Ochrona przyrody w górskich parkach narodowych
Pięć lat temu raport Dzikiego Życia alarmował, że nie traktujemy parków narodowych jak bezcennej ostoi przyrody, ponieważ intensywność niektórych cięć prowadzonych w lasach przez administrację parków była porównywalna z tą w lasach gospodarczych. Ostatnimi laty problem zbyt intensywnych wyrębów w lasach chronionych zwrócił uwagę Państwowej Rady Ochrony Przyrody, która wydała w tym celu specjalną rekomendację. Na ile poważnie administracja parków i ich rady naukowe traktują takie zalecenia?
Niektóre parki narodowe poważnie podeszły do tego problemu, wypracowując przez minione 5 lat nową wizję ochrony przyrody. Najlepszym tego przykładem jest Białowieski Park Narodowy, który od 2007 r. nie prowadzi wycinki świerków w ramach walki z kornikami. Zmiana dotychczasowych metod ochrony jest w dużej mierze zasługą nowego dyrektora parku, ale cel ochrony ekosystemów leśnych został ten sam – ochrona przyrody lasów.
O to, jak teraz wygląda ochrona lasów górskich w parkach narodowych, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot zapytała w ankiecie administracje parków na przełomie 2008 i 2009 roku. Niniejszy tekst jest podsumowaniem odpowiedzi parków, udostępnionych mi przez Pracownię.
Ścisła ochrona lasów
Największa powierzchnia ochrony ścisłej, w której nie prowadzi się tzw. cięć ochronnych, znajduje się w Bieszczadzkim Parku Narodowym, stanowiąc ponad 70% ogólnej powierzchni lasów. Tak duży jej areał wynika z powszechnego występowania w Bieszczadach drzewostanów naturalnego pochodzenia. Z kolei w Beskidach Zachodnich, Pieninach, Tatrach i Sudetach prowadzono dawniej zręby zupełne i smugowe w pierwotnie rosnących tu buczynach i lasach mieszanych regla dolnego, wprowadzając w ich miejsce nienaturalne dla niego monokultury świerkowe. Z tego powodu w większości lasów tego piętra w parkach narodowych dominują obecnie wtórne świerczyny. Ze względu na redukcje składu gatunkowego oraz struktury takich wprowadzonych dawniej świerczyn, przyjęła się po II wojnie światowej praktyka, że wtórnych świerczyn nie można chronić biernie, nawet w parkach narodowych. Należy nadmienić, że świerczyn naturalnych także nie chciano chronić przed wyrębami. Dowodem na to jest większość odnowionych (tj. wyrąbanych) starodrzewów w Puszczy Białowieskiej.
Z powodu dawnego przekształcenia lasów regla dolnego, udział drzewostanów ściśle chronionych w Parku Narodowym Gór Stołowych (PNGS) i Karkonoskim (KPN) wynosi poniżej 10% ogólnej powierzchni lasów, a w Babiogórskim Parku Narodowym (BgPN), Tatrzańskim (TPN) i Pienińskim (PPN) nie stanowi nawet połowy areału lasów. Problem nie tkwi tylko w tym, że w parkach narodowych dominują nienaturalne świerczyny. W Magurskim Parku Narodowym (MgPN) ok. 70% lasów stanowią lasy naturalnego pochodzenia, a pomimo to tylko 13% z nich jest chronionych ściśle, podczas gdy w Bieszczadzkim PN wszystkie naturalne drzewostany są ściśle chronione. W PNGS, w którym przed wyrębami chroni się 6,3% lasów, są też inne drzewostany naturalnego pochodzenia, ale nie wyłączono ich z planów cięć. Są to głównie lasy objęte tzw. czynną ochroną zachowawczą, jak np. 120-letnia jedlina i 170-letnia buczyna na tzw. Progu Radkowskim. Są one przewidziane do ochrony ścisłej, jednak prowadzi się w nich cięcia ochronne, polegające na ograniczaniu liczebności zespołu korników (korowanie zasiedlonych przez nie świerków). Z kolei w Świętokrzyskim Parku Narodowym (ŚPN) lasy naturalnego pochodzenia zajmują ponad 30% powierzchni, a pomimo tego od wyrębów wyłączono tylko 23% lasów. Zrobiła to zresztą Tymczasowa Komisja Ochrony Przyrody już 80 lat temu. Co z tego, że przez ten czas utworzono ŚPN, później znacznie go powiększając, skoro powierzchnia lasów de facto chroniona przed wyrębami jest niewiele większa. Tak samo zresztą zrobiono w KPN i BgPN.
