DZIKIE ŻYCIE

Jaworzyna Krynicka

Maciej Pinkwart, Marek Styczyński

Kilka refleksji na marginesie listu prof. dr hab. Zbigniewa Witkowskiego do Redakcji „Dzikiego Życia”.

Po zapoznaniu się z obszernym wypracowaniem Pana Profesora, w którym wyłuszcza On zarzuty wobec DŻ i konfrontuje je ze streszczeniami swoich prac z terenu Pilska, Jaworzyny Krynickiej, a także dotyczącymi Olimpiady w Tatrach, wypada szczerze się zasmucić. A jest po temu kilka powodów. Najważniejszy to ten, że cel działań Profesora i Redakcji DŻ jest uderzająco zbieżny! Jest nim ochrona rodzimej przyrody i zręczne odpieranie nacisków lobby biznesowego na ostatnie dziewicze skrawki naszych gór. Wydaje się przy tym, że metody jakimi posługuje się Profesor są znacznie bardziej wyrafinowane i skuteczne niż – tu przepraszam moich przyjaciół z Redakcji – toporne metody DŻ… Musi więc smucić fakt niezrozumienia przez DŻ nowych form i taktyki ochrony przyrody, jakie wypracował Profesor. Nie mogę wypowiadać się i w sprawie Pilska i Tatr, a także pozostawiam Redakcji wytłumaczenie się z napaści na Profesora (i sojusznika w ochronie przyrody), ale mogę zabrać głos w sprawie Jaworzyny Krynickiej w Beskidzie Sądeckim. Jestem bowiem mieszkańcem Sądecczyzny i od dziecka znam Beskid Sądecki, a od lat dziesięciu chodzę po nim zawodowo jako pracownik parku krajobrazowego.

Jaworzyna Krynicka chroniona jest (?) z kilku różnych powodów: jako obszar wodochronny, glebochronny, park krajobrazowy, obszar występowania unikalnych obiektów przyrodniczych (dwa pomniki przyrody, jaskinia) oraz miejsce bytowania puszczańskich zwierząt i roślin, Las na tej górze jest zaliczony do ochronnych (dotyczy to oczywiście lasu jeszcze nie wyciętego).

Wszystkie te formy ochrony zostały ustanowione na podstawie badań naukowych – w dużej części zapewne pracowników PAN-u. Zostały ustanowione i obowiązywały do czasu, gdy Spółka Akcyjna postanowiła na ich obszarze wybudować gigantyczną kolej gondolową o przepustowości 1600 osób na godzinę. I był to moment, w którym wystarczyło powołać się na badania swoich kolegów (a może i własne Pana Profesora), by nie dopuścić do stworzenia z części Jaworzyny placu budowy, a później lunaparku. Pan Profesor jednak zrezygnował z tak prostackiego scenariusza i wykonał powtórnie badania (wraz z zespołem wybitnych naukowców), w wyniku których okazało się, że budowa jest możliwa. Rzecz jasna pod określonymi warunkami zabezpieczającymi nie dość dobrze (?) dotąd zagwarantowany interes przyrody. Pan Rektor AR przekazał duży kawałek lasów doświadczalnych powierzonych sobie ku pogłębianiu wiedzy jako aport do prywatnej spółki, a dyrektor Leśnego Zakładu Doświadczalnego wyciął za zgodą Ministra 50 ha lasu. I pomyśleć, że można byłoby po prostu nie podpisać takiej zgody? Dziś jednak chroni się przyrodę w zupełnie inny sposób i tego właśnie Redakcja DŻ nie chce pojąć! Panie Januszu! Nowa metoda ochrony polega na kompromisie polegającym na tym, że to co postanowiono zbudować, jest zbudowane, a to co postanowiono wyciąć, jest wycięte, nawet z nadwyżką! Trzeba nam dziś więcej takich kompromisów pomiędzy ochroną przyrody a gospodarzeniem Korony Stworzenia.

Profesor słusznie zatem uważa, że ataki na Niego jako rzekomego szkodnika są obraźliwe i kłamliwe. Cała sprawa leży moim zdaniem w sentencji jaką wygłosił minister podczas Ogólnopolskiego Spotkania Ruchu Ekologicznego w Spale (maj 1997 r.): […] Musimy ujednolicić aparat pojęciowy! Bo co jest, a co nie jest pozytywnym skutkiem ochrony przyrody? Redakcji DŻ marzy się obraz pustego szczytu Jaworzyny Krynickiej, bez budynku przypominającego terminal lotniczy z czasów Pustynnej Burzy, a przecież to on właśnie pozwoli na znacznie większe postępy w prowadzeniu badań leśnych. Z budowy kolei gondolowej skorzystamy zresztą wszyscy! Spółka zapłaci bowiem już wkrótce 12 miliardów starych złotych, co nie jest bez znaczenia dla skromnej wciąż kiesy państwowej. Prawdopodobnie z wagoników kolei będzie też można wykonywać zdjęcia lotnicze (czy raczej gondolowe) tak pomocne w nowoczesnych metodach badawczych.

Jako mieszkaniec Ziemi Sądeckiej chciałbym podkreślić wcześniejsze zasługi Pana Profesora dla tego obszaru – ich ukoronowaniem jest wydana kilkadziesiąt lat temu „Ziemia Sądecka”. Książka ta napisana wspólnie przez Profesorów Witkowskiego i Staszkiewicza pokazuje wiele miejsc nadających się do potraktowania w nowoczesnym duchu ochrony przyrody. Jaworzyna Krynicka niech będzie zatem początkiem nowej ery w badaniach naukowych, a szczególnie ich praktycznemu zastosowaniu ku pożytkowi naszego pięknego kraju i świata.

Jako pracownik Popradzkiego Parku Krajobrażowego nie mogę zdradzać wielu znanych mi faktów, gdyż mógłbym naruszyć tajemnicę służbową albo wręcz państwową, ale mogę chyba na poparcie mojej obrony postaci Pana Profesora wspomnieć o wręcz nowatorskiej metodzie ochroniarskiej, jaka ma być zastosowana na szczycie Jaworzyny Krynickiej. W miejsce dzisiejszego pokrycia cienką na tej wysokości (Jaworzyna ma ponad tysiąc metrów n.p.m.) warstwą gleby i splątanych bezładnie korzeni zostanie ułożona pokrywa z ciosanych płyt kamiennych, a odstępy między nimi obsiane będą – tu uwaga: rodzimymi gatunkami traw! Dzika i dotąd niesforna Jaworzyna upodobni się do garażowego podjazdu średniej klasy biznesmena.

Można tylko przypuszczać, jak wielu okazji do badań naukowych przysporzy tak nietypowe rozwiązanie.

Maciej Pinkwart, Marek Styczyński