DZIKIE ŻYCIE

Czy Polki i Polacy chcą chronić przyrodę?

Andrzej Jermaczek

W dniach 6-8 kwietnia br. w Łodzi odbyła się 26. wiosenna sesja naukowa Klubu Przyrodników. W tym roku jej temat brzmiał: „Społeczne uwarunkowania ochrony przyrody”.

Myśląc o ochronie przyrody skupiamy się zwykle na jej biologicznych podstawach – funkcjonowaniu populacji i ekosystemów, zależnościach między gatunkami, przyczynach wymierania jednych populacji i ekspansji innych. Wiemy jak odtworzyć murawę kserotermiczną, przywrócić warunki wodne na torfowisku, użytkować łąkę trzęślicową, czego trzeba ksylobiontom, poczwarówkom, łososiom i niedźwiedziom. Bardzo rzadko natomiast zastanawiamy się nad drugim, niemniej ważnym aspektem ochrony przyrody – jej uwarunkowaniami społecznymi.


Zwiedzamy „Polesie Konstantynowskie” – ogrodzony rezerwat, dawniej pod miastem, dziś w mieście. Fot. Andrzej Jermaczek
Zwiedzamy „Polesie Konstantynowskie” – ogrodzony rezerwat, dawniej pod miastem, dziś w mieście. Fot. Andrzej Jermaczek

Tymczasem coraz częściej właśnie brak społecznej akceptacji dla działań ochronnych, wzrost konsumpcyjnych i roszczeniowych postaw, niska świadomość decydentów i zarządców terenu, a także ogółu społeczeństwa, decydują o porażkach i klęskach podejmowanych działań ochronnych. Ten właśnie aspekt ochrony przyrody zaniedbujemy, a od niego zależy, czy, w bliższej i dalszej przyszłości, skutecznie uda się chronić przyrodę.

W prawie 30 składających się na program sesji prezentacjach autorzy przedstawiali wyniki badań, ale także swoje praktyczne doświadczenia, refleksje i przemyślenia. Wysłuchało ich ponad 70 uczestników – naukowców, pracowników regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, parków narodowych i krajobrazowych, aktywistów organizacji społecznych, studentów.

Nie sposób w krótkim artykule opisać całego spektrum omawianych i dyskutowanych problemów, a jako organizatorowi nie wypada mi oceniać, czy spotkanie było udane. Skupię się więc na tym, co zapamiętałem i kilku refleksjach, jakie nasunęły mi się jako uczestnikowi.

Z własnego, otwierającego sesję, wystąpienia „Co Polki i Polacy wiedzą o przyrodzie oraz co sądzą o jej ochronie?” najłatwiej przywołać konkrety. Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród reprezentatywnej próby 338 przedstawicieli społeczeństwa wskazują, że 11% naszych współobywateli nie było w żadnym parku narodowym, 30% nie słyszało o Naturze 2000, 50% jest przekonanych, że Natura 2000 to rodzaj rezerwatu, a 76,6% (!) nie potrafi wymienić nazwy jakiegokolwiek rezerwatu. Nie jest więc dobrze.

Jednocześnie w sferze deklaracji rodacy zaskakują pozytywnie, bo aż 73% uważa, że całą Puszczę Białowieską należy objąć ochroną w formie parku narodowego, a tylko 7% temu jest przeciwnych; 50% chciałoby, żeby parki narodowe i rezerwaty zajmowały ponad 5% powierzchni kraju; a 77% uważa, że powinno się tworzyć w Polsce obszary dzikie, na które ludzie nie będą mieli wstępu.

Z innych mniej lub bardziej zaskakujących wyników – aż 79% ankietowanych uważa, że w polityce państwa powinno się dążyć do wzrostu liczby ludności; zaledwie 16%, głównie o poglądach lewicowych, jest zdania przeciwnego; 57% jest zdania, że w parkach narodowych nie należy odstrzeliwać dzików, nawet jeśli roznoszą afrykański pomór świń; ale 51% byłaby za ograniczeniem liczebności do niedawna ptaków prawie „świętych” – bocianów, gdyby tylko roznosiły pomór drobiu.

