„Kultura a natura” receptą Jana Gwalberta Pawlikowskiego na piękno za darmo… (w stulecie ukazania się rozprawy)
Profesor Jacek Woźniakowski1 był zdziwiony, gdy w 2006 r. delegacja Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego zwróciła się do niego jako wnuka Jana Gwalberta Pawlikowskiego z prośbą o zgodę na wydanie rozprawy „Kultura a natura”. Swoją rezerwę tłumaczył przekonaniem, iż praca ma przede wszystkim historyczne znaczenie i może się okazać zbyt kontrowersyjna dla nieprzygotowanego młodego odbiorcy. Dopiero zapewnienia, że przedrukowane zostaną tylko jej fragmenty, w dodatku uzupełnione tekstem „Tatry parkiem narodowym” oraz poprzedzone wstępem, rozwiały jego wątpliwości.
Ponadczasowe przesłanie
Po stu latach od ukazania się rozprawy „Kultura a natura” dla organizacji takich jak PTT czy Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot kluczowa wydaje się zawarta w niej misja uświadamiania społeczeństwa. Pawlikowski pisze: Jeżeli można było wmówić w ogół miłość do przyrody i w ten sposób wytworzyć dla niej niebezpieczeństwo, to nie jest rzeczą beznadziejną niebezpieczeństwo to usunąć, lub ograniczyć przez wpojenie w ogół przeświadczenia, że tylko pierwotna i wolna, a nie przez spekulacyjne uprzystępnianie znieprawiona przyroda godną jest miłości2.
Teoretycznie Jan Gwalbert ma rację, jednak niestety ci wszyscy, którzy z nadmiernego uprzystępniania zrobili bardzo dochodowy biznes, dysponują znacznie większymi możliwościami perswazji niż organizacje ekologiczne. W dobie lawinowo rosnącego bezrobocia mają zawsze populistyczny argument, iż nowa infrastruktura turystyczna zapewni miejsca pracy. Wprawdzie jest on często wyolbrzymiany, jednak przysłowiowy tonący każdej deski się chwyta, a nasze samorządy wykorzystują go perfekcyjnie.
Pawlikowski jako humanista, a zarazem prawnik i ekonomista, był przekonany, że nie technika, ale przede wszystkim zmiana świadomości umożliwi skuteczną ochronę przyrody, i tym samym uchroni ludzkość od katastrofy, którą dzisiaj nazywamy ekologiczną. Obecnie na początku XXI wieku środowisko (przyroda) objęte jest w krajach cywilizowanych ochroną prawną (normy), technologiczną (parametry), a nawet ekonomiczną (bilans uwzględniający straty ekologiczne). Ochrona ta ma jednak charakter zewnętrzny, który stanowczo należy uzupełnić inicjatywami mającymi charakter wewnętrzny, a za takie uznać należy w pierwszym rzędzie działania etyczne (ochronę etyczną). Etyka bowiem, poprzez działanie na poziomie kognitywnym, czyli odwołanie się do świata wartości, dostarcza argumentów umożliwiających skuteczne poczynania praktyczne. W polityce ekologicznej winna więc etyka odgrywać doniosłą rolę. W ostatnim ćwierćwieczu XX wieku do podobnego wniosku doszli filozofowie i ekolodzy, m.in. John Passmore, Arne Naess, William Murdoch, Joseph Connel czy Henryk Skolimowski.
Etykę autor „Kultury a natury” rozumie szeroko, tak jak starożytni Grecy. Ma ona przyczynić się i zwiększyć nasze poczucie szczęścia: Sprawa, w czym człowiek szuka swego szczęścia jest sprawą etyczną, chodzi o to, aby tym wartościom etycznym przydał on taką cenę, iżby przeważały bilans na swoją stronę. A nie należy sądzić, że trzeba tu nadzwyczajnych przesunięć na skali wartościowania, owszem okaże się nieraz, że wiele piękna można mieć za darmo, za cenę tylko idealnej zapłaty w postaci miłości dla piękna3.
Słowa poety
Pięćdziesięcioletni Jan Gwalbert bardzo dobrze zapamiętał naukę, jakiej udzielili mu we wczesnej młodości Adam Asnyk i przewodnik Maciej Sieczka, gdy wspinali się z nim na Wysoką. W tezie jego słychać wyraźnie słowa poety, ujęte w wierszu „Maciejowi Sieczce przewodnikowi w Zakopanem”4:
Wielka symfonia turni, hal i borów
Nie znosi ludzkich trefień i postrzyżyn,
Nie znosi skrzydeł przyprawnych z tektury,
Gdy sama cała wzlatuje do góry
Zacytowaną strofę łatwo można przełożyć na język, którym posługują się obecnie ekologia i etyka ekologiczna. Słowo „symfonia” oznaczać będzie harmonię składników ekosystemu, a dwa kolejne wersy – brak ingerencji w ekosystem. Poeta przypominał:
[…] wielkość przyrody
Nie potrzebuje bielidła i różu
A także:
Że tracić musi dzika gór powaga,
Gdy fantastyczną okryć ją powłoką,
I że nie trzeba robić z gór posągów
Ani wytwarzać różnych dziwolągów.