Widzimy na tych przykładach, że to wcale nie tzw. stopień naturalności drzewostanów w ekosystemach leśnych decyduje o tym, jaka część lasów w parkach narodowych jest ściśle chroniona przed wyrębami.
Planowe urządzanie parków
Wydawałoby się, że Ustawa o ochronie przyrody jasno wskazuje, iż lasy w parkach narodowych są szczególnie traktowane po to, żeby mogły realizować się w nich naturalne procesy (np. obieg materii czy też powstawanie naturalnie otwartych powierzchni, jak wiatrowały czy pożarzyska), które z oczywistych przyczyn nie mogą zachodzić w lasach gospodarczych, obciążonych funkcją produkcji drewna. Tymczasem nawet połowa lasów górskich w parkach narodowych nie jest chroniona przed takimi wyrębami, jak cięcia odsłaniające młode pokolenie drzew, cięcia drzew połamanych przez wiatr czy drzew zasiedlonych przez korniki.
W konsekwencji takiego podejścia do idei ochrony lasów, prawie wszystkie parki narodowe w górach prowadzą zabiegi typowe dla każdego nadleśnictwa – począwszy od zakładania upraw, przez czyszczenia i trzebieże, aż po przebudowę drzewostanów i planowe cięcia rębne w starszych drzewostanach, zwane odsłanianiem odnowień lub cięciami na rzecz odnowienia. W efekcie tego, cięcia ochronne w górskich parkach narodowych, poza Bieszczadzkim, powodują, że w ciągu ostatnich 5 lat (2003–2007) parki narodowe pozyskały ok. 400 tys. m³ drewna, wycinając średnio 80 tys. m³ na rok. Taką samą ilość drewna wyrabiają pierwsze z brzegu zwyczajne nadleśnictwa, np. Krościenko, Nowy Targ, Stary Sącz i Brzesko.
Wszystkie parki narodowe, nawet Bieszczadzki, prowadzą masowe cięcia na całej powierzchni drzewostanów podlegających tzw. ochronie czynnej. Przykładowo, w MgPN wykonuje się je we wszystkich 60–100-letnich drzewostanach naturalnego pochodzenia. Na 4600 ha lasów MgPN odsłania odnowienia jodłowe, wycinając inne gatunki, a szczególnie… liściaste. Gatunki takie, jak buk czy jawor, które w TPN, PPN i KPN oraz w Gorczańskim Parku Narodowym (GPN) podlegają specjalnym zabiegom ochronnym, w MgPN są zwyczajnie zwalczane, bo przeszkadzają jodle! Tymczasem KPN od 1997 r. nie wycina drzew liściastych, a pomimo tego cały czas planowo zwiększa liczebność jodły, kluczowej dla ekosystemów dolnego regla. Tak samo w TPN i PPN, gdzie przez 5 lat wycięto tylko 395 m³ drzew liściastych (potrzeba utrzymania szlaków turystycznych itp.). Widać więc wyraźnie bagatelizowany w MgPN fakt, że 60% lasów Parku stanowi chroniona Dyrektywą Siedliskową buczyna karpacka. Ta buczyna oraz cztery inne, naturalne typy lasów chronione tą Dyrektywą, zgodnie z siedliskiem są wykształcone na 70% powierzchni lasów MgPN. Pomimo tego, w ciągu ostatnich 5 lat Park wyciął 75 tys. m³ drzew, z czego ponad połowę (42,8 tys. m³) stanowiły chronione w innych parkach narodowych gatunki liściaste. Na terenie MgPN jest znaczny udział dawnych gruntów uprawnych, obecnie porośniętych lasem (nota bene głównie sosną). Jednakże w żaden sposób fakt ten nie usprawiedliwia wywożenia z lasów MgPN aż 15 tys. m³ drewna rocznie, ponieważ są nadleśnictwa, które sprzedają niewiele mniej drewna. Również w ŚPN i PNGS trudno o bezdyskusyjny dowód, uzasadniający potrzebę