Tusk pomścił kucyka van der Leyen. Wolta Polski w kluczowym głosowaniu
Po środowym głosowaniu coraz bliżej do osłabienia ochrony wilków w Unii Europejskiej i zgody na ich odstrzał. Mogło się to dokonać dzięki nagłej zmianie stanowiska Polski. Choć raport Europejskiej Agencji Środowiska stwierdza, że stan ochrony wilka jest niewystarczający, instytucje unijne wykazały się wyjątkową sprawnością w procedowaniu zmian. Zachodnie media wskazują na osobiste zaangażowanie Ursuli van der Leyen, po tym jak wilk, na terenie jej rodowej posiadłości w Dolnej Saksonii, zagryzł jej ukochanego kucyka.
Do feralnego zdarzenia doszło w nocy 1 września 2022 r. Wtedy to oznaczony jako GW950m wilk zagryzł 30-letnią Dolly. Śmierć ukochanego kasztanowego kucyka miała być "głębokim wstrząsem" dla całej rodziny szefowej Komisji Europejskiej. Okazało się, że cenę za to musi zapłacić cały gatunek, jeszcze w latach 90. znajdujący się na skraju wyginięcia.
Los kucyka kontra kilkadziesiąt lat wysiłku przyrodników
Już kilka tygodni po śmierci kucyka van der Leyen zapowiedziała, że działalności wilka w Europie trzeba się dokładniej przyjrzeć, a rok po feralnym zdarzeniu ogłosiła plany komisji, które miały złagodzić jego ochronę. Sprawę za swoją uznała również Europejska Partia Ludowa, w skład której wchodzą ugrupowania koalicji rządowej PO i PSL.
Obecnie jesteśmy świadkami zmiany tych przepisów. Na pierwszy ogień poszła międzynarodowa Konwencja Berneńska, gdzie wilki z "gatunku ściśle chronionego" mają stać się "gatunkiem chronionym". To z kolei otwiera drogę do zmiany unijnej Dyrektywy Siedliskowej i wprowadzenia odstrzałów redukcyjnych.
Dzięki objęciu wilka ochroną gatunkową w latach 90. skrajnie zagrożona populacja tego gatunku mogła się odbudować. Dzisiaj wilk występuje w wielu miejscach Polski i nie możemy zaprzepaścić tego kilkudziesięcioletniego wysiłku przyrodników
— mówił miesięcznikowi "Dzikie Życie" jeszcze przed głosowaniem Radosław Ślusarczyk ze Stowarzyszenia Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot.
To właśnie Pracownia trzydzieści lat temu, we współpracy z naukowcami doprowadziła do wpisania wilka na listę gatunków chronionych w Polsce, a obecnie jest inicjatorem petycji - do unijnych władz w jego obronie.
Wolta Polski przed samym głosowaniem
Rząd Donalda Tuska dwa dni przed głosowaniem wyszedł naprzeciw oczekiwaniom chadeków. Polska, dotychczas wstrzymująca się od głosu w tej sprawie, postanowiła zagłosować za osłabieniem ochrony. To właśnie polski głos na forum Komitetu Stałych Przedstawicieli Rządów Państw Członkowskich przy Unii Europejskiej (COREPER) doprowadził do przełamania impasu i zagroził statusowi wilka w Europie.
Premier Donald Tusk po raz kolejny pokazał, że bardziej ceni polityczną lojalność względem swojej europejskiej formacji macierzystej od wierności własnym obietnicom przedwyborczym. Propozycja osłabienia ochrony wilków to pozbawiona podstaw naukowych polityczna hucpa, której celem jest zapewnienie Europejskiej Partii Ludowej poparcia konserwatywnych wyborców
— komentował na świeżo po głosowaniu Ślusarczyk.
Kolejne zwierzę na celowniku Tuska
Jak wynika z badań przeprowadzonych w listopadzie 2023 r. przez ośrodek Savanta na obywatelach dziesięciu krajów Unii Europejskiej, 73 proc. obywatelek i obywateli Polski opowiada się za ścisłą ochroną wilka. Choć badania jasno pokazują przywiązanie do przyrody elektoratu partii obecnie rządzących, polski rząd ma inne priorytety.
W czerwcu Polska była jednym z sześciu państw, które zagłosowało przeciwko Nature Restoration Law. Jest to rozporządzenie ułatwiające odbudowę ekosystemów, siedlisk oraz przywracanie gatunków. Również tutaj decyzja została podjęta pomimo tego, że według badań Instytutu Spraw Publicznych za rozporządzeniem w maju tego roku było 91 proc. zwolenników Trzeciej Drogi, 92 proc. Koalicji Obywatelskiej i 93 proc. Lewicy.
A zaledwie dwa dni temu, próbując przełamać nie najlepszą prasę rządu w związku z działaniami przeciwpowodziowymi, Donald Tusk próbował przerzucić odpowiedzialność za stan rzek na bobry. Zwierzęta, które w zgodnej opinii naukowców są sprzymierzeńcem ludzi w walce z żywiołem.
Zwierzęta zjadają się nawzajem
Sprzymierzeńcami chadeków w walce z wilkami są hodowcy bydła i myśliwi. Tymczasem konflikty lokalne dotyczą zaledwie promila pogłowia zwierząt gospodarskich w Unii Europejskiej. Obrońcy praw zwierząt wskazują, że dużo skuteczniejszym sposobem ochrony są choćby ogrodzenia pod napięciem. Jest to rozwiązanie, którego zabrakło w rodowej posiadłości van der Leyen w Dolnej Saksonii.
A naukowcy podkreślają, że przyroda sama dąży do równowagi i argumenty o nadmiernej liczbie wilków nie mają sensu. Gdy osobników jest za dużo, wówczas rywalizują one między sobą o pożywienie, ograniczając rozwój populacji.
W przyrodzie różne gatunki współistnieją od setek, tysięcy, a nawet milionów lat i jakoś funkcjonują. Na tym polega całe życie na tej planecie, że zwierzęta zjadają się nawzajem. Wśród naturalnych układów typu drapieżnik – ofiara, trudno mówić o tym, że jeden gatunek zagraża drugiemu, chyba że drapieżnikiem jest człowiek, ale to osobny wątek. Ja nie znam żadnych przypadków, żeby wilk czy inny drapieżnik wytępił całą populację swoich ofiar
– mówił w wywiadzie dla miesięcznika “Dzikie Życie” w kwietniu 2021 r. prof. Krzysztof Schmidt z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk
Dalsze losy ochrony wilka
W czwartek, 26 września zapadnie ostateczna decyzja na posiedzeniu Rady ds. Konkurencyjności (COMPET). Jeżeli ta opowie się za złagodzeniem ochrony, Bruksela ma czas do 1 października, aby powiadomić o zmianie unijnego stanowiska Sekretariat Konwencji Berneńskiej, który spotyka się raz do roku.
Konwencja Berneńska jest aktem prawa międzynarodowego i swoistym bezpiecznikiem, pozwalającym na utrzymanie statusu ochronnego poszczególnych zwierząt. Jej zmiana otwiera drogę do zmiany Dyrektywy Siedliskowej, według której wilk jest gatunkiem ściśle chronionym.