DZIKIE ŻYCIE

Znikające krajobrazy wokół mego domu – ostatnia okazja by je ujrzeć?

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

Dzięki przekazom historycznym i badaniom paleobotanicznym wiemy o krajobrazach, które znikły bezpowrotnie z Europy. Dębowe lasy Wielkiej Brytanii wycięte w średniowieczu, dziś zastąpione przez wrzosowiska, wspominane w kronikach bałtyckich krzyżowców i w sagach wikingów nieprzebyte puszcze Pomorza (wykorzystane potem jako Mirkwood w powieściach Johna Ronalda Reuela Tolkiena), zostały zastąpione przez pola i leśne uprawy. Do oryginalnego krajobrazu wrócić nie sposób, bo kształtował się przez tysiące lat jako efekt współdziałania czynników fizycznych, mikrobiologii gleby i całej różnorodności większych organizmów. Te historyczne zmiany były głównie dziełem szybko rozrastającej się populacji ludzkiej oraz rozwoju społeczności rolniczej i miejskiej. Z tego co wiemy, zniknięcie tych historycznych krajobrazów nie było związane z wymieraniem gatunków (z pojedynczymi wyjątkami jak tur) – tylko z innym ich rozmieszczeniem – pewne gatunki dawniej pospolite, są dziś rzadkie i występują w rozproszeniu.

Utratę krajobrazu uświadomiłem sobie odwiedzając kilkanaście lat temu wyspę Sylt na Morzu Północnym. Rozległe, niezalesione wydmy porośnięte trawami – kiedyś pokrywały cały półwysep Hel, dziś tylko do obejrzenia na wybrzeżu Danii, na Mierzei Kurońskiej i właśnie na wyspie Sylt. Masowe akcje zalesiania wydm prowadzone od początku XX w. przez Niemców i kontynuowane przez Polskę, powodowane były zarówno chęcią ustabilizowania wydm, jak i zamaskowania powstających instalacji wojskowych na wybrzeżu. Dziś w Polsce pozostały resztki wydm w Słowińskim Parku Narodowym.

Zimowy biwak na zamarzniętej Zatoce Puckiej to już wspomnienie sprzed lat. Fot. Jan Marcin Węsławski
Zimowy biwak na zamarzniętej Zatoce Puckiej to już wspomnienie sprzed lat. Fot. Jan Marcin Węsławski

Zrobiłem osobistą listę krajobrazów, które znikły w czasie ostatnich 50 lat z mojej najbliższej okolicy (Gdynia – Zatoka Pucka):

1. Dryfujące łąki widlika i morszczynu – miniaturowe Morze Sargassowe (bo nie przyrośnięte, tylko swobodnie dryfujące) – dziś są do zobaczenia tylko w Estonii – znikły z Zatoki Puckiej po eksploatacji widlika w 1968-1974.

2. Zwarte łąki trawy morskiej – dziś tylko w postaci odrębnych poletek, nie do odtworzenia z powodu zmian dna Zatoki – razem z nimi znikło tradycyjne wykorzystanie trawy morskiej – na materace czy nawóz.

3. Głębokie, różnorodne dno Bałtyku z dużym wieloszczetem Scoloplos armiger, reliktowym skorupiakiem podwojem i dorszem zanika stopniowo co roku, na skutek ocieplenia, silniejszej stratyfikacji, eutrofizacji i braku wlewów. Zostaje zastąpione przez beztlenowe dno pokryte matami bakteryjnymi. Resztki tego podmorskiego krajobrazu zostały w pobliżu Bornholmu i na Rynnie Słupskiej.

4. Zimowe pokrywy lodowe na Zatoce Puckiej i lód przybrzeżny na Bałtyku – kiedyś stały i trwający 2-3 miesiące element zimy, dziś rzadkie i kilkudniowe wydarzenie. Resztki na Zatoce Fińskiej i Botnickiej można będzie obserwować jeszcze przez jakiś czas. Prognozy mówią, że do końca wieku lód zimowy pozostanie tylko w najdalszych płytkich zatoczkach Północnego Bałtyku i będzie miał raczej formę pływających pól lodowych niż stałej pokrywy. Związane z lodem zjawiska kulturowe na naszym obszarze, np. specjalne widły do polowania z lodu (bodory), topory lodowe (isaksy), trasy lodowe przez Zatokę oraz zjawiska przyrodnicze – erozja lodowa brzegu, torosy – zanikają bezpowrotnie.

5. Zaśnieżone plaże i nadbrzeżne lasy – raj dla narciarzy biegowych w latach 1960-1970. Dziś śnieg na brzegu południowego Bałtyku to kilkudniowa rzadkość zdarzająca się raz na parę lat.

6. Dzikie stawy, bagienka śródpolne i glinianki – wraz ze zniknięciem wydobycia gliny czy torfu, te małe zbiorniki wodne albo samoistnie zarosły i wyschły albo zostały zmienione przez urbanizację.

Powyższa wyliczanka jest sentymentalno-osobistą refleksją a nie analizą strat przyrodniczych. W tym samym czasie nastąpiła ogromna poprawa stanu środowiska – od jakości powietrza (dawniej każdy odwiedzający mnie zimą Norweg mówił „ależ u was czuć węgiel w powietrzu”) po jakość wód morskich osiągniętej dzięki masowej budowie oczyszczalni i wprowadzeniu przepisów ochrony środowiska. Na to nałożyło się jednak ocieplenie klimatu i zupełnie nowe tego konsekwencje. Nowe krajobrazy mogą być przyrodniczo cenne i przyjazne człowiekowi o ile do zmian nie dołożymy bezmyślnego niszczycielstwa, jak zdarzyło się w ostatnich miesiącach na Odrze.

Prof. Jan Marcin Węsławski