DZIKIE ŻYCIE

COP26 – kruche zwycięstwo czy częściowa porażka?

Diana Maciąga

„Jedyne, co mogę powiedzieć wszystkim delegatom to, że przepraszam za to, jak potoczył się ten proces i że jest mi bardzo przykro” – powiedział przewodniczący szczytu Alok Sharma powstrzymując łzy. W ostatniej godzinie negocjacji do „Paktu z Glasgow” wprowadzono subtelne z pozoru zmiany, które mają fundamentalne znaczenie. Najważniejsza to zastąpienie słowa wycofanie (phase-out) energetyki węglowej słowem zmniejszenie (phase-down), co wymogły Indie i Chiny. Pakt pomija też wiele kwestii np. rolnictwa, a tym bardziej hodowli zwierząt, choć to jedno z głównych źródeł gazów cieplarnianych i niszczenia terenów przyrodniczych.


Skamielina Dnia dla Polski. „Za wykręcanie się od własnej deklaracji, że jak wszystkie kraje członkowskie OECD, powinna wyjść z węgla do 2030 r. by podtrzymać cel 1,5 °C, a zamiast tego za celowanie w rok 2049, choć jest 23. gospodarką świata!”. Źródło: Climate Action Network International
Skamielina Dnia dla Polski. „Za wykręcanie się od własnej deklaracji, że jak wszystkie kraje członkowskie OECD, powinna wyjść z węgla do 2030 r. by podtrzymać cel 1,5 °C, a zamiast tego za celowanie w rok 2049, choć jest 23. gospodarką świata!”. Źródło: Climate Action Network International

Sam szczyt klimatyczny COP26, który odbył się między 31 października a 12 listopada 2021 r. w Glasgow po raz kolejny pokazał też, jak klimatyczne negocjacje są mocno „zanieczyszczone” wpływem brudnego biznesu, którego lobbyści byli liczniejsi, niż jakakolwiek krajowa delegacja.

Po przeanalizowaniu wszystkich celów i deklaracji klimatycznych na 2030 r. okazuje się, że ich wypełnienie co do joty oznacza ogrzanie planety o 2,4 °C. Same cele wiążące sytuują nas na kursie ocieplenia o 2,7 °C. Oba oznaczają klimatyczną katastrofę nie do zatrzymania. Nieco więcej nadziei daje analiza wszystkich celów i deklaracji, bez względu na terminy, wiążących i niewiążących. Ich stuprocentowe wypełnienie daje już 1,8 °C, co wciąż oznacza kryzys o tragicznych skutkach. Teoretycznie osiągnięcie celu 1,5 °C wciąż jest możliwe, ale liczy się dosłownie każdy ułamek stopnia. Czy COP26 przyniósł jakieś pozytywy?

Paliwa kopalne (prawie) w odwrocie

Zakończenie światowego romansu z węglem z postulatu, stało się ogólnie uznanym celem. 42 kraje, Unia Europejska jako osobny podmiot i liczni interesariusze podpisali światowy pakt na rzecz odejścia od węgla. Dla kilkunastu państw była to pierwsza oficjalna deklaracja, w tym dla Polski (o tym poniżej). Indie zadeklarowały, że już w 2030 r. zamierzają połowę prądu wytwarzać z OZE, i że osiągną neutralność klimatyczną do 2070 r. Choć to odległa data, to wydarzenie ma charakter przełomu, gdyż kraj ten należy do głównych hamulcowych klimatycznych negocjacji. Do sukcesów, za które zapamiętamy szczyt w Glasgow, należy globalna zgoda na stopniowe zakończenie finansowania i dotowania energetyki węglowej i paliw kopalnych. Kraje G20 deklarują całkowite zakończenie finansowania takich projektów poza swoimi granicami, gdzie powstaje ich najwięcej. W sumie oznacza to, że nie powstanie około 80 GW mocy węglowych, a kolejne 165 GW straci ekonomiczną rację bytu. Choć kraje takie jak: Chiny, Indie, USA, Australia i Japonia nie podpisały się pod deklaracją wyjścia z węgla, rzeczywistość może to szybko zweryfikować, bo staje się coraz mniej opłacalny, wręcz nieopłacalny, i przegrywa konkurencję z zieloną energetyką.

