DZIKIE ŻYCIE

Praca z naturą

Adam Barcikowski

Permakultura nadziei

Dni stają się dłuższe. Temperatura w dzień jest coraz wyższa. W nocy trochę nieco z tym gorzej, zdarzają się jeszcze przymrozki. Ale nawet okazjonalny mróz nie zmieni tego, co jest coraz bardziej oczywiste: wiosna przyszła, chyba już na dobre.

Przynajmniej do czasu przybycia lata, ale do tego jeszcze trochę, na razie nie ma co się przejmować.

Wczesnowiosenny wysiew prosto w grządki. Fot. Anna Korn-Barcikowska
Wczesnowiosenny wysiew prosto w grządki. Fot. Anna Korn-Barcikowska

A jak wiosna, to śpiew ptaków o poranku, gorączkowe zbieranie gałązek, mchu, resztek futra zwierząt i innych materiałów na wyściełanie gniazdek. Okazjonalne, ale z dnia na dzień coraz częstsze, pobzykiwanie trzmieli, niezdarnie sunących ponad soczystymi źdźbłami traw w poszukiwaniu pierwszych kwiatów. To dość przerażające z początku, szczeknięcia kozłów na skraju lasu, do wtóru wieczornych, melodii zadowolonych kosów. Krzyk żurawi na mokradłach i świeża zieleń, na tle wciąż brązowego, z pozoru martwego lasu, w podszycie którego czeremchy w pośpiechu rozwijają ku słońcu świeże liście, zanim dęby, olchy i jesiony zamkną korony.

Wszystko to jest niczym innym jak gorączkową, wzbudzoną przez ciepło i promienie słońca, pośpieszną pracą. Naszkicowany wyżej obraz raczej na pierwszy rzut oka nie kojarzy się współczesnemu człowiekowi z nią właśnie. W końcu praca to ciężki znój, codzienna powinność, wyznaczająca społeczeństwom cywilizowanego świata granice, w ramach których mogą się poruszać. Praca to konieczność i coraz częściej niewiadomą staje się to, czy człowiek współczesny pracuje by żyć, czy może żyje by pracować. Jeśli z czymś można pracę utożsamiać powszechnie, to z pewnością nie będzie to harmonia ani równowaga, czyli to, co jednak dość dobrze pasuje  do wiosennej gorączki za oknem.

Ale co to wszystko ma wspólnego z permakulturą? Albo z nadzieją?

Jedną z zasad permakultury jest praca z naturą, a nie przeciwko niej. Naturalnie, jak każda generalna zasada, jej znaczenie jest bardzo ogólne, a szczegóły podlegają interpretacji. Niemniej kryje się za nim głębszy sens, który warto zapamiętać. Choćby po to, aby poczuć nadzieję, zobaczyć, że również my, ludzie, możemy działać w taki sposób, aby uczestniczyć w tej symfonii równowagi, jednocześnie pracując.

Praca to w ogólnym znaczeniu tego słowa, wykorzystywanie zasobów w taki sposób, aby służyły naszym celom. I chyba każdy się zgodzi, że nie ma nic bardziej marnotrawnego niż praca, która nie ma sensu, albo jest nieoptymalna. A za kryterium optymalności przyjmiemy tu wykorzystanie energii, ponieważ jest to podstawowy zasób, z którego powstają wszystkie inne, w tym nawet czas.

Słonecznik wyhodowany w grubej ściółce z siana. Fot. Anna Korn-Barcikowska
Słonecznik wyhodowany w grubej ściółce z siana. Fot. Anna Korn-Barcikowska

Praca z naturą, a nie przeciwko niej oznacza skorzystanie z procesów, które odbywają się już wokół nas. Wymaga bacznej obserwacji i precyzyjnego zdefiniowania tego, co jest naszym celem, zastanowienia się, co należy zrobić, aby to osiągnąć, a następnie wykonanie pracy wspólnie z naturą. Niewykorzystanie procesów naturalnych albo sprzeciwianie się im, lub próba ich przezwyciężenia, jest po prostu nieoptymalna.

Przykładem pracy przeciwko naturze jest jeden z przełomowych wynalazków człowieka: orka. Coroczne oranie gleby, przez krótki czas rozciągnięte trójpolową modą do raz-na-kilka-lat, niszczy glebę i konsekwentnie obniża jej naturalną żyzność1. Przy okazji, aby zaorać pole, należy zużyć ogromne ilości energii, czy to zwierząt, czy jak obecnie, pochodzącej ze spalania paliw kopalnych. Dodatkowo, utraconą żyzność należy czymś uzupełnić, obecnie najczęściej sztucznymi nawozami, które powodują powszechny efekt przenawożenia gleb w krajach uprzemysłowionych2, zanieczyszczenie wód gruntowych, rzek, a w końcu mórz i oceanów3.

Stosowanie sztucznych nawozów, które powoduje te wszystkie negatywne konsekwencje, jest natomiast samo w sobie konsekwencją pracy przeciwko naturze. Wystarczy rozejrzeć się dokoła, spojrzeć pod nogi, aby stwierdzić, że w naturze rośliny nie rozmnażają się na skutek zrycia i wywrócenia gleby do góry nogami. No chyba, że żołędzie, ale to też tylko te, które akurat nie skończą w dzikowych żołądkach. Zazwyczaj orka nie jest im potrzebna. Wręcz przeciwnie, nasiona najczęściej padają wprost na grunt, a następnie na skutek naturalnych procesów, takich jak opadanie liści, usychanie traw, butwienie drewna, są pokrywane ściółką, pod którą w spokoju kiełkują. Ściółka dostarcza składników odżywczych, zapewnia wilgotne środowisko i chroni przed wysuszeniem. Dlaczego zatem nie zastosować podobnej praktyki w ogrodzie lub na polu?

