Rozmowa o dobrej ciemności. Wywiad z Joanną Miś-Skrzypczak
„Jestem Ciemnością” to wyjątkowa pozycja na rynku książki dla dzieci, której tematem jest ciemność jako podstawowe doświadczenie wszystkich istot na Ziemi. Ten przepięknie wydany i zilustrowany poemat dostosowany do percepcji dziecka w wieku wczesnoszkolnym ukoi także dorosłych. Z autorką, Joanną Miś-Skrzypczak, która zajmuje się edukacją ekologiczną i która debiutuje jako autorka książki dla dzieci, w cieniu starych milanowskich dębów i z kubkiem czarnej kawy w ręku, rozmawia Katarzyna Wiekiera.

Katarzyna Wiekiera: „Nie tylko ludzie, ale też zwierzęta, rośliny, rzeki, łąki, lasy i wiele innych istot to nasi bliscy. Warto dla nich otwierać serce. Przecież razem żyjemy w tej bezkresnej i nieodgadnionej Ciemności Wszechświata. Dlatego właśnie napisałam Jestem Ciemnością” – to fragment posłowia Twojej książki. Ciemność jest niewątpliwie tym doświadczeniem, które łączy ludzi ze światem przyrody. Skąd wziął się pomysł na tę książkę?
Joanna Miś-Skrzypczak: Istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogłabym nie zauważyć tematu ciemności w ogóle, gdyby nie warsztaty z Aniją Miłuńską, w których uczestniczyłam w ramach nieistniejącego już Stowarzyszenia Kobiet Dakini. Szukałyśmy wówczas nowych opowieści m.in. o tym, czym jest ciemność, by pozbyć się tego nieprawdziwego bagażu, że ciemność jest zła. Ta nowa perspektywa zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Kilka lat później, gdy moja córka Marysia miała 8-9 lat i spędzałyśmy ferie w Kotlinie Kłodzkiej, w pewien wieczór, gdy siedziałam na łóżku a córka zasnęła – przyszło do mnie zdanie „Jestem Ciemnością. Znasz mnie” i zaczęło się pisanie. To było 9 lat temu, tyle czasu potrzebowała książka na to, by ukazać się światu.
Co masz na myśli, mówiąc, że mogłaś nie zauważyć ciemności?
Mogłabym nie zwrócić na nią uwagi, w taki sam sposób, jak można nie zauważać mchu w lesie albo wschodów i zachodów słońca, bo są tak oczywiste.
Ciemność jest oczywista, ale powszechne jest też, jak mówisz, kojarzenie ciemności z czymś złym, dzieci często boją się ciemności. Czy ta książka ma ją oswajać?
Chciałabym, by ta książka mogła zmienić postrzeganie ciemności, bo łatwiej jest żyć, nie bojąc się. To dlatego poetyckim językiem piszę w niej o korzyściach płynących z ciemności. Piszę o ukojeniu, jakie daje. Każdy czas ma swoje miejsce – w świetle działamy, w ciemności możemy być, uspokoić umysł. Ciemność pozwala wejść w wymiar, do którego nie mamy najczęściej dostępu. Nie jest łatwo zatrzymać się i nic nie robić. A kiedy wydarza się moment ciemności i mamy bezruch, nie-działanie – wtedy coś dzieje się na innym poziomie. Można sobie po prostu być, a z tego może coś się wyłonić. Jak życie z ciemnej ziemi.
Dlaczego, skoro zależy Ci na powszechnym docenieniu ciemności, skierowałaś książkę o niej do dzieci?
Ta książka jest napisana prostym językiem, jest bardzo oszczędna w słowach, jej elementem jest rymowanka, w takiej formie do mnie przyszła – te elementy nasuwają dziecięcego odbiorcę. Musiała być zilustrowana. W Polsce mamy bogactwo cudownych książek dla dzieci, w których ilustracje odgrywają ważną rolę i to na pewno było dla mnie inspiracją. Mam też duży bagaż doświadczeń w prowadzeniu warsztatów dla dzieci. Jednak już po wydaniu „Jestem Ciemnością” okazało się, bo dostaję wiele takich sygnałów, że ona porusza też dorosłych.

