DZIKIE ŻYCIE

Dług ekologiczny

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Zaspokojenie WSZYSTKICH naszych potrzeb zależy od usług świadczonych przez przyrodę. Woda, jedzenie, dom, ogrzewanie, przemieszczanie się na dalsze odległości – nic z tego nie byłoby możliwe bez udziału przyrody. Nawet uczestniczenie w spotkaniu online czy dokonywanie przelewów bankowych zależy od zasobów środowiskowych. Korzystamy z tego wszystkiego często w sposób niezrównoważony. Traktujemy planetę tak jakby jej możliwości podtrzymywania naszego życia były nieograniczone. Prawda jest jednak taka, że żyjemy na skończonej planecie, której zasoby są ograniczone. Ile zatem możemy brać, respektując limity środowiskowe?

Dubaj. Fot. Ryszard Kulik
Dubaj. Fot. Ryszard Kulik

Dzięki koncepcji śladu ekologicznego możemy policzyć dzisiaj, jaka jest wielkość produktywnego obszaru Ziemi. To właśnie taka powierzchnia, dzięki której możemy podtrzymywać nasze życie. Wielkość tego obszaru jest relatywnie stała. Jednak zmienia się ona w zależności od liczby ludzi zamieszkujących planetę. Jeśli bowiem na skończonym obszarze umieścimy dwa razy więcej ludzi, to teren przypadający na jedną osobę zmniejszy się o połowę. Innymi słowy, im więcej ludzi jest na Ziemi, tym mniejszy będzie obszar produktywnego terenu przypadający na jedną osobę.

W 2023 r. ludzka populacja przekroczyła 8 miliardów. To oznacza, że produktywny teren przypadający na głowę wynosi obecnie około 1,5 globalnego hektara. To jest nasz limit środowiskowy; limit każdego z nas. Wszyscy jesteśmy równi wobec tego limitu. Niezależnie od tego, ile mamy pieniędzy, w jakim jesteśmy wieku, gdzie mieszkamy czy jakie mamy zdolności – dysponujemy tą samą wielkością produktywnego terenu. Nasza planeta pod tym względem jest całkowicie wręcz egalitarna – wszystkich obdziela po równo tym samym potencjałem.

W ramach tego limitu mamy się wyżywić, znaleźć schronienie, ubrać się, przemieszczać i zaspokajać wiele innych potrzeb charakterystycznych dla naszego stylu życia. Innymi słowy produktywny teren przypadający na każdego z nas jest rodzajem ziemskiej waluty, za którą kupujemy odpowiednie usługi. Oznacza to, że każdy z nas co roku dostaje do rozdysponowania 150 jednostek tej waluty. Ni mniej, ni więcej. Każdy tyle samo. Tak działa planetarna ekonomia. Mało tego, w tym systemie nie da się wziąć pożyczki. Ziemia jest skończoną planetą z twardymi, materialnymi ograniczeniami, a zatem nie działa jak bank mogący udzielić kredytu. Można też inaczej powiedzieć, że jako istoty ludzkie w systemie ekonomii planetarnej nie mamy żadnej zdolności kredytowej. Możemy brać tylko tyle, ile ziemia dostarcza nam co roku.

Niestety wielu z nas, a w krajach bogatej północy niemal wszyscy, nic sobie nie robimy z tych ograniczeń. Przeciętny Polak wydał wszystkie swoje ziemskie pieniądze (ich roczny przydział) do dnia 2 maja. Jak zatem przeżyje do końca roku z pustymi kieszeniami? Trzeba to powiedzieć bez owijania w bawełnę: okradając innych. Kogo konkretnie? Przede wszystkim tych ludzi, którzy z różnych powodów nie przekraczają swojego rocznego limitu. Na Ziemi to prawie 70% ludzkiej populacji. Ci ludzie nie są w stanie wydać swoich ziemskich pieniędzy i najczęściej klepią biedę. Zasoby biednych są jednak dla nas niewystarczające. Kiedy więc my bogaci już okradniemy tych biednych, rzucamy się na kolejną grupę. To nasze dzieci i ich dzieci. Kolejne pokolenia – również te, których jeszcze nie ma. Z powodu naszego rozpasania ludzie, którzy po nas przyjdą będą mieli znacznie gorsze warunki życia. Klimat będzie mniej przyjazny, a różnorodność biologiczna znacznie zubożona. To zaś sprawi, że jedzenie będzie znacznie droższe i będzie go mniej, wiele miejsc nie będzie nadawać się do życia, a konflikty i wojny będą znacznie częstsze niż obecnie. Wszystkie te zjawiska są odsetkami (kosztami) od długów i kradzieży, które dzisiaj tak ochoczo i z takim samozadowoleniem uskuteczniamy.

A planetarny system życia jest jak beznamiętny komornik, który z czasem coraz częściej będzie „zajmował” nasz (i nie nasz) majątek. Zbliża się bowiem wielkie urealnienie. Planetarna ekonomia – jedyna ekonomia jaka istnieje – nie znosi ani kłamstwa, ani kradzieży, które my tak bardzo lubimy. Upomina się o swoje i będzie to robiła z coraz większą determinacją. Tym większą, im bardziej my będziemy nadmuchiwać bańkę naszej cywilizacyjnej iluzji. No chyba, że urealnimy się sami i przestaniemy się okłamywać. Cały czas ta ścieżka jest dla nas dostępna. Choć obecnie nic nie zapowiada, abyśmy na nią wkraczali.

Ryszard Kulik