Do pozytywów na pewno należy powrót Chin i USA – największych światowych emitentów, do wzajemnej współpracy na rzecz mitygacji, co napawa nadzieją i umiarkowanym optymizmem, że dzięki niej oba kraje szybciej będą redukować emisje i szybciej osiągną neutralność klimatyczną. Docenić też trzeba deklaracje Indii, która pokazuje, że ten gigant gospodarczy zamieszkały przez prawie 1,4 mld ludzi poważnie podchodzi do problemu transformacji energetyki oraz przemysłu i miejmy nadzieję, że uda mu się ten proces znacznie przyspieszyć – mówi Krzysztof Jędrzejewski, rzecznik polityczny Koalicji Klimatycznej.

Gaz kopalny wspina się po liście klimatycznych priorytetów i może niedługo stanąć na podium razem z węglem. 10 krajów zawiązało koalicję na rzecz zakończenia wykorzystania gazu i ropy naftowej, ale nie ma w tej grupie producentów tych paliw, z których większość planuje wręcz zwiększenie wydobycia.

Do Deklaracji Metanowej dotyczącej ograniczenia emisji tego gazu o 30% do 2030 r. dołączyło 106 państw i Unia Europejska, w tym 6 największych jego emitentów. W sumie reprezentują 70% światowej gospodarki i 45% emisji. Sukces tej inicjatywy dałby taki efekt, jak zamknięcie około 1000 elektrowni węglowych (co nie zwalnia nas z ich zamykania!) i przybliżył nas do osiągnięcia celu 1,5 °C o 0,2 °C. Brak w niej jednak przejrzystych zasad raportowania, nie uwzględnia emisji metanu z rolnictwa, nie podpisały jej Rosja i Iran, podobnie jak Polska.

Dwa kroki do przodu, jeden krok do tyłu

Około 150 rządów, samorządów, inwestorów i producentów podpisało deklarację o wycofaniu ze sprzedaży spalinowych samochodów osobowych i dostawczych – do 2035 r. w części krajów rozwiniętych, a do 2040 r. w reszcie świata. Także w tym przypadku nie zrobili tego kluczowi gracze z sektora motoryzacji: USA, Chiny, Japonia, Francja i Niemcy. Co ciekawe, poparła je Polska.

Coraz większą rolę jako niezbędna dla ochrony klimatu odgrywa też ochrona przyrody. 140 krajów, które w sumie zarządzają 85% światowych lasów podpisało deklarację zakończenia wylesiania do 2030 r.

Postępy widać także w samym procesie wdrażania postanowień Porozumienia Paryskiego, szczególnie w obszarze spójnego raportowania postępów w działaniach państw na rzecz ochrony klimatu. Wszyscy sygnatariusze Paktu z Glasgow mają do końca 2022 r. przedłożyć nowe, bardziej ambitne plany redukcji emisji. Liczne delegacje już to zrobiły lub złożyły deklaracje dążenia do zeroemisyjności netto.

Najbardziej zagrożeni znów zostawieni na lodzie

Kwestią, która na każdym COP-ie budzi wiele emocji jest finansowa pomoc dla krajów, które najbardziej cierpią przez kryzys klimatyczny, choć najmniej się do niego przyczyniły. USA i UE po raz kolejny nie zgodziły się na stworzenie funduszu, który pokrywałby szkody i pozwalał im łagodzić skutki kryzysu, ani na podwojenie wydatków na adaptację do zmian klimatów w krajach rozwijających się.