O tym, że książki poruszają tak bardzo, że mogą zmienić życie, wiesz najlepiej z własnego doświadczenia. W końcu swoje życie zmieniłaś po lekturze „Opowieści Ziemi”, czyli zbioru ekologicznych baśni z całego świata. Zdecydowałaś się wtedy założyć fundację Musszelka i prowadzić warsztaty dla dzieci. Opowiedz proszę o tym, jak to się zaczęło.
Beata Frankowska, z którą założyłyśmy fundację, przywiozła z festiwalu opowiadaczy z Walii zbiór rdzennych opowiadań wydanych w języku angielskim. Ich wspólnym motywem jest troska o Ziemię. Zachwyciły nas te opowieści. Pracowałam wtedy dla Greenpeace’u, zajmowałam się tematem GMO, ekologią od strony politycznej i prawnej. To ważna praca, ale byłam nią zmęczona po 11 latach. Dziś, jeśli konieczność wymaga, by dorywczo podjąć się działań ekologicznych na poziomie prawnym, to się tym zajmuję, ale nie chcę, by to był mój zawód. „Opowieści Ziemi”1 były momentem zwrotnym, zdałam sobie sprawę, że mam dość dorosłych – polityków, dziennikarzy. W mojej pracy nie było miejsca na zachwyt. Poczułyśmy razem z Beatą, że „Opowieści Ziemi” będą dobrą podstawą do pracy z dziećmi2. Widząc w dzieciach przyszłość tego świata, nasze pierwsze warsztaty przeprowadziliśmy w Domu Kultury w Podkowie Leśnej. Przetłumaczyłam każdą opowieść, Beata je opowiadała, zaprosiłyśmy muzyków grających na instrumentach z danego kręgu kulturowego. Potem ja prowadziłam warsztaty ekologiczne na podstawie motywu danej opowieści. Tak zaczęłyśmy działać. Kupiłyśmy prawa autorskie i wydałyśmy książkę dzięki wsparciu Wojewódzkiego Funduszu Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Tysiąc egzemplarzy trafiło do bibliotek i szkół na Mazowszu. Drugie wydanie pokryłyśmy już z własnych środków, zostało jeszcze kilka egzemplarzy. Później znalazłyśmy też inne opowieści i do dziś skupiamy się głównie na edukacji ekologicznej, chociaż ostatnio znów dużo naszej energii wkładamy w działania aktywistyczne na rzecz roślin i zwierząt. One potrzebują wsparcia ze strony ludzi i nie można nie działać, gdy widzi się, że są w potrzebie. Żeby móc lepiej to robić, poszerzyłyśmy w tym roku nasze cele statutowe.
W którym momencie pojawił się pomysł na założenie fundacji?
Od samego początku chciałyśmy sformalizować działalność, by pozyskiwać łatwiej fundusze, ale też łatwiej do współpracy zapraszać innych. W naszych projektach brali udział między innymi polarnik i autor książek o przyrodzie Mikołaj Golachowski czy adwokatka praw zwierząt Karolina Kuszlewicz.
Co takiego jest w „Opowieściach Ziemi”, że doprowadziły do zmiany w Twoim życiu i zamiast dorosłej polityki pojawiła się edukacja dla dzieci?
Rzecznictwo to działania na poziomie intelektu, a opowieści przemawiają do serca i duszy, sięgają głębiej. Mam poczucie, że jeśli treści związane z troską o Ziemię, mianowicie takie, że Ziemia jest naszą Matką, a wszystkie żyjące tu istoty są naszymi siostrami i braćmi, głęboko zapadną w serce już od najmłodszych lat, to niekrzywdzenie zwierząt będzie czymś normalnym. Zależało nam, by zmieniać wrażliwość ludzi i paradygmat „czyńcie sobie Ziemię poddaną”, bo uważam, że z tego powodu jest wiele zła czynionego przyrodzie, roślinom, zwierzętom.
Fascynuje mnie moc opowieści i jej moc transformacji. W jaki sposób one działają?
Specjalistką jest Beata Frankowska. Kiedy opowiada, ja jestem zasłuchana, inni też są zasłuchani. Opowieści Ziemi mają moc zapadania dzieciom głęboko w serce i wierzę, że zrozumieją na całe życie, że Ziemią trzeba się opiekować. Dorośli też mają w sobie część, dzięki której przyswajają opowieści nie intelektem, ale wyobraźnią i wszystkimi zmysłami.

