DZIKIE ŻYCIE

Listy

Nie jest łatwo uprawiać zieloną filozofię

W pracy dla Ziemi istnieją dwa style działania. Pokorny wobec natury i konsekwentny wobec zabijających ją ludzi i drugi, który usiłuje być pokorny (czasami szczerze się starając), lecz w efekcie dający znaczny prymat często wybujałym cechom charakteru Homo sapiens. To tyle „mędrkowania” […]

A u mnie praca pośród sierot społecznych. Biorąc pod uwagę wybitnie destrukcyjne oddziaływanie części kadry wychowawczej z szefową na czele na nie mogące się w ten sposób zawiązać prawdziwe partnerstwo na terenie Domu Dziecka, działam niejako, ażeby neutralizować tę sytuację i prząść mozolnie nić porozumienia. Niestety nieugiętość dyrektorki sprawia, że nie mogę jej wyklarować na przykład, żeby nie zlecała „zupełnego oprócz drzew” prześwietlania zabytkowego parku, jaki otacza nasz majestatyczny pałac, siedzibę tej zabłąkanej społeczności. Pozostaje mi tylko gadać i to moje oburzenie udziela się niektórym wojownikom z plemion Apaczów i Hopi, które powołałem któregoś dnia do życia. Opieprzyłem też raz solidnie jedną białą twarz (półinteligentny albo ćwierć? – ogrodnik), kiedy zorientowałem się, że ściął około dwudziestu nastoletnich drzew. Cały zagajnik. Ale on działa tylko na zlecenie naszej srogiej pani, niczym płatny morderca. No cóż, pomimo różnych przeszkód, robię swoje, wiedząc w duchu, że tylko spokój i wszystko co on rodzi mogą nas uratować. Nie chcę się rozpisywać na temat tego, jak realizuję z tutejszą bracią (wiek podstawówki) nasze zielone permanentne i jednorazowe akcje. Są one proste i konkretne – „Ścieżka Wojownika” (hart i odwaga), „Ścieżka Odkrywcy” (milczenie i pole popisów dla zmysłów, wykorzystuję tutaj m.in. spacer ze ślepym starcem indiańskim, zainspirowany elementami zgromadzenia wszystkich istot), „Ścieżka Piękna” (bycie w teatrze i kinie, sali koncertowej, etc. Natury), „Ścieżka Słońca” (szukanie śladów słońca w lesie, uważne partnerstwo ze słońcem). Czasami ścieżki się krzyżują spontanicznie. Oczywiście różnych ścieżek można wymyślać i realizować więcej, ale te są dla nas najważniejsze w tej chwili. Teraz mamy na warsztacie „Ścieżkę zimową”.

[…] Nie jest łatwo uprawiać mądrą, zieloną filozofię w słowie mówionym i pisanym oraz w działaniach praktycznych.

Serdeczności

Jurek, Cieszyn

Zauważyć bioregion

Witajcie Wszyscy! […] Uczniowie z warszawskich liceów zebrali około 1060 podpisów pod petycją ratowania Puszczy Białowieskiej, ułożyli własny list i wysłali to do premiera. Prosili, żeby Was zawiadomić – zawiadamiam. My sami, wyczerpawszy możliwości urzędowe, eksploatujemy różne media. Nawet skutecznie. Czyżby moda na aktywną młodzież? […] Dziękuję za ulotki dotyczące Pilska […] Myślę, że przede wszystkim warto odwiedzić biura podróży mające w swojej ofercie Pilsko. Jest ich bardzo wiele, bo Pilsko jest bardzo modne. Nic zresztą dziwnego, ta góra jest przepiękna, znam ją trochę i chyba trochę jestem nią zauroczona. Bardzo szczególne i ciągle dzikie miejsce, chociaż ludzie je już „ozdobili” na swój sposób. […]

Bardzo mi się podoba projekt warsztatów „Bioregion”. Szczególnie niezwykłe jest spojrzenie na to od strony mieszkanki wielkiego miasta. Zauważyć bioregion w sytuacji, gdy huk samochodów dawno zagłuszył ptaki, wiatr uwiązł gdzieś między blokami, od świateł miasta nie widać gwiazd, a pod stopami mam kilka ton betonu i rur – jest dla mnie sporym wyzwaniem. […]

Ogromnie ciepło pozdrawiam,

Magdalena Budziszewska, Warszawa

Może ktoś jest zainteresowany tworzeniem małej wspólnoty wiejskiej?