Stwierdzenie Jana Gwalberta Pawlikowskiego, że Idea ochrony przyrody poczyna się tam dopiero gdzie chroniący nie czyni tego ani dla celów materialnych, ani dla dobra związanej z tworem przyrody […], innej pamiątkowej wartości, ale dla przyrody samej, dla upodobania w niej, dla odnalezienia w niej wartości idealnych5 w pełni uzasadnia nie tylko zaliczenie jego autora do grona wybitnych sozologów, ale również skłania do uznania za prekursora ekoetyki na ziemiach polskich.
Używając zwrotu dla przyrody samej, Pawlikowski przyznaje przyrodzie autonomię oraz nadaje jej status podmiotu. Idea ochrony stanowi dla niego rodzaj powinności, jest sprawą kluczową zarówno dla sumienia jednostki, jak i dla zbiorowości. Porównuje ją z zasadami etycznymi, dochodząc do wniosku, że jak i one powinna obowiązywać stale, bowiem: jest to norma postępowania, która powinna być normą ogólną. Jest ona do norm etycznych jeszcze w tym podobną, że rozszerza pojęcia obowiązku i odpowiedzialności tudzież uczucie solidarności i miłości także poza sferę stosunków z ludźmi6.
Jan Gwalbert zafascynowany przyrodą uczy odnajdywać w niej tzw. wartości idealne. Charakteryzuje je następująco: Wartości, o które tu idzie, są to wartości wciąż rosnące z postępem kultury ducha7. „Idealność” przypisywał tym bytom, które mogą zwiększać swoją wartość. I tak stare limby mają wartość wyższą niż młode. Tereny wolne od śladów cywilizacji nabierają jej proporcjonalnie do ich zanikania. Stanowisko to było podobne do późniejszego sądu wybitnego etologa austriackiego, laureata Nagrody Nobla, Konrada Lorenza. Za wzorem Platona, utożsamiającego ideę piękna i dobra, Pawlikowski i Lorenz uważali, że nie należy oddzielać estetycznego i etycznego postrzegania oraz odczuwania wartości. Jednym słowem byli przekonani, że unikalna przyroda domaga się etycznego traktowania, a ono sprowadza się do jej ochrony. Sąd ten podzielali poeci – Kazimierz Przerwa Tetmajer pisał:
Ta trawa, której nikt nie kosi,
Ta woda, której nikt nie pije,
Nikomu nie pachnące kwiaty –
Och! tam jedynie dusza żyje!
Świat bez istnienia i bez śmierci,
Ten zdrój, co tylko skałom bije8.
Namiastka wieczności
Dzika przyroda stanowi namiastkę wieczności, można jednak ogarnąć ją twórczą wyobraźnią, postrzegać jako wartość idealną. Dlatego w artykule „W obronie idei parku narodowego” Pawlikowski powołuje się na fragmenty wierszy, góry uznaje za miejsce umożliwiające odrodzenie człowieczeństwa w wymiarze fizycznym i psychicznym. Tłumaczy, że Tak jak dla utrzymania zdrowia używamy zabiegów higienicznych, a jednak ponadto czujemy potrzebę odświeżenia ciała w zdrojowiskach, tak też i dla odświeżenia ducha pożądamy od czasu do czasu zdrojowiska duchowego, świątyni, do której by nie dochodził hałas spraw doczesnych, a takim duchowym zdrojowiskiem jest przyroda pierwotna gór9.
Stanowczo uważa rozwój cywilizacji za przyczynę degradacji i dewastacji naturalnego środowiska, nie zwracając jednak należnej uwagi, na koncepcje filozoficzne i systemy wartości, które dopuszczały do takich praktyk, a nawet je usprawiedliwiały, jak pewne zwulgaryzowane odmiany utylitaryzmu. W krytyce cywilizacji inspiruje się twórczością tak różnych filozofów jak Jan Jakub Rousseau czy Fryderyk Nietzsche, myśl ich interpretując w sposób dość daleki od ortodoksji. Nie korzysta (gdyż najprawdopodobniej go nie znał) z dorobku młodszego od siebie o kilkanaście lat niemieckiego fenomenologa Maxa Schelera, który w pracy „Istota i formy sympatii” zauważa, że Jednostronna idea wyłącznego panowania człowieka nad przyrodą, która stała się poniekąd aksjomatem zachodniego etosu świata […] musi być w przyszłości przezwyciężona10.
Z wypowiedzi Pawlikowskiego dotyczących wartości łatwo można zrekonstruować ich hierarchię. Jest ona w podstawowym zarysie zgodna z tą, którą prezentuje wspomniany Scheler. U Schelera najniższy stopień zajmują wartości hedoniczne, wyższy witalne, jeszcze wyższy duchowe, a najwyższy religijne. Hierarchia jest obiektywna, a uzasadnia ją kryterium trwałości i głębokości zadowolenia. Podobnie sądzi Pawlikowski, dlatego na wyższych piętrach lokuje wartości duchowe, a na niższych materialne. Uważa, że kontakt z dziewiczą przyrodą zaspokaja zarówno wartości z pięter niższych, jak i wyższych, czyni nas w pełni ludźmi i dlatego jest tak cenny.