Dlatego kilka lat temu podjęłyśmy decyzję, że nasz międzynarodowy projekt „Drzewa cenniejsze niż złoto” kierujemy nie tylko do dzieci, ale też do dorosłych. To oni przecież mają wpływ na decyzje środowiskowe. Zaprosiłyśmy wielu naukowców i ekspertów zajmujących się różnymi zagadnieniami ekologii, a zwłaszcza rolą drzew w ekosystemie i kulturze. Byli wśród nich ekspert od zmian klimatu prof. Zbigniew Karaczun, etnofolklorystka prof. Ina Shved z Białorusi, prof. Marzena Suchocka i dr inż. Piotr Tyszko-Chmielowiec z Instytutu Drzewa. Ale nie zapomniałyśmy też o opowieściach. W publikacji podsumowującej projekt3, dostępnej na naszej stronie internetowej, poza eksperckimi tekstami o przyrodzie, są opowieści z różnych stron świata, a także osobiste historie mieszkańców Milanówka, którzy mówią o doświadczaniu lokalnej przyrody, odwołując się do wspomnień i fantazji.
To jest głęboka ekologia: musisz kochać przyrodę, by jej bronić.
Ja nie podważam działań edukacyjnych typu „nie śmieć” albo „oszczędzaj wodę” – to bardzo ważne przekazy. Ale jeśli są odbierane tylko głową, nie będą nigdy wynikały z głębokiej motywacji, by tę wodę oszczędzać i nie śmiecić. Jeśli rozumiemy, że jesteśmy wodnymi istotami, że woda nas łączy, to możemy ją szanować, nie wlejemy wtedy ścieków do rzeki. Na szczęście, bardzo dużo książek o ekologii jest pisanych językiem opowieści, co pozwala budować z przyrodą więź.
Wracając do „Opowieści Ziemi”, czy któraś z nich była dla Ciebie szczególnie ważna i poruszająca?
Podobają mi się wszystkie, ale najgłębiej poruszyła mnie opowieść z Ameryki Północnej, czuję związek z kulturami rdzennymi tamtego rejonu.
Czy jest to opowieść o dziewczynce, której po rodzicach została tylko lalka, a kiedy przyszła susza i szaman poprosił każdego o złożenie w ofierze czegoś cennego, by dać coś Matce Ziemi zamiast ciągłego brania, bohaterka złożyła właśnie tę pamiątkę?
To nie jest opowieść o ofierze, ale o wdzięczności za wszystko, co jest na tym świecie, i o równowadze między dawaniem a braniem. Wzruszam się na samą myśl o tej historii, bo jest dla mnie bardzo ważna. Rzadko prowadziłyśmy warsztat na jej podstawie, bo jest najbardziej nieoczywista. Ale kiedy już go prowadziłyśmy, to świadomie chciałyśmy odejść od motywu ofiary. Bohaterka oddała swoją laleczkę, bo nadszedł na to czas, była na to gotowa, to było potrzebne, to też lekcja radzenia sobie ze stratą, żeby pozwolić jej przeminąć. Laleczka i to, co było z nią związane w życiu dziewczynki, już się dokonało i dlatego mogła ją oddać. Dziewczynka nie miała rodziców, oddała laleczkę, bo dostała dużo więcej – wsparcie i opiekę całej społeczności, zyskała też świadomość, że cały świat, a nawet wszechświat są jej rodziną. Ona ma tak wielką rodzinę – o tym jest ta opowieść. Ta dziewczynka nie była ofiarą, ona była sprawcza i pokazała swojemu ludowi, jak należy postępować.
Jak pracowałyście z tą historią z dziećmi?
Pracowałyśmy w kręgu. Pytałyśmy dzieci o to, za co mogą być wdzięczne w życiu. Historia z książki pokazuje, że niczego nie możemy brać za pewnik. To nie jest oczywiste, że możemy żyć w pokoju, że mamy wodę, jedzenie… Ta historia uczy doceniać i szanować to, co mamy, i pokazuje, że to właśnie wdzięczność i szacunek są kluczem do zapewnienia równowagi na świecie.
