DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Różnie się obraca ten świat... Rozmowa z Józefem Wienckiem

Dagmara Stanosz

Mieszka pan pod Palenicą. Jakie są pańskie najwcześniejsze wspomnienia związane z tym miejscem, jak ono wyglądało?

Józef Wiencek: Jak wyglądało? Nie było takie zaludnione, to wszystko było puste. Jakieś 40 lat minęło jak zaczęli napływać. Bo to tu niby było sprzedane, niejaki Tomala to kupił, on to potem podrynowoł, zaczoł sprzedować te działki tutej, i ludzie napływali tu na te moczary, he he.

Wcześniej tu były bagna?

No... były łąki tak do koszenia, ale paść tu nie paśli, bo to jest mokrzysko.

Nikaj indziej jakby krowa przyszła to utenie. Ja na przykład, jak tutaj na moim chciał poorać, to jedną skibę zrobił, a drugą skibę, to jak konie chciały tego ruszyć, to zaczeły tynąć, nogi im zapadały, a uciekały, bo miały strach, że utyną...


Jawor z Doliny Wapienicy. Fot. Dariusz Matusiak
Jawor z Doliny Wapienicy. Fot. Dariusz Matusiak

To tutaj jest tak mokro dlatego, że pod Palenicą jest wiele źródeł?

No tutaj są takie miejsca, gdzie właśnie glina samo, a glina trzymie wilgoć. No i jak tknie na to miejsce, to te nie człowiek, tenie..

A ja słyszałam taką legendę o Palenicy, że to góra, która pływa po wodzie...

Może to by pasowało, bo co kawałek, to są wycieki takie spod gronia. Tu nawet na drodze było, troszkę deszczu jak popadało. Teraz to utwierdzili, obsuszyli, a tak jak kiedyś to by może i tak klapowało z tą górą...

Co ludzie uprawiali, hodowali? Zajmowali się tradycyjną gospodarką?

Tu na dołach uprawiali, no a tu pod Palenicą wykorzystywali na siano. Ani tu dróg nie było.

Zajmowano się tutaj pasterstwem?

Nie, tu ino krowy.

A na Błatniej?

A z Błatniej to ci pasterze schodzili tu na jesień wypasać. To zeszli tutej i byli potem z tymi baranami. Tam już nie było trowy, a tu pastwiska jeszcze były, to schodzili tu paść. Teraz to wszystko zanikło, bo nie ma zbytu na skóry, na wełnę... Już przedtem, downiej niby też gardzili naszymi owcami. Skludzali z Australie, że niby tam są lepsze wełny, kożuchy są miękciejsze, bo tam jest większe ciepło, a te góralskie tutej, to ostre.

Ile lat temu zanikło pasterstwo na Błatniej?

Jakieś 25 lat. Tak się przeonaczyła ta gospodarka. Teraz u nas też już ani krowy nie chcą, wszystko likwidują. W sklepach teraz wszystko ludzie mają, pieniądze mają, to po co mają się krowami głowaczyć, jak mleko w sklepie... Ludzie mają pole, a po mleko do sklepu chodzą. Kiedyś to tu były mleczarnie, to zbierali mleko, teraz to wszystko polikwidowali. Na inczos nawet dwie krowy żona trzymała. Tera wszystko się panoszy, panoszy, ja? Każdy się pańsczy. Kiedyś każdy chcioł być samowystarczalny, a tera kupić se gotowe...

A czy ludzie, którzy mieszkali pod górami od strony Jaworza, zajmowali się pasterstwem?

