DZIKIE ŻYCIE

W kręgu kultury i natury – geneza oraz ideowe źródła ochrony przyrody i turystyki u Jana Gwalberta Pawlikowskiego

Zbigniew Mirek

Wprowadzenie

Jan Gwalbert Pawlikowski należy niewątpliwie do najwybitniejszych ideologów turystyki i ochrony przyrody. Myśli Jego z tego zakresu, zawarte w rozprawie „Kultura a Natura” oraz wielu innych publikacjach zostały zgromadzone i wydane w roku 1938 w zbiorze, O lice Ziemi. Pisma te, podobnie jak i sama postać J.G. Pawlikowskiego, niemal zupełnie dziś nieznane szerszym kręgom społeczeństwa, warte są ze wszech miar przypomnienia.

Chcąc pełniej zrozumieć dorobek J.G. Pawlikowskiego poświęcony zagadnieniom mieszczącym się w kręgu relacji natura – kultura, w szczególności zaś Jego stanowisko w kwestiach dotyczących ochrony przyrody i turystyki, trzeba przyjrzeć się genezie jego myślenia i źródłom, z których w tym myśleniu czerpał. Mówiąc o genezie, mam na uwadze:

  • środowisko, w którym myśl Jego kiełkowała, wzrastała i dojrzewała,
  • źródła pisane, z których czerpał,
  • wszechstronne wykształcenie, które odebrał,
  • opcje światopoglądowe, które przyjmował.

Zacznę od środowiska. Przemożny wpływ wywarła nań niezwykle twórcza atmosfera domu rodzinnego. Dość powiedzieć, że posiadłość Pawlikowskich. w Medyce stanowiła przez kilka pokoleń znaczący ośrodek kultury na ziemiach polskich – miejsce spotkań wybitnych osobowości i twórców. Takim też był „Dom pod Jedlami” na zakopiańskim Kozińcu. Najgłębszych pokładów „ochroniarskiej wrażliwości” Pawlikowskiego trzeba jednak poszukiwać w jego związkach z Tatrami oraz aktywności taternickiej i turystycznej. Po Tatrach chodził Jan Gwalbert w towarzystwie swego ojca oraz grona jego i swoich przyjaciół, do których należał m. in. czołowy poeta tatrzański Adam Asnyk. Artysta ten, szczególnie wrażliwy piewca piękna tatrzańskiej przyrody, był równocześnie gorliwym obrońcą jej naturalnego charakteru, o czym świadczy choćby niniejsza strofa:

Wielka symfonia turni, hal i borów
Nie znosi ludzkich trefień i postrzyżyn
Nie znosi skrzydeł przyprawnych z tektury
Gdy sama cała wzlatuje do góry

O niechęci Asnyka do wszystkiego co narusza majestat gór tak wspomina Pawlikowski:

Pamiętam i ten nocleg pod Wysoką, upamiętniony prześlicznym wierszem Asnyka i inne noclegi pod golem niebem, bo Asnyk nieraz sypiał w szałasach i schroniskach, twierdząc, że takie urządzenia zgoła są w Tatrach niepotrzebne1.