Drodzy Koledzy, Koleżanki,

Jestem gorącą zwolenniczką „Dzikiego Życia” choć gazetę Waszą mam dopiero drugi raz. Około sześć lat mieszkam w Bawarii, nigdy jednak nie pociągał mnie styl życia zorientowany konsumpcyjnie. Pewno i jest ono okazałe, podniecające, dla mnie jednak nieautentyczne, sztuczne i nieetyczne.

Widać, że i w Polsce rozkwita filozofia sukcesu (jeśli można to filozofią nazwać), biznes, marketing; powstaną autostrady, ekskluzywne stacje benzynowe, olbrzymie parkingi. Choć wiem, że inaczej być nie może, to jednak przeraża mnie to, bo wymierzone jest przeciwko Naturze, która w Polsce jeszcze często ma postać dziewiczą.

Moim gorącym pragnieniem jest wrócić na prawdziwą wieś, znaleźć takie małe 1–2 hektarowe gospodarstwo, by móc tę ziemię pielęgnować, chronić, wróść w nią, żyć prosto i mistycznie. Marzę o wspólnocie wiejskiej, takiej trochę matriarchalno-pogańskiej, żyjącej cyklicznie podług pór roku, w świecie na powrót zaczarowanym, pełnym rytuałów, śpiewu, tańca, radości. Dlatego ucieszył mnie bardzo Wasz artykuł „Bioregion”. Wiem teraz, że moje wizje nie są jednostkowe.

W Niemczech będąc w kręgach ekologicznych poznałam metodę uprawy zwaną „Perma-kultur” czyli „Leśne ogrody”. To prastara, na nowo odkryta mądrość, że las to właśnie naturalna warstwa ochronna ziemi, jest ważnym elementem biosfery, chroni przed erozją, nawadnia, użyźnia. Zalesia się specjalnymi technikami, tak by las ten sam się rozsiewał i rodził wielką ilość różnorodnego pożywienia i surowca. „Perma-kultur” oznacza także małe wspólnoty wiejskie żyjące pośród takich kompleksów leśnych, samowystarczalnie i w zamkniętym systemie ekologicznym. Dużo by można było jeszcze na ten temat pisać, na Zachodzie jest wiele literatury na ten temat i w wielu regionach świata stosuje się już takie zalesianie.

Ja chciałabym stosować tę metodę. Szukam od dwóch lat miejsca na farmę gdzieś w pobliżu lasów, daleko od ulic, z wielkim sadem, z małym domkiem. Moje poszukiwania są raczej nieudolne i w pojedynkę. Może ktoś z Was mógłby mi pomóc w poszukiwaniach, dać informacje, może ktoś byłby zainteresowany takim życiem, a potem tworzeniem małej wspólnoty wiejskiej (niekomercjalnej!). Ja naprawdę nie wiem, do kogo się zwrócić. Znajomi, rodzina patrzą na mnie z niedowierzaniem, że chcę porzucić Zachód i wrócić do tej biedy – ja wiem, że tylko całkowita zmiana stylu życia jest ratunkiem dla Ziemi.

Adres kontaktowy w Polsce: Bronisława Olszówka (Grażyna), ul. Ułańska 7/54, 40-887 Katowice, tel: 1504-770 lub w Bawarii: Grażyna Olschowska, Altestr. 54, 82431 Kochel am see /Obb, Niemcy

Serdecznie pozdrawiam

Grażyna, 19.01.1995

Leśnik, który kocha las

[…] Ze swojej strony robię wszystko, co jest możliwe dla uratowania naturalnych sił lasu. Nie palę gałęzi i pozostawiam posusz. Popieram gatunki liściaste. W listopadzie wystąpiłem w programie I PR (20 min.) mówiąc o głupotach jakie dzieją się w leśnictwie i o miłości do lasu. Po tym reportażu nasłali na mnie kontrolę, ale nie dałem się. Coraz bardziej kocham las, a piosenki Agaty Jałyńskiej pomagają mi w tym skutecznie.

