Odra: wiele przyczyn, wiele wizji
Minęło kilka miesięcy od letniej katastrofy ekologicznej na Odrze. Pojawiają się różne pomysły na sposób podejścia do ochrony odrzańskiej przyrody – ich wspólnym mianownikiem jest to, że wszystkie kierują się troską o środowisko. Tylko niektóre jednak wydają się efektywne – a inne raczej są protezą (pomalowaną na zielono).
Na koniec listopada 2022 r. o sytuacji na Odrze wiadomo już całkiem sporo. Pod koniec września opublikowano obszerny „Wstępny raport zespołu ds. sytuacji na rzece Odrze”, który powstał – w ekspresowym tempie – pod redakcją dr hab. Agnieszki Kolady z Instytutu Ochrony Środowiska. Pracowało nad nim 49 naukowców z renomowanych państwowych instytutów badawczych i uczelni, analizujących tysiące prób i przeprowadzających szeroką kwerendę dostępnych danych krajowych i zagranicznych. Główną konkluzją raportu jest wskazanie, że do katastrofy na Odrze doszło w wyniku masowego zakwitu mikroglonów Prymnesium parvum (tzw. „złote algi”), które wytworzyły zabójcze dla ryb toksyny. Zjawisku sprzyjały specyficzne warunki hydrologiczno-meteorologiczne, które przyczyniły się do zmiany parametrów fizyko-chemicznych wody. Eksperci wskazali, że „na przełomie lipca i sierpnia w wodach Odry wystąpiły korzystne warunki do rozwoju tych glonów i rozwinięcia toksyczności, tj. znacznie zwiększona przewodność, zawartość chlorków i siarczanów (przewodność, chlorki i siarczany to parametry zasolenia – dopisek KO), podwyższona temperatura wody, wysokie nasłonecznienie, znaczne wahania parametrów wody w czasie. Nie bez znaczenia jest tu także hydromorfologia wód Odry, będącej rzeką w znacznym stopniu uregulowaną – obecność wielu zbiorników wodnych, a także spowolnień przepływu przed jazami, kanałów, a więc miejsc sprzyjających zakwitom”. Źródłem zasolenia Odry jest przede wszystkim przemysł, w tym: odprowadzanie wód z odwadniania kopalni. Warto podkreślić, że przyczyną wysokiego zasolenia niekoniecznie musiał być ponadnormatywny (lub nielegalny) zrzut zanieczyszczeń; doszło raczej do sytuacji, w której legalnie odprowadzane wody i ścieki były nadmiarowe wobec zdolności rzeki na przyjęcie zanieczyszczeń.
We „Wstępnym raporcie…” sformułowano rekomendacje, które wskazują m.in. na konieczność rozbudowania systemu monitoringu jakości wód oraz przeprowadzenie dalszych badań w celu odbudowy populacji ryb i innych grup organizmów, które ucierpiały w wyniku katastrofy. Autorzy wskazują także na konieczność przeprowadzenia kontroli w zakresie przestrzegania przepisów o ochronie środowiska. Podkreślają także konieczność weryfikacji pozwoleń na zrzut ścieków oraz uzależnienie parametrów i intensywności zrzutu od aktualnego stanu wody.
Prace badawcze nadal trwają, a informacje o nich pojawiają się na rządowej stronie internetowej (www.gov.pl/web/odra). Równocześnie pojawiają się też doniesienia o tym, że katastrofa nadal trwa – tylko że obecnie jest widoczna wyłącznie przez hydrobiologów wyspecjalizowanych w małżach, makrobentosie i innych mniejszych organizmach. Naukowcy sygnalizują również, że mogą wystąpić negatywne skutki rozkładu materii organicznej zalegającej na dnie rzeki oraz przypominają, że „złote glony” mogą o sobie dać znać w kolejnych latach.
„Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa”
Zarządzanie ochroną wód i gospodarką wodną jest bardzo rozproszone: zajmuje się tym kilkanaście instytucji rządowych i samorządowych (nie licząc sądów, organów ścigania, instytutów badawczych i użytkowników wód). Rozproszenie kompetencji nie sprzyja efektywnej współpracy. Szczególnym przypadkiem jest podział odpowiedzialności za wody pomiędzy Ministerstwo Infrastruktury (odpowiedzialne za gospodarkę wodną) a Ministerstwo Klimatu i Środowiska (odpowiedzialne za ochronę środowiska). Ten drugi powołał zespół ekspertów, który opracował ww. „Wstępny raport…”, monitoruje też przebieg dalszych prac badawczych i programów naprawczych (resort informuje, że powstaje plan odtworzenia ekosystemów we współpracy z Instytutem Rybactwa Śródlądowego). Andrzej Szweda-Lewandowski (Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska) podkreśla w wypowiedziach medialnych, że „odbudowa populacji będzie miała sens, jeśli ryby będą miały zapewnione odpowiednie warunki do życia i przetrwania”. Ponadto, w „środowiskowym” obszarze administracji rządowej znajduje się m.in. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu, który prowadzi postępowanie administracyjne w sprawie wystąpienia szkody w środowisku.
Równolegle prace związane z „sytuacją odrzańską” prowadzi Ministerstwo Infrastruktury, które chce realizować plan ratunkowy poprzez wprowadzenie specjalnej specustawy dotyczącej „rewitalizacji Odry”. Wojciech Skowyrski (wiceprezes Wód Polskich) zapowiada, że w ramach ustawy miałaby powstać (w 2024 r.) nowa inspekcja podległa Wodom Polskim, która będzie prowadzić kontrole wód, w tym monitoring rzek pod względem zanieczyszczeń. Wzmocniony byłby także mechanizm sankcji za nielegalne lub ponadnormatywne zrzuty ścieków. Według zapowiedzi Marka Gróbarczyka (Sekretarza Stanu w Ministerstwie Infrastruktury), ustawa będzie obejmowała także uproszczenie procedur inwestycyjnych dla przedsięwzięć związanych z oczyszczaniem ścieków oraz budową zbiorników retencyjnych w celu – jak zakłada Ministerstwo – zwiększenia stanu zasobów wody w Odrze. Nie sposób nie zauważyć, że techniczna retencja na Odrze będzie zbieżna z zamierzeniami rządu dotyczącymi rozwoju żeglugi na Odrze. Zapewnienie odpowiednich parametrów żeglugowych wymagałoby znacznych interwencji infrastrukturalnych i dalszego przekształcenia hydromorfologii Odry (np. budowa stopni wodnych, przebudowa ostróg, budowa portów i nabrzeży, itp.). Przypomnijmy, że „Wstępny raport…” (opracowany przez zespół powołany przez Ministra Klimatu i Środowiska) wskazuje, że właśnie takie przekształcenia rzeki były jednym z czynników przyczyniających się do wystąpienia katastrofy ekologicznej.
Renaturyzacja?
„Wstępny raport…” nie spotkał się ze specjalnym entuzjazmem organizacji pozarządowych. Najpełniej odniesiono się do niego w „Analizie eksperckiej” przygotowanej przez WWF Polska. Analiza ta wskazuje na konieczność uzupełnienia rządowej ekspertyzy o zagadnienia dotyczące mankamentów zarządzania sytuacją kryzysową. Autorzy zarzucają, że nie udzielono odpowiedzi „na kluczowe pytanie, co lub kto jest winien katastrofy ekologicznej”. Dzielą się przy tym wrażeniem, że „szereg państwowych urzędów, agencji i służb (…) uczyniło wszystko, by prawda o tym kto, jak i czym skaził Odrę, nie została ujawniona, a bezpośredni winni nie ponieśli odpowiedzialności”. Tu można byłoby szeroko dyskutować nad tym, że nierealne są oczekiwania co do wskazania konkretnego podmiotu winnego za „sytuację odrzańską”, pandemię, ceny uprawnień do emisji CO2 i aferę „Amber Gold” – rzeczywistość jest skomplikowana, a nasze umysły domagają się „winnego”, żebyśmy mieli ułudę kontroli nad nią. Jednak wracając do sedna: WWF rekomenduje odstąpienie od prac regulacyjnych na Odrze oraz od budowy nowych stopni wodnych. Zaoszczędzone w ten sposób środki finansowe miałyby być przekierowane na działania niezbędne dla odbudowy ekosystemu Odry oraz wzmocnienia jej zdolności samooczyszczania i odporności na awarie lub zmiany klimatyczne. Postulowana jest także odbudowa naturalnej retencji w zlewni, pełne wdrożenie Krajowego Programu Renaturyzacji Wód Powierzchniowych oraz działania technologiczne, usprawniające systemy oczyszczania ścieków przemysłowych i wód zasolonych, w tym odejście od gospodarki węglowej. Te postulaty są zgłaszane przez wielu ekspertów – nie tylko przy okazji katastrofy na Odrze, ale także w ramach konsultacji różnego rodzaju dokumentów strategicznych związanych z gospodarką wodną.