Ni, gospodorze to pole swoje uprawiali, a kiery miał na tyle, to krowy. A teraz to to cało podlasie tu zabudowali. Kiedyś można było iść aż do Jaworza, a tera? To była drogo tako fajno, a tera zabudowali, ogrody wielkie porobili, ludzie się skarżą niektórzy, jak chcą do Jaworza tam iść do centrum, to tutaj pod lasem, to nie przejdziesz. Tam zagrodzone, tam zagrodzone – do samego lasa. Kiedyś nie było wolno koło lasa budować. Jeszcze za komuny to jeden chcioł tutaj w Kamienicy, ka był stary dom, to chcioł se go odbudować, to nie wolno było. A teraz patrzę się, jakby tam na Kamienice szedł, to taki szumny dom wybudowali. Temu nie było wolno, a tera... To ze względu na bezpieczeństwo. Bo jakby tak suchy wiatr lecioł, to z komina jak się pali, a wiater idzie ze wschodu, to by mógł las zapalić się. To nie powinno się pozwolić. No i po drugie, jak blisko lasa wybuduje, a drzewa są wysokie, jak wiatr zwali na dom, to na ostatku taki gość powie: dajcie mi odszkodowanie. A po coś wybudował tak blisko? Nie wiem co się tak ludziom spodobało, szczególnie tu na tych moczarach. Gdzie by liczył kiedy, że tak zaludnią, jako tu je teraz.

W którym roku Pan się tutaj sprowadził?

Ja tu przyszedł w '51 jakoś. Nic tu nie było. Ja tu pierwszy przyszedł. Drzwi jeszcze nie mioł. W październiku z koniem my tu przejechali przez te łąki i zamieszkali. Żona była zadowolona, żeśmy tu przyszli pod las, bo my mieli straszne położenie. Som żem se tę budę zrobił. Jeden znajomy mi tylko powały zrobił, wytynkował, a reszte to jo som.

Jak kiedyś wyglądały tutejsze lasy?

Było więcej świerków. Teraz to wycięli, a sadzić nie sadzą. Na inczos jeszcze modrzewie. Przyszedł taki śnieg wielki, mokry i dużo ich powaliło, wytargało. Modrzew on prędko rośnie, także nie był dobrze zakorzeniony, i korona zaczęła być ciężko i go zgieło, a jak go zgieło, to korzenie wytargało. Tu było dużo modrzewiów.

Słyszałam, że drogę w lesie nazywano tu „Aleją Modrzewiową”.

A to ja, ta droga przecienta przez las, to nazywali „Aleja”. To ona jest już downo, jeszcze jo chłopcem był. Pamiętom, że ten las był przecienty aż za leśniczówkę przed zaporą. To aż do tego miejsca było wyciente. Potem posadzili i aż takie drzewa urosły, to jeszcze za chłopca. To już lata, lata, to mioł czas urość.

W 1946 r. wrócił pan z wojny. Co pan zastał, jak żyli tutaj ludzie?

Tam za rzeką w Kamienicy, to dużo ludzi wywalili z mieszkanio. Wywalili ich z domu i przyszli inni, ze wschodu ludzie. Taki prykaz przyszedł, że można wywłaszczyć takiego człowieka. Bo tu to jest taki teren, tu ten Śląsk Cieszyński, że to jest szybowany – roz to należy tak, roz to należy tak. Po pierwszej wojnie światowej, jak jo był chłopcem, to był plebiscyt, gdzie ten Śląsk ma należeć, czy do Czech, czy do Polski. Przezwyciężyli, że do Polski.

Tutejsi ludzie byli za Polską czy za Czechami?

A tu rozmaicie. Jedni za tym, a jedni za tym. Rozmaitego poglądu. W Jaworzu był taki co niby za Czechami, to byli takie agenty, co potem go zniszczyli, powiesili pod lasem. Tu jakby drogą szedł, to na końcu pod lasem jest krzyż, to tam go powiesili. Niby tam potem tych ludzi szukali – sprawców, ale nic im nie zrobili.

Po II wojnie światowej wysiedlano stąd ludzi, którzy mieli pochodzenie niemieckie...

Tu był czas, to należało pod Austrie. Za Austrii tu były szkoły niemieckie i ci starsi mieli szkoły niemieckie, to automatycznie byli też „volksdeutschami” – narodowość niemiecko. No i po wojnie to ich wysiedlali. Tu na przykłod kawałek niżej pod drogą była szkoła polsko, to ludzie z Medycza tu przychodzili do Jaworza, żeby do polskiej szkoły chodzić. W Wapienicy też była niemiecko szkoła. By mieli bliżej tam, ale też było niemiecko, a tu była polsko i tu przychodzili. No i tak jak mój brat ma sto dwa roki, to ma tylko niemiecką szkołę. Co on temu winien? Taki ustrój był...