Echo takiego spojrzenia na przyrodę znajdziemy później w wielu tekstach Pawlikowskiego. Da ono o sobie znać, gdy z pasją będzie zwalczał pomysł pośmiertnego uczczenia Asnyka tablicą pamiątkową w Tatrach, nie mówiąc już o bojach toczonych przeciw kolejce na Kasprowy Wierch. Musimy także pamiętać o wpływie czołowego turysty tamtych czasów, Mieczysława Karłowicza, głoszącego „prymat przeżycia nad czynem” i kierującego do wszystkich chodzących po Tatrach swą znaną, gorącą prośbę: „szanujcie ciszę i majestat górski”. Podobny był stosunek do Tatr Mariusza Zaruskiego: dzielnego żołnierza, marynarza i ratownika w jednej osobie, którego wielu nie podejrzewałoby o wezwanie kierowane do turystów: „z czystym tylko idź sercem w Tatry, jakbyś przekraczał próg świątyni”. W podobnym duchu ujmowali kontakt z przyrodą Orkan, Żeromski czy Stanisław Witkiewicz – twórca stylu zakopiańskiego, w kontakcie z którym kształtowała się u Pawlikowskiego nie tylko koncepcja ochrony swojszczyzny i krajobrazu (owych „liców ziemi”) oraz zapożyczona z kręgu kultury niemieckiej idea „małych ojczyzn”, ale także ogólna wrażliwość na wartość przyrody, szczególnie górskiej. To przecież S. Witkiewicz pisał: Tatry to świątynia niezwykła w swej … nieskalanej dziewiczości i pierwotnej harmonii. Z podobnego nurtu „idealistyczno-romantycznego” wyrastało także myślenie Pawlikowskiego. Trudno się dziwić, że ten właśnie nurt był mu bliski, skoro to właśnie literatura romantyczna, o czym sam wspomina, była dlań podstawowym źródłem inspiracji. Ona rzeźbiła Jego wrażliwość, ona też kierowała Jego myślenie ku przyrodzie. Przyznawał to niejednokrotnie, odwołując się do duchowego dziedzictwa romantyzmu oraz spuścizny Ruskina i onej romantycznej „biblii ochrony przyrody” – „Pana Tadeusza”, o której mówił, że jest dla nas księgą świętą nie jako epos naszych dziejów, ale jako epos naszej ziemi i nieba. Wydaje się, że tę wyprawę w poszukiwaniu genezy i korzeni ideowych ochrony przyrody można podsumować następująco: w twórczej atmosferze domu rodzinnego, w kręgu literatury romantycznej oraz wybitnych ówczesnych poetów, malarzy, kompozytorów i muzyków, w atmosferze twórczych sporów o styl zakopiański oraz kształt turystyki, a także w czasie tatrzańskich wypraw z ojcem, w towarzystwie Asnyka i wielu innych, wzrastała ochroniarska wrażliwość Pawlikowskiego. Dalsza zaś, konkretna już wizja ochrony przyrody kształtowała się pod wpływem źródeł, do których sam się wprost przyznawał. Wiele zawdzięczał swemu koledze z Akademii Rolniczej w Dublanach, prekursorowi polskiej myśli w zakresie ochrony przyrody, Marianowi Raciborskiemu. Szczególnie wiele skorzystał także, o czym również wspomina, z wcześniejszych niż nasze rodzime – doświadczeń pruskich oraz dorobku wybitnego na tym polu gdańskiego profesora Hugo Conventza. Miejscem dojrzewania wielu późniejszych przemyśleń była stworzona i kierowana przez niego Sekcja Ochrony Tatr Towarzystwa Tatrzańskiego oraz Państwowa Rada Ochrony Przyrody, której był długoletnim wiceprzewodniczącym. Z pewnością nie bez znaczenia dla ukształtowania się ideowej wizji ochrony przyrody było wszechstronne, profesjonalne wykształcenie humanistyczne, przyrodnicze i ekonomiczne jakie odebrał.

Starając się zrozumieć genezę myśli J.G. Pawlikowskiego wskazaliśmy na środowisko i idee jakie w tym środowisku funkcjonowały, źródła pisane, które Go inspirowały i wszechstronne wykształcenie, które odebrał. Pozostały nam zatem do rozważenia opcje światopoglądowe, ku którym się skłaniał. Zanim jednak do nich przejdę, chcę zwrócić uwagę na fakt, że pytanie o ideowe korzenie jest także pytaniem o motywy. Pawlikowski wymienia sześć motywów ochrony przyrody:

  • ekonomiczny
  • zdrowotny
  • przyrodniczo-naukowy
  • historyczno-pamiątkowy
  • estetyczno-krajoznawczy
  • ochrona swojszczyzny

Cztery ostatnie określa Pawlikowski jako motywy natury idealnej. Jest rzeczą jasną, że każdy z tych motywów jest motywem ze względu na, człowieka, ze względu na wartość jaką widzi w przyrodzie człowiek. Tymczasem sam Pawlikowski pisze w innym miejscu, że:

Idea ochrony przyrody poczyna się tam dopiero gdzie chroniący nie czyni tego ani dla celów materialnych, ani dla żadnego innego dobra związanej z tworem przyrody obcej mu jako takiemu, historycznej czy innej pamiątkowej wartości, ale dla przyrody samej, dla upodobania w niej, dla odnalezienia w niej wartości idealnych.