Na wstępie naszej rozmowy wspomniałaś o Stowarzyszeniu Kobiet Dakini, które koncentrowało swoją działalność wokół tematu kobiecej duchowości. W Twojej książce do bohaterki przemawia Ciemność. To dla mnie aspekt archetypicznej Czarnej Bogini. Tak jak każda matka otula dziecko kocem, by mogło odpocząć, tak Czarna Matka otula wszystkich ciemnością. Co Tobie mówi ciemność?
Abstrahując od tego, co się dzieje w świecie, czym się przejmuję, jak jestem z ciemnością, to czuję otuchę. Od kiedy ciemność do mnie przemówiła, szukam jej w różnych miejscach, np. w sztuce. Obrazów czarnych matek w rejonach geograficznych, gdzie nie było kultur czarnoskórych ludzi, np. w Szwajcarii i Polsce, bo tak jak powiedziałaś, Czarna Matka jest archetypiczna, kojarzy się z czarną ziemią, jest tą, która koi. Na przestrzeni wieków ona mówiła do ludzi. Kultura chrześcijańska próbowała jednoznacznie utożsamiać ciemność z piekłem i złem, a jednak Matka Boska Częstochowska ma czarną twarz, w innych kulturach też są czarne matki. Myślę, że kiedyś ceremonie ku jej czci odbywały się w jaskiniach, które są łonami ziemi. Ludzie wiedzieli, że ciemność nie jest złem. Kiedy była pandemia, przeczytałam po raz drugi książkę „13 Pierwotnych Matek Klanowych”4, żeby zobaczyć, czy rezonuje ze mną tak jak przed laty. I tak, zarezonowała. W jednej z historii dostrzegłam też coś, co wcześniej mi umknęło. Jedna z matek, Matka Zachodzącego Słońca mówi, że ciemność zawiera wszystkie możliwości. Poczułam w tym otuchę, bo chodzi o tę dobrą ciemność a nie zdemonizowaną. Z ciemności wszyscy wyszliśmy i do niej wrócimy.
W podziękowaniu na koniec książki wymieniasz jaszczurkę. Dlaczego?
Kultura rdzennych mieszkańców Ameryk przemawia do mnie od dwudziestu paru lat. Korzystam z indiańskich kart mocy zwierząt. Jaszczurka reprezentuje w nich moc śnienia, czyli wyśniewania nowej rzeczywistości. Przez 9 lat, kiedy chciałam wydać książkę, myślałam, że to się po prostu już nie wydarzy, nie było czasu albo pieniędzy, ale kiedy już skończyłyśmy różne projekty, kiedy wreszcie na koncie było odpowiednio dużo środków, poprosiłam karty o przewodnika na wydanie tej książki i pojawiła się Jaszczurka. Prosiłam ją o prowadzenie na całym etapie wydawniczym i stało się – książka się ukazała. Karty zwierzęcej mocy są dla mnie ważne, ponieważ każde zwierzę niesie swoją mądrość i moc. Zadaniem ludzi jest się od nich uczyć. Do mnie to bardzo przemawia, bo zwierzęta i rośliny były na Ziemi przed ludźmi. Pora, by ludzie ich wysłuchali.
Czy w pisaniu książki towarzyszyły Ci też nocne zwierzęta?
Bardzo urzekają mnie nietoperze. Tu, gdzie mieszkam, jest wiele starych drzew, nietoperze mają więc gdzie mieszkać – lubię obserwować je z balkonu, jak latają nad podwórkiem. Zakładając fundację Musszelka, poprosiłyśmy o przewodników na cztery strony świata, po stronie wschodniej przyszedł właśnie Nietoperz. To z ciemności czerpiemy pomysły na działanie.

Na końcu książki zaproponowałaś czytelnikom ćwiczenie ze szkatułką ciemności, szkatułką marzeń. Opowiesz o tym?
Pomyślałam, że można zrobić z tetrapakami coś innego, niż je wyrzucić. Gdy zrobimy sobie szkatułkę z takiego opakowania ze sreberkiem, wyściełaną np. ciemnym aksamitem, ona może być przyczynkiem do tego, by zatrzymać się i pobyć w ciemności – jeśli przyjdzie do nas słowo, doświadczenie, marzenie – można je spisać i włożyć do tej szkatułki z intencją, żeby nasze marzenie „dojrzało”. To zaproszenie, by z otwartością zobaczyć, co wyniknie dalej.
