DZIKIE ŻYCIE

Czarownice

Joanna Kępińska

o słodka samoródcza
Ziemio jakże często
pożądliwie
lubieżnych filozofów paluchy podszczypywały
i szturchały
cię
a sprośny kciuk
nauki dźgał
twe
piękno, jakże
często religie brały
cię na swe kościste kolana
miętosząc i
szturchając cię abyś mogła począć
bogów
(ale ty
wierna
niezrównanemu
łożu twego
rytmicznego
kochanka
śmierci
odpowiadasz
im tylko
wiosną)
e.e. cummings "o sweet spontaneus", 1923
za Martin E P. Seligman
"Co możesz zmienić, a czego nie możesz"

Jest w słowniku słowo tak kontrowersyjne, że nawet jego wspomnienie wywołuje fale niepokojących obrazów i emocji. To słowo to czary.

W popularnych opowieściach dla dzieci, jak i dla dorosłych, czarownice przedstawiane są jako groźne i szpetne osoby przygotowujące eliksiry, wróżące przyszłość, zabijające świnie, zatapiające statki, wywołujące burze, pożerające małe dzieci. Lęk przed czymś takim wywoływał w przeszłości prześladowania i palenie na stosie. W czarownicach widziano źródło chaosu i przyczynę zła. Jedynym sposobem, aby uwolnić świat od tych złośliwych mocy, było spalić je.

Literacki wizerunek czarownic to pastisz, stereotyp, jeśli chodzi o prawdziwą magię, nasza wiedza oparta. jest na mitach i przesądach. W XX wieku jesteśmy przyzwyczajeni do wizerunku wiedźmy - złej, starej kobiety mieszającej coś w kotle, ale czarownice w tradycyjnym tego słowa znaczeniu nigdy takie nie były. Pogaństwo, magia, czary, przez długi czas były fałszywie interpretowane przez kościół i państwo. Ciągle jest wiele nieporozumień i uprzedzeń. Ludzie nadal nie rozumieją czym w istocie jest magia.

Magia to bardzo stary system wierzeń, zgodnie z którym niektórzy ludzie (czarownice i czarownicy) dysponują magicznymi, nadnorma1nymi umiejętnościami wpływania na bieg wydarzeń (różni się to od pogaństwa, rozumianego jako wiara w innych niechrześcijańskich bogów, ludzie często mylą te zupełnie różne rzeczy). Celem magicznych praktyk jest przywrócenie lub utrzymanie naturalnej harmonii istniejącej w świecie. Jednak poczynając od średniowiecza czarownice najczęściej postrzegano jako występujące przeciw dobru. Doprowadziło to do masowych prześladowań, tortur i śmierci. Wiele narzędzi tortur wymyślono, by wydobyć zeznania od milczących, opierających się czarownic. Przeprowadzano też wiele prób i testów w celu ich zidentyfikowania. W Anglii pierwszy dekret przeciw czarom uchwalił Henryk VIII w 1542 roku. Drugi ustanowiono w 1563 roku za panowania Elżbiety I. Uchwalono w nim śmierć za morderstwo w wyniku czarów. Trzeci ogłosił król Jakub I, który panicznie bał się czarów i czarownic. Napisał nawet książkę o czarach zatytułowaną „Demonologia”. Jakub I autoryzował też pierwsze wydanie Biblii po angielsku. Na początku zawierała ona słowa: „Nie pozwolisz żyć trucicielowi”, zgodnie z królewskim dekretem należało je czytać: „nie pozwolisz żyć czarownicy”.

