DZIKIE ŻYCIE

Walka z kornikiem w Puszczy Białowieskiej

Janusz Korbel

W Puszczy Białowieskiej trwa walka z kornikiem. Świerki, wiele z nich to prastare, kilkusetletnie drzewa rosnące w rezerwatach, padają pod piłami, a ich kora jest palona, żeby zniszczyć kornika, który te drzewa zaatakował. Krajobraz puszczański robi przygnębiające wrażenie. W gniazdach, gdzie wycięto świerki leżą i inne drzewa, połamane przy okazji wyciągania kłód, a ziemia jest rozjeżdżona ciężkim sprzętem. Szczególnie smutny jest widok takich miejsc w rezerwatach, które przypominają bardziej las gospodarczy niż naturalny.

Przyrodnicy biją na alarm, leśnicy też - choć z zupełnie innych powodów. Tym pierwszym chodzi o zachowanie naturalnego lasu, drugim o powstrzymanie gradacji kornika i jako dobrzy gospodarze podwajają wysiłki, żeby jak najszybciej wyciąć wszystkie drzewa zaatakowane przez kornika drukarza. Nawet w niedzielę spotkałem leśników pracujących w lesie.

Cięcia najstarszych drzew

W Puszczy obowiązuje moratorium na cięcie 100-letnich i starszych drzew i drzewostanów, choć na ostatnim posiedzeniu rady Leśnego Kompleksu Promocyjnego leśnicy wystąpili o zniesienie moratorium. Dla przyrodników moratorium jest jednym z największych sukcesów kampanii w obronie Puszczy, bo pozwala na zachowanie cech naturalnego lasu i naturalny przebieg procesów zachodzących w takim lesie. Dla leśników jest wyrazem niegospodarności i przyczynia się do marnotrawstwa drewna, bo kornik wylatuje z zaatakowanych drzew i zasiedla kolejne obniżając ich wartość handlową. Ten chrząszcz jest uważany w leśnictwie za największego szkodnika świerków. Przyrodnicy uważają, że w lesie naturalnym trudno mówić o szkodnikach - każdy gatunek spełnia tam swoją rolę i jest wynikiem milionów lat ewolucji. Według przyrodników zwiększone występowanie kornika (tzw. gradacja) jest nieodłączną cechą naturalnych lasów z udziałem świerka. Jak pisze doc. Jerzy Gutowski z Białowieży od 9000 lat (czyli od czasu wejścia na te tereny świerka) kornik drukarz miał tam swoje wzmożone pojawy, także wówczas, gdy człowiek tam nie gospodarował i nie zwalczał kornika. Po kilku latach natura sama zawsze kładła kres gradacji tego chrząszcza - w przeciwnym razie nie mielibyśmy dzisiaj Puszczy Białowieskiej. Z badań Czesława Okołowa (obecnego dyrektora Parku) przeprowadzonych w latach 80. wynika, że w lasach na terenie parku narodowego, a więc o cechach naturalnych, objętych ochroną ścisłą, była większa gęstość zasiedlenia kornika niż w lasach gospodarczych dookoła, ale znacznie wyższa była też śmiertelność chrząszczy w Parku. Z jednego dm2 kory w Parku wylęgało się o ponad połowę mniej korników niż poza Parkiem. Mimo to nie ustawały naciski leśników, by usuwać drzewa z kornikiem także w Parku.

