DZIKIE ŻYCIE

Uzależnieni od dobrobytu, cz. 2

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Wielu z nas będzie zaprzeczać, że jest uzależniona od dobrodziejstw cywilizacyjnych. I nie powinno to dziwić. Jesteśmy tak skonstruowani, że za wszelką cenę chcemy potwierdzać siebie, przekonywać się, że mamy słuszność oraz najzwyczajniej czuć się dobrze. Te motywy pozwalają nam funkcjonować na co dzień, ale stają się prawdziwym przekleństwem, jeśli służą podtrzymywaniu iluzji oraz usilnemu zaprzeczaniu, że jest dobrze, mimo iż jest źle. A jest źle z naszym ludzkim i pozaludzkim światem, o czym donoszą znaczące autorytety, np. naukowcy skupieni wokół Europejskiej Agencji Środowiska.

Podstawowym warunkiem zmiany jest stanięcie w prawdzie, czyli skonfrontowanie się z ciemną stroną naszego wspaniałego świata. Im bardziej odsuwamy się od nieprzyjemnych doniesień na temat złego stanu środowiska i naszej odpowiedzialności za to, tym bardziej potwierdzamy prawdziwość tej diagnozy. Zatem pierwszym krokiem jest przyznanie się przed sobą, że jesteśmy uzależnieni, i że skutkuje to destrukcją świata, która ostatecznie dotyka nas samych. 


Dolina Ordesy, Pireneje. Fot. Ryszard Kulik
Dolina Ordesy, Pireneje. Fot. Ryszard Kulik

Czy możemy coś zrobić z tym, że jesteśmy uzależnieni? Raczej nie. Nasze uzależnienie jest tak totalne, że nie jesteśmy w stanie żyć inaczej. Ale przede wszystkim głównym problemem jest nasz uzależniony umysł, który miałby nas uratować z opresji. W jaki sposób to, co jest istotą problemu, ma być jednocześnie szansą na jego rozwiązanie? To się nie może udać.

A jednak! Paradoksalnie ta świadomość otwiera szczególną możliwość. Jeśli wiem, że nic nie mogę zrobić, to pojawia się bezradność – przykry stan odbierający siły i chęci do działania. Skąd może przyjść ratunek? Gdzie szukać pomocy? Stan bezradności i związana z nim niemoc jest prawdziwym błogosławieństwem. To rzeczywista kapitulacja uzależnionego, omnipotentnego umysłu. Jeśli on jest istotą problemu, to nie można mu zaufać w kwestii wyjścia z uzależnienia. Umysł nieustannie coś wymyśla, kombinuje, przedsiębierze i planuje. Niestety wszystkie te wytwory służą głównie utrzymaniu status quo, czyli wzmacniają stan uzależnienia. Fryderyk Nietzsche mawiał, że człowiek jest samooszukującym się zwierzęciem. Zatem najlepiej, jeśli ten zaburzony układ pójdzie w odstawkę. Bezradność jest tego zbawiennym przejawem.

Moment kapitulacji umysłu otwiera pustą przestrzeń, w której może zaistnieć coś zdrowego, spontanicznego, naturalnego i jednocześnie większego od nas samych. Cóż to takiego? Co sprawia, że moje życie trwa, co decyduje o tym, że moje serce bije, a płuca falują w rytm oddechu? Jaka siła goi rany i decyduje o tym, co i jak zostanie przyswojone z tego, co jem? Czy wszystkie te funkcje są napędzane siłą mojej woli? Czy to ja decyduję o tym, w jaki sposób życie żyje?

Dotykamy tutaj wielkiej tajemnicy. Istnieje bowiem coś, co przekracza nasze małe ja – naturalny proces – Natura, czyli rzeczywistość taka, jaka jest, bez zniekształceń powodowanych przez kontrolujący umysł. Zawierzenie temu procesowi to poddanie się życiu, otwarcie się na doświadczenie w jego nagiej dosłowności, zakosztowanie pierwotnego smaku egzystencji. Tam, gdzie umysł przestaje kontrolować rzeczywistość, gdzie przestajemy ciągle poprawiać, naprawiać, udoskonalać, zmieniać, wpływać i manipulować, proces życia wchodzi na właściwe tory. Kiedy przestajemy przeszkadzać życiu, sprawy zaczynają iść swoim własnym biegiem, dokładnie tak, jak chcą. Chciałoby się powiedzieć: najlepiej dla nas. Oczywiście to najlepiej jest wielkim skrótem myślowym, bo po drodze przyjdzie nam zmierzyć się z tym, co znajduje się poza strefą komfortu. Przyjmowanie tego wszystkiego jest wielką lekcją zaufania do życia i natury w jej prostocie i doskonałości. Jest też lekcją pokory wobec tego, co jest większe on nas samych.

Lao Tsy dwa i pół tysiąca lat temu tak pisał: „kto może oczyścić mętną wodę? Wystarczy pozostawić ją w spokoju, a stopniowo sama się oczyści. Kto może zapewnić rozwój duchowy? Wystarczy pozwolić, by harmider trwał nadal, a uduchowienie będzie stopniowo rosło”.

Co to oznacza w praktyce? Oznacza przede wszystkim uważne wsłuchiwanie się we własne ciało, które zawiera całą mądrość ewolucji, całą mądrość życia. To najbliższy nam kawałek dzikiej przyrody. Następnie warto uważnie wsłuchiwać się w naturalny proces obecny wszędzie wokół, w rytmy przyrodnicze (dobowe, roczne i wieloletnie), w to, co mówią rzeki, góry, wszystkie żywioły. Tam jest rozwiązanie wszystkich naszych problemów i droga do uzdrowienia naszego uzależnionego umysłu.

Już czas pozwolić życiu żyć. 

Ryszard Kulik