Pamięta pan ludzi, których wysiedlili? Gdzie mieszkali?

Dużo w Kamienicy. Pod sklepami Urbanki, Batlikowie. Klimczokówkę budował niejaki Sznep, to był Żyd. On to zaczoł budować na gospodę, na jakie wczasy. Jak kto chcioł się przenocować, to na wierzchu miał mieszkania. Wtenczas wynajmowali czy na nocleg, czy tego. Potem to porwoł niejaki Klimczok, bo ten to sprzedoł, i Klimczok zaś se przybudowoł, bo to była połowa tylko. No a teraz podczas wojny Klimczok się wytracił, czy co tam. Nie wiadomo, co się stało z nim. Tak samo jak Sułkowski z Austrii był. To przeważnie byli Austrioki. Tak samo jak hrabia Larysz też bez mała z Austrii. To wszystko, te lasy tutaj należały do hrabiego Larysza. Sułkowski miał tam aż na Kamienice, za Dębowiec, a tu miał Larysz. Larysz miał tartak i rznoł, meble tworzył. Koło stacji niejaki Gutter, to był Żyd, też tam miał tartak. Teraz jest w Palestynie.

Żydzi też byli mocno związani z tym terenem? W dolinie jest nawet potok o  nazwie „Żydowski”...

Mówią niektórzy, że Żydzi i Niemcy to ten przemysł tu na Śląsku zbudowali. Nasi nie dali rady, a tacy przyszli, pozakładali fabryki, narobili interesu, roboty, brakowało ludzi to nawet ze wschodu ściągali do roboty. Tu na przykład zakłady „Bryll”, to były wszystko Niemcy i Żydy. Lenko to specjalnie sypialnie zbudowali dla tych ludzi ze wschodu, ale teraz się wszystko skończyło. Fabryka stanęła, no i porobił się handel, interesy inne, no i ludzie bez roboty. Nakludzili ludzi, a teraz nie mają roboty. Tak, tak. Tam by byli się i może obracali jakoś na roli, a to ich nakludzili tu i teraz bezrobotni. Dalej, dalej to dużo roboty było, a teraz to wszystko przekopyrtło się. Różnie się to obraca ten świat...

Tutaj chyba wielu ludzi było zatrudnionych w leśnictwie...

Nieee. Tu nie było tyle leśniczych jak teraz, ho ho. Chodzili po lesie, kontrolowali, a teraz nie dbają o to. Kiedyś to taki leśniczy to gonił...

A odbywały się polowania?

Też polowali tak jak zwykle. Nazbierają chłopców, żeby naganiali. Kiedyś nie było tyle wypadków. W Mazańcowicach, pod Bielskiem, to tak strzelali, że kobietę postrzelali. Nieostrożni są. Powinni oznaczyć, że jest polowanie, żeby ludzie nie chodzili. Tu w zimie zaś tak te sarny boroki, psy gonią... teraz jeszcze pół biedy, ale kiedyś to ludzie trzymali psy i puszczali, duże psy. A takie dwa psy puszczą się za sarną, to się już nie obroni. Wiele razy odegnołem psa, ale już pogryziona była. Ludzie nie mieli ogrodzenia, albo dziurawe. Mówię no, żeby ją zagryzł, ale one żywą ją chwycą, i tu gryzą, zagryzają, a sarna wrzeszczy, to jest męka. Jo roz tu widzioł taką, obronił, ale już nic nie dało się zrobić, miała brzuch roztargany. Teraz to przestało, ale parę roków wstecz, jakieś sześć, siedem roków, jak zaczęli się nakludzać tu koło drogi, to było...

Jaworze jest znane jako uzdrowisko. Dużo ludzi przyjeżdżało tu przed wojną?

Tak, u ludzi bądź kandy byli. Kiedyś było tak, prywatne, jak nie było sanatoriów. A jak powstały sanatoria to się skończyło. Wapienica to samo, też ludzie przyjeżdżali na wypoczynek. Teraz skończyło się i tam, i tu.