pozyskania przez minione 5 lat 7,9 tys. m³ (odpowiednio 4,18 i 2,91 tys. m³) drewna gatunków liściastych. Patrząc na aktualny skład gatunkowy lasów w tych parkach i docelowy plan ich urządzenia (tzw. naturalizacji w kierunku lasów bukowo-jodłowych), widzimy, że ŚPN powinien dążyć do tego, żeby wycinać głównie sosnę, a PNGS świerka. Tymczasem PNGS, w którym dominują takie same świerczyny, jak w trzy razy bardziej zasobniejszym od niego w lasy TPN, pozyskuje 10 razy więcej drzew liściastych (tj. ok. 600 m³ rocznie) niż TPN. Z kolei w KPN, w którym – co godne podkreślenia – występują te same ekosystemy leśne, jak w PNGS, przestano wycinać gatunki liściaste i nie spowodowało to nawet najmniejszej szkody dla trwałości ekosystemów leśnych! Niewiele drewna liściastego pozyskuje również GPN (ok. 180 m³/rok), co wskazuje na świadomą ochronę gatunków liściastych.
Niestety, plany i zadania ochrony wszystkich parków narodowych w górach, poza Bieszczadzkim, utrwalają tendencje prowadzenia masowych cięć ochronnych. Nawet słowem twórcy planów i zadań ochrony nie wspominają, że dobrym sposobem ochrony ekosystemu leśnego może być też wstrzymanie lub zdecydowane ograniczenie intensywności wyrębów.
Walka ze szkodnikami
Nie lubię, gdy pomiędzy kornikiem drukarzem a innymi gatunkami w biocenozie lasu, np. sikorą modrą czy krzyżodziobem świerkowym, stawia się „rangę równości”, mówiąc, że w lasach naturalnych i chronionych nie ma szkodników, a każdy gatunek w biocenozie lasu jest tak samo cenny. Każda gradacja kornika drukarza, w odróżnieniu od dużej liczebności w niektórych latach krzyżodzioba świerkowego, jest klęską dla ekosystemu zdominowanego przez świerki. Dotyczy to zarówno niemalże pierwotnego lasu w reglu górnym Babiej Góry, jak i wtórnej świerczyny w reglu dolnym. Pożar też jest klęską dla tajgi i lasów borealnych. Oba te zjawiska są jednak dla trwania ekosystemów leśnych naturalne, a nawet niezbędne, ponieważ są takie drzewa iglaste, które odnawiają się dopiero po pożarze.
Napawa optymizmem, że prowadzenie planowych cięć rębnych na rzecz stworzenia warunków dla rozwoju nowego pokolenia drzew w najcenniejszych dla różnorodności biologicznej lasach, którymi są starodrzewy, zadeklarowały tylko TPN, PNGS i KPN. Niestety, wszystkie parki narodowe prowadzą w starodrzewach tzw. cięcia przygodne i sanitarne z powodu stałego zagrożenia rozpadu drzewostanów powodowanym przez szkodniki wtórne. Zauważyć należy, że nawet tacy biolodzy, jak prof. Jan Holeksa, którzy nie muszą się przecież orientować w biologii korników tak, jak doc. Wojciech Grodzki z Instytutu Badawczego Leśnictwa (IBL), boją się „kornikowych argumentów” za tym, żeby aktywnie (sensu cięciami) kształtować nawet nieprodukcyjne lasy w parkach narodowych. A przecież dosłownie cudu trzeba, żeby w naszej strefie klimatu las przestał istnieć, gdybyśmy zaprzestali cięć sanitarnych i przygodnych. Fakt ten jest jednak konsekwentnie bagatelizowany z powodu zagrożenia rozpadu drzewostanów gradacją zespołu korników. Przykładowo, w KPN i PNGS pozyskuje się ostatnio ilość drewna zbliżoną do tej, którą na przełomie XIX i XX wieku wyrabiali Niemcy w istniejących tu nadleśnictwach.
