DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Potrzeba nam więcej czasu... Rozmowa z Pawłem Pawlaczykiem

Dariusz Matusiak

Rozmowa z okazji wręczenia nagrody Dobrodzieja Przyrody 2001.

Byłeś przez wiele lat związany z Drawieńskim Parkiem Narodowym. Wiele nieprawidłowości miało tam miejsce, lekceważono przyrodę Parku. Czy udało się coś zmienić na lepsze?

Paweł Pawlaczyk: Najpierw muszę zaprotestować wobec czasu przeszłego w pytaniu. Nadal jestem z tym obszarem związany emocjonalnie, zawodowo w pewnym sensie też – Puszcza Drawska to dla mnie region, w którym chciałbym nadal robić sensowne rzeczy. A w DPN rzeczywiście działo się wiele niedobrych rzeczy – to, co w wyniku działań Krajowego Zarządu Parków Narodowych miało miejsce wokół planu ochrony to było dziwne, szkodliwe dla parku zawirowanie. Mam jednak nadzieję, że jest to właśnie tylko chwilowe zawirowanie, że za kilka miesięcy park będzie miał zatwierdzony dobry plan, który został dla niego przygotowany, że będzie funkcjonował jako przyrodnicze serce Puszczy Drawskiej.


Paweł Pawlaczyk (z prawej) otrzymuje z rąk prezesa Pracowni symboliczną nagrodę Dobrodzieja Przyrody 2001. Fot. Cezary Kowalski
Paweł Pawlaczyk (z prawej) otrzymuje z rąk prezesa Pracowni symboliczną nagrodę Dobrodzieja Przyrody 2001. Fot. Cezary Kowalski

Na co dzień jednak jesteś związany z Lubuskim Klubem Przyrodników. Jakie działania obecnie podejmujecie?

Mieliśmy ostatnio okres intensywnej pracy wydawniczej, wydaliśmy m.in. „Poradnik ochrony mokradeł”. Ciągle realizujemy projekt czynnej ochrony mokradeł w zachodniej Polsce i budujemy na terenach lasów państwowych zastawki – już powstało kilkaset – zatrzymujące wodę na małych torfowiskach. Rozpoczynamy realizowany wspólnie z lasami zielonogórskimi projekt znajdowania i ochrony stanowisk rzadkich roślin na tym terenie, zaczniemy wkrótce szkolenia dla zielonogórskich leśników, po kolei we wszystkich nadleśnictwach. Za kilka tygodni organizujemy z kolei kurs leśnictwa dla nie-leśników, aby wszystkim zainteresowanym osobom (m.in. z organizacji ekologicznych) przybliżyć leśniczą terminologię, zasady urządzania lasu i funkcjonowania administracji leśnej, chociażby po to, by łatwiej było rozmawiać o wielu zdarzających się problemach. Czeka nas zjazd Klubu, cały czas pamiętamy o naszych wydawnictwach – biuletynie i kwartalniku „Przegląd Przyrodniczy”, niedawno skończyliśmy tworzenie planów ochrony kilku rezerwatów na Ziemi Lubuskiej i mamy nadzieję, że dzięki tym planom rezerwaty będą dobrze chronione. Tworzymy także programy ochrony przyrody dla czterech nadleśnictw dyrekcji szczecińskiej i też mamy nadzieję, że dzięki naszym zapisom w programach, przyroda tych miejsc będzie w trochę lepszym stanie niż byłaby bez naszej pracy. Mógłbym wymienić jeszcze sporo mniejszych przedsięwzięć...

Choć terenem Waszego działania jest Ziemia Lubuska, to jednak angażujesz się również w ochronę Puszczy Białowieskiej...

„Lubuskość” Lubuskiego Klubu Przyrodników jest już kwestią trochę historyczną, ta nazwa to raczej pamiątka. Tak naprawdę terenem naszych działań jest obecnie cała północna i zachodnia Polska, co znajduje wyraz chociażby w powstających sekcjach terenowych, np. pomorskiej w Gdańsku. Nazewniczo wygląda to nieco dziwacznie – pomorska sekcja LKP, ale są tam ludzie pragnący działać w nasz sposób i w naszych strukturach. Zabieramy także głos w sprawach ważnych z punktu widzenia ochrony przyrody w całej Polsce. Puszcza Białowieska jest miejscem szczególnym – to obszar o randze znacznie wyższej niż regionalna czy krajowa. Puszcza jest miejscem wyjątkowym i jeżeli możemy pomóc w działaniach na jej rzecz, to oczywiście pomożemy. Jest kilka rzeczy, które nasi ludzie potrafią bardzo dobrze robić i które w Puszczy należy zrobić, więc służymy w miarę naszych możliwości pomocą i wsparciem.

Na koniec chciałem zapytać czego, jako Dobrodziej, życzyłbyś przyrodzie?

To niełatwe pytanie. Można życzyć sobie albo rzeczy nierealnych i wtedy nie ma po co o nich mówić, albo rzeczy realnych – wtedy też nie ma po co o nich mówić, lecz trzeba je po prostu zrobić. Ale jeżeli miałbym udzielić odpowiedzi na dość abstrakcyjnym poziomie, to chyba przede wszystkim czasu, którego nam ciągle brakuje, bo tak naprawdę ze wszystkimi problemami jesteśmy sobie w stanie poradzić za wyjątkiem tego jednego: że to, co się dzieje wokół nas, dzieje się za szybko i że fizycznie nie jesteśmy w stanie przeciwdziałać negatywnym zmianom w przyrodzie, mimo że wiemy, jak to robić, jak zdobywać środki na działania, chronić, edukować i przekonywać. Te wszystkie działania wymagają jednak czasu, sił i zaangażowania konkretnych osób, a my mamy ograniczone możliwości tego rodzaju, zaś procesu zaniku różnorodności przyrody nikt za nas nie zatrzyma.

Dziękuję za rozmowę.

Białowieża, 20 styczeń 2002 r.

Marzec 2002 (3/93 2002) Nakład wyczerpany