W tym okresie większa część Europy trwała w niekończących się procesach. Oskarżeni pochodzili ze szlachty i pospólstwa, oskarżający również. Inkwizytorzy mianowani przez lokalne władze miejskie lub kościelne mogli torturować podejrzanych w celu wydobycia Z nich zeznań, używając środków jakie uznali za stosowne. Setki ludzi spłonęły żywcem na stosach. W małych miastach i wsiach spory między sąsiadami były niebezpieczne, możliwość bycia oskarżonym o czary była przerażająca. Paranoja urastała do granic możliwości, większość oskarżonych stanowiły kobiety. Zdarzało się, że w niektórych miastach w Niemczech prawie wszystkie wymordowano. Typową. torturą było tzw. „krzesło czarownic” - wykonane z żelaza, na siedzeniu miało kolce. Oskarżoną sadzano na nim, podczas gdy krzesło podgrzewano na ogniu. Przesłuchanie zwykle kończyło się śmiercią. W Anglii czarownice wieszano, nie palono ich. Stos był karą dla heretyków. Czarownice zaś sądzono za coś innego - za zadawanie śmierci i bólu ludziom i zwierzętom poprzez czary. Dlatego karano je. jak za przestępstwa kryminalne. Natomiast na kontynencie oskarżonych o czary palono. Czarownic nie topiono, jak powszechnie się sądzi. Topienie związanej osoby w stawie było karą dla kłótliwych, źle usposobionych, denerwujących i obelżywych kobiet. Kara miała ostudzić ich temperament. Było to upokarzające i skuteczne. W przypadku czarownic najbliższa temu była próba wody. Wieśniacy wiązali czarownicę i wrzucali do rzeki lub stawu, aby sprawdzić, czy utonie, czy też nie. Jeśli nie tonęła oznaczało to, że została odrzucona przez wodę używaną do chrztu, była wtedy winna. Gdy tonęła, była prawdopodobnie niewinna. Trzeba ją było wtedy wyciągnąć i uratować. W obu przypadkach nie było to karą. Mieszkańcy składali następnie raport władzom, które zarządzały proces przed odpowiednim sądem. Zanim jednak wiedźma stanęła przed sądem wymuszano na niej zeznania, aby otrzymać dowody winy. Podejrzaną trzymano w odosobnieniu, następnie rozbierano ją i pozbawiano snu zmuszając do chodzenia dzień i noc. Po kilku dniach zazwyczaj przyznawała się i podawała imiona wspólników.

Potem następował proces. Zgodnie ze standardami XVI i XVII wieku proces wydawał się sprawiedliwy. Oskarżony stawał przed sędzią i trybunałem. Dowody starannie badano i oceniano. Przyprowadzeni świadkowie byli przepytywani przez sąd bez wywoływania paniki, aby tylko wskazali winnego. Sąd rozważał, czy oskarżenie jest w jego mniemaniu słuszne, czy nie jest powodowane sąsiedzką zawiścią i niesnaskami. Znaczenie samych oskarżeń było jasne, podobnie jak motywy, którymi się kierowano.

Z czarami z reguły nie byli związani ludzie mający władzę. Zaczynało się od drobnych tarć i rywalizacji wewnątrz małych społeczności. Często czarownicą był ktoś starszy, niepopularny i pozostający w niezgodzie z sąsiadami. Czasem jednak w grę wchodziły powody natury politycznej. Chyba najlepszym przykładem prześladowań czarownic z powodów politycznych jest historia Joanny d'Arc. Mówiono o niej, że była zagrożeniem dla kościoła i państwa. Pogłoski o czarach i głosy, które ponoć słyszała posłużyły za dowód wystarczający  do jej zgładzenia (król Karol VII był słabym, próżnym człowiekiem, który chciał pozbyć się Joanny. Trzeba dodać, że miała ona opinię osoby kłótliwej i samowolnej. Została pojmana, gdy zainicjowała akcję przeciwną woli króla. Ulgą było dla niego pozbyć się jej, nie chciał angażować się w wojnę). W 1431 roku Joanna d'Arc została spalona na stosie przez Kościół za herezję (500 lat temu została kanonizowana przez ten sam Kościół, który ją zabił). Są jednak wątpliwości, czy śmierć ta spowodowana była tylko względami politycznymi. Istnieje teoria, niechętnie podzielana przez historyków, że Joanna była czarownicą i sprawa ta ciągle pojawia się w kilku różnych wersjach. Najbardziej wiarygodna hipoteza głosi, że wyznawała starą religię ­magię, i że pełniła pewne obowiązki z tym związane. Trzeba pamiętać, że Domremy, gdzie urodziła się Joanna, ma reputację miejsca znanego z uprawiania czarów. Są tam święte drzewa i studnie. To właśnie pod takim drzewem Joanna po raz pierwszy usłyszała głosy. Nawet jeśli nie była czarownicą, to była pod wpływem magii.

Jak jednak nieufność wobec czarów mogła stać się tak destrukcyjną siłą? Odpowiedź może leżeć u podstaw nowoczesnego pogaństwa. Pogaństwo to religia czcząca przyrodę. Niezależnie od tego, czy wyznawcy czczą ją w grupach czy indywidualnie, z reguły robią to na dworze.