Zamiast przekopywać co roku ogródek pod warzywa czy też orać pola traktorem, można przykryć ziemię grubą warstwą ściółki. Najlepiej, jeśli jest to materiał, który mamy dostępny na miejscu. W moim przypadku świetnie sprawdza się siano, które pozostaje po koszeniu łąki, zbyt marne i ubogie dla zwierząt, ale jednak konieczne aby zapobiec zarastaniu terenu na skraju lasu. Nie chciałbym w tym miejscu zagłębiać się w szczegóły tej techniki, zainteresowanych mogę odesłać choćby do prac autorstwa Ruth Stout4. Natomiast sceptycznych co do możliwości zastosowania podobnych technik na szerszą skalę niż własny ogródek, zachęcam do zgłębienia prac Masanobu Fukuoki (np. One Straw Revolution).

Warto jednak zauważyć, ile naturalnej pracy wykorzystujemy w tym procesie. Po pierwsze, gruba warstwa ściółki odcina trawie i chwastom dostęp do światła, przez co hamuje ich rozwój. Siano wysypane w rządki na jesieni skutecznie zapobiega w tym miejscu wzrostowi chwastów i trawy wiosną. Po drugie, odizolowane od światła rośliny umierają i wspólnie z dolną warstwą ściółki stają się pożywieniem dla bakterii, dżdżownic i całej rzeszy innych amatorów rozkładającej się materii, przez co tworzą naturalny kompost. Po trzecie, gdy na wiosnę rozsuniemy siano aż do gleby aby zasiać warzywa zauważymy, że ziemia pod spodem jest wilgotna i ciepła, wystarczy przykryć niewielką warstwą siana nasiona rzucone wprost na ziemię. Ziemia pod grubą warstwą siana rzadko przemarza. Po czwarte, ściółka zapewnia przepływ powietrza oraz wody, zatrzymuje natomiast wilgoć przy powierzchni ziemi, zapobiegając parowaniu i wysuszaniu gleby. Gdy rośliny wzejdą, trzeba uzupełnić ściółkę wokół sadzonek aby efekt powstrzymywania wzrostu chwastów i ochrony przed wysuszaniem wspierał również wzrost roślin.

Część jesiennych zbiorów z grządek z grubą ściółką z siana. Fot. Anna Korn-Barcikowska
Część jesiennych zbiorów z grządek z grubą ściółką z siana. Fot. Anna Korn-Barcikowska

To oczywiście tylko krótki przykład, ale bardzo dobrze obrazuje, co oznacza praca z naturą. Cel opisanej techniki jest taki sam jak konwencjonalne metody uprawy, ale wymaga stanowczo mniej nakładu energii zewnętrznej, czyli pochodzącej spoza systemu jakim jest ogród czy gospodarstwo, zależnie od sytuacji. Wykorzystujemy procesy, które i tak mają miejsce i spowalniamy entropię, zamiast na przykład spalać paliwa kopalne, czy to dla prac ziemnych, rozpylania nawozów, czy do dowiezienia materiałów na posesję.

I to daje nadzieję. A tego moim zdaniem coraz bardziej brakuje ludziom.

Praca z naturą daje nadzieję, bo pokazuje w jak dużym stopniu jesteśmy częścią większej całości i na dobrą sprawę nie możemy bez niej żyć. Nie wykorzystując procesów naturalnych, a często wręcz postępując im naprzeciw, działamy po prostu nieefektywnie i szkodzimy samym sobie. Jedyne co zyskujemy to pieniądze. A i to jedynie w krótkim, maksymalnie średnim okresie. W długim okresie nadmierne nadkłady energetyczne wywołają konsekwencje negatywne, również te finansowe. A to dlatego, że zasób energii w systemie jest stały. Rośnie tylko entropia.

Praca z naturą pokazuje, czym może być praca dla ludzi i to daje nadzieję, że nie wszystko musi działać tak, jak tego chce narzucony sztucznie system funkcjonowania. Dodatkowo, uważnie obserwując procesy wokół nas, ucząc się ich i wdrażając w codziennych czynnościach, spowalniamy entropię na każdym kroku5.

Jeśli chcesz małej zmiany, naucz się działać inaczej, a jeśli chcesz wielkich zmian, zmień sposób myślenia6. Pracowanie z naturą, a nie przeciw niej jako wskazówka postępowania, nie tylko w ogrodzie i gospodarstwie, zmienia właśnie sposób myślenia i postrzegania rzeczy wokół nas. Zwiększamy uważność i zyskujemy nadzieję.

A może nawet poczucie spełnienia. I jeszcze trochę szczęścia?

Adam Barcikowski

Adam Barcikowski – doktor nauk prawnych i ekonomista, projektant permakultury, prowadzi niewielkie gospodarstwo permakulturowe na skraju Puszczy Kampinoskiej, autor powieści i opowiadań fantastycznych.

Przypisy:
1. Jones Ch. PhD, Liquid Carbon Pathway, „Australian Farm Journal Edition” 338 3 July 2008.
2. Jones Ch. PhD, Nitrogen: the double-edged sword oraz inne artykuły dostępne na www.amazingcarbon.com.
3. ekologia.pl/srodowisko/ochrona-srodowiska/baltyk-bomba-z-opoznionym-zaplonem,14964.html
4. Stout R., The Ruth Stout No-Work Garden Book: Secrets of the Famous Year-Round Mulch Method, 1979
5. Entropia rozumiana jako wzrost zasobu energii nieprzydatnego dla danego systemu, więcej na ten temat w pierwszym artykule cyklu „Permakultura nadziei” w „Dzikim Życiu” z kwietnia 2023 r.
6. Brown G., Dirt to Soil, Our Family`s Journey into Regenerative Agriculture, London, 2018, s. 29