Marzenie o czystej, dzikiej rzece. Rozmowa z Tomaszem Tatrzańskim
Jaki jest sens wykonywania takich akcji jak „Czysty Wisłok”? Częstym głosem krytycznym jest to, że przecież odpowiedzialność za stan rzeki ponosi jej zarządca…
Tomasz Tatrzański: Kiedyś, podczas audycji w Radiu Rzeszów, w której brałem udział, spierali się ze sobą przedstawiciele RZGW i naczelnik wydziału ochrony środowiska z Krosna, o to kto powinien to robić. Nie doszli do porozumienia, więc jeżeli na takim poziomie nie jest jasne kto jest odpowiedzialny, i przez tyle lat nie zostało to dopracowane, oznacza to w praktyce, że nikogo to nie obchodzi. Teren rzeki można powiedzieć jest bezpański. Praktycznie wszystkie miejsce publiczne mają kogoś odpowiedzialnego za ich stan – ulice, osiedla są sprzątane, lasy i parki też mają gospodarza, tereny prywatne sprzątają mieszkańcy, natomiast rzek nikt nie sprząta systemowo.
Z perspektywy własności odpowiedzialność spoczywa na RZGW…
Oni tłumaczą się, że nie mają środków na utrzymania rzek w czystości. Zresztą realnie ze stanu rzek nie rozlicza ich żadna instytucja kontroli. Nie ma też znaczącej presji społecznej. Moja akcja realizowana wraz z wolontariuszami to zbyt mały nacisk społeczny. Nikt nie liczy się z takimi głosami poważnie…
Jak twoją aktywność postrzega społeczeństwo?
Często odbiór jest następujący: to nie jest moja sprawa, ktoś to powinien zrobić za nas. Po części się z tym zgadzam, ale mam już 48 lat i póki co nie doczekałem się, aby jakaś instytucja się tym zajęła. I wcale na to nie liczę, że się to zmieni w najbliższych latach.
Kiedy wstąpiliśmy do Unii Europejskiej liczyłem na pozytywne zmiany w tym zakresie, że odpowiedzialność w tej materii się zwiększy, ale tak się nie stało.
Co najczęściej ląduje w korycie rzeki?
Podstawową zmorą są opakowania szklane i plastikowe, to jest znak naszych czasów. Są więc foliowe jednorazówki, butelki i puszki po piwie, których nie zdążył znaleźć zbieracz złomu. Ponadto w zależności od miejsca np. w rejonie gdzie blisko są ogródki działkowe znajdziemy wiele z wyposażenia domków działkowych, zużyty ogrodniczy sprzęt, a jeśli jest blisko droga wtedy często są to śmieci z domów, w przypadku miejsc gdzie nad rzeką pije się alkohol, jest wiele butelek i puszek.
Śmiecą także wędkarze, chociaż moje akcje przyczyniły się do tego, że wędkarze zaczęli się pilnować, i ich śmieci jest coraz mniej.
Jest też grupa wędkarzy, która przychodzi na nasze akcje od początku jej trwania.
Jako, że często wracamy w te same miejsca, widzę pewne tendencje – coraz mniej jest opon, które wcześniej w dużych ilościach zalegały w rzekach, kiedyś też więcej w rzekach było worków po nawozach.
Co z faktem spływania śmieci z górnej części rzeki. Przed Krosnem jest wiele miejscowości?
To problem, cały czas staram się nim zainteresować włodarzy tych miejscowości. Piszę stosowne listy do odpowiednich instytucji, niestety pozostają bez odpowiedzi. Zainteresowanie ze strony tych gmin jest niesatysfakcjonujące. Nie zamierzam jednak rezygnować z tej aktywności, będę starał się do nich dotrzeć, aby bowiem stan rzeki się poprawił potrzebna jest współpraca kilku miejscowości położonych w nad tą rzeką np. Krościenka Wyżnego, Iskrzyni, Haczowa, Beska.
Jakie widzisz efekty swoich 14 akcji sprzątania rzeki, czy zauważasz jakieś zmiany w świadomości społecznej, czy rzeka dla ludzi staje się wartością?
Widzę aprobatę dla tej aktywności, pojawiają się nowe osoby, które chętnie pomagają w pracach.
Zaskakuje mnie podejście lokalnych mediów, które regularnie opisują akcję, pomogły mi w jej rozpropagowaniu. Dzięki mediom udało się zlikwidować kilka nielegalnych zrzutów ścieków oraz wpłynąć na modernizację oczyszczalni ścieków w Jedliczu – były tam wyrzucane ścieki bezpośrednio do rzeki Jasiołki.
Akcja ma charakter edukacyjny, ale czy jednak to, że śmieci pojawiają się ponownie, nie jest czynnikiem zniechęcającym?