Kot

Kampania „Puszcza” c.d.

Z wielką ochotą włączyłem się do akcji obrony Puszczy Białowieskiej. W tym roku ukończyłem studia i rozpocząłem pracę w szkole. Mam więc kontakt z młodzieżą, którą zainteresowałem problematyką dotyczącą ochrony puszczy. Zwróciłem się także do kilkunastu lubelskich szkół średnich z propozycją włączenia się do akcji. Jest żywy odzew. Osobiście zebrałem około 400 podpisów. Wspólnie, jak mniemam, zbierzemy grubo ponad 2000.

[…] Chciałbym podzielić się kilkoma uwagami dotyczącymi puszczy. Przeszło trzy lata temu zwróciłem się do wojewódzkiego konserwatora przyrody w Białymstoku o wpisanie do rejestru drzew pomnikowych kilkunastu puszczańskich dębów (wszystkie o obwodzie pow. 5 m na wysokości piersi). Pomimo tego, że przesłałem wyczerpującą dokumentację i pomimo, iż w świetle obowiązujących przepisów przysługiwało mi takie prawo, zostałem widocznie potraktowany jako nie szkodliwy maniak i nie otrzymałem żadnej decyzji.

W oddziale 120 jeszcze dwa lata temu rósł (od wieków, jak mniemam) dorodny dąb o obwodzie równym 6 m. Ktoś „mądry” zarządził dokonanie całkowitego wyrębu wokół dębu w promieniu około 50 m. Dąb wprawdzie oszczędzono, ale pozbawienie go naturalnej otuliny pociągnęło za sobą istotną zmianę warunków wegetacyjnych (wodnych, nasłonecznienia, narażenie na wyładowania). Efekt? Strzaskany, suchy dąb został ścięty.

[…] Jednak nie tylko puszcza leży mi na sercu. Przyroda jawi mi się jako coś bardzo bliskiego i przyjaznego. Odczuwam jej przychylność i dobroć, a odwieczny rytm ciągle fascynuje i zadziwia. Znam niemal wszystkie okazalsze drzewa na terenie Lublina. To moje druhy wypróbowane. Często je odwiedzam. Porozumiewamy się bez słów. Prawie na przedmieściu Lublina, w tzw. Starym Gaju, na powierzchni prawie kilometra kwadratowego zwartym drzewostanem porasta czarna brzoza. Nawet w puszczy czegoś takiego nie spotkałem.

Serdecznie pozdrawiam

Tomasz, Lublin 17.01.95

„Zielone dzieci ziemi” z Olsztyna w obronie Puszczy

Dziękujemy za przesłane nam numery „Dzikiego Życia”. Chętnie je czytamy i są one podstawowym źródłem informacji na temat obrony Puszczy. My też przyłączyliśmy się do tej akcji (wraz z Naukowym Kołem Ekologów z Kortowa rozkręcamy akcję na terenie Olsztyna). Powstają ulotki w oparciu o Wasze pismo, tworzymy plakaty, gazetki w szkołach itd. Życzymy powodzenia i pozdrawiamy!

Zielone Dzieci Ziemi, Olsztyn, 04.02.94

PS: Bardzo mi się podoba stanowisko „Pracowni” wobec akcji „Sprzątamy naszą planetę”. Wasza wypowiedź w „Śmietniku” (programie telewizyjnym, który dzięki tej akcji chciał coś udowodnić?) była doskonała.

Pomiędzy naturą a cywilizacją

Zaczytywuję się właśnie „Filozofią wieczystą” Aldousa Huxleya i jak zawsze, z każdej lektury, próbuję dopasować coś, co choćby w minimalnym stopniu podbudowywało by moją własną filozofię. Niezaprzeczalnie filozofię, którą tworzę dla siebie (i mam nadzieję, że jeżeli będzie dobra, to uszczkną ją i moi bliscy), która jest jeszcze w powijakach. Ale jest! I którą oprzeć chcę solidnie na głębokiej ekologii. Oczywiście, najlepiej byłoby całkowicie wejść w głęboką ekologię, ale to nie takie łatwe, jak to czasami słyszę, jak to wydaje się niektórym dziwnym istotom, które na lewo i prawo krzyczą o swym ekologicznym życiu i … I już nie pozostaje im czasu, by żyć tak jak krzyczą wciąż! Czyż tak nie jest? Oczywiście, czasami trzeba wręcz zamanifestować własny, bardzo naturalny sposób życia, przynajmniej pokazać: „Patrzcie, skoro ja tak żyję, to i wy możecie!” ale znowu ważnym jest zachować umiar i pokorę – bo to nie my jesteśmy nauczycielami, jak pisze Wordsworth: Niech Natura będzie twoim nauczycielem… i dalej:

