DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Czy Tatry doczekają roku 2006? Rozmowa z Tomaszem Boruckim

Miesięcznik Dzikie Życie

Jaka jest Pana zdaniem sytuacja przyrody Tatr u schyłku XX wieku?

Tomasz Borucki: W całej pełni tego słowa jest to sytuacja KATASTROFALNA. Resztki dzikiej przyrody w Tatrach są likwidowane w coraz szybszym tempie. Jesteśmy już bardzo bliscy ich całkowitego unicestwienia, które nastąpi – przy założeniu, że antropopresja utrzyma się na dotychczasowym poziomie – w ciągu następnych dwóch, najwyżej trzech dziesięcioleci.

Tak więc najbliższe kilka lat to ostatnia chwila, kiedy możemy jeszcze uratować przed ostateczną zagładą choć nikłą część dzikiej przyrody Tatr. Niestety, prawdopodobieństwo, że nasze wysiłki w tym kierunku zakończą się sukcesem, wobec nawały godzących w ową przyrodę ciosów, jest znikome.

Które z obecnych procesów najbardziej zagrażają przyrodzie Tatr?

Wymienione przeze mnie oddziaływania człowieka na przyrodę Tatr zagrażały jej już przed półwieczem, dziś ją UNICESTWIAJĄ. Są to: żywiołowa urbanizacja; penetracja wnętrza Tatr przez wielomilionowe rzesze ludzkie, głównie w celach turystycznych i sportowych (masowo uprawiane turystyka, narciarstwo i wspinaczka); powszechne skażenie środowiska, a zwłaszcza zanieczyszczenie atmosfery; działalność gospodarcza człowieka (m.in. rabunkowa eksploatacja lasów i pasterstwo „kulturowe”).

Jeśli mówimy o Tatrach, że są narodową świątynią przyrody, czy widzi Pan potrzebę odwołania się do duchowości, żeby przekroczyć wąskie, komercyjne podejście do naszego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego?

Niestety, Tatry nie są narodową świątynią przyrody, choć oczywiście takową świątynię powinny stanowić. Myślę, że głęboka duchowość powinna leżeć u podstaw całego naszego stosunku do otaczającego nas świata, a przede wszystkim – do przyrody i drugiego człowieka. Stosunek do Tatr, jako do dobra nie tylko narodowego, lecz nade wszystko ogólnoludzkiego, powinien opierać się na fundamentach religijno-etycznych. Tak więc, chcąc skutecznie ratować dzikie Tatry, będące bezcennym skarbem naszego dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego, koniecznym jest odwołanie się do sfery sacrum.

Jakie największe zagrożenie niesie lansowana przez niektóre środowiska decydentów idea olimpiady zimowej 2006 w Tatrach?

Hasło olimpiady 2006 w Tatrach stanowi jedynie szyld dla dążeń grupy biznesmenów i polityków, gotowych dla swych doraźnych korzyści skazać na unicestwienie szczątki dzikiej przyrody nie tylko w Tatrach, ale i w innych pasmach górskich Polskich Karpat. W Tatrach rozpoczęto już przygotowania do olimpiady – Polskie Koleje Linowe przystąpiły do tzw. „modernizacji” zespołu kolejek na Kasprowym Wierchu. Nietrudno więc przewidzieć, że dla Tatr największym zagrożeniem związanym z zimowymi igrzyskami jest rozbudowa w samych Tatrach i u podnóży infrastruktury sportowej i turystycznej, co ogromnie przyspieszy i nasili przebieg procesów niszczących, o których mówiłem wcześniej.

Co straciliśmy w ostatnich latach? Proszę powiedzieć, co z Pana wspomnień z Tatr jest najbardziej bolesne dzisiaj?

Po Tatrach chodzę zaledwie od ośmiu lat, przy czym przez trzy ostatnie lata – intensywnie. Niestety, w ciągu tak krótkiego czasu byłem świadkiem wielu barbarzyńskich poczynań człowieka na obszarze tych gór: rabunkowej eksploatacji lasów, prowadzonej zarówno w Tatrach Polskich – zwłaszcza w dolinach Chochołowskiej i Lejowej, przez Witowską Wspólnotę Leśną, jak i w Słowackich, gdzie pod pretekstem walki z kornikiem wycina się do czystych zrębów całe połacie drzewostanów, prowadząc zrywkę przy użyciu śmigłowców (!) i ciężkiego sprzętu, dewastującego straszliwie podłoże (m.in. rejon Doliny Jaworowej); realizacji szeregu niesłychanie szkodliwych, wręcz zbrodniczych inwestycji; bezkarnego wandalizmu tłuszczy ludzkiej przewalającej się przez Tatry rozdeptywania poboczy ścieżek i dróg, śmiecenia i fekalizacji w ich otoczeniu, niszczenia roślinności, oswajania dzikich zwierząt itd.; wreszcie działalności urządzeń turystycznych, na czele z koleją linową na Kasprowym Wierchu i kompleksem ośmiu tzw. schronisk turystycznych, będących raczej hotelami i jadłodajniami – wszystkie te obiekty stanowią bazy dla ruchu turystycznego i działalności sportowej produkując równocześnie olbrzymie ilości ścieków i innych zanieczyszczeń.

