DZIKIE ŻYCIE

Znowu o bioróżnorodności

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

Od czasu gdy Unia Europejska ufundowała rekordową liczbę badań bioróżnorodności morza minął ponad rok. Pojawiły się pierwsze zestawienia zebranych informacji i porównania badań prowadzonych w całej Europie. Ponieważ wszystkie programy badawcze zostały zobowiązane do przedstawienia praktycznej strony bioróżnorodności (jako czynnika warunkującego dobra i usługi ekosystemu, jego stabilność, produktywność oraz wartość emocjonalną, duchową) ważną rolę w realizacji projektów odgrywają zagadnienia z zakresu nauk społecznych i ekonomii. Konsekwencją tej mieszaniny dyscyplin przyrodniczych i społecznych jest kłopot z terminologią, ponieważ trzeba dość precyzyjnie ustalić, co rozumiemy pod pojęciami, które wydają się proste.

Dziki krajobraz, bez śladów człowieka i jego infrastruktury, z malowniczymi skałami jest powszechnie wysoko oceniany jako zasób Przyrody, zarówno w sferze emocjonalno-duchowej (patrz malarstwo romantyczne), jak i społeczno-ekonomicznej (ludzie płacą ciężkie pieniądze, żeby zobaczyć takie miejsca). Wbrew pozorom te wartości mają się nijak do bioróżnorodności – tu akurat jest skrajnie niska. Fot. Jan Marcin Węsławski
Dziki krajobraz, bez śladów człowieka i jego infrastruktury, z malowniczymi skałami jest powszechnie wysoko oceniany jako zasób Przyrody, zarówno w sferze emocjonalno-duchowej (patrz malarstwo romantyczne), jak i społeczno-ekonomicznej (ludzie płacą ciężkie pieniądze, żeby zobaczyć takie miejsca). Wbrew pozorom te wartości mają się nijak do bioróżnorodności – tu akurat jest skrajnie niska. Fot. Jan Marcin Węsławski

Największy problem to oczywiście słowo „bioróżnorodność”, bo zgodnie z podstawową definicją – to przyrodnicze „wszystko”, w którego zakresie mieszczą się zarówno geny, jak i siedliska. Oczywiście nikt, żaden zespół nie jest w stanie badać „wszystkiego”, ani tym bardziej dopytać się o stosunek społeczeństwa do „wszystkiego”. Każdy zespół, nawet największy, koncentruje się na jednej grupie zjawisk – np. różnorodności genetycznej albo siedliskowej. Dodatkowo, czego nie przyjmuje się do powszechnej wiadomości, „bioróżnorodność” jest po prostu parametrem – pewną cechą środowiska – takim samym jak temperatura, zasolenie czy rodzaj podłoża. Takie parametry są „value free”, czyli bez żadnej wartości lub sprawczości same w sobie. Zmierzona najlepszymi metodami bioróżnorodność na dowolnym poziomie może być określona jako: „niska”, „średnia”, „wysoka”, ale bez przymiotników. Wartościowanie pojawia się dopiero w kontekście pomiaru bioróżnorodności. I tak, na przykład:

Wartości socjo-ekonomiczne Przyrody – ekosystemów związane są z ich produktywnością, opartą zwykle na kilku bardzo licznych organizmach. Dotyczy to np. takich uznanych parametrów, jak: pozyskiwanie biomasy (połowy szprota czy śledzia) czy też wiązanie węgla (blue carbon) – odpowiada za to niewiele gatunków traw morskich czy mangrowców. Bioróżnorodność może być tu niska lub wysoka, ale efekt oceniany nie jest z nią powiązany.

Wartości socjo-kulturowe Przyrody związane są praktycznie tylko z obecnością gatunków charyzmatycznych – tych, na które ogół społeczeństwa zwraca uwagę, i które po prostu zna. Ptaki, motyle, rafy koralowe, ssaki morskie – nie stanowią istotnego elementu bioróżnorodności, ale ich znaczenie emocjonalne jest proporcjonalnie bardzo wysokie. Dodatkowo problemem jest to, że „użytkownicy” Przyrody wysoko cenią sobie krajobrazy, niezmienione przez człowieka, np. pustynie czy skaliste szczyty gór – bioróżnorodność nie ma znaczenia przy tej ocenie.

Wartości ekologiczne-biologiczne ekosystemu związane są jego unikalnością, trudnością w odtworzeniu, wrażliwością, obecnością rzadkich gatunków. Ta wartość jest też zależna od obszaru, w którym jest badana – gatunek rzadki w Polsce może być bardzo pospolity w Finlandii i tam jego wartość spadnie. Znowu, poziom bioróżnorodności nie ma tu żadnego znaczenia.

Zdrowie ekosystemu – modne ostatnio jako parametr opisujący stabilność, zdolność do regeneracji i brak antropogenicznych zakłóceń. Zdrowy ekosystem dynamicznego wybrzeża środkowego Bałtyku jest niezwykle ubogi w bioróżnorodność, a silnie skażony i zmieniony ekosystem wewnętrznej Zatoki Puckiej jest „niezdrowy”, ale bardzo bioróżnorodny.

Czy to znaczy, że nie należy chronić bioróżnorodności jako takiej (skoro nic z niej nie wynika)? Przeciwnie, ale powodem jej ochrony nie są korzyści jakie z bioróżnorodności odnosimy, tylko etyka – nie niszcz tego, czego nie musisz i w dodatku czego nie znasz.

Prof. Jan Marcin Węsławski