cuscus z Woodlark (Phalanger lullulae). Przypuszcza się, że jeszcze wiele endemitów czeka na odkrycie. Większość mieszkańców, jak przed wiekami, żyje z małych ogrodów, polowań i hodowli świń, tworząc unikalny, trwały i zrównoważony system socjoekologiczny, liczący ponad 2000 lat. Mieszkańcy wyspy kontynuują naciski na rząd Papui Nowej Gwinei, aby przyznał lokalnym społecznościom prawo do ziemi.

(Mongabay)

Wydobycie gazu łupkowego w USA

Wstępne wyniki dotychczasowych trzech niezależnych badań z Pensylwanii, Teksasu i  Wyoming wskazują na bezpośredni związek pomiędzy hydraulicznym szczelinowaniem a zanieczyszczeniem wód. To oznacza możliwe zagrożenie lokalnych ujęć wody pitnej. Niestety, Agencja Ochrony Środowiska (EPA) przedwcześnie zamknęła poszczególne śledztwa jedno po drugim. Kiedy spółki gazowe i naftowe rozszerzają swoją aktywność w całym kraju w poszukiwaniu i wydobywaniu ropy i gazu łupkowego, wydaje się być oczywistym, że efekty szczelinowania hydraulicznego powinny być przebadane i ogólnie znane. Niestety, EPA wielokrotnie porzucała swoje śledztwa, narażając tym samym zdrowie i życie mieszkańców na szkodliwe skutki tych przedsięwzięć.

(Center for Biological Diversity)

Opracowanie: Tomasz Nakonieczny