Dochodzi tu zatem do głosu jakiś inny motyw, który każe uznać „samoistną” wartość przyrody, widzieć w niej wartości idealne. Jakie to wartości? Jeśli „samoistna wartość”, owo „dla przyrody samej” miałoby oznaczać, że motywem ochrony przyrody jest wartość jaką stanowi sam fakt istnienia tejże, co miałoby to w istocie oznaczać. Wydaje się, że chodzi o nie wymieniony wśród motywów, ale przecież w innych miejscach przywoływany w sposób mniej lub bardziej jasny, motyw etyczno-religijny. Zdaje się mianowicie, że ową najgłębszą przesłanką uznania samoistnej wartości przyrody jest fakt stworzenia świata przez Boga. W skazywać na to może taki choćby fragment, odnoszący się do Tatr: Własnością całego narodu jest ten przez Boga w skale pisany poemat, większy niż Pan Tadeusz lub Król Duch [a więc większy niż największe dzieła największych wieszczów – Z.M.].Podobnie można odczytać wypowiedź, nie Jego samego co prawda, ale przez Niego cytowaną, myśl którą niewątpliwie uznaje za własną: „Góry są czemś więcej jak tylko wypiętrzonymi kupami kamieni, lodu i śniegu, czemś więcej jak bezładnem zbiorowiskiem martwej materji …czemś więcej jak okazami do oglądania …są one świętościami, których nie można kupić za pieniądze, są tłumaczami tajemniczego szeptu Najwyższej Mocy, wzniosłemi potęgami, którym nie można uwłaczać bezkarnie.

To nie tylko proste „piękności przyrody”… Są one dla nas źródłami, z których czerpiemy męstwo i pokorę, z których czerpiemy siły duchowe i cielesne … one uczą nas prostoty, zapomnienia o różnicach klasowych i wierności koleżeńskiej aż do śmierci. Są one dla nas kuźnią lepszej przyszłości,jedynym klejnotem, który nam pozostał”.

Drugą światopoglądową opcją, kształtującą ideologię turystyki i ochrony przyrody Pawlikowskiego, jest wizja człowieka. Dwa elementy tej wizji są tu szczególnie istotne:

1. po pierwsze – człowiek jest dla Niego istotą zarazem duchową i cielesną, stworzoną na obraz i podobieństwo Boga; jest przede wszystkim duchem nieśmiertelnym,

2. po drugie – człowiek jest istotą, która dla zaspokojenia i rozwoju swych wyższych, duchowych potrzeb i władz potrzebuje i domaga się kontaktu z dziką, niezniszczoną przyrodą.

Oba wymienione elementy wizji człowieka znajdziemy w Jego wypowiedziach, takich choćby jak ta:

Człowiek dzisiejszy zwłaszcza, pogrążony w wirze i gwarze, w troskach i chaosie drobiazgów codziennego życia, musi, aby nie sparszywieć, znaleźć miejsce, gdzieby mógł wrócić niejako do swego praźródła, gdzieby się mógł opamiętać, że jest nie tylko ciałem, ale i przede wszystkiem – duchem nieśmiertelnym.

O przyrodzie zaś pisze, cytując K. Tetmajera: cóż jest nad ciebie naturo pierwotnagodnego duszy2. Wskazując na znaczenie dla człowieka owej pierwotności i pustynności dzikiej przyrody zauważa: Ta właśnie pustynność, która oddala wszelką myśl doczesną, która – aby tak rzec – jest absolutną bezinteresownością, wykołysuje myśl czystą i wysoką, w niej [tejże pustynności] człowiek opamiętywa się, że jest stworzonym na podobieństwo boskie, doznaje anamnezy swego boskiego praźródła.

