DZIKIE ŻYCIE

Tragedia w Ruandzie – misjonarze, kupcy i rytuały

Miesięcznik Dzikie Życie

Nic bardziej fałszywego niż teza, że walka między Tutsi a Hutu trwa od zarania wieków. Korzenie konfliktu sięgają końca XIX wieku, powstały wraz z przyjęciem kolonizatorów twierdzi prof. Francesco Remotti z uniwersytetu w Turynie, który przez wiele lat prowadził badania etnograficzne w Afryce. […] Hutu i Tutsi […] byli odrębnymi warstwami społecznymi, do czasu kolonizacji Ruandy i Burundi współżyjącymi ze sobą: Tutsi uprawiali ziemię, Hutu byli pasterzami i organizowali uroczystości religijne. Istniała równowaga zerwana przez kolonizatorów, kiedy to – misjonarze i administratorzy najpierw niemieccy, a po 1916 r. belgijscy zaczęli degradować Hutów odbierając im uprawnienia w dziedzinie rytuałów. Jednocześnie (polityka „dziel i rządź”) zaczęli wywyższać Tutsi uzasadniając to bezpodstawnie mitem o ich obcym, „szlachetnym” pochodzeniu i powierzając im klucze do władzy politycznej, gospodarczej i militarnej. Wywołało to, oczywiście, rosnące niezadowolenie Hutu, aż doprowadziło do dzisiejszych masakr.

Maria de Hernandez-Paluch „Przekrój”, 31 lipca 1994, podkreślenia od redakcji

Fragmenty artykułu „Misjonarze i kupcy” ukazały się po raz pierwszy w jednym z informatorów „Pracowni” przed rokiem.

Ponieważ jednak Informator wydawany był w bardzo ograniczonym nakładzie, a dostaliśmy kilka listów z prośbą o przysłanie tego tekstu, a także w obliczu tragedii w Ruandzie, której podłoże – wg. prof. Remotti – odnosi się wprost do naszego „cywilizowania” szamanów i zasady „dziel i rządź”; wobec tych faktów, postanowiliśmy jeszcze raz wydrukować artykuł Stanisława Krasnowolskiego, tym razem w szerzej dostępnym „Dzikim Życiu”. Dla nas ważnym aspektem tragedii ludności Tutsi i Hutu jest również odebranie im przez misjonarzy i kupców ich własnych, utrzymujących przez wieki harmonię rytuałów, w imię jedynej słusznej cywilizacji i religii.