Rozprawę Pawlikowskiego „Kultura a natura” odczytywano w czasach jej powstania, czyli tuż przed wybuchem I wojny światowej, przede wszystkim jako krytykę mieszczańskiego stylu życia, episjerskich wartości. Współcześnie na uwagę zasługuje przede wszystkim z racji bycia pierwszą polską próbą obrony przed konsumpcjonizmem – ideologią, która najwyższą wartość dostrzega w konsumpcji. Jest to próba tym ciekawsza i cenniejsza, że podjęta została przez ekonomistę.
Wydaje się, iż autor „O lice ziemi” zdawał sobie sprawę z faktu, że w demokratycznym systemie rynkowym konsumenci są władcami i chcą, by uczyniono zadość ich potrzebom dużo wcześniej niż stwierdził to Ludwig von Mises, intelektualny lider „austriackiej szkoły ekonomicznej”. Dlatego też z taką siłą kwestionuje prymat ekonomii w gospodarce zasobami przyrody. Zadaje retoryczne pytanie (bardzo na czasie!): Czy wolno zrzec się w imieniu społeczeństwa tej wciąż rosnącej renty, dla chwilowej drobnej korzyści jednego lub paru tylko pokoleń? Jest to rabunek dokonany na przyszłości – ekonomia „dojutrków”11 – odpowiada.
Jest przekonany, że ludzkość nie uniknie ryzyka samozagłady bez poniesienia wyrzeczeń. Postuluje, propagowane już w starożytności przez cyników i stoików, ograniczanie potrzeb. Wierzy, że stosunki między człowiekiem a przyrodą wtedy dopiero będą oparte na właściwych zasadach, gdy człowiek w pełni świadomie zaakceptuje ograniczenia i powstrzyma się od eksploatacyjnych zapędów. W rezygnacji z postawy konsumpcyjnej dostrzega fundament nowego przymierza z naturą. Przymierze to polega na poznaniu jej i zaakceptowaniu taką jaka jest.
Antonina Sebesta
Od redakcji: Wznowienie całego tekstu rozprawy Jana Gwalberta Pawlikowskiego „Kultura a natura” opublikowano w roku 2010. Nakładem pisma „Obywatel” i Stowarzyszenia „Obywatele Obywatelom” ukazała się wówczas książka Jana Gwalberta Pawlikowskiego „Kultura a natura i inne manifesty ekologiczne”. Zawiera ona cały tekst „Kultury a natury” oraz dwie inne ważne rozprawy Pawlikowskiego: „Tatry parkiem narodowym” i „W obronie idei parku narodowego”, a także obszerną, prawie 40-stronicową przedmowę poświęconą życiu i aktywności ochroniarskiej Pawlikowskiego, autorstwa Remigiusza Okraski, w latach 2001–2005 redaktora naczelnego, a obecnie stałego współpracownika Dzikiego Życia. Nasz miesięcznik jest patronem medialnym tej książki.
Przypisy:
1. Zmarły 29 listopada 2012 roku wnuk Jana Gwalberta Pawlikowskiego, historyk sztuki, profesor zwyczajny KUL-u, działacz katolicki, pisarz, eseista, tłumacz, edytor. Między innymi autor pracy „Góry niewzruszone” (Warszawa 1974) oraz współautor „Tatry w poezji i sztuce polskiej” (Kraków 1975). Był redaktorem „Tygodnika Powszechnego” i redaktorem naczelnym miesięcznika „Znak”. Wcześniej żołnierzem kampanii wrześniowej (ciężko ranny) i konspiracji AK, uczestnikiem opozycji demokratycznej, prezydentem Krakowa (1990–91).
2. Jan Gwalbert Pawlikowski, Kultura a natura, osobna odbitka z „Lamusa” IV, wyd. Sekcji Ochrony Tatr TT Lwów MCMXIII, Warszawa, s. 30.
3. Tamże, s. 31.
4. Adam Asnyk, Poezje, Warszawa 1974, s. 439.
5. J.G. Pawlikowski, O lice Ziemi. Wybór pism, Warszawa 1938, s. 34.
6. Tamże, s. 83.
7. J.G. Pawlikowski, Kultura a natura (fragmenty). Tatry parkiem narodowym, Kraków 2007, s. 36.
8. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Poezje, Warszawa 1974, s. 177.
9. J.G. Pawlikowski, W obronie idei parku narodowego [w:] O lice Ziemi, op. cit., s. 244.
10. Max Scheler, Istota i formy sympatii, Warszawa 1980, s. 170 i 171.
11. J.G. Pawlikowski, Tatry parkiem narodowym [w:] Z kart „Wierchów”, red. Artur Rotter, Janusz Zdebski, Warszawa-Kraków 1984, s. 42.