Na takich dwu fundamentalnych wizjach (człowieka i przyrody), w których prymat ducha jest niekwestionowalny, wizjach biorących swe początki z Księgi Rodzaju, zbudował Pawlikowski cały gmach swojej aksjologii z jasno ustaloną hierarchią wartości. Hierarchia ta pozwala nam zrozumieć Jego nieprzejednane stanowisko we wszystkich podstawowych kwestiach dotyczących kształtu turystyki i szeroko pojętej ochrony przyrody. Stanowisko swoje wyłożył jasno, gdy w okresie walk przeciw kolejce na Kasprowy Wierch pisał: „mówiąc o kolejce na Kasprowy, zaszliśmy na tory szerokie. Toć wiadomo, że mikrokosmos jest refleksem makrokosmosu, że z niego się tłumaczy… Tak się zlożyło, że sprawa kolejki na Kasprowy, będąc sprawą obrony Tatr, jest zarazem sprawą obrony pewnych podstawowych zasad etyki społecznej. I jest ona obroną dóbr idealnych przeciw kupczącym w świątyniach…Walka o Kasprowy Wierch to fragment walki o prymat ducha”. Ochrona przyrody staje się więc u Pawlikowskiego nie tylko elementem potocznie rozumianej kultury czy nowego cywilizacyjnego paradygmatu. U jej początku jest imperatyw moralny rodzący zobowiązanie, od którego uchylić się nie można; to on nakazuje prowadzić  – jak sam pisał – zbożną pracę ochrony ukochanego oblicza ziemi ojczystej. Nic dziwnego, że tę zbożną pracę Pawlikowski przez tak wiele lat nie strudzenie prowadził.

Miejsce turystyki w życiu społecznym

Kontakt z przyrodą jest niezbędnym warunkiem zdrowia i rozwoju człowieka – tak fizycznego jak i duchowego. Przyjmując powyższe stwierdzenie jako oczywistość Pawlikowski podkreśla równocześnie, że cywilizacja miejsko-przemysłowa pozbawiła człowieka tego kontaktu na codzień, przyczyniając się tym samym do jego degeneracji. Turystyka stanowiąca podstawową formę kontaktu człowieka z naturą pojawia się więc – w tej cywilizacji miejsko – przemysłowej – jako znak czasu i tak też zostaje rozpoznana przez Pawlikowskiego. Jej jasno określony cel to: odnowić i zregenerować fizyczne oraz duchowe siły człowieka w kontakcie z dziką przyrodą. Natury nic tu zastąpić nie może. Bo jak pisze Pawlikowski:

Natura jest tą kąpielą ożywczą, która przywraca siły wyczerpane w świecie ludzkim – jest zacisznq świątynią, w której dusza, zdala od zgiełku codziennych zabiegów, staje oko w oko przed samą sobą i przychodzi nad sobą do refleksyi, – jest miejscem oczyszczenia z tego wszystkiego, co przylgnęło do nas jako obce i narzucone, – jest miejscem miary i wagi, miejscem bezinteresownego sądu, miejscem spojrzenia z oddali pod kątem widzenia wieczności, jest ona wreszcie miejscem wzlotu myśli wolnej, własnej, wypoczętej, nie skarlałej i skurczonej przez względy i okoliczności.

Wśród duchowych owoców kontaktu człowieka z przyrodą jest nie tylko wzmocnienie woli, uwrażliwienie na piękno, czy harmonizacja emocji, jest tam coś więcej: jest kontemplacyjne spojrzenie ku wieczności i odzyskanie czy uzyskanie głębokiej samoświadomości. W ujęciu Pawlikowskiego turystyka to przede wszystkim piesza pielgrzymka do sanktuarium przyrody podejmowana przez wzgląd na wartości najwyższe: „na góry chodzili ludzie dawniej jak do świątyni, gdzie spływa na duszę spiritus sanctus. Nie ulega wątpliwości, że tak ujmowaną turystykę zaliczał Pawlikowski przede wszystkim do sfery kultury duchowej – jak chodzenie do teatru, na wystawy czy na koncert, a nawet więcej – jak chodzenie do świątyni. Dodajmy, świątyni dostępnej dla każdego, bez względu na to w co i jak wierzy. I tu można zrozumieć Jego negatywny stosunek do ustawienia a potem chęci oświetlenia krzyża na Giewoncie. Takim widzeniem wyznaczał turystyce w życiu społecznym miejsce ważne i zaszczytne, a takie raz wyznaczywszy, przed utratą powagi i znaczenia konsekwentnie bronił.

