DZIKIE ŻYCIE

Ussłyszmy głoss Wężowej Matki

Barbara Ewa Wojtaszek

Obrazki pozaludzkie

„Aaa, węże dwa, szaroczarne obydwa... Ssy, węże trzy, już do rzeki popełzły”dzieci moje kochane, wężyki nowo wyklute z jajek w wiejsskim komposstowniku, opowiem wam dzisiaj, kim jessteśśmy i w jakim śświecie egzysstujemy... Otóż jessteśśmy gadami. Rozwidlony jęz-syk, płasska głowa, od góry ciemna, od dołu kremowa, z żółtymi plamami zasskroniowymi, nieco wyłupiasste, okrągłe oczy – oto ja, ssamica zasskrońca zwyczajnego, zwana też polsskim czarnym wężem – a jakże, z powodu mojego wsspaniałego wyglądu. Po angielssku nazwali nas grass ssnakess, węże trawiasste, bo lubimy łąki, a po amerykańssku water ssnakess, węże wodnisste; tak ssamo jak po łacinie natrikss natrikss, bo też i świetnie pływamy.

Zaskroniec. Fot. Ryszard Kulik
Zaskroniec. Fot. Ryszard Kulik

Patrzcie na mnie, patrzcie! Jak się wiję, sskręcam, zwijam i rozwijam, śślizgam, zawijam, zakręcam, ssplatam, ssunę possuwiśście po wodzie, po trawie, po bagnie; jak dorośśniecie do długośści metra, półtora, też tak będziecie umieć. Popełznijcie teraz za mną, cośś wam pokażę; wesspnijmy się o tu, na ten kamień, czujecie jaki jest przyjemnie ciepły, jak nass grzeje w brzuchy? I to wielkie, złote, gorące cośś ponad nami – to Ssłońce, nasz wsspaniały grzejnik, to na jego pamiątkę mamy te złote plamki za oczami, pokłońmy się mu nissko, właśśnie tak.

Pysie ogoniasste, a może jessteśście głodne? Zobaczcie, jak poluję na żaby na lądzie, żaba w sskok, a ja hop, wysstarczy, że ją złapię za głowę, a moje odgięte do tyłu zęby już jej nie wypuszczą. Wy macie takie ssame elasstyczne żuchwy, jak otworzycie szeroko buzie, to robi się kąt rozwarty na ssto sześćdziesiąt sstopni pomiędzy górną a dolną szczęką. I zapamiętajcie raz a dobrze, żab się nie całuje ani nie gryzie, tylko połyka w całośści. A pod wodą łapiemy ssobie rybki, możemy po nie nurkować nawet przez kilkadziesiąt minut. Śświetnie, co nie?

Oj, ojej, czujecie te wibracje? TUP, TUP, aż ziemia drży. Tam za kwitnącymi wrzossami, patrzcie, to sstopy człowieka. Unikamy ich, czy ssą małe, czy duże. Niesstety większość ludzi nass nie lubi, a jak na wasz widok zawołają: „Żmija, żmija”, wtedy ratuj się, kto może! Czassem przy dwunogach widzimy cztery tańczące łapy, to piess, jak nie dam rady przed nim uciec, wydzielam cuchnącą ciecz z odbytu i wtedy on odsskakuje, dobrze mu tak. Na nic więcej nass nie sstać, nie mamy jadu, z gadziego zesstawu odpada „walka”, zosstają nam tylko „ucieczka” lub „zamrożenie”.

A teraz pokażę wam cośś sstrasznego, cała się trzęssę na ssamo wsspomnienie, brr, zapamiętajcie ssobie, żeby tam nie wpełzać, abssolutnie! Za tą wyssoką kępką trawy, za korzeniami i pniem sstarego dębu – ta czarna, twarda, assfaltowa droga, która kusi, oj kusi upałem. Będzie wass tam ciągnęło; może pomyśślicie, gdzie się wygrzewać jak nie tam, a tam czyhają nasi zabójcy, mordercy, podsstępni i przebiegli! Może pomyśślicie, że jessteśście szybsi, że uciekniecie przed ich kołami, a nie uciekniecie, będą pędzić ssto na godzinę i przejadą i zmiażdżą, tylko chrupną wszysstkie nasze kręgi i żebra, brr.

