Nie przyspieszajmy entropii
Permakultura nadziei
Natura wymaga zwrócenia każdego daru. Nawet najmniejszego. Brzmi to trochę dziwnie. W końcu, zgodnie z ludową mądrością: kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera. Ale jak to, natura do piekła? A ludzie gdzie? Do nieba? A jeśli tak, to którzy? I się zacznie…
Czasem niektóre pytania lepiej pozostawić bez odpowiedzi. Szczególnie te większe. Skupmy się zatem na tym, co wiemy: cokolwiek bierzemy, kiedyś musimy oddać.
Potwierdzali to najwięksi naukowcy. Sam James Watt wskazał, że energia, która trafia do systemu, w tym komórki, organizmu, populacji, ekosystemu, planety, układu gwiezdnego, galaktyki itd., zostaje wykorzystana albo opuszcza dany układ. Energia zmienia formę, ale nigdy nie znika ani, co ważne, nigdy nie powstaje.

Zauważali to również wielcy pisarze i wizjonerzy. Isaac Asimov podkreślał, że całkowita energia we wszechświecie jest stała, a całkowita entropia wzrasta.
Dostrzegały to w końcu przez wieki wszystkie kultury razem i każda z osobna. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz, kolejne wcielenia jednej duszy według Buddy, drzewo życia ludów nordyckich, tęczowy wąż z Antypodów, żeby wymienić tylko kilka idei. Zajmowały różne miejsca w czasie i przestrzeni, czasem całkowicie odizolowane jedne od drugich, a mimo to jakże jednolite w tym, co uznają za sedno.
Ale przez ostatnie sto kilkadziesiąt lat wszystko to, wydaje się, odeszło w zapomnienie. Albo jest dość efektywnie tłumione, bo z pewnością nie zniknęło ze świadomości ludzkości. Przez dziesiątki tysięcy lat, ten podstawowy koncept istnienia znalazł sobie trwałe miejsce w umysłach. Tylko, że gęste, miękkie koce bezpieczeństwa, komfortu i nieustannego wzrostu zawierają obietnicę czegoś wielkiego – szczęścia, zdrowia, pomyślności. Trzeba tylko zarobić pieniądze, a najlepiej dużo pieniędzy. Nigdy za wiele. A już na pewno nie oglądając się na koszty.
Są jednak wciąż idee, które zaglądają do sedna tego, co ważne. Jedną z nich jest permakultura. Permakultura nie jest nauką, ale zawiera wiele elementów typowej dyscypliny naukowej, choć sama w sobie jest interdyscyplinarna. Obejmuje wszystkie aspekty funkcjonowania człowieka jako elementu naturalnego systemu.
Podstawową zasadą projektowania ekosystemów, gospodarstw i społeczności w duchu permakultury jest to, aby każdym nowym projektem, pomysłem i rozwiązaniem spowalniać entropię, a przynajmniej jej nie przyspieszać. Entropię rozumianą jako wzrost zasobu energii nieprzydatnego dla danego systemu. Czyli im szybciej energia ucieka z dowolnego systemu, niewykorzystana choć w części, tym bardziej przyspiesza entropia. Spaliny, ciepło i hałas to stracona energia słońca, zmagazynowana miliony lat temu w formie ropy naftowej. Woda płynąca po zerodowanych wzgórzach to zmarnowany potencjał magazynowania energii słonecznej przez rośliny i rozwoju życia w glebie. Monokultura leśna, prowadząca do spadku długości życia drzew to ucieczka energii słońca w przestrzeń kosmiczną.
System może być duży, a może być mikroskopijny. Przyjmijmy jakikolwiek i na nim spróbujmy spowolnić entropię. Może to być balkon w bloku, dom, gospodarstwo rolne, społeczność lokalna, miasto, państwo, planeta… No, na razie na tym się zatrzymamy. Ale zasada jest uniwersalna, nawet dla budowania kolonii na Marsie. Tym zajmuje się permakultura. W jaki sposób najbardziej efektywnie wykorzystać energię, która wchodzi do naszego systemu. Zanim ta ucieknie.

Produkcja własnej żywności to element najbardziej kojarzony z permakulturą, takie „eko-ogrodnictwo”. To jednak tylko mały wycinek jednego drobnego systemu, ale również tu warto się trzymać zasad spowalniania entropii. Każda kaloria energii, którą spożyjemy z pożywienia, wyprodukowanego zgodnie z zasadami permakultury, spowalnia entropię. A przynajmniej jej nie przyspiesza. Nie musimy jechać do sklepu ogrzewanego i rozświetlonego energią ze spalania paliw kopalnych w wielkich elektrowniach. Nie musimy odbierać i wyrzucać opakowań. Już nawet zakładając, że pojedziemy do sklepu rowerem, to każde ogniwo łańcuszku produkcji takiego dajmy na to pomidora przyspiesza entropię. I to w bardzo istotny sposób.
Tymczasem natura nieustannie tworzy wyrafinowane metody spowalniania odpływu energii z rozmaitych systemów. Uczestniczy w tym każda, najmniej nawet złożona forma życia na Ziemi. Każdy element systemu musi zapewniać całości tyle zasobów, ile zużył albo więcej. Inaczej, energia ucieka z systemu i prędzej czy później, powstanie nisza na inny element systemu, bardziej efektywny, który spowolni entropię. Chodzi o to, żeby samemu nie stworzyć tej niszy, a raczej jak najlepiej się w niej znaleźć.
Warto zacząć od małych kroków i permakultura może w tym pomóc. Przedstawia wskazówki i wskazuje ścieżki. W połączeniu z obserwacją, pozwala efektywnie naśladować naturalny bieg rzeczy, w naszym małym systemie, jakikolwiek by nie był. Trzeba pamiętać aby nie starać się zrozumieć wszystkiego co widzimy za wszelką cenę. Jeden z prekursorów permakulturowych zasad gospodarowania, Masanobu Fukuoka, zauważył, że „[…] zrozumienie natury leży poza zasięgiem ludzkiej inteligencji”1.
Ale można próbować. Można obserwować, poznawać, a to nie zawsze to samo co zrozumieć. Każdy krok jest ważny i każda próba ma znaczenie. Warto zatrzymać się choć na moment i pomyśleć: w jaki sposób mogę nie przyspieszać entropii. Bo to naprawdę ma sens. W kolejnych częściach tego cyklu będę pokazywał, jak ten sens przykuć na praktyczne działanie.
Adam Barcikowski
Adam Barcikowski – doktor nauk prawnych i ekonomista, projektant permakultury, prowadzi niewielkie gospodarstwo permakulturowe na skraju Puszczy Kampinoskiej, autor powieści i opowiadań fantastycznych.
Przypisy:
1. M. Fukuoka, The one-straw revolution, New York Review Book, 1978