Kornik powoduje katastrofę

Jako przykład katastrofy spowodowanej gradacją kornika wymienia się często Wigierski Park Narodowy, szczególnie obręb Maćkowej Rudy. Przytaczany wcześniej doc. Gutowski, zajmujący się od lat badaniem nad gradacją kornika, mówi jednak, że porównanie ilości posuszu w rezerwatach w tym obrębie z ilością surowca drzewnego pozyskanego w cięciach sanitarnych poza rezerwatami ukazuje, że są one niemal identyczne i nie można mówić o katastrofie, natomiast podjęta wówczas decyzja o nasileniu cięć spowodowała zniszczenie podrostu, podszytu i runa leśnego. Przeprowadzona przez tego naukowca w roku 1998, w rok po zakończeniu gradacji, lustracja terenowa w Wigierskim Parku Narodowym potwierdziła zupełny brak ujemnych skutków przyrodniczych masowego występowania tam kornika drukarza, poza skutkami zwalczania tegoż. Niestety, wśród osób nie rozumiejących naturalnych procesów znaleźli się szukający sensacji dziennikarze, na których widok martwych drzew ("martwych" na pozór, bo zasiedlonych przez liczne gatunki, niektóre ginące i zagrożone) robił negatywne wrażenie i utrwaliła się opinia o katastrofie ekologicznej. Wynikało to z przykładania tej samej miary do lasu gospodarczego, co do parku narodowego lub rezerwatu.

Przyrodnicy zwracają uwagę, że po dwóch latach wzmożonego występowania kornika zawsze następuje takie namnożenie się jego wrogów (błonkówki, drapieżne owady, dzięcioły, grzyby), że liczebność nielubianego chrząszcza gwałtownie spada. W następstwie spada liczebność wrogów kornika i tak proces ten przebiega w naturalnym lesie cyklicznie i nie niszczy tego lasu, a wręcz służy podnoszeniu jego naturalności. Co ciekawe, badania wykazały, że walka prowadzona z kornikiem nie ma wpływu na długość trwania jego gradacji! Po kilku latach zawsze się załamuje, tak samo w rezerwatach ścisłych, jak i w lasach gospodarczych, o ile nie są sztuczną monokulturą.

Co szkodzi lasowi?

Według przyrodników, zamiast mówić o zagrożeniu lasu przez kornika należałoby mówić o zagrożeniu lasu przez walkę z kornikiem. Zajęte przez kornika drzewa wycina się w trakcie sezonu wegetacyjnego, niszcząc drzewa, roślinność, glebę, wiele gatunków owadów, zubażając las o wywożoną materię organiczną i dewastując naturalny krajobraz leśny, co w przypadku parków narodowych i rezerwatów ma też ogromne znaczenie. Może więc problem walki z kornikiem w Puszczy Białowieskiej jest w istocie problemem czym dla nas jest Puszcza Białowieska?

Tradycyjne, gospodarskie podejście do lasu może usprawiedliwiać walkę z kornikiem. Jeśli więc na Puszczę patrzymy pod kątem efektów gospodarczych (choć funkcja parkowa również przynosi efekty gospodarcze, być może większe niż gospodarka drewnem, ale trudne do wycenienia), to takie podejście leśników i ministerstwa, które musiało wydać zgodę na cięcie stuletnich świerków w Puszczy jest zrozumiałe. Ministerstwo, pod koniec kadencji rządu premiera Buzka popisało się rekordową ilością antyprzyrodniczych decyzji, które można zrozumieć tylko z perspektywy politycznej i gospodarczej, a nie przyrodniczej.

Zarówno przyrodnicy, jak i leśnicy są zresztą zgodni, że szkodę lasowi wyrządziło ministerstwo. Przyrodnicy - że nie ochroniło całej Puszczy; leśnicy, że trzeba było występować o zgodę na cięcie starych drzew, co opóźniło walkę z kornikiem.

Rozmowy w lesie

Spotkany w lesie myśliwy, który podjechał do mnie samochodem, kiedy robiłem zdjęcie ściętych świerków, tak mówił: "Widzi pan ten krajobraz, jest tak dlatego, że o wycięcie świerków trzeba było się zwracać aż do Warszawy. Zanim przyszło zezwolenie, kornik już wyleciał i dlatego straty są takie duże".

