Sen małego palca
Okruchy ekozoficzne
Dawno, dawno temu był sobie mały palec. Był to palec u nogi, a noga była u Ciała. Ciało zaś było częścią jeszcze większego Ciała, które zwane było planetą Ziemią. Mały palec nie wiedział o tym wszystkim, nawet o tym, że jest małym palcem. Tkwił sobie tak po prostu w swoim miejscu i robił to, co każdy mały palec u nogi ma do zrobienia. Jeśli o czymś marzył albo czegoś pragnął – choć trudno to z całą pewnością ustalić – był to raczej głos nogi-Ciała-Ziemi. Gdy było mu zimno, kurczył się z lekka lub delikatnie drżał. Gdy uderzył się o coś, sztywniał na jakiś czas i nieruchomo czekał na dawną sprawność i odczucie większej swobody. Najbardziej lubił – choć i z tego nie zdawał sobie w pełni sprawy – dotykać miękkich, ciepłych i delikatnych powierzchni. Wszystkie te doznania niezależnie od tego, czy przyjemne, czy przykre, przepływały przez niego, nie pozostawiając specjalnych śladów.
Aż przyszedł taki dzień, kiedy mały palec odkrył, że jest małym palcem. Nie wiadomo do dzisiaj, co takiego się stało, co spowodowało tę nagłą przemianę. Tak czy owak mały palec zobaczył wyraźnie siebie – to, że jest palcem u nogi, a w dodatku małym. Ten fakt miał bardzo poważne konsekwencje. Przede wszystkim palec poczuł się bardzo samotny. Samotny jak palec. Już nie był palcem-nogą-Ciałem-Ziemią, tylko małym palcem u nogi. Przestraszył się tego, że jako mały palec niewiele znaczy i że sobie nie poradzi. Tym bardziej, że chłód, ból i przykre doświadczenia stały się teraz jakieś dojmujące. Już nie przepływały jak rzeka, ale zatrzymywały się niechciane i jak obce ciało powodowały tym większe cierpienie.
Mały palec zapragnął więc coś z tym zrobić. Nie chciał się przecież ciągle bać. Dlatego uznał, że czas skończyć ze swą małością i podporządkowaniem nodze i Ciału, które – jak mniemał – są źródłem jego rozlicznych kłopotów. Gdyby bowiem tak udało się kierować Ciałem, by ono stąpało wyłącznie po przyjemnych powierzchniach, to byłoby coś! Mały palec wymyślił więc niezwykłą substancję – eliksir, dzięki której mógł wpływać na Ciało. Nazwał ją Nomia. Ale to zabezpieczenie było niewystarczające. Ciało, jakkolwiek w dużej części było teraz posłuszne, to ciągle stwarzało problemy. Na szczęście okazało się, że Nomia posiada wiele innych zastosowań. Jednym z nich było powiększanie się rozmiaru samego palca oraz obudowywanie go zabezpieczeniami na wypadek uderzeń czy chłodu. Teraz mały palec przestał być mały. Był duży i coraz większy. Coraz też lepsze miał zabezpieczenia (na wypadek). Niestety okazało się, że produkcja i stosowanie Nomii powodują problemy nogi i Ciała. Rozrastający się palec sprawiał, że noga przestała być sprawna, a całe Ciało traciło równowagę. Poza tym Nomia fatalnie wpływała na wszystkie inne organy Ciała. Serce, wątroba, nerki, płuca i mózg zaczynały gorzej funkcjonować. Nawet skóra przestała być elastyczna i różowiutka. Ale co tam, ważne, że mały palec miał się coraz lepiej. Był z siebie naprawdę dumny. Obliczył, że rośnie w tempie kilku procent rocznie. Gdy zdarzały się lata, że rósł mniej, popadał w smutek, a nawet rozpacz. Bał się, że sobie nie poradzi.
Z czasem zaczął jednak dostrzegać inne niepokojące fakty. Wiedział, że jest częścią większego Ciała i że stosowanie Nomii źle wpływa na pozostałe organy. Miał coraz większą świadomość tego, że chorujące Ciało jest zagrożeniem dla jego istnienia. Co tu zrobić – myślał. W końcu, gdy sprawy zaczęły przybierać poważny obrót, uznał, że czas na kompromis. Wymyślił magiczną formułę równowagi, w której interesy swoje – małego palca, produkcję Nomii oraz potrzeby Ciała, trzeba zbalansować, dając każdemu z tych trzech elementów tyle samo przestrzeni. W końcu równość jest podstawową wartością. Dodatkowo zaczął skrupulatnie rachować. Wiedział, ile kosztuje produkcja Nomii, ale ile kosztuje krew, tlen i np. praca nerek, tego do tej pory nie liczył. Gdy dokonał stosownych obliczeń, okazało się, że wszystkie te usługi są naprawdę wiele warte. Ale produkcja Nomii wciąż była priorytetem. Z obliczeń wynikało, że dawała więcej już teraz niż usługi Ciała, które przynosiły korzyść w dłuższym czasie. Pomyślał też o mniej toksycznym wariancie Nomii i osiągnął na tym polu spore sukcesy. Co z tego jednak, skoro nowa Nomia niezmiennie powodowała rozrost palca kosztem całego Ciała.
Tak więc palec rósł i rósł, z czego nieustannie się cieszył, choć kondycja Ciała była coraz gorsza (tym się coraz bardziej martwił). Palec jednak usilnie wierzył w to, że ten wzrost da się pogodzić z potrzebami Ciała i jak równy z równym dogada się co do słusznych zasad.
Wciąż śnię ten sen. Już czas, by się z niego Przebudzić.
Ryszard Kulik