Do realizacji celów tak widzianej turystyki potrzebna jest cisza i piękno nie zniszczonej, dzikiej przyrody. Ochrona przyrody staje się więc dla Pawlikowskiego niejako drugą stroną medalu turystyki. Równocześnie wszystko co jest „zagrożeniem” dla przyrody jest także zagrożeniem dla człowieka, a tym samym zagrożeniem dla turystyki oraz zagrożeniem dla kultury i odwrotnie. Turystyka staje się więc naturalnym sojusznikiem ochrony przyrody; jeśli tak nie jest – turystyka staje przeciw sobie samej i przestaje być turystyką, pisaną przez duże „T” – tak można by podsumować myśl J.G. Pawlikowskiego w tej materii. Pawlikowski uważa także, że idea ochrony przyrody, podobnie jak zasada moralna jest solą, która nie stanowi osobnej potrawy, ale do każdej potrawy przydaną być powinna. Nie ulega też wątpliwości, że turystykę traktował, w tym kontekście, jak solone ogórki; tu dodawał tej „ochraniarskiej soli” trzykrotnie więcej. I nie można się dziwić, że tak właśnie czynił, skoro turystyka wkracza w tereny najpiękniejsze i najczęściej stanowiące ostatnie już resztki nie zniszczonej przyrody. Jako pragmatyk, Pawlikowski wiedział również, że – i to ważny cytat – dopiero przeobrażenie człowieka … stwarza warunki dla skutecznej ochrony przyrody. Turystyka będąca formą szczególnego kontaktu z naturą jest, jego zdaniem bodaj najlepszym miejscem do takiego przeobrażania. Podstawową rolę w tym przeobrażaniu człowieka odgrywa wartość samej przyrody, dzieła Stwórcy, które – jeśli idzie o piękno, bogactwo, treści i siłę oddziaływania – jest ponad rzeźby Fidiasza i ponad dzieła największych wieszczów. Przyroda jest tu zatem nie tylko tłem ale, jak każde dzieło, ma nam coś do zaoferowania, coś do powiedzenia, coś do przekazania. Jest ona równocześnie dziełem szczególnym, przemawiającym do całego człowieka, do wszystkich jego władz, do całej jego wrażliwości.

Pawlikowski był niewątpliwie świadom, że jego stanowiska w sprawach turystyki nie musi podzielać większość. Był jednak równocześnie głęboko przekonany, że w sprawach, w których rzecz idzie o wartości, nie większość decyduje o tym co słuszne a co nie. Nie miał też złudzeń co do tego, że wciąż

niewielu potrafi należycie ocenić miejsce dzikiej przyrody „na rynku” konkurujących ze sobą wartości, a często i pseudowartości. Tym bardziej więc nie ulegało dla niego wątpliwości, że nad tymi wartościami, czuwać musi oko mające pełną świadomość ich wagi. Z całą właściwą mu bezkompromisowością i nad wyraz dosadnie, wyraził tę myśl w okresie zwalczania pomysłu budowy kolejki na Kasprowy Wierch. Tak wówczas pisał:

Nikt nie jest temu winien, że się urodził z duszą episjerską. Nie można brać za złe na przykład kaczkom domowym, że nie umieją latać … tu chodzi o co innego: o to, żeby ducha episjerskiego nie narzucać narodowi … nad tem powinni czuwać ci, którym losy powierzyły straż nad narodem… aby ten duch episjerski pozostał w swoim dólskim klimacie, a nie zanieczyszczał klimatu wyżyn; miejsce jego w sklepikach, a nie w świątyniach. Tu budzi on oburzenie, gniew i protest. Toż nawet wcielone Miłosierdzie, Chrystus Pan, kiedy ujrzał sklepikarzy, kupczących w świątyni, takim zapałał gniewem, że odpasawszy rzemień wymościł skórę tym plugaczom jak się patrzy.