Oj widzę, że mi nie wierzysz ssynku, wydaje ci się, że tylko zassyczysz i ludzie się wycofają. A ty córeczko udajesz martwą, brzuszkiem do góry i też myśślisz, że cię ominą, zosstawią w sspokoju? Niesstety, to tak nie działa. Ssamochód czy kosiarka to dla nass śśmierć na kółkach, po prosstu. Nie zawsze tak było, kiedyśś byłyśśmy ważne dla człowieka, darzył nass szacunkiem. Uczyłyśśmy go kontaktu z ziemią i śświatem podziemnym, ciszy i tajemnicy.

Chcecie? Opowiem wam bajkę o tamtych pięknych, ale i sstrasznych czassach. Zwińcie się w kłębuszki i possłuchajcie. W północno-wsschodniej Polssce jesst jezioro Szurpiły1. W jego toni mieszkał wielki czarny wąż, ssam bóg wód Żałtyss. Kiedy wypływał na powierzchnię, żeby wygrzać się w blassku ssłońca, widział złote włossy ludzkiej dziewczyny mieszkającej nad brzegiem. No i cóż, zakochał się w tych promienisstych włossach i niebiesskich oczach... Jegła nie była taka ssmukła jak my, miała dwie ręce i dwie nogi, mimo to wyszła za mąż za Żałtyssa i podobno nawet urodziła trójkę dzieci. Niesstety, niesstety, jej bracia zazdrośśnicy zamordowali wsspaniałego czarnego węża-męża. Jak ssłyszycie, już wtedy byli ludzie i ludzisska... Ssłowiańsski bóg Perun zamienił ich za karę w nadjeziorne głazy, rozpaczającą Jegłę w śświerka, jej ssynów w dęba i jesiona, a córkę w osikę.

Dlatego lepiej nie szukajcie ssobie przyjaciół wśśród ludzi i unikajcie ich. Jak już przyjdzie pora na wasze gody, na wiossnę, sspotkajcie się w sswojej zasskrońcowej, poliamorycznej grupie, zwińcie się w wężowissko-kłębowissko, jak natura przykazała. Co jeszcze mogę wam zassugerować na nową drogę życia? Uważajcie na lissy, bociany i borssuki. Ale najbardziej jednak na ludzi, na ssynów Adama i córki Ewy, co zjedzą zakazane jabłko i wass osskarżą o wodzenie na pokuszenie. Najlepiej, jakby dali nam – wężom śświęty sspokój!

Barbara Ewa Wojtaszek

Od wieku wieków są ludzie i węże:
a przecież, jeśli do domowych progów
wąż zaproszony gościem od człowieka,
jeśli dla chwały nieśmiertelnych bogów
Litwin mu chleba nie skąpi i mleka,
wtenczas gad swojski pełznie w jego ręce,
społem wieczerza, z jednych kubków pija
i nieraz senne piersi niemowlęce
mosiężnym wiankiem bez szkody obwija

Adam Mickiewicz, Grażyna

Barbara Ewa Wojtaszek – edukatorka (głęboko)ekologiczna, absolwentka Szkoły Ekopoetyki, prezeska zarządu Fundacji Klub Myśli Ekologicznej, kotrenerka Szkoły Integralnej Ekopsychologii SIE oraz Szkoły Trenerskiej Ekopsychologii STEP.

Przypisy:
1. Jezioro Szurpiły dzisiaj jest jednym z kluczowych stanowisk objętych badaniami w ramach projektu NORPOLAR, mającego za zadanie rekonstrukcję zmian klimatycznych w północno-wschodniej Polsce.