Chwilę potem, pomimo niedzieli, w to samo miejsce przyjechał nadleśniczy. Mówi, że od wielu lat pracuje tu w Puszczy. Wielokrotnie pojawiał się kornik, ale takiej gradacji jak w tym roku jeszcze nie pamięta. On również uważa, że winna jest polityka prowadzona w Puszczy Białowieskiej. Moratorium na cięcie starych drzew, nie pozwala na szybkie opanowanie sytuacji.

Przy innej stercie drzew rozmawiam z człowiekiem, który przy nich pracuje. Ponieważ jesteśmy przy szlaku turystycznym mówi, że wielu ludzi tu się zatrzymuje i robi zdjęcia wyciętych drzew.

Jedziemy samochodem WWF (Światowego Funduszu na rzecz Przyrody), który prowadzi w Białowieży projekt służący ochronie Puszczy. Kierownikiem tego projektu jest Stefan Jakimiuk, asystentem - Grażyna Bancarewicz. Wspólnie próbują znaleźć drogę do pogodzenia ochrony Puszczy Białowieskiej w formie dużego parku narodowego z oczekiwaniami lokalnych środowisk. Spotykamy na Drodze Sinickiej grupę turystów. Jadą na rowerach, wracają z "Miejsca Mocy". Ludzie ci zaczynają rozmowę od słów, że to, co widzą tutaj, to zwykły las gospodarczy, a nie puszcza. Są załamani. Pytają, co mogą zrobić, jak powstrzymać te gospodarcze zapędy. Nie po to przyjechali z Warszawy, żeby w najstarszym mieszanym, nizinnym lesie Europy oglądać sterty wyciętych drzew. W podobnym duchu wypowiadają się spotkani dalej rowerzyści. Czy ludzie decydujący o gospodarce w Puszczy są świadomi, że turyści przyciągnięci tutaj sławą Puszczy, jej pierwotnym, naturalnym charakterem, którzy mają zapełnić wznoszone w Białowieży hotele dla pół tysiąca osób, mogą po prostu przestać przyjeżdżać? To nie drewno, lecz puszczański, naturalny charakter lasu stanowi o wyjątkowości Białowieży, o jej światowej randze. Jak usłyszeliśmy w lesie od turystów ? chcą oni oglądać las, w którym gospodaruje przyroda, a nie drwal.

Czy kornik zje Puszczę?

Czy istnieje prawdziwe zagrożenie, że kornik zje Puszczę? Co by się stało, gdyby pozwolić na naturalne procesy i nie ingerować? Czy my jesteśmy mądrzejsi od przyrody? Takie pytania zadaję ludziom związanym z Puszczą i jej ochroną.

Stefan Jakimiuk, WWF: Szukając dróg rozwoju tego obszaru zleciliśmy przed rokiem opracowanie oceny zasobów drewna w otoczeniu Puszczy Białowieskiej. Wyniki są bardzo ciekawe. Wokół Puszczy znajduje się ponad 25 000 hektarów lasów na gruntach porolnych, wchodzących w wiek rębny. Co roku przyrasta tu 170 000 m drewna. Daje to możliwość pozyskania drewna na poziomie 55 000 m3 co zaspokoiłoby potrzeby rynku lokalnego. Nie trzeba więc wycinać drewna z kompleksu Puszczy Białowieskiej. Jeżeli słyszymy argumentację, że przy takiej klęsce kornika i tak nie można jej powstrzymać, a równocześnie mamy nadpodaż drewna, to walka z kornikiem wydaje się trudna do uzasadnienia nawet na płaszczyźnie ekonomicznej. Z punktu widzenia przyrodniczego mamy brutalną ingerencję w delikatną tkankę lasu o cechach naturalnych, zabiera się z lasu materiał, który jest środowiskiem życia wielu zwierząt i roślin. Gdyby kornik miał zjeść świerki, nie przetrwałyby one do czasów obecnych. Radziły sobie jakoś z tym rywalem przez wiele tysięcy lat. Jestem przekonany, że nastąpiło dopasowanie obu organizmów do siebie.