Obchodzą różne święta w ciągu roku, uznają wpływ księżyca i słońca na życie ludzi. Pogaństwo lub magia to umiłowanie Ziemi, przyrody, kamieni, drzew, ptaków, dzikich zwierząt, to też wiara w uosobienia przyrody - bogów i boginie. Uważa się, że gdy ostatnie zlodowacenie przesuwało się na południe, człowiek europejski wierzył w dwa bóstwa tłumaczące jego byt. Byli to Bogini Ziemi, która stworzyła życie we wszystkich jego formach oraz rogaty człowiek, który doświadczył życia i śmierci jako łowca i ofiara.

Najbardziej charakterystyczną cechą umysłowości pierwotnego człowieka była jego nieodparta chęć życia w harmonijnym, ustrukturowionym i przyjaznym świecie. Chciał on uważać Kosmos za swój dom i być pełnoprawnym i świadomym jego mieszkańcem. Chciał go rozumieć, tak jak rozumiał swe bezpośrednie otoczenie, być jego logicznym i koniecznym elementem. Chciał żyć w harmonii z tą całością, być aktywnym partnerem procesów, które zachodziły w Naturze i samemu przyczyniać się do ich właściwego przebiegu. Świat, w którym żył człowiek pierwotny, świat, który pragnął zrozumieć składał się z .czasu, przestrzeni i życia. Nie ma w tym nic dziwnego. Ale sposób, w jaki postrzegał on te elementy był wielce oryginalny i raczej obcy naszej umysłowości. Przestrzeń i czas nie były jednorodne, ale miały wyraźną strukturę i zróżnicowaną „gęstość”. W obu przypadkach istniał podział na dwie sfery - jedną, kosmiczną, uporządkowaną i harmonijną, i drugą, należącą do chaosu i nieporządku. Ta pierwsza była sferą sacrum, ta druga ­profanum. Sfera sacrum sięgała korzeniami do pierwotnego aktu stworzenia, poprzez który świat wyłonił się ze swej wcześniejszej chaotycznej egzystencji (nie z nicości). To właśnie w tej nieskończenie odległej przeszłości czas puszczony został w ruch, a świat przyjął swą racjonalną strukturę i napełniony został energią życiową, która zapewnia jego trwanie. W wyobrażeniach pierwotnego człowieka struktura przestrzeni komicznej miała wyraźnie troisty podział. Pierwszym obszarem, dostępnym bezpośredniemu doświadczeniu, była Ziemia, czy raczej jej powierzchnia, miejsce ludzkiego bytowania. Drugim był obszar niebieski, siedlisko gwiazd, bogów i duszy, trzecim był świat podziemny, miejsce zmarłych i zarodków (lub potencjalnych istnień), życia utajonego i czekającego na kolejne przebudzenia. Trzy to magiczna liczba - Początek, środek, koniec; fazy księżyca; narodziny, życie, śmierć; matka, ojciec, dziecko. Także wiedźmy posiadały prawo oparte na trzech (wierzono, że każdy czar rzucony przez nie powróci do nich z potrójną mocą). Troisty podział świata stwarzał potrzebę komunikowania się pomiędzy tymi trzema formami egzystencji. Pośrednikami w tej komunikacji byli czarownicy i czarownice. Dlatego znali oni najlepiej nie tylko bezpośrednie środowisko, ale i cały kosmos podziemny i nadziemny. Ich prawdziwa znajomość świata, ich doświadczenie życia roślin i zwierząt i tajemnic środowiska była, nawet jak na nasze naukowe standardy, niekiedy zadziwiająca. Człowiek pierwotny stworzył rodzaj pierwotnej, globalnej ekologii - przekonanie o więzach łączących wszystko co żyje, o wspólnej, przechodzącej przez Ziemię energii i konieczności zachowania tego ładu, który człowiek - jako część owej ożywionej całości - zastał. Nadzwyczajne „ekologiczne” zdolności szamańskie, będące wynikiem długoletniej nauki i obserwacji, mają również bardzo praktyczne uzasadnienie - rozpoznać ów ład natury i odczytać zeń ilość energii życiowej (mierzonej np. ilością zabitych zwierząt) jaka każdemu człowiekowi i każdej grupie ludzkiej została przydzielona, bo przekroczenie tej ilości i zakłócenie tego ładu. ściągnąć muszą na winowajcę nieuniknione nieszczęście.