Zupełnie nie wiemy jako naród, co sądzić o polityce w stosunku do rzek – zaledwie 4% poparłoby proponowany przez organizacje społeczne pomysł rozebrania zapory we Włocławku; 11% byłoby za rządowym projektem zbudowania na Wiśle 7 nowych zapór; natomiast 85% w ogóle nie wie, co o tym myśleć.

Dariusz Trocha, w wystąpieniu „Czy idea ekologiczna może być atrakcyjna dla nieekologów?” spojrzał na ochronę przyrody od strony psychologii. Mówił o konformizmie, uleganiu wpływom, posłuszeństwie autorytetom, emocjach i postawach. Zwrócił uwagę, że ochrona przyrody jako jedyna spośród najważniejszych współczesnych idei tak daleko i konsekwentnie wychodzi „poza człowieka” i interesy pojedynczego gatunku. Ekolodzy wzięli na siebie ciężar emancypacji (upodmiotowienia) świata przyrody, który sam nie jest w stanie upomnieć się o swoje prawa, stąd mają trudniejsze zadanie niż np. miały sufrażystki, walcząc o prawa kobiet. Powinniśmy być dobrymi psychologami, by nie marnować energii na działania, które nie są efektywne społecznie.


Na sali obrad. Fot. Dorota Horabik
Na sali obrad. Fot. Dorota Horabik

Paweł Pawlaczyk mówił o znaczeniu słów w ochronie przyrody. O słowach wartościujących (szkodnik – gatunek kluczowy, posusz – martwe drewno, zdziczały – zrenaturyzowany), nic nie znaczących słowach-gąbkach (nadmiar, pojemność ekosystemu, właściwy), ulubionych w planowaniu ochrony przyrody, również niewiele wnoszących, słowach-wytrychach (dążenie do…, zaleca się…, ograniczenie do niezbędnego minimum…). Zakończył apelem – uważajmy na słowa!

Potem było o mitologizacji przyrody, badaniach nad konfliktami wokół obszarów chronionych, wpływie projektów ochrony przyrody na zmianę klimatu otoczenia społecznego w Biebrzańskim Parku Narodowym, doświadczeniach w realizacji projektów dotyczących ochrony torfowisk na gruntach prywatnych, społecznych uwarunkowaniach ochrony przyrody w dużym mieście, komisjach dialogu obywatelskiego, konfliktach wokół zieleni.

W drugim dniu obrad wysłuchaliśmy między innymi wystąpień o prywatnych ostojach jako uzupełnieniu państwowego systemu ochrony przyrody, roli organizacji pozarządowych w ochronie przyrody, Obozie dla Puszczy, uwarunkowaniach ochrony łosia, żubra i wilka, społecznym tle konfliktu o powołanie Turnickiego Parku Narodowego, mobilizacji nowych ruchów społeczno-politycznych i stosunku ich aktywistów do ochrony przyrody oraz mediach i edukacji w ochronie przyrody i budowaniu społecznej akceptacji dla niej.

W tym roku, chyba po raz pierwszy w historii sesji, na sali obrad nie było ani jednego pracownika Lasów Państwowych – ubolewał nad tym w swoim wystąpieniu redaktor i wydawca „Przeglądu Leśniczego” – Władysław Kusiak.

Obrady kontynuowano wieczorami, a nawet w nocy, podczas spotkań towarzyskich w malowniczych, także społecznie, klimatach ulicy Piotrkowskiej.

W trzecim dniu sesji odbyła się wycieczka. Pod przewodnictwem Hieronima Andrzejewskiego i Pauliny Grzelak obejrzeliśmy między innymi leżący w granicach Łodzi, ogrodzony wysokim płotem rezerwat Polesie Konstantynowskie, poddany silnej presji rekreacji rezerwat Las Łagiewnicki oraz zapoznaliśmy się z problemami ochrony graniczącego z aglomeracją Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.

Kto nie był, niech żałuje i zaplanuje przyjazd w przyszłym roku. Namiastką uczestnictwa w tej sesjach Klubu Przyrodników może być lektura kwartalnika „Przegląd Przyrodniczy” wydawanego przez Klub. Na początku 2019 r. opublikowane zostaną materiały z omawianej tu sesji. Będą one dostępne także na www.kp.org.pl/pp/.

Andrzej Jermaczek