Twoje marzenie wydania książki rosło 9 lat, jak się z tym dziś masz, czy to nie trwało zbyt długo?
Kieruję się w życiu poczuciem, by na koniec niczego nie żałować. Wyszło mi, że nie wydając książki, będę tego żałować, więc mimo upływu czasu trzymałam się myśli, że ta książka musi ujrzeć światło dzienne.
Ważną częścią książki są ilustracje, które są dopasowane do tematu, a więc ciemne, co sprawia, że książka wyróżnia się wśród pozycji dla dzieci. Czy długo szukałaś właściwej osoby?
Nie, ilustratorka to moja koleżanka Agata Balińska, nasze dzieci chodziły razem do przedszkola. Agata jest artystką, maluje akwarelami, często pejzaże, po prostu podoba mi się jej sztuka. Dałam jej tekst i zapytałam o to, czy go zilustruje. Zgodziła się, już jej pierwsze szkice bardzo mi się spodobały. Bardzo zależało mi na pięknym wydaniu od strony artystycznej. Nie znam się na sztuce poligrafii. Kierując się tym, co mi się podoba, a podobało mi się np. wydanie antologii wierszy Julii Fiedorczuk „Autostrada z girlandami”, sprawdziłam, kto książkę składał graficznie, i skontaktowałam się z tą osobą – Joanną Jopkiewicz z Grupy Projektor, artystką, która zna się na papierze, również tym z recyklingu, a na tym bardzo mi zależało. To ona czuwała nad procesem wydawniczym. Kiedy zobaczyłam moją książkę pierwszy raz już złożoną i oprawioną, pomyślałam „TAK”, właśnie tak miała wyglądać!
Twoja książka jest pięknym przedmiotem, a obcując z pięknem, naturalnie zwalniamy, tworzy się przestrzeń na refleksję. Wydanie z pewnością pomaga w odbiorze treści. Ukojenie jest na poziomie i treści, i formy. Czy od momentu „odkrycia”, jak to nazwałaś, dobrej ciemności, zaczęłaś jej aktywnie szukać w swoim otoczeniu, kulturze czy przyrodzie?
Mam radar wychwytujący dobrą ciemność. W czasach pandemii przeczytałam raz jeszcze „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk, który uwielbiam i tam zobaczyłam fragment o ciemności, którego nie widziałam, gdy czytałam ją pierwszy raz. Inspirującą ciemność widzę w piosence Arcade Fire „Sprawl II”, której bohaterka dzięki ciemności wraca do czucia zmysłów. To ciekawe dla mnie, jak ciemność taka, jaka ona jest, nie zdemonizowana, przemawia przez ludzi.
Ciemność, której się boimy, jest pewnym konstruktem. W świecie natury nie ma negatywnych aspektów ciemności. Jest jej dokładnie tyle, ile trzeba. Jak myślisz, co ludzie powinni usłyszeć o ciemności? Co ciemność ma do zaoferowania?
Ja też nie potrafię znaleźć negatywnego przykładu działania ciemności. Nam wszystkim przydałyby się chwile wytchnienia, nienakręcania umysłu i niegonienia. Ciemności jest tyle, ile trzeba, ale my ją teraz okropnie zanieczyszczamy światłem. Dopiero kilka lat temu zwrócono uwagę na ten problem, polecam na ten temat książkę Johana Eklöfa „Manifest ciemności”5. Wiele zwierząt cierpi z powodu zanieczyszczenia światłem – bezkręgowców, nietoperzy. Brak ciemności jest jednym z czynników zmniejszania się populacji wielu gatunków zwierząt.
Czy w związku z zanieczyszczeniem światłem szukasz w życiu ciemnych miejsc? Dosłownie i metaforycznie.
Tę książkę napisałam też dla siebie. Nieporuszoność umysłu nie jest moją cechą. Ja też tęsknie za zatrzymaniem się i ukojeniem. Kontaktowanie się z ciemnością to doświadczanie czegoś niecodziennego, czegoś totalnie ożywczego. Mogę to porównać do zaczerpnięcia wody ze źródła. To się nie wydarza często, bo gonię to tu, to tam. Wieczorami, zanim zasnę, staram się chociaż przez chwilę pobyć świadomie w Ciemności, z Ciemnością. To też moment doceniania tego, co jest.
