Czy możemy być spokojni o losy dużych drapieżników?
Lata 1952, 1995 i 1998 to daty, które zna każdy ochroniarz przyrody w Polsce. Wyznaczają one początek ścisłej ochrony gatunkowej niedźwiedzia, rysia i wilka w naszym kraju. Droga do ochrony tych zwierząt była długa i obfitowała w nieoczekiwane zwroty akcji.
Scenariusz był jednak zawsze podobny. Najpierw, skrycie lub za przyzwoleniem państwa, prowadzono masowe akcje tępienia gatunku. Strzelano, zastawiano pułapki, truto i wybierano z gniazd młode. Bardziej przypadkowo niż świadomie odkładano broń zawsze na chwilę przed unicestwieniem gatunków. Następnie nadchodziły okresy wojny, które paradoksalnie pomagały zwierzętom w odrodzeniu. Gdy nastawał pokój, przypominano sobie o nienawiści do drapieżników. I znów do lasów waliły tłumy żądne pieniędzy i satysfakcji.
To koło mogłoby toczyć się jeszcze długo, gdyby nie kolejna ważna data – rok 1989 – czyli początek formalizowania się ruchów społecznych, także w obronie dzikiego życia. Dlaczego w opowieści o wilku i rysiu ma to znaczenie? Ponieważ główną siłą dążącą do zachowania dużych drapieżników w Polsce było społeczeństwo, w tym jego emanacja – organizacje ekologiczne. W pracy na rzecz przyrody od początku zdawano sobie sprawę, że ochrona gatunkowa nie jest celem samym w sobie, ale punktem wyjścia do działań umacniających obecność tych zwierząt we współczesnym świecie. Objęcie wilka i rysia ochroną to sukces, ale nie rozwiązywał on wielu poważnych problemów: jak zachować te zwierzęta w ich naturalnym krajobrazie wobec przyspieszenia gospodarczego i zmieniającego się ustroju? Jak przekonać grupy niechętne ochronie drapieżników do współtworzenia nowego rozdziału w historii ochrony przyrody w Polsce? I czy aby na pewno wiemy wszystko, co pozwoli nam zaprojektować i wdrożyć odpowiednie działania ochronne?
Rok 2014, prawie dwie dekady później. Czy dziś możemy być spokojni o losy dużych drapieżników? Jako społeczeństwo i kraj zrobiliśmy bardzo dużo, aby tak było. Poznaliśmy biologię i ekologię gatunków, zdefiniowaliśmy nowe zagrożenia i wiemy, jakie działania powinny stać u podstaw nowoczesnej ochrony tych zwierząt. Znamy rozmieszczenie drapieżników, a dzięki analizie środowiskowej wiemy, jakie potencjalne ostoje mogą oferować korzystne warunki i przyczynić się do rekolonizacji gatunków. Poznaliśmy trasy migracji dużych drapieżników zarówno w skali krajowej, jak i międzynarodowej, i dzięki tej wiedzy możemy dbać o zachowanie łączności ekologicznej i trwanie populacji zwierząt. Mamy wiedzę o obszarach konfliktowych, co pozwala na podejmowanie adekwatnych działań prewencyjnych, a jeśli to niemożliwe – na rekompensatę strat. Wiemy, że od jakości i zasobności siedliska zależy dobrostan gatunku, więc uważnie przyglądamy się planom i działaniom podejmowanych w ostojach tych zwierząt. Na długo przed boomem rozwoju sieci dróg ekspresowych i autostrad byliśmy przygotowani do jednego z największych wyzwań w ochronie dzikiej przyrody – ochrony korytarzy ekologicznych i wprowadzenia skutecznych działań minimalizujących negatywne oddziaływanie infrastruktury transportowej na przyrodę. To wynik pracy wielu osób z licznych środowisk, ponieważ dla ochrony dużych drapieżników jako społeczeństwo nauczyliśmy się współpracować i tworzyć płaszczyznę wielosektorowej współpracy.
Czy to oznacza, że drapieżniki są wreszcie bezpieczne? Niestety nie, ponieważ XXI w. przyniósł zagrożenia o niespotykanej dotychczas skali dla zachowania dzikiego życia. Niebezpieczeństwa te są w dodatku zakamuflowane – dymiącą po wystrzale lufę zastąpiła myśl, że „przyroda się przecież przesunie”. Tymczasem drapieżniki, choć wybitnie mobilne, nie mają już dokąd pójść. Aby wilki, rysie i niedźwiedzie były stałym elementem współczesnego krajobrazu, musimy podjąć to wyzwanie i pilnie wdrożyć programy defragmentacji środowiska, a więc nie tylko chronić istniejące ostoje tych zwierząt i dbać o funkcjonalność korytarzy ekologicznych, ale także odtwarzać i przywracać utracone siedliska i łączność ekologiczną. Wezwanie do kampanii w ochronie wilka, rysia i niedźwiedzia pozostaje więc wciąż aktualne. Jak zawsze o losach drapieżników zadecydują ludzie. Czy ponownie staniemy po stronie dzikiego życia?
Sylwia Szczutkowska