Łabędzi śpiew
W mediach w ostatnich miesiącach mamy do czynienia z pijarową inwazją na temat łowiectwa, polowań i ich zbawczego wpływu na prawie każdą dziedzinę życia. Dobrostan zwierzyny, zdrowa żywność, wzorcowe rolnictwo. Czego potrzeba, aby było dobrze? Myśliwych. Zdziwieni nie jesteśmy, choć z rzeczywistością niewiele ma to wspólnego.
Minister Szyszko powtarza w kółko, że polskie łowiectwo jest wzorcowe. Były prezydent Komorowski nie wytrzymał i w końcu przyznał, że wraca do polowań, a w zasadzie to nigdy o nich nie zapomniał. Łowieccy rzecznicy prasowi (a ich aż pół setki) w trudzie wykuwają świetlaną wizję, przekazuję ludowi wieść o wartościach, które myśliwi niosą światu swymi flintami. Można powiedzieć wzmożenie nastało jak nigdy, ale nigdy społeczeństwo nie krytykowało łowiectwa tak mocno jak obecnie, zresztą wyniki badań nie pozostawiają złudzeń – już mało kto z entuzjazmem odnosi się do myślistwa. Inne czasy, świat się zmienił.
Jak jest z łowiectwem mówi Zenon Kruczyński, autor książki „Farba znaczy krew”, były myśliwy, jeden z niewielu, którzy mieli odwagę zamknąć za sobą drzwi z napisem Polowanie, jedyny, który poszedł dalej i pokazał jak tamten świat wygląda.
Podrygi rzeczników, zaklinanie „polowaliśmy, polujemy i polować będziemy” to już tylko łabędzi śpiew. Odchodzicie w przeszłość. I czas pomyśleć o tym na serio.
Wszystkiego dzikiego!
Grzegorz Bożek