Z biegiem czasu, gdy ludy łowiecko-zbierackie przyswoiły sobie rolnictwo, wzniosły wsie i miasta, ich wierzenia bardziej się usystematyzowały. Budowle na wzgórzach, takie jak np. Stonehenge, świadczą o sile życia duchowego we wspólnotach. Wraz z rozwojem wspólnot rozwijała się ich organizacja. Grecy i Rzymianie ukształtowali pojęcia bóstw, podobnie jak ludy ich poprzedzające. Powszechny wizerunek Matki Ziemi i rogatego człowieka pojawiał się wszędzie (w religii staroegipskiej kult zwierząt i kult sił przyrody osiągnął niezwykłą intensywność, podobnie w taoizmie, buddyzmie i wielu innych ścieżkach doskonalenia duchowego). Jednak wraz z pojawieniem się kościoła wczesnochrześcijańskiego zasiane zostało ziarno późniejszych prześladowań. Na soborze nicejskim w 325 roku cesarz rzymski Konstantyn I miał problem z połączeniem wszystkich wątków religii. Został nawrócony na chrześcijaństwo i pragnął usystematyzować argumenty o boskości Jezusa. Uważa się, że tym pragnieniem stworzył kościół wczesnochrześcijański. Z początku istniała zgoda pomiędzy chrześcijaństwem i pogaństwem. Miało pewien sens umieszczenie głównych świąt, jak Boże Narodzenie i Wielkanoc, w zimowe i wiosenne przesilenia, które dotychczas były świętami pogańskimi. Dotyczy to też innych świąt kościelnych, które powstały przez chrystianizację starych świąt pogańskich. Słowiańskie święto Kupały poświęcone zostało św. Janowi Chrzcicielowi, równonoc wiązano z Matką Boską Siewną, dzień Jaryły (4 czerwca) stał się Zielonymi Świątkami; święto Peruna (20 lipca) dniem św. Ilji, a obchodzone ku czci Swarożyca święto ognia (25 marca) - zwiastowaniem. Równolegle z chrystianizacją świąt następowało też zawłaszczanie pogańskich sanktuariów. Liczne w Polsce kapliczki nadrzewne są śladami po pogańskim kulcie świętych drzew. Często wznoszono też kościoły czy klasztory w miejscach pogańskiego kultu. Pogańskie korzenie ma też wiele chrześcijańskich legend, np. o Królu Arturze i o św. Graalu. Chrześcijaństwo przejęło nawet dawne wizerunki i symbole np. podczas adwentu Chrystus przyrównywany jest do słońca, jako do światła świata (jest to motyw występujący w mitraizmie - religii solarnej pochodzenia irańskiego). Symbol chrześcijan - krzyż (który zresztą przyjął się dopiero od 440 roku, pierwotni chrześcijanie nie stosowali tego znaku) był stosowanym od mezolitu symbolem słońca, jako takiego używali go np. władcy Asyrii. Badacz religii Mircca Eliade widzi w krzyżu jeszcze bardziej archaiczną symbolikę ­kosmicznego Drzewa Życia. Popularny w chrześcijaństwie kult świętych rozwinął się prawdopodobnie pod wpływem politeizmu     indoeuropejskiego. Wielu świętych to schrystianizowane bóstwa pogańskie. I tak: Światowid przeistoczył się w św. Eliasza, bóg wojny Jarowit (Jaryło) przybrał postać św. Jerzego, irlandzka św. Brygida z Kildare to schrystianizowana bogini wiedzy Brigit lub Brigan. I wreszcie wybitnie katolicki kult Matki Boskiej, który przypomina znacznie starszy kult pogańskich bogiń, takich jak np. Izyda z Horusem, czy rzymska Mater Materta. Gdy chrześcijaństwo trafiło pod strzechy, chłopi (poganin z łaciny to nic innego jak mieszkaniec wsi. W czasach gdy kościół w ten sposób określał innowierców - mieszkali oni w rejonach pozamiejskich) dostrzegli wprawdzie różnicę między historią Marii i Jezusa, a ich własną wizją Matki Ziemi i jej dziecka, ale nie bali się wpływu chrześcijaństwa na pogaństwo. Byli skłonni. wyznawać dwie religie.