Park narodowy?
Inna organizacja pozarządowa – Greenpeace Polska – w akcji zainicjowanej wspólnie z „Gazetą Wyborczą” postuluje powołanie Parku Narodowego Dolina Dolnej Odry (zobacz www.chronmyodre.pl). Idea powołania tego parku ma już ponad 30 lat. Pierwotnie zakładała ona ustanowienie polsko-niemieckiego parku; po zachodniej stronie Odry utworzono Nationalpark Unteres Odertal, a po wschodniej – Park Krajobrazowy Dolina Dolnej Odry, który ma jednak zdecydowanie słabszy reżim ochronny niż park narodowy. Po obydwu stronach Odry wyznaczono obszary Natura 2000 – jednak trzeba pamiętać, że nie chronią one całości środowiska, lecz konkretne siedliska przyrodnicze oraz gatunki i ich siedliska.
Argumenty przyrodnicze stojące za tą inicjatywą są bardzo mocne. Potrzebna jest „tylko” wola polityczna do ich wdrożenia. Niezależnie od słuszności samego pomysłu – warto pamiętać, że jego ewentualne wdrożenie nie może być traktowane jako element planu naprawczego Odry, bowiem nie ma ono związku ani z Odrą poza granicami parku, ani z przyczynami, które wywołały katastrofę.
Podobny sposób podejścia do tematu jest stosowany przy okazji niektórych kompensacji przyrodniczych: administracyjnie dopuszcza się budowę np. autostrady niszczącej środowisko, ale rekompensuje się to formalnie np. poprzez wyznaczenie nowego obszaru Natura 2000 – co oczywiście ma słabe znaczenie dla sedna sprawy, jakim jest fizyczne – a nie formalne – zniszczenie środowiska.
Odra – osoba prawna
Warto również odnotować inicjatywę pod nazwą „Osoba Odra” (www.osobaodra.pl), której pomysłodawcą jest Robert Rient. Jest ona wspierana przez organizację społeczną „Akcja Demokracja”. Aktywiści apelują o uznanie Odry za „osobę prawną”. Taki status rzeki oznaczałby, że zyskałaby ona „zdolność sądową”, a zatem mogłaby stać się „stroną postępowania”, uzyskać prawa do czynności prawnych i reprezentacji na zasadach podobnych do tych, które należą się osobie nieletniej lub nieprzytomnej (czyli osobom, które nie mogą bronić się same). Jednocześnie pozostałaby zależna od prawa kształtowanego i określanego przez człowieka. Aby nie było to wyłącznie symboliczne, musiałaby zostać powołana instytucja reprezentująca Odrę, która – według autorów inicjatywy – „nie może być rządową, polityczną reprezentacją – a przynajmniej nie tylko rządową, polityczną reprezentacją”.
W omawianym podejściu chodzi przede wszystkim o zmianę postrzegania rzeki. Jak czytamy na stronie inicjatywy, „zmiana polega na uznawaniu natury raczej jako partnerki, domu, a nie zasobu, śmietnika. (…) Pierwszym z jej praw z pewnością byłoby prawo do życia, które byłoby nadrzędne wobec niekończącej się eksploatacji Odry przyzwalającej na niekontrolowane zrzuty ścieków. Drugim byłoby prawo do reprezentowania jej interesów przed sądem”.
Choć takie typu podejście do środowiska jest czymś zupełnie nowym w krajowym systemie prawnym, to jednak nie sposób odmówić mu słuszności założeń – o ile postrzegamy środowisko nie jako zasób do wykorzystania, lecz jako byt wymagający faktycznej ochrony. Przeciwnicy tej idei mogliby zwrócić uwagę na to, że środowiska ma swoich „reprezentantów”, którymi są organy ochrony środowiska, organy ścigania, sądy i społeczne organizacje ekologiczne. Te ostatnie mogą włączyć się w niektóre postępowania administracyjne dotyczące ingerencji w wody, o ile mają „moce przerobowe” i zasoby merytoryczne. Nie są w stanie zająć się wszystkimi negatywnymi presjami, ponadto – nie o wszystkich postępowaniach mogą się dowiedzieć. Zaś co do organów administracji publicznej: organy te reprezentują państwo (według Prawa Wodnego, państwo powinno osiągnąć cele środowiskowe w wodach), a interesy państwa realizują nie tylko urzędy zajmujące się ochroną środowiska, ale i instytucje dążące do jego niekorzystnego przekształcenia. Ustanowienie Odry (lub jakiegokolwiek komponentu środowiska) jako „osoby prawnej” mogłoby znacząco zmienić podejście do zarządzania ochroną środowiska.