Młodzi ludzie, którzy na ulicach Glasgow wzywali polityków, szczególnie tych reprezentujących bogate państwa rozwinięte, by podjęli odpowiedzialne decyzje, z pewnością są rozczarowani. Tak samo jak rozczarowanie wyrażali na zakończenie COP26 przedstawiciele krajów wyspiarskich i krajów afrykańskich, gdzie już teraz katastrofalne zjawiska zbierają tragiczne żniwo, pozbawiają ludzi dostępu do wody i do żywności, a często domu, bezpiecznego miejsca do życia. Progresywne propozycje utworzenia odrębnego mechanizmu finansowania strat i szkód zostały zablokowane przez bogate kraje, które nadal nie zrealizowały też wcześniejszych finansowych zobowiązań zapewnienia środków – 100 mld dolarów rocznie - na redukcję emisji i adaptację – komentuje Urszula Stefanowicz z Polskiego Klubu Ekologicznego (Okręg Mazowiecki) i ekspertka Koalicji Klimatycznej, która wielokrotnie uczestniczyła w szczytach klimatycznych.

Polska mistrzem Polski

Udział nowej ministry klimatu i środowiska Anny Moskwy w tym najważniejszym wydarzeniu na świecie został określony jako „wizyta”, a jej rola ograniczyła się do… spotkań z Młodzieżowymi Radami i przedstawicielami polskich górniczych związków zawodowych (!). Ministerstwo wspomniało też o rozmowach z kilkoma zagranicznymi ministrami, ale co z nich wynikło?

Polska byłaby całkowicie niewidoczna, gdyby nie blamaż, o którym napisały najważniejsze światowe media. Polska podpisała się pod paktem o odejściu od węgla, co w praktyce znaczy, że jako kraj rozwinięty należący do OECD odejdzie do tego paliwa w latach 30. Jednak twitterowe dementi szybko ostudziło zapał, gdyż polski rząd zalicza Polskę – 13. gospodarkę OECD pod względem PKB (29. per capita) i 23. w światowych rankingach – do krajów niezamożnych, których dotyczy deklaracja wyjścia z węgla w latach 40., co po polsku znaczy „w 2049 roku”. Polska dyplomacja straciła na COP26 resztki wiarygodności jako poważny partner w negocjacjach klimatycznych, a Polska zasłużenie dostała klimatyczną antynagrodę przyznawaną na każdym szczycie – Skamielinę Dnia.

Teoria a rzeczywistość

W ocenie Climate Action Tracker, przedstawione przez 40 krajów cele zero netto obejmują aż 85% globalnych redukcji emisji, ale w praktyce tylko 6% jest objęte konkretnymi planami. To sprawia, że deklaracjom brakuje wiarygodności, podobnie jak porozumieniom w sprawie lasów, metanu, węgla czy transportu szumnie ogłaszanym na COP. Brzmią bardzo dobrze, ale zwykle nie są wystarczająco konkretne, nie są poparte przez wszystkich najistotniejszych emitentów i nie zobowiązują popierających je państw i innych podmiotów do żadnej formy rozliczania się z realizacji obietnic. Oczywiście te wszystkie deklaracje mają swoja wagę i mogą przynieść cenne efekty ale jak mamy wierzyć, że którakolwiek z zapowiedzi będzie faktycznie i w pełni zrealizowana? Nawet mając przekonanie co do szczerości stron negocjacji, jako obywatele musimy patrzeć na ręce rządom wszystkich państw, w tym także Polski. Prawdziwa praca nad zatrzymaniem emisji i dostosowaniem się do zmieniających się warunków zaczyna się po powrocie delegatów do domu. Za każdym razem, kiedy zauważymy brak lub opóźnianie wdrażania istotnych postanowień, brak dążenia do realizacji celów Porozumienia paryskiego, musimy mówić „sprawdzam” – podsumowuje Urszula Stefanowicz.

Spójrzmy prawdzie w oczy: negocjacje klimatyczne trwają dłużej niż życie wielu młodych ludzi, którzy przyjechali do Glasgow walczyć o bezpieczną przyszłość. Tymczasem cel 1,5 °C wymyka nam się z rąk. Od lat na COP-ach słyszymy ten sam, coraz bardziej rozpaczliwy apel: czyny, nie słowa. Jak długo jeszcze będzie trzeba go powtarzać? Prawa fizyki nie idą na kompromis.

Opracowanie: Diana Maciąga

Koordynatorka ds. klimatu i energii Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i ekspertka Koalicji Klimatycznej