DZIKIE ŻYCIE

Lasy, leśnicy i przyroda

Zbigniew Jakubiec

Z wielką przykrością przeczytałem pouczający tekst p. Andrzeja Rysia oraz dotyczącą podobnego tematu polemikę z Nadleśnictwem Knyszyn (DŻ 8/95) i zacząłem zastanawiać się nad przyczyną tej jak widać dosyć często spotykanej postawy leśników. Jest to dla mnie tym bardziej zastanawiające, że kilka tygodni temu miałem okazję spotkać się z wszystkimi nadleśniczymi z Dolnego Śląska, dla których Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych we Wrocławiu zorganizowała specjalne szkolenie poświęcone problemom ochrony przyrody. Odniosłem zupełnie odmienne wrażenie, a przy okazji okazało się, w jak wielu nadleśnictwach, bez rozgłosu., przez lata ochraniano najcenniejsze uroczyska. Więc może nie wszędzie jest tak źle, może chodzi tu o niektóre regiony kraju, bądź niektórych ludzi? Być może jest ich nawet sporo, ale na pewno nie wszyscy. Nie chciałbym, aby słusznymi postulatami ochroniarzy poczuł się dotknięty bodaj jeden leśnik, który często dla tego lasu zrobił tak dużo i niekiedy z dumą pokazuje dzieło swego życia. Uważam, że nieuzasadnione uogólnianie może przynieść więcej szkody niż pożytku, a z drugiej strony musimy wszelkie tego typu działania jak wyżej opisane ujawniać i piętnować.

Jest natomiast inna, znacznie głębsza przyczyna, której nie zmienią ataki najzagorzalszych ekstremistów. Otóż na skutek różnych przyczyn i uwarunkowań dziedziny takie jak leśnictwo, melioracje, hydrotechnika stały się w Polsce rezerwatem XIX-wiecznej myśli niemieckiej. To co wydawało się niegdyś „postępowe” jest dziś szkodliwym anachronizmem. Na Zachodzie porzucono te ideały już kilkadziesiąt lat temu, natomiast u nas przetrwały one niemal w czystej postaci. O przebudowie drzewostanów i świerkomanii słyszałem już w latach pięćdziesiątych w Technikum Leśnym, a ostatnio któryś z kolegów leśników powiedział mi, że ich profesor w technikum, przestrzegając przed „porządkowaniem” lasu, tłumaczył uczniom: „las, jak klasa IVa – lubi bałagan”. Są to jednak postawy rzadziej spotykane. Niestety, do dziś obowiązują stare instrukcje i stare zasady, które wspiera stara mentalność. Mentalność tę przez lata ugruntowało działanie nastawione na „wykonanie planu”, a dziś często jeszcze wspierane chęcią maksymalnego zysku. Tak więc warto zdać sobie sprawę, że walcząc o ochronę kolejnych rezerwatów (oby nie było takiej potrzeby) walczymy o zmianę tych ugruntowanych postaw i nawyków, a także z ludzką pazernością. Należy bezwzględnie walczyć z takimi szkodliwymi poglądami jak: konieczność zalesiania każdej wolnej powierzchni, preferowanie odnowienia sztucznego, czy mitologizowanie szkodników wtórnych, w tym kornika!

Z drugiej strony należy przyjąć, że konieczność gospodarcza wymaga pozyskiwania drewna i nie każdy wyrąb jest złem. Jak mówił nam stary leśnik „drzewa należy szanować, bo drewno jest niezbędne każdemu na kołyskę i na trumnę”. Szansą na zmiany w leśnictwie jest dojście do głosu na uczelniach nowej generacji ludzi, modyfikacja programów nauczania oraz jak najszybsze odejście od dotychczasowych praktyk.

Innym poważnym problemem jest przygotowanie kadr do służb ochrony przyrody. Niestety, opisana w artykule p. A. Rysia postawa wojewódzkiego konserwatora przyrody nie jest odosobniona, ale sytuacja tych urzędników jest godna pożałowania. Stanowisko to uległo ośmieszeniu i w wielu rejonach kraju brak chętnych do jego objęcia, decyduje więc dobór negatywny. Pisałem o tym już przed laty w „Aurze”. Skąd jednak brać ludzi przygotowanych do tak trudnej i odpowiedzialnej pracy? Powstają wprawdzie na uczelniach kierunki ochrony środowiska, ale w ich obecnej formie nie wiązałbym z tym wielkich nadziei. We Wrocławiu na przykład są obecnie aż trzy takie kierunki (na Politechnice, Akademii Rolniczej i Uniwersytecie), lecz trzeba sobie zdać sprawę, że w pierwszym przypadku są kształceni specjaliści od technicznej ochrony powietrza i wód (Wydział Inżynierii Środowiska), w drugim melioranci (Wydział Melioracji), a tylko w trzecim przyrodnicy, za to bez koniecznego przygotowania prawno-administracyjnego (Wydział Nauk Przyrodniczych). Każdy z absolwentów będzie posiadał identyczny tytuł, znaczący przecież w każdym przypadku co innego! Czy można się zatem dziwić, że stanowiska wojewódzkich konserwatorów przyrody są w większości obsadzone przez leśników? I tu się koło zamyka.

Zbigniew Jakubiec

***

Od redakcji: Jak mawiał „stary leśnik” z artykułu drzewa należy szanować, bo drewno jest niezbędne każdemu na kołyskę i trumnę. My znamy pewnego młodego leśnika, który poszedł dalej i powiada, że drzewa należy szanować, bo są piękne; nawet jeśli nie są nam do niczego potrzebne.

Zużycie papieru na głowę mieszkańca w wybranych krajach, dane z końca 1993 roku

kraj / kg/osobę

USA 313
Japonia 225
Finlandia 215
Niemcy 190
Wlk.Brytania 170
Australia 152
Włochy 132
Korea Płd. 128
Irlandia 97
Malezja 62
Chile 39
Polska 31
Tajlandia 30
Rosja 30
Brazylia 28
Bułgaria 20
Chiny 17
Egipt 11
Serbia 10
Nikaragua 4
Indie 3
Wietnam 1

Przemysł papierniczy jest dzisiaj głównym odbiorcą drzew z wycinanych na świecie lasów. „Globalne” zużycie papieru i związane z tym niszczenie lasów nie jest bynajmniej globalne. Jak widzimy z tej tabeli podanej za „The Ecologist” są kraje zużywające setki razy więcej papieru na głowę mieszkańca niż inne.

Marzec 1996 (3/22 1996) Nakład wyczerpany