Większość parków narodowych podkreśla, że w ochronie lasów mają największy problem z kornikami świerka. Dlatego należałoby oczekiwać, że administracja parków ograniczy się w trakcie zabiegów ochronnych tylko do pozyskania świerków skazanych na śmierć przez owady i patogenne grzyby, a przy wprowadzaniu tak cennych gatunków lasotwórczych, jak buk, jodła i jawor, dążyć będzie do maksymalnego i elastycznego wykorzystywania zjawiska rozpadu świerczyn pod wpływem żerowania zespołu korników i grzybów. Tymczasem regułą jest wycinanie żywych świerków, zgodnie z zasadami hodowli i ochrony, obowiązującymi w lasach gospodarczych.
Nie tylko z tych powodów moglibyśmy uznać wszystkie szkodniki za naturalny element funkcjonowania ekosystemów leśnych w parkach narodowych tak, jak zrobili to Niemcy w PN Las Bawarski i Czesi w PN na Szumawie.
Przebudowa drzewostanów
Kolejną aktywną metodą ochrony przyrody w górach jest tzw. przebudowa drzewostanów. Wykonuje się ją w każdym fragmencie lasu o niepełnej zgodności drzewostanów z siedliskami. Tymczasem nieprawdopodobne wręcz byłoby, gdyby po kilku wiekach użytkowania zasobów leśnych w górach, w tym intensywnych wyrębów w XIX w. czy zalesiania świerkiem, panowała w dolnym reglu podręcznikowa zgodność drzewostanów z siedliskiem. Dlatego wszystkie parki narodowe w górach prowadzą szeroko zakrojoną przebudowę i regenerację wtórnych świerczyn w kierunku lasów bardziej liściastych. I tak, w latach 2003–2007 w TPN wycięto i wywieziono z lasów 119,3 tys. m³ świerka, w BgPN 67,3 tys. m³, w KPN 24,7 tys. m³, w PNGS ok. 70 tys. m³, a w GPN 22 tys. m³. Można zapytać, czemu ma służyć w parku narodowym przebudowa i tzw. czynna ochrona świerczyn, skoro nawet na dawnych polach regeneracja lasu zgodnego z warunkami siedliskowymi następuje tak, że żaden szkodnik tego procesu nie zatrzyma. Nawet jodła i buk prędzej lub później wejdą w każdy odpowiedni dla ich wymagań siedliskowych typ współczesnej, wtórnej świerczyny w dolnym reglu. Część naukowców uważa, że taki proces naturalnej regeneracji lasów dolnego regla trwa kilkaset lat. I niech trwa nawet 500, ponieważ park narodowy nie jest nadleśnictwem, w którym proces regeneracji lasu musimy skracać do 80–160-letniego cyklu produkcyjnego. Na północnych stokach Babiej Góry dominują wzorcowe, wtórne świerczyny. Jodły, buki i jawory też się w nich trafiają, jednak ich naturalne odnowienie pojawia się nielicznie, przy obfitym, młodym pokoleniu świerka. Dlatego BgPN podejmuje odpowiednie zabiegi celem umożliwienia i popierania odnowienia gatunków właściwych siedlisku karpackiej buczyny (tj. buka i jodły). Problem jednak w tym, że zamiast się cieszyć z licznego nalotu młodzieży świerkowej na siedlisku dla świerka wszak właściwym (świerk to gatunek z reguły nielicznie, chociaż naturalnie trafiający się w buczynach na południu kraju, szczególnie blisko górnego regla) i tolerować spontaniczne odnowienia świerka, to BgPN na siłę wprowadza i pielęgnuje buka z jodłą kosztem świerka. Od lat nadleśnictwa narzekają, że świerk w Beskidach Zachodnich wymiera, podczas gdy BgPN i jego rada naukowa nie tolerują naturalnego odnowienia świerka.