Turystyka a ochrona przyrody

Starałem się ukazać, że zarówno ochrona przyrody, jak i turystyka w ujęciu Pawlikowskiego czerpią swe ideowe soki z dwu podstawowych źródeł. Jednym jest określona wizja przyrody z jej samoistną wartością oraz wartością jaką przedstawia dla zaspokojenia wyższych potrzeb człowieka. Drugim jest również bardzo wyraźnie określona wizja człowieka i jego niezbywalnych potrzeb, do których należy potrzeba kontaktu z dziką przyrodą. Wspomniana już wzajemna zależność turystyki i ochrony przyrody sprawia, że w ujęciu Pawlikowskiego turystyka – ta pisana przez duże „T” – jest naturalnym sojusznikiem ochrony przyrody. Relację tę ukazuje on jasno na przykładzie Tatr, które jak pisze: są terenem turystycznym […] dla krzepienia ducha i ciała. To zaś ich znaczenie łqczy się ściśle z zachowaniem ich charakteru przyrody pierwotnej. Stanowisko swoje najpełniej bodaj zaprezentował Pawlikowski w okresie walk przeciw budowie kolejki na Kasprowy Wierch i ujawniającej się przy tej okazji tendencji odchodzenia od turystyki narciarskiej w kierunku narciarstwa sportowego [czyli zjazdowego – Z.M.]. Komentując w jednej z prowadzonych wówczas polemik towarzyszące turystyce hasło: „w zdrowym ciele zdrowy duch” dodawał z mocą: zdrowy duch jest zatem najważniejszy. Tego celu porządkującego całą hierarchię wartości i ważności potrzeb towarzyszących turystyce, nigdy z oczu nie tracił. We wspomnianej polemice z argumentacją narciarzy sportowych” [czyt.: zjazdowych] popierających budowę kolejki na Kasprowy Wierch pisał:

pierwszy i decydujący głos w sprawach narciarstwa należy do narciarskiej turystyki. Od turystyki narciarskiej bierze narciarstwo swą godność i swoją, nader poważną, rację bytu. Narciarstwo tzw. sportowe ma ostatecznie w stosunku do narciarstwa turystycznego znaczenie środka prowadzącego do celu. Nie ujmując bowiem niczego powadze sportu oraz ważności międzynarodowych rywalizacji zawodników, nie należy tracić z oczu właściwego stosunku rzeczy i zapominać, … co jest tabakierą a co nosem; najbardziej zasłużona tabakiera nosem stać się nie może”.

Dalej, komentując celowych sportowych wyczynów, pisze: „wszystko to ma służyć wyrabianiu tężyzny fizycznej pod hasłem „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Zaraz jednak dodaje: „zdrowy duch jest zatem najważniejszym…”. Pojmowanie sportu jako celu samego w sobie jest rezultatem wieńczącym wychowanie pod hasłem: „w zdrowym ciele zdrowe cielę”. I dalej pisze: Dla wychowania takich. ciał i cieląt nie wolno nam zaprzepaszczać tego, co służyć ma szkoleniu ducha! W imię tegoż prymatu ducha, równie bezkompromisowo zwalczał argument rachunku ekonomicznego kolejkowych „uprzystępniaczy” gór. Pisał wówczas: rachunek jest tylko sposobem i metodą, a nie wskaźnikiem celu; … i rachunkiem nie wynajduje się ideałów. Jakże aktualne pozostaje to wszystko i dzisiaj. Aż się prosi, by zadedykować tamte słowa dzisiejszym zwolennikom olimpiady zimowej i fanom narciarsko-kolejkowego „zawrotu głowy” w Tatrzańskim Parku Narodowym.

Ideowy wzorzec i konkretny kształt turystyki wyrastają u Pawlikowskiego, jak już powiedziałem, z koncepcji człowieka i jego niezbywalnych potrzeb oraz „samoistnej” wartości dzikiej przyrody, a także, tej wartości jaką ona stanowi dla człowieka. Zgodnie z tym wzorcem turystykę widział jako wędrówkę odbywaną wśród dzikiej przyrody i połączoną z fizycznym wysiłkiem. Konieczność pieszego wędrowania, bez kolejkowych przyspieszeń czy ułatwień, tak uzasadniał:

Wrażeń estetycznych nie połyka się, ale się je przeżywa. Koniecznym elementem przeżycia jest czas… źródłem [przeżyć] nie są bynajmniej wrażenia wyłącznie wzrokowe. Mamy tu raczej do czynienia z całym kompleksem wrażeń, w których biorą udział nie tylko zmysły wzroku, słuchu i powonienia, ale nawet wrażenia mięśniowe… nieokreślone sensacje organiczne… wysiłek – zarówno mięśniowy jak psychiczny… piękność gór może odczuć tylko dobry piechur […] Ten trud odmładza i krzepi zarówno ciało jak duszę […] Nie dostaje się tego za darmo, nie wysiaduje na restauracyjnych terasach hoteli albo w wagonie górskiej kolejki.