Bolesław Bielicki, były starszy specjalista do spraw Puszczy Białowieskiej w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, obecnie na emeryturze: Niestety, po latach kampanii znowu stają się aktualne moje propozycje sprzed lat, takiego gospodarowania w Puszczy, które nie odbiegałoby od gospodarowania w parku narodowym. Jest to niezbędne zwłaszcza teraz, kiedy wszystko się sprzysięgło, żeby z Puszczy parku nie utworzyć. Odpowiada za to minister, który zarządza wszystkimi lasami. Trwają właśnie prace urządzeniowe, które zadecydują jak będzie się gospodarowało w Puszczy przez najbliższe 10 lat. Nie można utrzymać dotychczasowych przepisów. Ciężko wywalczone moratorium na cięcie starych drzew przekreśla sens wyznaczania wieków rębności. Zamiast nadal trwonić publiczne pieniądze na opracowywanie planów, które będą potem zwalczane przez ludzi zainteresowanych rzeczywistą ochroną Puszczy, trzeba opracować taki plan gospodarowania, do czasu objęcia Puszczy parkiem, by nie odbiegał on od gospodarowania parkowego. Jest o to tym łatwiej, że nie brakuje drewna. W powiecie hajnowskim przez ostatnie 50 lat wyrosły nowe lasy. Niestety, ministerstwo nie potrafiło opracować modelu na okres przejściowy. Wracając do kornika sądzę, że żadnej katastrofy tu nie ma, wypadanie świerka po okresach susz jest zjawiskiem naturalnym. Walka z kornikiem, prowadzona tak samo jak w lasach gospodarczych, w Puszczy Białowieskiej powinna być zmodyfikowana. Moim zdaniem nie powinno się usuwać wszystkich drzew kornikowych. Mamy tu przecież dążyć do przywracania charakteru puszczańskiego tym lasom. Drzewa martwe też powinny pozostać. Zdania na temat tego, czy kornik naprawdę zagraża Puszczy są podzielone. Zarządzenia, którymi kierują się leśnicy są zarządzeniami dla lasów gospodarczych. Badania białowieskich naukowców wykazują, że rozprzestrzenianie się kornika jest niezależne od tego, czy drzewa się pozostawia, czy wycina. Ścisły rezerwat w Parku nie jest odgrodzony od kornika, a przecież świerki tam są. Myślę, że chodzi bardziej o ratowanie drewna niż lasu.

Dr Andrzej Bobiec, Towarzystwo Ochrony Puszczy Białowieskiej: Od tysięcy lat świerk jest komponentem Puszczy Białowieskiej i zawsze występował tu kornik drukarz, którego biologia charakteryzuje się okresowymi pojawami. Nigdzie nie zaobserwowano, by nadmiar kornika doprowadził do zaniku formacji leśnej. Kornik jest elementem naturalnej dynamiki lasu. Walkę z nim rozpoczęto dopiero w XX wieku. Podstawowym celem walki z kornikiem jest pozyskanie drewna, kornik jest tu tylko pretekstem do wycinania najstarszych drzew. Katastrofą nie jest pozostawienie naturalnie obumierających drzew, ale to, co dzisiaj obserwujemy: masowe usuwanie świerków zaatakowanych przez kornika. Faktycznie mamy do czynienia z katastrofą, ale powodowaną przez człowieka.

Docent Gutowski pisze na koniec swojej ekspertyzy: Za priorytet w Puszczy Białowieskiej należy uznać ochronę resztek lasów naturalnych i zbliżonych do naturalnych. W związku z tym jakakolwiek ingerencja w takich drzewostanach (w tym również usuwanie drzew zaatakowanych przez kornika) nie powinna mieć miejsca.

W następnych numerach Dzikiego Życia będziemy pisali o realizowanych w Puszczy projektach WWF i rządu duńskiego, a także o tym na co wydano miliony złotych przeznaczone z budżetu państwa na ochronę Puszczy Białowieskiej.

Janusz Korbel