Widzimy, że parki narodowe, tak samo jak zwyczajne nadleśnictwa, wprowadzają do planów i zadań ochrony lasów formuły i metody określające i mające na celu uzyskać właściwy skład gatunkowy lasu w kolejnych fazach rozwojowych drzewostanów, z dokładnością nawet do kilku procent udziału poszczególnych gatunków drzew w danym fragmencie lasu. Tak precyzyjnie określony skład gatunkowy docelowego drzewostanu jest wzorcem, do którego – zdaniem parków i ich rad naukowych – należy lasy dostosowywać (tj. przebudować wyrębami). Tymczasem wiele lasów naturalnych nigdy by takiego wzorca właściwego składu gatunkowego nie spełniło. Widać, że natura nie planuje składu gatunkowego pod określony wzorzec ilościowego i stałego udziału danego gatunku w składzie drzewostanu w danym miejscu. Na przykładzie najlepiej zachowanych buczyn na południu kraju zobaczyć przecież można, że naturalny udział jodły w żyznych buczynach kształtuje się od jej braku, poprzez niewielką domieszkę, aż po płaty drzewostanów opanowane przez jodłę, pod którą rośnie tylko młodzież bukowa. Chyba już prof. Marian Raciborski (nauczyciel prof. Władysława Szafera) zwracał uwagę na taki „wzorzec” naturalnej relacji w drzewostanie bukowym pomiędzy bukiem i jodłą.
Chronimy drzewostany, ekosystemy giną…
Profesor Szafer nazwał Babią Górę modelową górą polskich Karpat. Szkoda tylko, że zasad ochrony lasów w BgPN (Szwagrzyk i Holeksa 2000, Ochrona Przyrody, 57: 3–17) nie można uznać za modelowe – zalecane innym parkom narodowym. Także prof. Jerzy M. Gutowski (IBL) zwraca uwagę na to, że w lasach chronionych nie powinniśmy za cel stawiać ochrony drzew przed szkodnikami, lecz dążyć do ochrony drzew przed wyrębami, chroniąc tym samym cały ekosystem, nawet wtórnie ukształtowany przez leśnika. Patrząc na tysiące hektarów wtórnych świerczyn w parkach narodowych, moglibyśmy stwierdzić, że przyrody lasów wcale nie trzeba chronić przez ustanawianie parków narodowych, skoro już nie spotyka się dużych kompleksów leśnych, które zachowały się w pierwotnej strukturze drzewostanów. Przecież do ochrony ładnego, górskiego krajobrazu wystarczy w zupełności park krajobrazowy, skoro prawo nie zabrania tworzyć w nim rezerwatów ścisłych!
Mamy więc pełne prawo oczekiwać, że lasy w parkach narodowych będą nie tyle miejscem występowania lasów pierwotnych, co kluczową ostoją dla gatunków roślin i zwierząt, których populacje w lasach zagospodarowanych nie mają szans na dłuższe utrzymanie się. Byłyby to takie rzadkie już gatunki, jak cietrzew, niektóre dzięcioły czy liczne saproksyliczne owady i grzyby. Już wiele lat temu planowano powołać park narodowy w Borach Tucholskich, m.in. do ochrony licznej tam populacji głuszca. Owszem, powołano go w 1996 r., tyle że głuszce wcześniej wymarły.
Nie ma potrzeby ochrony w parkach narodowych wtórnych świerczyn przed rozpadem, ponieważ w zagospodarowanych lasach świerczyn nie brakuje. Pod wpływem stanowczego stanowiska prof. Jacka Michalskiego i doc. Wojciecha Grodzkiego, parki narodowe koncentrują się na ochronie wielu gatunków pospolitych w „sterylnych” lasach gospodarczych, jak np. drobne ptactwo, jelenie i borowiki. Natomiast do ochrony gatunków ginących pod wielowiekowym naporem wyrębów i użytkowych sposobów zagospodarowywania dawnych lasów, przywiązują wyraźnie drugorzędną, wręcz marginalną rolę. Nawet nowatorska koncepcja ochrony lasów w górskich parkach narodowych, zaproponowana przez profesorów Szwagrzyka i Holeksę (2000) nie zmienia faktu, że BgPN pozyskuje ostatnimi laty znacznie więcej drewna z hektara lasu niż czyni to niejedno nadleśnictwo. Także inne parki narodowe zbyt dużą uwagę przywiązują do przywracania właściwego składu gatunkowego i struktury zniekształconych drzewostanów do stanu zgodnego z siedliskiem. Natomiast ochronie ginących i rzadkich gatunków przypisują podrzędną rolę, podświadomie chyba zakładając, że rzadkie gatunki same się ochronią. Ponadto, budujące dawne lasy w reglu dolnym buki i jodły można wprowadzać bez konieczności aż tak szablonowych cięć, jak obecnie. Jodła i buk nie są zresztą tak rzadkimi gatunkami, jak cis i głuszec, żeby ochronę lasów w parkach narodowych prowadzić za pomocą wyrębów.