A cytując Nitschego dodawał: najlepsze myśli wychadza się. Reprezentowana przez Pawlikowskiego wizja turystyki, bardzo wyraźnie zdeklarowana, znalazła swoich wybitnych kontynuatorów, do których niewątpliwie należy współcześnie Władysław Krygowski. Z wizją Pawlikowskiego doskonale harmonizuje także turystyka Karola Wojtyły i Jego wypowiedzi dotyczące kontaktu człowieka z przyrodą:

Obcowanie z naturą, z jej pięknem, przywraca nam siły i pogodę ducha.

Kto chce naprawdę odnaleźć samego siebie, musi nauczyć się obcować z przyrodą, bo oczarowanie jej pięknem wprowadza bezpośrednio w ciszę kontemplacji.

Cisza gór i biel śniegu mówią nam o Bogu, zachęcają do kontemplacji, która jest nie tylko główną drogą wiodącą do spotkania z Tajemnicą, ale i warunkiem humanizacji naszego życia i wzajemnych stosunków między ludźmi.

Na łonie natury, z dala od codziennych trosk, duch łatwiej otwiera się na rzeczywistość nadprzyrodzoną, która nadaje sens i wartość ziemskim przedsięwzięciom i planom.

Góry są bardzo wyrazistym symbolem wędrówki ducha, powołanego, aby wznosić się z ziemi ku niebu, ku spotkaniu z Bogiem.

W wypowiedziach powyższych Jana Pawła II zaznacza się wyraźnie duchowy – czy jak chciał Pawlikowski – etyczny3 wymiar kontaktu człowieka z dziką przyrodą. Kontaktu, który – nolens volens – otwiera człowieka, niezależnie od jego światopoglądowych opcji, na Transcendencję oraz budzi i odradza estetyczną oraz etyczną wrażliwość. Za uniwersalnością tego oddziaływania stoi, jak podpowiada Frossard elokwentna religijność przyrody. Ten uniwersalizm oddziaływania z kolei nadaje także ochronie przyrody charakter uniwersalny, tak w czasie jak i przestrzeni; on też, między innymi, rodzi zobowiązania w stosunku do przyrody całej ziemi. Stąd niezmiernie ważnym aspektem ochrony przyrody jest dla Pawlikowskiego jej umiędzynarodowienie drogą szerokiego rozpropagowania z jednej, a zabezpieczeń prawnych przez umowy i konwencje z drugiej strony. U Pawlikowskiego motyw tego umiędzynarodowienia jest ostatecznie również czysto idealny:

Oto człowiekowi współczesnemu, związanemu duchowo z cywilizacją powszechną, nie jest obojętną nie tylko postać jego własnego kraju, ale postać ziemi w ogóle. Czyż możemy sobie wyobrazić, że obojętnem byłoby dla cywilizowanej ludzkości zniknięcie z powierzchni ziemi np. Alp? Czyż Alpy w znaczeniu kulturalnym nie są własnością międzynarodową?

Jakże współbrzmi to z ileż późniejszym dokumentem Soboru Watykańskiego II o „powszechnym przeznaczeniu dóbr” czy konwencją o ochronie dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. Ale to już inne wątki, prowadzące Pawlikowskiego do refleksji, między innymi, nad pojęciem własności, refleksji niezmiernie ważnej, której tutaj jednak podejmować nie zamierzam.

Zbigniew Mirek

1. Wszystkie cytaty myśli J.G. Pawlikowskiego pochodzą ze wspomnianego na wstępie zbioru O lice Ziemi.

2. By nie być posądzonym o zbytnie idealizowanie rzeczywistości, dodawał: nie mogłem uwierzyć, że człowiek jest albo ma być serduszkiem o dwóch skrzydełkach [czyt. czystym duchem – Z.M.]. Ale nie mogę też uwierzyć, że jest albo ma być brzuchem o dwóch nóżkach.

3. Jan Gwalbert Pawlikowski mówił o moralnych wpływach zetknięcia z przyrodą.

Kwiecień 1998 (4/46 1998) Nakład wyczerpany