Tygrys strzeże lasu, a las tygrysa
„Ziemia wystarcza, by zaspokoić ludzkie potrzeby, ale nie ludzką chciwość”. Te słowa Mahatmy Gandhiego, przywołane w „Oku tygrysa”, wyrażają kwintesencję książki Marty Sawickiej-Danielak. To reportaż o tygrysie, ale nie tylko reportaż, i nie tylko o tygrysie. Jak przyznała sama autorka, jest to opowieść wielowątkowa, stworzona nie w typowej narracji linearnej nastawionej na rozwój akcji i punkt kulminacyjny, lecz zataczającej krąg, odkrywającej przed nami powoli zagadnienia, które pięknie łączą się w spójną całość. To faktycznie książka na wskroś azjatycka.
Tygrys jest jednym z bohaterów – bo nie jedynym – tej opowieści, a jednocześnie motywem wspólnym wszystkich wątków, mitycznym strażnikiem, który otwiera drzwi poznania; jest tym, który zdziera z oczu zasłony stworzone przez konstrukty kulturowe, które podświadomie kategoryzują zwierzęta w naszych umysłach.
Wyjątkowe – i piękne – w tej książce jest to, że wykracza poza ramy, nie daje się zaszufladkować. To reportaż bardzo głęboki. Bywa niezwykle obrazowy – chociażby wtedy, gdy niczym w filmowych kadrach wyobrażamy sobie klatka po klatce scenę, gdzie Onima, uboga bengalska kobieta, dowiaduje się, że jej mąż zaginął w lesie. Wkrótce potwierdza się najgorsze, a my stajemy się świadkami tragedii Onimy, która rozgrywa się jeszcze długo po ataku drapieżnika.
Miejscami ten wartki reportaż staje się esejem, książką filozoficzną, niekiedy bardzo osobistą, wypełnioną nie tylko trafnymi przemyśleniami dotyczącymi konstruktów kulturowych zwierząt, relacji człowiek – przyroda, ale także osobistymi odczuciami autorki, jej własną, dawną wizją tygrysa wykreowaną przez opowieści czy wręcz toposy, która zmienia się pod wpływem poznania. Na czytelnika spływa refleksja, że czasem wystarczy bardzo niewiele, jakiś znak, impuls, aby pokierować naszą drogą w zupełnie niespodziewaną stronę. Tutaj tym znakiem był kawałek gazety. To on jest elementem, który ma moc rozpoczęcia podróży autorki – i całej tej opowieści.
Podczas tej podróży poznajemy przede wszystkim Indie, ale nie Tadź Mahal i inne sztandarowe atrakcje, nie gwarny Mumbaj czy nawet nie himalajską wioskę. Udajemy się tam, gdzie generalnie nikt się udawać nie chce. Sundarbany to region nad Zatoką Bengalską, porośnięty lasami namorzynowymi i słynący właśnie z tygrysów. Najbardziej chyba znanym obrazkiem z Sundarbanów jest zdjęcie robotnika leśnego, który założył sobie na tył głowy maskę przedstawiającą ludzką twarz, aby uchronić się przed atakami tygrysów. W wielu książkach, również tych rzetelnych, naukowych, znajdziemy informację, że ten trik, mający na celu oszukać tygrysa, który atakuje od tyłu, zadziałał. Nikt nie zagłębia się w tę krainę, nie docieka, ile faktycznie osób pada tam ofiarami tygrysów. Autorka wkroczyła w świat społeczności na ogół niepiśmiennej, potwornie ubogiej, żyjącej na terenach, które regularnie są zalewane i na których skuteczna uprawa ziemi nie jest możliwa. Do królestwa tygrysa pcha ich skrajna bieda.
Podróż nie ogranicza się jednak tylko do Indii, tak jak i tygrys nie zamieszkuje wyłącznie tego kraju, choć tam właśnie jest najliczniejszy. Wraz z autorką przemierzamy też chociażby wschodnią Syberię, gdzie wciąż żyją ludy wierzące w swe pokrewieństwo z tygrysem. Niezwykle bogaty świat mitów i opowieści związanych z tygrysem, obecny w kulturach różnych ludów, przeplata się w treści książki z obrazami reporterskimi, nadając jej niezwykłego kolorytu. Tygrysi demon, tygrysie żony, tygrys jako opiekun lasu czy towarzysz bogini Kali, wymierzającej bezwzględną sprawiedliwość… I tygrysie wdowy, które niestety nie należą do sfery mitów, choć niczym dotknięte mityczną chorobą, są stygmatyzowane w swych tradycyjnych społecznościach. Ich wątek to ważny głos dobiegający z jednego z tych rejonów świata, gdzie ludzie, ofiary dawnej polityki kolonialnej, żyją dziś w skrajnej nędzy, pozostawieni sami sobie przez świat i przez skorumpowane władze we własnym kraju.
Książka Marty Sawickiej-Danielak jest pełna wiedzy, zdobywanej między innymi podczas rozmów z miejscowymi ekspertami, z ludźmi zajmującymi się tygrysami od lat. Jest też pełna duchowości połączonej z reporterską dociekliwością rasowej dziennikarki – dziennikarki przekazującej przesłanie, ukazującej fakty, ale współczującej, pełnej empatii względem drugiego człowieka, zwłaszcza „niewidzialnych” kobiet i ich cierpienia.
Niezwykle cenną cechą autorki jest umiejętność zgrabnego połączenia historii jednego człowieka czy analizy konkretnego tematu z literacką opowieścią oraz wątkiem globalnym, poruszającym temat katastrofy klimatycznej.
Lektura „Oka tygrysa” uczy pokory. Wyraźnie pokazuje, że za niszczenie przyrody i działanie na przekór naturze – w imię postępu, konsumpcji, dominacji – prędzej czy później człowiek zostaje ukarany. Pokazuje też jednak wielką mądrość ludności prostej, niepiśmiennej, ale żyjącej blisko natury – mądrość obejmującą rzeczy, które my „odkrywamy”, a które rdzenne ludy znają od dawna. Najbardziej pokory uczą jednak słowa tygrysiej wdowy, która za atak tygrysa na jej męża obwinia ludzką pazerność i łamanie praw lasu. Nie czuje złości w stosunku do zwierzęcia, nie czuje żądzy zemsty i potrzeby odwetu, od wieków postawy tak typowej dla Zachodu. Obawia się drugiego człowieka: skorumpowanego strażnika czy osądzającego sąsiada – nie tygrysa. Uczy nas, że jeśli zniknie przyroda – znikniemy my wszyscy.
To wyjątkowy reportaż i bardzo potrzebny. Jest nie tylko portretem tygrysa i wielowiekowych relacji tygrysio-ludzkich. Jest spojrzeniem na ludność, o której świat zapomniał, ale którą nieustannie krzywdzi, rozsądnym głosem w kwestii zmian klimatu i wymierania gatunków oraz mądrej ochrony przyrody, która powinna łączyć ochronę zwierząt z pomocą ludziom, którzy z tymi zwierzętami koegzystują. W końcu natura to system zależności, sieć połączeń, które funkcjonują prawidłowo tylko wówczas, gdy wszystkie są sprawne.
Anna Zielińska-Hoşaf
Marta Sawicka-Danielak, Oko tygrysa. O bestii, którą stworzył człowiek, Marginesy, Warszawa 2024
Nowe rezerwaty – wspieram
Lipiec / sierpień 2025