Jeśli powstanie lobby dla ratowania przyrody tatrzańskiej, to czego powinno się ono domagać w pierwszej kolejności, czy zmniejszenia napływu ludzi, czy przejęcia kolejki linowej przez TPN, czy ustalenia długofalowej strategii ochrony Tatr, która by była nadrzędna dla wszelkich decyzji przestrzennych, czy czegoś innego?

Działania takiego lobby powinny się skupić na: a) przejęciu zespołu kolei linowych na Kasprowym Wierchu przez Tatrzański Park Narodowy i tym samym uniemożliwienie PKL przeprowadzania tzw. modernizacji tych urządzeń; TPN powinien sukcesywnie redukować pojemność przewozową kolejki i w ciągu najbliższych kilku lat doprowadzić do całkowitej jej likwidacji, przy czym wszelkie działania TPN w zakresie ochrony przyrody Tatr lobby powinno ściśle kontrolować; b) stworzenie takiej właśnie strategii i zapewnienie konsekwentnego realizowania jej ustaleń przez ośrodki decyzyjne, co w latach następnych powinno prowadzić m.in. do redukcji natężenia ruchu turystycznego i aktywności sportowej na obszarze Tatr, oraz do drastycznego zmniejszenia emisji zanieczyszczeń do atmosfery ze źródeł lokalnych, a także do podjęcia restytucji zniszczonych elementów przyrody tatrzańskiej.

Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia bioregionalizmu nie można rozdzielać problemów Tatr od Podtatrza. Jakie widzi Pan zagrożenia dla wartości przyrodniczych i kulturowych Podtatrza?

Niewątpliwie nie można skutecznie chronić Tatr, nie obejmując kompleksową ochroną terenów je otaczających. Głównym czynnikiem likwidującym wartości przyrodnicze i kulturowe Podtatrza jest żywiołowa urbanizacja. Dlatego, by uratować choć w szczątkowej formie owe wartości, niezbędne jest nie tylko całkowite wstrzymanie procesów urbanizacyjnych na Podtatrzu, ale wręcz przystąpienie do jego DEZURBANIZACJI – co wydaje się niemal niemożliwe. Jednak to dopiero pozwoliłoby na utworzenie realnej, a nie fikcyjnej, otuliny TPN i korytarzy ekologicznych łączących jego teren z innymi parkami narodowymi w Beskidach i Pieninach.

Tomasz Borucki (ur. w 1973 r.) ukończył Technikum Budowlane w Zakopanem i jest technikiem budownictwa regionalnego, pracuje jednak jako przewodnik tatrzański i studiuje zaocznie leśnictwo na Akademii Rolniczej w Krakowie. Od dziesięciu lat odbywa samotne wędrówki górskie w różnych pasmach polskich i słowackich Karpat. Od 5 lat uprawia turystykę „na dziko” ignorując całkowicie udogodnienia cywilizacyjne w postaci wyciągów i kolei linowych, czy też schronisk turystycznych, będących właściwie hotelami górskimi. W swoim stosunku do kolejki linowej na Kasprowy Wierch jest całkowicie osamotniony. Prywatnie nigdy z niej nie skorzystał i wyrzekł się tego na przyszłość – również jako przewodnik, z wyjątkiem ewentualnego przejazdu z grupą osób autentycznie niepełnosprawnych. Ta postawa niesłychanie ograniczyła możliwości uzyskania przez niego wycieczek do oprowadzania i jak dotąd nie została zaaprobowana przez jakiekolwiek biuro turystyczne, czy środowisko ludzi związanych z Tatrami (np. koła przewodników tatrzańskich), ani też czynniki tzw. „ochrony” przyrody.

Listopad 1996 (11/30 1996) Nakład wyczerpany