Parki narodowe a Natura 2000
Pomimo obowiązujących w prawie Dyrektyw Ptasiej i Siedliskowej UE, nie chronimy jeszcze przyrody zgodnie z zasadą prawdopodobieństwa wymarcia poszczególnych gatunków i siedlisk, na której podstawie oparto te Dyrektywy. W efekcie, do ochrony pospolitego w lasach gospodarczych i parkach miejskich drobnego ptactwa, parki narodowe, poza Bieszczadzkim, przywiązują znacznie większą uwagę, niż do odtworzenia siedlisk leśnych ginących i chronionych Dyrektywami cietrzewi (związanych m.in. z powierzchniami wiatrołomowymi i pożarzyskami), owadów i grzybów saproksylicznych czy też „naturowego” dzięcioła trójpalczastego. Doceniono ekologiczne wymagania takich gatunków w Białowieskim Parku Narodowym. Tymczasem, w planach ochrony parków narodowych, w górach uparcie bagatelizuje się fakt, że dobrym sposobem ochrony wtórnych lasów, tworzonych głównie przez świerk, jest również pozostawienie wtórnych drzewostanów naturalnemu procesowi regeneracyjnemu.
Spontaniczna regeneracja składu drzewostanów (tj. naturalna przebudowa pod wpływem żerowania zespołu owadów i grzybów patogennych) sprawdza się w kilku świerczynach pozakładanych jeszcze przez Niemców w Prusach na siedliskach niewłaściwych dla świerka. Sprawdzi się też w górach, o czym świadczy początkowa faza regeneracji drzewostanów w Lesie Bawarskim i na Szumawie. Ponadto, spontaniczną regenerację lasu można wspomagać nieszablonowymi zabiegami z zakresu hodowli, np. podsadzeniami lasotwórczych gatunków w rozluźniających się świerczynach, bez potrzeby wykonywania aż tak masowych cięć, jak obecne. Możemy także ograniczyć w parkach narodowych pozyskanie drewna w ramach cięć ochronnych, ponieważ od lat Ministerstwo Środowiska podkreśla, że dochody ze sprzedaży drewna nie stanowią istotnego udziału w budżetach parków narodowych.
Niestety, mniej lub bardziej kontrowersyjne plany ochrony we wszystkich górskich parkach narodowych mają zostać uznane za plany ochrony obszarów Natura 2000. Jak w takim razie można utrzymać np. populacje wspominanych dzięciołów trójpalczastych w masywie Babiej Góry i Policy, skoro poza obszarami ochrony ścisłej BgPN skrupulatnie tępimy kornikowe świerki? Jak chronić w parkach narodowych cietrzewie i odtwarzać ptakom dawne siedliska, gdy porządkujemy i sztucznie zalesiamy w zasadzie wszystkie wiatrołomy? Nawet spotykane jeszcze w kilku parkach narodowych głuszce wymagają do przetrwania dosłownie dzikiego lasu, ponieważ regułą jest, że ptaki te wymierają we wszystkich lasach europejskich zagospodarowywanych przez minione wieki. Tymczasem plany ochrony wszystkich parków narodowych są mniej lub bardziej niezgodne z zaleceniami Poradnika ochrony gatunków i siedlisk Natura 2000, stworzonego właśnie na zlecenie Ministerstwa Środowiska. Po co w takim wypadku tworzyliśmy ten Poradnik, skoro wszystkie parki narodowe, poza Bieszczadzkim, przywiązują mniejszą lub większą wagę do przywracania właściwego składu gatunkowego i struktury zniekształconych drzewostanów do stanu zgodnego z siedliskiem, a nie do ochrony i odtworzenia siedlisk rzadkich gatunków w sieci Natura 2000?
