Barakaspiracy
Infracienkie
Po raz pierwszy widziałam go w wieku wczesnych lat nastu, kilka lat od produkcji w 1992 r. I to było jedno z tych doświadczeń, po których nie chciało mi się gadać. „Baraka”1. Strumień impresji z 24 krajów świata. Bez słów. Z obrazem planety, której harmonię przerywa raz po raz jakiś zgrzyt. „Zgrzyt-wstyd”. A tuż za nim zdumienie, że też nam, ludziom, się tak ciągle chciało zamieniać żywe w martwe, tworzyć systemy niewolnictwa i produkcji śmierci – od obozów pracy po taśmową przeróbkę kurcząt na pasztet. Ktoś to przecież wymyślił, rozrysował, zbudował, zaplanował i zrealizował jak Zbigniew Libera swoje LEGO-Auschwitz2, którym pokazał jak łatwo się da.
„Baraka”, podobnie jak późniejsza „Samsara”3, to filmy bez słów, działające poetyką obrazu z muzyką w tle. A gdyby chcieć stworzyć „Barakę” z samych dźwięków? Takich, które opowiadają historię cywilizacji? Czy dałoby się to zrobić bez narracji? Nie wiem. Chodzę sobie z tym tematem, słucham ludzi, wyłapuję sobie z tych opowieści drobnostki, symbole, motywy. Na przykład wiatr. Słyszany w centrum i na suburbiach, wdzierający się w aparaty słuchowe, indeksujący otwarte i zamknięte przestrzenie, pobudzający, irytujący, wiatr, mający smak, kojarzony z szeptem, strachem, wolnością, słyszany uchem, odczuwany skórą, wizualizowany w sztuce i personifikowany w literaturze. Wiatr wisielców, żeglarzy, mający imiona, czy płeć. Za tym idzie radość, że nam się tak ciągle chce metaforyzować, że w różnorodności odczuwania, patrzenia, słyszenia, jest tyle piękna, czasem, jak w wierszach Grochowiaka, turpistycznego. I tak łażąc za dźwiękami, myśląc o „Barace”, trafia się w końcu ten zgrzyt.
„Dzierżno-zgrzyt”, przy którym trudno o turpistyczny entuzjazm. Smutny obraz stąd i związana z nim smutna refleksja, że nam nadal się chce – zamieniać żywe w martwe, bez radykalnych zmian i reakcji, funkcjonując w siatce układów – politycznych, biznesowych, produkcyjnych i antykulturze przemilczeń, za którymi stoją interesy i władza. Czy to Odra, czy Dzierżno, czy inne konteksty i miejsca, problem pozostaje ten sam. Patrząc na relacje z akcji odłowu martwych ryb, zaplecze systemowej ignorancji, przypomniało mi się „Seaspiracy”4, które mogłoby być jednym z kadrów „Baraki”. Film-obraz zmieniający zgrzyt w pisk. Opowieść o niewolnictwie, czarnym biznesie, obłudzie i manipulacji, rybołówstwie jako jednym z największych zagrożeń ekologicznych i mistrzowskiej strategii maskowania indolencji systemu wobec ochrony przyrody.
Po „Seaspiracy” i wcześniejszym jeszcze „Cowspiracy”5, wyobrażam sobie dokument o nas samych i tym, co zrobiliśmy z „błogosławieństwem” życia na tej – nie naszej – przecież planecie. „Barakaspiracy”?6 Nie wiem, w jakiej formie najtrafniej byłoby uchwycić treść, żeby jej nie zagadać samousprawiedliwieniami. Obrazu, dźwięku, zapachu, wstrząsu? A może akcji artystycznej w postaci całkowitego zmysłowego blackoutu?
Dagmara Stanosz
Przypisy:
1. „Baraka”, reż. Ron Fricke, 1992.
2. Zbigniew Libera, „Lego. Obóz koncentracyjny”, zob.: culture.pl/pl/dzielo/zbigniew-libera-lego-oboz-koncentracyjny, 1996.
3. „Samsara”, reż. Roń Fricke, 2011.
4. „Seaspiracy”, reż. Ali Tabrizi, 2021, zobacz także: www.seaspiracy.org.
5. „Cowspiracy: the Sustainability Secret”, reż. Kip Andersen, Keegan Kuhn, 2014, zobacz także: www.cowspiracy.com.
6. Baraka [arab.], w islamie błogosławieństwo przekazywane przez Boga prorokom, imamom szyickim oraz sufickim szajchom, często oznaczające duchową obecność istoty wyższej; www.encyklopedia.pwn.pl, dostęp: 25.08.2024.