Początkowo było jak przedtem - nadal ważną rolę pełnili w wioskach ci, do których można się było zwrócić po zaklęcie, uzdrowienie, wróżbę. Ci, którzy posiedli starodawną wiedzę określani byli wówczas anglosaskim terminem wicca, czyli ten/ta, który/a zna nieznane. Stało się to później określeniem czarownicy. Harmonia między istniejącymi obok siebie religiami trwała krótko. Rozpoczęły się prześladowania, kościół potępił Matkę Ziemię jako boginię ziemi, sprawczynię ziemskich uciech i przyjemności. Biblia uważała je za grzech. Rogaty człowiek zaś stał się uosobieniem szatana, anioła strąconego z nieba za grzechy, władcy piekła. Średniowieczny diabeł miał teraz twarz kozła. Mogło to być odzwierciedleniem greckiego bożka Pana lub kozy Amaltei, która wykarmiła Zeusa, czy, jak go zwali Rzymianie, Jowisza. Tak rozpoczęła się wojna. W X wieku kościół pragnął zniszczyć magię: Ustalił, że magia i czary są herezją. Czarownice nadal jednak uprawiały swoje rzemiosło. W XII i XIII wieku nastąpiło ponowne odrodzenie kultu bogini. Poeci pisali ody do niej pod postacią wierszy miłosnych. W tym czasie wznoszono katedry i kościoły ku czci Marii - Matki Boga. W XIII wieku kościół zaniechał nieco tępienia czarownic. Było tak: do 1320 roku, gdy papież Jan XXII rozpoczął na nowo prześladowania tworząc inkwizycję ścigającą za czary. Cztery lata później, 3 listopada, w Irlandii spłonęła na stosie pierwsza czarownica pod zarzutem uprawiania czarów. Od tego momentu bulle papieskie i dekrety surowo potępiały czary. W 1484 roku Inocenty VIII ogłosił bullę Summus Desiderantes, nakazując dwóm dominikanom Krammerowi i Sprangerowi - członkom inkwizycji tępić czarownice w granicach prawa. Oni to pod koniec XV wieku napisali słynny „Młot na czarownice” dzieło wyjaśniające z detalami uczynki czarownic, cały kult diabła. Dzieło to było produktem i narzędziem usystematyzowanych prześladowań czarownic w XV wieku. Pojawiło się 2-3 lata po bulli papieża potępiającej czary. Oto jak władza utwierdzała się w przekonaniu o czarach jako o  głównym zagrożeniu.

Prześladowania czarownic w średniowieczu i później były rezultatem walki o ugruntowanie władzy i wynikiem przymierza pomiędzy dwiema grupami ludzi. Z jednej strony był kościół ścigający czarownice i dążący do powiększania swych wpływów, z drugiej zwyczajni ludzie ze społeczności lokalnych, bez pomocy których terror nie osiągnąłby takich rozmiarów, Powszechne były polowania na ekscentrycznych członków społeczności i stawianie ich przed władzami kościelnymi jako czarowników. Znikomy procent tych ludzi miał cokolwiek wspólnego z czarami. Byli po prostu inni. Widząc tę współpracę można się zastanawiać czemu tak się działo. Istnieje pewna wielka siła, jest nią niepewność, a w niestabilnym, pozbawionym pierwotnej równowagi świecie tępi się każdego, kto reprezentuje mniejszość. Wtedy były to czarownice. W czarownicach przestano widzieć uzdrowicielki, nauczycielki czy wyznawczynie starej religii. Były sługami szatana. Kościół obarczył czarami kobiety, miały one łatwo ulegać diabelskiej mocy. Aby podsycać ludzki strach kościół ukazał czarownice jako sługi zła, czcicielki szatana, parodiujące mszę i oddające się ziemskim uciechom. Gdy ogłoszono je heretyczkami, ostatnie wątpliwości prysły. Choć kult bogini nie opiera się na strachu i nienawiści wciąż niektórzy się go boją, a, nieporozumienie ma katastrofalne skutki.