Problem nie dotyczy tylko gatunków „naturowych”. Przed wyrębami nie chronimy w parkach narodowych nawet rzadkich siedlisk przyrodniczych, np. juwenilnych postaci buczyn. Ewidentnie już u nas zapomniano, że najwięcej do ideału zbliża się taki park narodowy, w którym przyroda chroniona jest absolutnie i pod każdym względem, a wpływ człowieka w nim jest ściśle ograniczony. Twierdził tak prof. Szafer, któremu jako wykładowcy botaniki leśnej w Wyższej Szkole Lasowej we Lwowie nie uszło uwadze, że już od początku XX w. lasy w Karpatach Zachodnich i Sudetach były wyraźnie zdominowane przez wtórne świerczyny. Pomimo tego tak pisał o ochronie parków narodowych: „Jako ogólną zasadę racjonalizacji każdego parku narodowego należy przyjąć to, że ma on przede wszystkim spełnić swe naczelne zadanie, to znaczy być ostoją dla przyrody, gdzie zarówno fauna i flora, jak i osobliwości przyrody nieożywionej (skały, źródła, wodospady, jeziora itd.) mają podlegać bezwzględnej ochronie tak, aby obraz pierwotnego i naturalnego krajobrazu parku wraz z wszystkimi jego elementami nie uległ zmianom”. Nikt jak dotąd nie podważył aktualności słów Szafera.
Zmiany na lepsze
Dużo uwagi poświęca się ostatnio w lasach chronionych zwalczaniu gatunków obcych geograficznie i regionalnie. Przynajmniej pod tym względem wykazały się wszystkie parki, świadomie usuwając ze składów niektórych drzewostanów modrzew europejski (w Sudetach), dąb czerwony i daglezję.
Zwraca się też coraz większą uwagę na rolę tzw. martwego drewna w lasach. Doceniły to szczególnie parki narodowe, które wyraźnie zwiększyły, w porównaniu ze zwykłymi nadleśnictwami, ilość drewna pozostawianego w lesie. W efekcie tego np. na hektarze lasu w MgPN zalega ok. 44 m³ martwego drewna, chociaż wynika to bardziej z wpływu ukształtowania terenu, niż ze świadomego działania. Lepiej wygląda to w TPN, gdzie pozostawia się ok. 25% drzew powalonych wiatrem. Z kolei w PNGS drewno pozostawione stanowiło ok. 12% ilości drewna wyciętego. Wyjątkiem jest ŚPN, gdzie w ciągu ostatniego roku zostawiono aż 90% drzew, które przez ten czas obumarły. Nie znam nadleśnictwa, w którym zostawiono by taką ilość. Wynika to zapewne z tego, że ŚPN jako jedyny z parków narodowych nie korzysta w sprawach dotyczących ochrony lasów z doradztwa Zakładów Ochrony Lasów „z uwagi na istotne różnice w podejściu do kwestii ochrony drzewostanów w lasach gospodarczych i ochrony ekosystemów w lasach Parku Narodowego”. Gdyby ŚPN skorzystał z takiego „doradztwa” leśników spoza parku, to zapewne należałoby usunąć co dziesiątą jodłę z Obszarów Ochrony Ścisłej. Nie jest też żadną tajemnicą, że nawet z najcenniejszego na niżu europejskim lasu, w Białowieskim PN, niektórzy leśnicy, jak prof. Jacek Michalski, gdyby tylko mogli, usunęliby „nadmiar” zamierających świerków.
Jakie są w takim razie szanse na zmianę zasad ochrony przyrody lasów w górach? Wbrew temu szaremu obrazowi ochrony lasów w parkach narodowych, są one naprawdę duże, ponieważ największe zagrożenia, a co za tym idzie klęski, które mogły spaść na ekosystemy leśne, już minęły. Pierwszą były dawne zręby i zastępowanie bogatych gatunkowo lasów samym świerkiem. Drugą klęską była wzrastająca śmiertelność drzew, a przez to całych drzewostanów, pod wpływem zanieczyszczeń przemysłowych. Zjawisko to ma teraz jednak coraz mniejszy wpływ na ekosystemy leśne nawet w Sudetach, tak jeszcze niedawno z tego powodu zagrożonych.
Grzegorz Osojca Krasiński