Jak kiedyś wyglądało życie sąsiedzkie, ludzie spotykali się wieczorami?

A to wieczór, jak to downiej, downiej, teraz ni... Jeszcze nie było radia, nie było telewizora, to tak, to były takie rzeczy, ale teraz... Teraz nie ma czasu na to. Teraz telewizor i radio. Kiedyś  jak było radio, był taki kamyczek i na słuchawki było takie radio. No a potem były radia na baterie, no a teraz na prąd. Tak samo jak głupi telefon. Kto to kiedy pomyśloł, że taka komórka bez drutu... i domówić się idzie. Jakiś zebroł pewnie premie za to, że to wymyśloł, ja? Przewożnie to nagradzajom takiego człowieka. Wynalazki...

Pamięta Pan, co opowiadano, jakie historie?

Rozmaite historie opowiadali i straszyli się nieroz – jeden drugiego straszył. Jak czasu starczyło, to i pośpiewali, i więcej czytali Pismo Święte, a teraz nie.

Ludzie z Jaworza i Kamienicy utrzymywali kontakty z ludźmi z Brennej, zawierali między sobą małżeństwa?

Normalnie, jedni byli z Brennej i tu przyszli, jedni zaś do Brennej pojechali. Tak samo jak z Błatniej przychodzili na dół tutej. Teraz na Błatniej wszystko polikwidowali. Dali im od Larysza pole i na dół tu zeszli. Teraz jeszcze od niejakiego Grynie dom stoi, buda, a tam było więcej. Tam ta droga na górę przy schronisku to po lewej stronie było pełno domów, a to wszystko przenieśli. Grynia to te chałupy przeniósł do Skoczowa na stawy. Potem to sprzedał i poszedł znowu na ojczyznę do Brennej. Do Jaworza to należało. Schodzili do sklepu, czy tego, to do Jaworza. A tam dalej, kąsek Błatniej, to niejaki Bojda tam był, to oni już należeli do Brennej. Tylko tu z kraja to do Jaworza.

Ostała się jeszcze jedna chałupa przy samym szlaku...

To właśnie Grynia. On tam miał gospodarkę, kartofle sadził, to mu dziki tam przychodziły, to zrobił taki łańcuch, taki drut pociągnął od domu aż do lasa i na tych łańcuchach psy wiązoł i one chodzili i niby dziki odganiali, jak mu na te kartofle przyszli. No i sadził kartofle i żył tam. No ale potem umarł, miał drugą żonę, to żona potem poszła na Brenną, tam miała brata.

Jak długo pan Grynia tam mieszkał?

To już lata, lata... Może z 30 lat. Jak ja jeszcze mioł krowe, to on miał buhaja. To ja tam szedł. Tu nie było, tu sztucznie zapładniali, ale krowa nie mogła się zapłodnić, to ja aż tam poszedł. A Grynia mioł krowy rozpuszczone po lesie, to dopiero wieczór poszukoł, pozbieroł krowy, załatwił, to jo po ćmoku dopiero wracał z powrotem przez las.

Pasterze z Błatniej wyrabiali sery?

A no robili, robili tak zwaną bryndzę. To była bryndza naturalna, a teraz robią bryndzę nie z owczego, ale i krowiego mleka... bo przeważnie robili na wiosnę, jak owce mają dużo mleka, to robili bryndzę, tak do lata, a potem już nie, bo owce tak mleka nie dają, to nie było, no a teraz jest cały rok bryndza... Z wszystkim jest postęp. Pamiętam jak po I wojnie światowej była bieda, głód, to tak biednie się to rozwijało, teraz po tej wojnie roz dwa... Boń co boń czym zastąpili.

Dziękuję za rozmowę.

Jaworze, Pod Palenicą, 28.09.2005

Tekst ze względu na słownictwo gwarowe prezentujemy wedle zapisu fonetycznego.

Słowniczek:
mokrzysko – mokradło
nikaj indziej – gdzie indziej
tenąć – tonąć
groń – góra
klapować – pasować
skludzać – sprowadzać
na inczos – dawniej
podlasie – teren pod lasem 

Czerwiec 2006 (6/144 2006) Nakład wyczerpany