Od mędrców lepiej powie to
Wiosennym tchnieniem las,
Co dobro, co moralne zło,
I co zawarte w nas.

Chciałbym za Aldousem Huxleyem porównać te słowa z innymi, na pewno podobnymi, ale jednocześnie jakże w swej podstawie odmiennymi…

Oto co napisał św. Bernard z Clairvaux:

Co wiem o boskich naukach i Piśmie świętym, tego nauczyłem się w lasach i na polach. Nie miałem żadnych innych nauczycieli, jak buki i dęby.

I jeszcze:

Słuchaj człowieka doświadczonego: więcej nauczysz się w lasach niż z ksiąg. Drzewa i kamienie nauczą cię więcej, niż możesz otrzymać z ust nauczyciela.

Prawda, że teksty obu wielkich miłośników natury wydają się być identyczne w swym przekazie?

No to dalej porównajmy… Huxley, językiem wielkiego filozofa św. Augustyna wyjaśnia słowa Bernarda: „Radować się należy tylko Bogiem; stworzeniami nie należy się radować, a jedynie się nimi posługiwać z miłością, współczuciem i pełnym podziwu, bezstronnym zrozumieniem, jako środkami do poznania tego, czym możemy się cieszyć”.

Natomiast Wordsworth głosił raczej radowanie się samymi stworzeniami niż posługiwanie się nimi dla uzyskania celów duchowych. Posługiwanie się, które samo w sobie wymaga od posługującego się nimi wielkiej dyscypliny wewnętrznej.

No właśnie – narzuca się pytanie, kogo w naszej kulturze Zachodu (opartej przecież na kulturze chrześcijańskiej, lub z niej wywodzącej się) stać na ową dyscyplinę? I myślę, że olbrzymim błędem naszej kultury jest owo uprzedmiotowienie Natury. Ona nie jest już podmiotem (na równych prawach z człowiekiem), jak w kulturach pierwotnych. Człowiek rości sobie prawo do posługiwania się Nią. Choćby z największą miłością, to jednak posługiwania się…

I stąd widzę przed sobą wielki problem. Na ile będę musiał ulegać kompromisom… Pomiędzy Naturą, a cywilizacją… Gdzie dzisiaj istnieje owa granica eko cywilizacji? Czy w ogóle istnieje możliwość powstania nowego (ale starego przecież) sposobu życia?

Gdy coraz dalej zagłębiam się w temat, to coraz więcej powstaje pytań. Często bez odpowiedzi, niestety…

Tak więc znów idę do lasu, by w cichości ciała ale wielkiej radości ducha pobyć z moimi cudownymi istotami. By nauczyć się czegoś nowego od nich. Przede wszystkim cierpliwości, wewnętrznego spokoju i bezgranicznej, pozbawionej egoistycznych pragnień, miłości.

I wracam do domu z coraz większą nadzieją i wiarą, że się nam uda. Pozdrawiam gorąco

Marcin, Targowiska

***

Przesyłam […] wiersze, których powstanie zainspirowała tragiczna sytuacja Puszczy Białowieskiej. […] Autor wyraża zgodę na ich druk w Waszym Miesięczniku […] Z poważaniem

P.B., Białowieża 27.01.95

Krzyk umierania

We mgle liczę krople deszczu
jako łzy umierania.
Skrzydła czarnego bociana
trzepoczą nad klęczącym dębem.
Odchodzą razem…
Rany puszczy są rozwarte
aż do bólu ukrzyżowania.
Pień!
Wszechobecny pień
jest krzykiem rozpaczy słowa
co kazało drzewom żyć.
Krzyż czarną smugą
legł na piersi skazańca.

Borys Russko

Marzec 1995 (3/10 1995) Nakład wyczerpany