Więcej soli!
Specjaliści od ochrony wód od samego początku podkreślali, że jednym z czynników odpowiedzialnych za zakwit „złotych alg” i wytworzenie przez nie toksyn zabójczych dla innych organizmów wodnych – był wysoki poziom zasolenia w rzece. Jednym ze wskaźników tego zjawiska jest „przewodność elektrolityczna właściwa”. Pomiary wód Odry wykonane w lipcu i sierpniu wskazały wartości rzędu 1500-2000 μS/cm – co jest znaczącym wzrostem w porównaniu do lat poprzednich. Tymczasem standardem („celem środowiskowym”) dla tego wskaźnika jest wartość 850 μS/cm. W poprzednich latach tego poziomu nie udało się uzyskać; Ramowa Dyrektywa Wodna dopuszcza sytuację, w której cel środowiskowy nie został osiągnięty – i wskazuje na możliwość jego złagodzenia. Jest to obwarowane kilkoma przesłankami. Przede wszystkim, państwo członkowskie musi zapewnić że zostanie osiągnięty możliwie najlepszy stan wód. Po drugie – należy zapewnić, że nie będzie dochodziło do dalszego pogarszania tego stanu.
W lipcu br. na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt aktualizacji planu gospodarowania wodami na obszarze dorzecza Odry, który zakłada właśnie takie „złagodzenie celu środowiskowego” dla Odry. Projekt rozporządzenia, za który odpowiedzialny jest Minister Infrastruktury, zakłada że poziom zasolenia dla Odry można „złagodzić” do wartości 2740 µS/cm – co oznacza, że nawet jeśli za kilka lat będzie gorszy stan zasolenia niż obecnie, to „cele środowiskowe” w tym zakresie zostaną osiągnięte. Jest to zatem dopuszczenie większego zasolenia, wykraczającego poza poziom przy którym wystąpiła katastrofa na Odrze – i wydaje się być to rażąco sprzeczne z art. 4 ust. 5 Ramowej Dyrektywy Wodnej. Jak śpiewał Wojciech Młynarski, „tyle jeszcze jest do spieprzenia, a będzie więcej”.
Będzie tak jak było?
Patrząc na podejście polskich rządów do ochrony środowiska można odnieść wrażenie, że celem polityki ekologicznej jest „dążenie do ochrony środowiska” i „zrównoważony rozwój”, a nie podejmowanie realnych działań, które mogłyby nadać tej ochronie realny wymiar. Katastrofa Odry nie wyróżnia się na tle innych wieloletnich zaniedbań w tej dziedzinie. Martwe ryby w Odrze wywołały zawieruchę głównie dlatego, że skalę zniszczeń mogliśmy zobaczyć w krótkim przedziale czasu. Istnieje jednak wiele zagadnień o równie poważnej skali, które są mniej dostrzegane oraz (lub) mają charakter długoterminowy. Dotyczy to np. zanieczyszczenia wód podziemnych (przecież są w Polsce wielkie niezabezpieczone składowiska odpadów chemicznych o najwyższym stopniu niebezpieczeństwa), przecinania fragmentacji ekosystemów, pogorszenia walorów gleb, zmian lasów i inne. Takie „niemedialne” sprawy nie wzbudzają takiego zainteresowania jak katastrofa na Odrze, niemniej one obrazują te same niedostatki aparatu administracyjnego, które intensywnie ujawniły się w przypadku letniej katastrofy ekologicznej. Patrząc na to z perspektywy wielolecia: skoro te inne zjawiska nie wywołały niezbędnych reform (a często także zainteresowania organizacji ekologicznych i wyspecjalizowanych instytucji), to dlaczego sytuacja z Odrą miałaby być „game-changerem”? Z drugiej strony: czy będzie mocniejszy sygnał do stosownych zmian, niż obecna zawierucha w tym temacie? Chyba nie (oby nie!) – zatem należy pozostać z nadzieją, że te szeroko zakrojone dyskusje uruchomią machinę, która nada systemowi zarządzania ochroną środowiska nowy kierunek rozwoju.
Krzysztof Okrasiński