Jest niewątpliwie godne uwagi, że w czasach (i kulturach), gdy kobiety utożsamiano z symbolem życiodajnej i płodnej Natury kobiecość otoczona była kultem i czcią. Kiedy w Naturze zaczęto postrzegać głównie zło i występność, wówczas i kobiecość utraciła swe pozytywne konotacje. Wielka fala procesów czarownic, która wysłała na stos tysiące kobiet towarzyszyła fali niechęci do Natury, jaka pojawiła się w pismach filozofów. Paląc na stosie czarownice palono też, w jakimś trudno uchwytnym sensie, symbol życiodajnej Natury. Margaret Starbird w książce zatytułowanej „Święta oblubienica” („The woman with the alabaster jar”) pisze:          „Zinstytucjonalizowane chrześcijaństwo, które żywi zachodnią cywilizację od blisko dwóch tysięcy lat, ma być może u podstaw ogromną doktrynalną usterkę - teologiczny „błąd św. Andrzeja”, jakim jest wyparcie się tego co żeńskie. (...) Zgubienie pierwiastka żeńskiego miało fatalny wpływ   na naszą kulturę (...) Głębokie rany u kresu drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa, noszą zarówno kobieta, jak i mężczyzna. (...) W starożytności rozumiano i czczono równowagę przeciwstawnych sił. Ale nasz współczesny świat zdominowały cechy męskie i męskie postawy. Od uwielbienia mocy i chwały pierwiastka solarnego - męskiego jest zaledwie mały krok do „uwielbienia syna”, do kultu, który nader często prowadzi do pojawienia się kalekich i niedojrzałych samców, złych i sfrustrowanych, znudzonych i często niebezpiecznych. Ostatecznie niemożność zjednoczenia z „drugą połową” sprawia, że męskość się wypala. Rezultatem braku pierwiastka żeńskiego nie tylko jest skażenie środowiska, hedonizm i zbrodnia - ostateczny kres stanowi zagłada.”

Opowieści o magii i czarach jakie zachowały się w folklorze i literaturze są ciągle popularne wśród dzieci i dorosłych. Historie te nadal straszą i fascynują, prezentując magię w tradycyjny sposób. Możliwe jednak, że prawdziwe, oświecone praktyki magiczne są całkiem odmienne. Wyobrażając sobie typową czarownicę myślisz, że wypowiada ona zaklęcia i robi coś „magicznego”. W rzeczywistości większość tego, co robią czarownice nie polega na czarach w potocznym rozumieniu, ale na rytuale i sugestii. Władza jaką dysponują czarownice należy do sfery psychicznej i nie można jej nie doceniać, bo może być tak prawdziwa jak wszystko inne. Współczesna magia chce nawiązywać do tej dawnej, tradycyjnej. Próbuje ją odtworzyć, ale w dużym stopniu opierać się musi jedynie na wyobrażeniach o tym, co kiedyś się działo. Jednak to co jest ważne i cenne w dzisiejszej magii to próba powrotu do religii ziemi, do religii naturalnej, do życia w zgodzie z naturą. Rytuały uzdrawiania są co roku odprawiane przez współczesnych pogan, aby okazać ich miłość do Ziemi. Zbierają się w różnych miejscach, aby czcić lub leczyć Ziemię. Rytuał ten polega na zwracaniu Ziemi części mocy, którą od niej otrzymują. Skupiają się na życiodajnych darach zapewnianych przez Ziemię.

Do XX wieku ludzie starali się znaleźć system wierzeń, który dałby im odpowiedź i rozwiązał ich problemy. Szukali tego w instytucjonalnej religii, w nauce, w polityce, ale się rozczarowali. Pod koniec XX wieku ludzkość szuka czegoś innego, odpowiedzi na pytanie serca, zwraca się w stronę tego, co do tej pory było na uboczu. Ale czy jest możliwe, aby stare wierzenia zostały odkryte na nowo?

Joanna Kępińska

Na podstawie: - Mircea Eliade „Sacrum, mit, historia”, W-wa 1974
- J. S. Wasilewski „Podróże do piekieł. Rzecz o szamańskich misteriach”, W-­wa 1979
- A. Wierciński „Ewolucja magii i religii”, W-wa 1984
- A. Niwiński „Mity i symbole religijne starożytnegoEgiptu”, W-wa 1984
- M. Ruszczyc „Niepospolite kobiety”, W-wa 1998 .
- N. Drury „Don Juan, Mescalito i współczesna magia. Mitologia przestrzeni wewnętrznej”, W-wa 1992
- N. Drury „Szamanizm”, Poznań 1994
- A. Tokarczuk „Wymarłe religie świata”, W-wa 1991