Ciemność ma też aspekt transformacyjny. Tylko w ciemnej ziemi ziarno zaczyna kiełkować.
I dlatego wierzę, że gdy wkłada się marzenie do szkatułki ciemności, to ono wykiełkuje.
Dziś bardzo potrzebujemy marzyć, bo żyjemy w czasach trudnych i niepewnych – potrzebujemy zmiany. Często chcemy szybkich efektów, szybko przenieść się do świata bez problemów. Ale mądrość ciemnej ziemi mówi, że musimy dać sobie czas – na siew, kiełkowanie, pielęgnowanie.
Transformacja zadziewa się w Ziemi. Ale ważny jest też kontekst ciemnego wszechświata. Już po napisaniu książki dowiedziałam się, że fizycy odkryli, że najwięcej we wszechświecie jest ciemnej materii oraz ciemnej energii i do końca nie wiemy, czym one są. Pomyślałam, że my naprawdę jesteśmy zanurzeni w czerni. Nie patrzymy na ciemne niebo, tylko jesteśmy w ciemności i nie wiemy, czym ona jest.

Bardzo jest mi bliskie postrzeganie ciemności jako ożywczej. Mam zaledwie kilka doświadczeń z całego życia, gdzie mogłam doświadczyć gęstej ciemności – z jaskini, kopalni albo z gór. Wracam często myślami do tych paru, krótkich momentów, bo mnie ładują i napełniają bezgranicznym poczuciem bezpieczeństwa. Czasami, w swojej łazience, która nie ma okna, kąpię się po ciemku – to mój sposób na uspokojenie się i naładowanie baterii.
Istnieje wiele sposobów na doświadczenie ciemności6. Kiedy o tym mówisz, przypomniało mi się, jak byłam na kempingu na pustyni w Kalifornii. Obcowanie z prawdziwie ciemnym niebem to tak zupełnie inne doświadczenie od tego co w ciągu dnia. Bezpieczeństwo, o którym mówisz, wynika z ugruntowania, ciemność osadza.
Kontakt z Twoją książką niewątpliwie jest spotkaniem z tym, co tajemnicze w naszym życiu. Daje też ukojenie, o którym rozmawiamy. Bardzo bym chciała, by więcej osób tego doświadczyło. Bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę.
Również dziękuję za rozmowę.
Joanna Miś-Skrzypczak, Jestem Ciemnością, Musszelka, Milanówek 2024, musszelka.pl/?page_id=2874
Joanna Miś-Skrzypczak – współzałożycielka fundacji edukacji ekologicznej i kulturowej Musszelka, działającej od 2014 r. na rzecz zrównoważonego i różnorodnego świata, w duchu głębokiej ekologii.
Przypisy:
1. Dawn Casey, Opowieści Ziemi, Musszelka, Milanówek 2016, musszelka.pl/?page_id=823
2. Zobacz artykuł Beaty Frankowskiej „Stań w obronie Ziemi. Zostań ekologicznym upstanderem!” w „Dzikim Życiu”, nr 6/2018: dzikiezycie.pl/archiwum/2018/czerwiec-2018/stan-w-obronie-ziemi-zostan-ekologicznym-upstanderem
3. Publikacja „Drzewa cenniejsze niż złoto” dostępna jest online na stronie fundacji Musszelka: musszelka.pl.
4. Jamie Sams, 13 Pierwotnych Matek Klanowych. Wywiad z tłumaczką Marią Elą Lewańską „Szacunek należy się wszystkim” ukazał się w „Dzikim Życiu” w numerze 9/2014.
5. Johan Eklöf, Manifest ciemności. O sztucznym świetle i zagrożeniu dla odwiecznego rytmu dobowego, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2024. O problemie zanieczyszczania światła kilka razy pisaliśmy na łamach „Dzikiego Życia” między innymi w numerze 11/2023.
6. O niekonwencjonalnych wydarzeniach edukacyjnych poświęconych tematowi nocy pisaliśmy w „Dzikim Życiu” w numerze 3/2024. Natomiast w numerze 5/2021 pojawił się artykuł o społeczności Dark Sky Community.