DZIKIE ŻYCIE

Tu chodzi o pieniądze

Janusz Korbel

Z perspektywy Białowieży

Tytuł felietonu nie jest odkrywczy, w końcu zawsze chodzi o pieniądze. Tym razem jednak zastanawiam się nad tym, jak głęboko pieniądze zmieniają kulturowy krajobraz ochrony przyrody.

Leśnictwo (kiedyś bliższe rolnictwu), gospodarujące na ogromnej części kraju i dysponujące ogromnymi pieniędzmi uznano za lokomotywę, która pociągnie ochronę środowiska i połączono te dziedziny w jeden resort. Wkrótce zrezygnowano ze słowa „ochrona” i ministerstwo stało się już tylko resortem zajmującym się środowiskiem, cokolwiek pod tym rozumiemy (ostatnio połączono też departamenty ochrony przyrody i leśnictwa). Na związkach resortu środowiska z państwowymi lasami miały skorzystać obie strony – wszak od charakteru leśnictwa zależy w sporej mierze stan przyrody. I Lasy Państwowe tę rolę przyjęły, mocno podkreślając swój ekologiczny charakter. Jednak kolejni ministrowie finansów wykazują ochotę na opodatkowanie tej – przypominającej nieco korporację – struktury, obracającej miliardowymi, nieodprowadzanymi do budżetu sumami.


Większość owadów zasiedlających martwe drewno i przyczyniająca sie do jego rozkładu, posiada liczne symbiotyczne mikroorganizmy. Fot. Piotr Skubała
Większość owadów zasiedlających martwe drewno i przyczyniająca sie do jego rozkładu, posiada liczne symbiotyczne mikroorganizmy. Fot. Piotr Skubała

Państwowe Gospodarstwo Lasy Państwowej to trochę taki wielki kołchoz, gospodarczo zorientowany głównie na uprawę (hodowlę lasu) i sprzedaż drewna, bo z tego są pieniądze, ale wizerunkowo przedstawiający się na tle pięknej przyrody i stawiający ją na pierwszym miejscu. Skoro lasy są państwowe (czyli nasze), LP potrzebują naszego poparcia wobec zapędów finansistów. Już dawno temu LP zorganizowały ośrodki edukacji leśnej, chętnie też wspierają lokalne potrzeby i współpracują ze szkołami, często wchodzą do gminnych samorządów. Działania LP przypominają kampanie prowadzone przez korporacje. Władysław Kusiak pisze w „Przeglądzie Leśniczym”, że rozpoczęła się akcja wspierania VIP-ów i celebrytów, która polega na wciąganiu do lasu znanych i uznanych osób. Czytam, że „Mają oni być zapraszani na wszelkie akcje promujące dobre leśnictwo jak sadzenie lasu, zbieranie grzybów, dokarmianie ptaków i ogólnie wypoczynek. Ze względów bezpieczeństwa, raczej nie należy promować wycinania lasu”.

Faktycznie coś się dzieje w temacie, bo po każdej audycji radiowej promującej bieganie słyszę, że powstała ona dzięki Lasom Państwowym, popularny dziennikarz realizuje program telewizyjny dzięki gościnie Lasów Państwowych w Puszczy Białowieskiej, na Facebooku leśnicy stworzyli popularną platformę społecznościową gdzie można oglądać zarejestrowane kamerą dokarmianie żubrów i dowiadywać się o życiu lasu. Park Narodowy tam się nie pojawia.

„Las Polski” (4/2013) informuje, że rodzina Pawła Królikowskiego – aktorzy wynajęci do promocji „korporacji” – „za przyjęcie godności otrzymali 150 tys. zł. W styczniu obok okolicznościowych felietonów z »motywem leśnym«, napisanych przez aktorską parę dla pism »Sens« i »Zwierciadło« pojawiły się stronicowe reklamy (cena za stronę odpowiednio 16 i 49,9 tys. zł). W »Gali« ta sama reklama towarzyszyła wywiadowi z Królikowskimi (strona za 66,9 tys. zł). We »Wprost« poszła tylko reklama (od 83 tys. zł)”. W. Kusiak pisał też o tworzonych regionalnych sztabach zadaniowych, których celem ma być wyznaczanie odpowiednich osób oraz imprez, w których celebryci i VIP-y mieliby brać udział, promując markę „Lasy Państwowe”. Zabawnie brzmią słowa: „Osoby należy wybierać szczególnie starannie, unikając włączenia do akcji postaci nietopowych, kontrowersyjnych i nie będących »trendy«, a ponadto należy minimalizować kontakt z osobami rekrutującymi się z kręgów nierozgarniętych rowerowych zuli” (ZUL – Zakład Usług Leśnych – tą nazwą określa się małe firmy, przeważnie rodzinne, wykonujące prace w lesie).

Zacieranie granicy pomiędzy kulturą, edukacją a reklamą, promocją i propagandą marki jest zjawiskiem powszechnym. Korporacje już dawno zauważyły, że niedofinansowane obszary, do których należą państwowa edukacja, radio, telewizja, ale także upadające czasopisma, gminy czy nawet nauka poszukują alternatywnych źródeł finansowania. Do grona tych dobroczyńców poza markami handlowymi dołączają Lasy Państwowe. Ośrodki edukacji leśnej to przecież projekt brandingowy, niosący własny program informacyjny i cokolwiek byśmy nie myśleli i nie mówili o przyrodzie – jest to promocja marki instytucji o celach przedsiębiorstwa. Podobno związki zawodowe w niektórych parkach narodowych domagają się włączenia parków do Lasów Państwowych. Może to słuszny kierunek? Dobra marka to dobre pieniądze! Niepokoić może tylko, czy zostanie gdzieś miejsce dla przyrodników, którzy uważają, że nie trzeba gospodarować całą przyrodą i że las nie zginie, gdy się go nie będzie wycinało. A może w „korporacji” będzie miejsce i na taką filozofię? Warto czasami coś poświęcić dla sukcesu!

Janusz Korbel

Najnowsze wiadomości z Puszczy Białowieskiej na blogu: puszcza-bialowieska.blogspot.com


Sprostowanie

W felietonie Janusza Korbela „To chodzi o pieniądze” autor podał ceny reklam promocji Lasów Państwowych w prasie kolorowej, zaczerpnięte z dwutygodnika „Las Polski” (nr 4/2013, s. 5). Ceny podane przez „Las Polski” w tym numerze okazały się nieprawdziwe. Rzeczywiste koszty reklamy, jak poinformował nas Dyrektor Generalny Lasów Państwowych, były inne: Lasy Państwowe wykupiły powierzchnię reklamową w czasopiśmie „Sens” za 7200 zł (a nie za 16000 zł); w „Zwierciadle” za 35600 zł (a nie za 49900 zł); za promocję w tygodniku „Gala” za 27000 zł (a nie za 66900 zł); za promocję w tygodniku „Wprost” 16000 zł (a nie za 83000 zł).
Red.