Akcję warto prowadzić cały czas pracujemy bowiem nad świadomością społeczną mieszkańców, ten aspekt jest bezcenny. Natomiast eliminacja śmieci to do pewnego stopnia zawsze jest praca częściowo nieskuteczna, część ludzi jest niereformowalna. Ale w samym Krośnie śmieci w rzece jest coraz mniej, musimy jednak coś zrobić z tym aby nie dopływały z miejscowości położonych wyżej.
Inna sprawa to brak wielopoziomowej współpracy – od producenta poprzez instytucje państwowe po konsumenta. Nie ma żadnej strategii jak zmniejszyć ilość śmieci w skali kraju, nie ma zachęt dla konsumenta aby zbierał surowce wtórne, jest tylko szaleństwo produkcji i konsumpcji.
Co z zanieczyszczeniami chemicznymi?
To się zmieniło, teraz żaden zakład nie wylewa ścieków do rzeki jak w latach 80. Woda chemicznie jest czystsza niż kiedyś.
Moim marzeniem jest powtórzenie sukcesu akcji w gminie Ochotnica w nowosądeckim, gdzie 700 osób poszło sprzątać Dunajec, przy współpracy gminy, księdza. To, co tam się zdarzyło, jest dla mnie małym cudem. Gdyby podobne działania odbywały się w innych miejscach byłoby to coś pięknego.
Czy Sprzątanie Świata determinowało jakoś twoje działania?
Ta akcja nie miała na mnie wpływu. Zresztą zauważyłem że szkoły niezbyt chętnie brały udział w tego rodzaju działaniach ponieważ aktywność była zaplanowana poza godzinami jej pracy. Nie ma chętnych na angażowanie się w swoim czasie wolnym, poza tym nauczyciele boją się brać odpowiedzialność za dzieci poza szkołą.
Nie jestem pewien czy środowisko nauczycielskie odczuwa potrzebę wspierania tego typu inicjatyw. W mojej akcji przez wszystkie lata zaangażowanie pojawiało się głównie z strony zaledwie dwóch szkół z Krosna – podstawowej nr 3 i budowlanej.
Co jest walorem tej rzeki w mieście, oprócz tego że w przypadku Wisłoka jest on w sieci Natura 2000?
Znaleźć można starodrzew szczególnie w rejonach nie przekształconym przez meliorantów, nie raz obserwowałem tutaj dzikie zwierzęta, to jedyne w mieście miejsce gdzie mają one w mieście schronienie – są wydra, bóbr, czapla, zimorodek. Jako rzeka podgórska ma ona bogaty świat ryb, stykają się tutaj wody górskie z nizinnymi, ale miejsca zmeliorowane są niestety nieciekawe dla ryb i tam życie zamiera. Brak drzew przyczynia się do tego, że nie ma cienia, który powstrzymuje nagrzewanie się w lecie wody i jednocześnie powoduje zabójcze niedotlenienie wody.
Gospodarka wędkarska jest prowadzona zbyt często bez podstawy naukowej co przyczynia się do negatywnego oddziaływania na ichtiofaunę i cały ekosystem.
Masz jakieś szczególne przemyślenia po 7 latach działań?
Na myśl przychodzą mi słowa: „Jeżeli nie my, to kto?”. Nie chciałbym na stare lata myśleć, że mogłem coś zmienić, ale nic nie zrobiłem. Byłem zawsze bardzo emocjonalnie związany z rzeką, była moim drugim podwórkiem. Będąc samemu nad wodą, we wczesnych godzinach porannych można dokonać ciekawych obserwacji, w ciszy.
Osobiście kibicuję lokalnej akcji Sprzątamy Czarnorzeki, sprzątanie lasu jest dobrym pomysłem, choćby z tego powodu, że rzekę sprząta się naprawdę ciężko.
Te akcje mają też wymiar społeczny. Byłem ciekawy czy są ludzie których obchodzi problem śmieci w rzece. Czy akcje bez wynagrodzenia, mogą przyciągnąć ludzi. Chciałem też wiedzieć ilu jest ludzi, których boli to co mnie.
Wiem, że u nas lubimy mieć posprzątane koło domu, ale już za płotem na „bezpańskim” może być syf.
Czy będziesz kontynuował akcję „Czysty Wisłok”?
Kiedyś dla jednej z gazet mówiłem, że chciałbym aby akcja „Czysty Wisłok” była takim świętem rzeki, aby weszła na stałe do kalendarza lokalnego. Mam nadzieję, że tak się stanie.
Szczegóły na czystywislok.pl i Facebooku.
Tomasz Tatrzański – lat 48. Z wykształcenia leśnik i technolog produktów i surowców rolnych. Obecnie prowadzi prywatną działalność gospodarczą. Jest członkiem klubu biegowego Dzikie Życie RunTeam.