DZIKIE ŻYCIE

Ślepowron dał znak

Stanisław Zubek

Samo południe. Na jednej łódce – hydrotechnicy, urzędnicy, dziennikarze i działacze ekologiczni. Płynęliśmy wzdłuż brzegów Wisły w Krakowie i oglądali drzewa, które hydrotechnicy zamierzają wyciąć, aby – jak mówią – zmniejszyć zagrożenie w czasie powodzi. Łódka leniwie sunęła wzdłuż brzegu wyglądającego bardzo naturalnie. Sporo dużych, dorodnych drzew. Idealne siedlisko dla ślepowrona, którego zresztą nikt zobaczyć się nie spodziewał. A powodów ku temu było kilka.

Ślepowron jest w Polsce gatunkiem nielicznym. Skrajnie. Raptem 80-100 par. Ma tylko jedno stałe stanowisko lęgowe. W okolicach Zbiornika Goczałkowickiego. Do życia potrzebuje wody i drzew. Wody, bo lubi ryby i żaby. Drzew, bo tam wysoko buduje małe, płaskie gniazda. Tam też, wśród gęstwiny gałęzi siedzi w dzień w ukryciu. Aktywność wykazuje głównie nocą. Stąd też bywał nazywany czaplą nocną.

Dlaczego ślepowron, wbrew swym zwyczajom, pokazał się w dzień? Być może to przypadek. A być może wyczuł sytuację i dał znak. Tak jak człowiek zagrożony katastrofą budzi się w środku nocy, tak ślepowron obudził się w środku dnia. I powiedział – nie niszczcie mi mojego domu.

Stanisław Zubek

Kampania „Aby rzeka była rzeką”.