DZIKIE ŻYCIE

Las jak pole kartofli

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Już tyle lat czekamy aż cała Puszcza Białowieska zasłuży na pełną i niepodważalną ochronę w postaci objęcia jej parkiem narodowym. I mogłoby się wydawać, że ten czas jest stracony, a przyroda ponosi nieustanne straty. Nawet jeśli tak jest, to warto zobaczyć, co jest po drugiej stronie tych niesprzyjających okoliczności. Oto obserwuję niezwykłą wręcz mobilizację wielu środowisk, które dzięki kontrowersjom wokół Puszczy coraz precyzyjniej uświadamiają sobie priorytety przyrodnicze. Zwykli ludzie zaczynają zadawać sobie pytania, których wcześniej nigdy by nie zadali: czym jest las, czy przyroda potrzebuje naszej ingerencji, jak możemy pomagać przyrodzie, a także czy leśnictwo jako dział gospodarki odpowiada na nasze oczekiwania.

Dzięki tym pytaniom wyłaniają się odpowiedzi, które mogą wstrząsnąć niezachwianą do tej pory pozycją Lasów Państwowych, które w naszym imieniu zarządzają niemal jedną trzecią powierzchni Polski. Na przykładzie Puszczy Białowieskiej widać wyraźnie, jak anachroniczna jest wizja i założenia budujące fundamenty gospodarki leśnej. Widać też niezwykłą arogancję środowiska leśników, które uzurpuje sobie nieomylność w zakresie gospodarki prowadzonej w lasach.

W pewnym sensie leśnicy mają rację. Tak, jak ma ją rolnik uprawiający pole ziemniaków. To, co trzeba zrobić, to zaorać pole, zasadzić ziemniaki, doglądać jak rosną, walczyć ze szkodnikami, a w odpowiednim momencie zebrać to, co wyrosło – i powtórzyć od początku cały cykl. Ziemniaki same się nie zasadzą i nie zaopiekują sobą. Jeśli chcemy je mieć na stole, to trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, nieustannie doglądając uprawy.

Leśnik przez wiele lat na studiach uczy się, jak uprawiać las. A następnie w praktyce stosuje tę wiedzę. Przypomina w tym rolnika leśnego, bez którego nic nie wyrośnie jak trzeba. Oczywiście powtarza sobie w myślach i na głos, że w swojej działalności tylko naśladuje przyrodę. Ale jakie są tego efekty, widać, gdy porówna się typowy las gospodarczy z rezerwatem ścisłym np. Białowieskiego PN. Skoro leśnik naśladuje przyrodę, to dlaczego lasy gospodarcze tak bardzo różnią się od tych, w których to przyroda rządzi się sama? Różnią się tak, jak różni się puszcza od pola kartofli.

Naturalne lasy są dla leśnika jak wyrzut sumienia. Jak to jest, że bez pomocy człowieka las może w ogóle rosnąć? To prawdziwy zamach na poczucie omnipotencji i sprawstwa, nóż wbity w plecy wiedzy i kompetencji leśnika. Co byś czuł, gdybyś obok siebie ustawił gotycką katedrę oraz zbudowany przez siebie dom na bazie „klocka”, jakich pełno w polskim krajobrazie?

Gospodarka leśna ma się tak do naturalnego lasu, jak „Wlazł kotek” do symfonii Mahlera. Czym prędzej trzeba więc coś zrobić z tym dyshonorem, aby poczucie wstydu i zażenowania nie uwierało jak kamyk w bucie. Najlepiej więc wyrównać do średniej, deprecjonując naturalne piękno lub przypisując sobie jego autorstwo. Puszcza Białowieska posadzona ręką człowieka brzmi równie groteskowo jak przekonanie, że to ja siłą woli mogę trawić tłuszcze, cukry i białko, a następnie zarządzić ich dystrybucję w całym organizmie.

Oczywiście nie ma nic złego w uprawianiu kartofli. Nie ma też nic złego pozyskiwaniu surowca drzewnego z naszych lasów. Ale las to jednak nie pole kartofli. Las może nie być uprawą tak, jak się to dzieje obecnie, a mimo to dostarczać cennego surowca. A już na pewno nie godzi się poświęcać takiej perły jak Puszcza Białowieska, zajmującej zaledwie 0,6% powierzchni lasów w Polsce, i zamieniać ją w coś, co przypomina pole kartofli. To tak, jakby z Wawelu zrobić schronisko młodzieżowe. Las to coś znacznie większego niż uprawa, a obecny w nim kornik jest prawdziwym skalpelem w dłoniach Natury. Leśnicy podkreślają, że jeśli świerki zaatakował kornik, to trzeba go zwalczać jak każdą infekcję czy narośl rakową. Ale w istocie to kornik jest prawdziwym lekarzem lasu. Las jako skomplikowany organizm przywołuje kornika, by ten wyleczył go z choroby, usuwając to, co zbędne. Ale te samoregulujące procesy po raz kolejny nie mieszczą się w wąskiej perspektywie rolnika leśnego, który wszystkim musi zarządzać i nie ufa niczemu poza sobą.

Dzięki temu, co dzieje się obecnie wokół Puszczy Białowieskiej, wszystkie karty są na stole. Przyglądamy się temu i zadajemy sobie oraz innym bardzo ważne pytania. Czy chcemy takiej gospodarki, która widzi las jako pole kartofli? Czy chcemy rolników leśnych jako zarządców ogólnonarodowego dobra? Czy możemy sobie wyobrazić inny model zarządzania tym skarbem – taki, który bierze pod uwagę wartość spontanicznych procesów przyrodniczych?

Te pytania są zarzewiem zmiany, która, wierzę, nadejdzie.

Ryszard Kulik