Pierwsza społeczna debata poświęcona budowie nowej tamy na Wiśle
Włocławek miał to szczęście zostać obdarowanym przez Edwarda Gierka prezentem w postaci zapory wodnej na Wiśle. Wybudowana na początku lat 70., miała być pierwszym z elementów planu kaskadyzacji Dolnej Wisły. Na szczęście dla dzikiej przyrody w Polsce – jak zwykle przy takich przedsięwzięciach – na realizację planu zabrakło pieniędzy. Rozgrzebano trochę – czytaj: wybudowano zaporę we Włocławku i zaprzestano dalszej radosnej twórczości. Oczywiście tama we Włocławku, planowana jako element większej całości, pozostawiona sama sobie prędzej czy później zaczęła sprawiać swoim twórcom kłopot. Okazało się, że zaczyna stanowić zagrożenie dla mieszkańców Włocławka i okolic.
Erozja dna poniżej stopnia wodnego zaczęła grozić zawaleniem się tamy. Konsekwencje takiego wydarzenia mogły być opłakane. Fala uderzeniowa szybko wypływająca ze zbiornika zmiotła by z powierzchni ziemi niemal cały stary Włocławek, niszcząc przy okazji istniejące zakłady przemysłowe, w tym Zakłady Azotowe „Anwil”, co grozić miało katastrofą ekologiczną na dużo większym obszarze. Takie właśnie czarne scenariusze zaczęły się pojawiać w prasie lokalnej od początku lat 90. Również lokalni decydenci coraz głośniej zaczęli mówić o zagrożeniu dla mieszkańców Włocławka.
Rozsądnie rozumując, spodziewać by się można w takiej sytuacji zwiększenia wysiłków wszystkich odpowiedzialnych – lub przynajmniej czujących się za bezpieczeństwo Włocławka odpowiedzialnymi – w kierunku zabezpieczenia i modernizacji istniejącego stopnia. Ale nie po raz pierwszy okazało się, że nie wszystkimi poczynaniami polityków kieruje logika. Otóż powrócono do starego gierkowskiego pomysłu budowy kolejnej zapory. Oczywiście, miałaby to być już teraz ta ostania zapora, która w cudowny sposób rozwiąże dotychczasowe problemy i nie spowoduje następnych.
Przez dłuższą chwilę kłócono się o to, gdzie to cudo miałoby stanąć. Koniec końców, 30 lipca bieżącego roku podpisano porozumienie o budowie stopnia wodnego w Nieszawie. Inwestycja ta ma być lekiem na wszystkie dolegliwości nękające okolice Włocławka i nie tylko zlikwidować zagrożenia płynące ze strony pierwszego zbiornika, ale dać miejsca pracy tysiącom włocławian, wypromować okolice Włocławka jako drugie Mazury, gdzie tłumnie zjeżdżać się będą miłośnicy sportów wodnych (tak jakby żeglarze nie byli skłonni jechać ciut dalej i obcować z naprawdę dziką przyrodą na Mazurach) itp. Nieszawa, według propagatorów budowy tam stopnia wodnego miała stać się zatem prawdziwym centrum turystycznym, gdzie ludzie wzbogaceni już – uczestnictwem w budowie tamy – będą bogacili się jeszcze bardziej dzięki napływającym licznie turystom.
Może nie wszyscy mieszkańcy Włocławka wierzyli i wierzą w te cudowne perspektywy, ale ci, do których to nie przemawia nie mają argumentów przeciwko grożącej katastrofie budowlanej. Do sytuacji takiej przyczynia się dość szczególny klimat panujący w lokalnych mediach, gdzie wszystkich przeciwników budowy tamy przedstawia się jako „oszołomów”, którzy dla ochrony kilku ptaszków i paru drzew skłonni są poświęcić życie tysięcy włocławian. W takiej to atmosferze toczyła się do tej pory dyskusja na temat budowy stopnia wodnego w Nieszawie. Próby wskazywania przez tzw. organizacje ekologiczne innych wariantów rozwiązań zbywane były standardowym epitetem: oszołomy. Przedstawicieli „Klubu Gaja” czy WWF nie dopuszczano do żadnych dyskusji, nie pozwalano im nawet przedstawić swoich argumentów. Najbardziej łagodny obraz przeciwnika budowy stopnia wodnego to: człowiek nie zdający sobie sprawy z zagrożenia, który daje się wykorzystywać jakimś bliżej nieokreślonym grupom interesów.
W takim oto środowisku społeczno-przyrodniczym swoją działalność rozpoczęło Stowarzyszenie na Rzecz Działań Lokalnych „Bioregion Ziemi Kujawsko-Dobrzyńskiej”. Członkowie naszego stowarzyszenia już przed inicjacją organizacji z pewną nieufnością czytali kolejne artykuły, w których przedstawiano budowę nowego stopnia wodnego jako jedyne rozwiązanie problemu zapory we Włocławku. Życie nauczyło nas, że w wielu sprawach, w których w grę wchodzą publiczne pieniądze i które dotyczyć mogą spraw środowiska, nie wszystko jest tak jednowymiarowe, jak przedstawiają to rozmaici notable.
Oczywiście lokalne media nie mogły udzielić nam odpowiedzi na to, czy budowa następnego stopnia wodnego i likwidacja kolejnego fragmentu dzikiej i wspaniałej rzeki – jaką niewątpliwie stanowi Wisła – jest rzeczą niezbędną, ale wystarczyło tylko trochę poszperać głębiej, zajrzeć do internetu oraz spojrzeć na inne interpretacje sytuacji włocławskiego stopnia. Łatwo bez specjalnych wysiłków dostrzec, że mieszkańcom Włocławka przedstawiany jest tylko jeden punkt widzenia, propagowany przez zwolenników budowy stopnia wodnego w Nieszawie. To było właśnie motywem zaproszenia przedstawicieli Światowego Funduszu Na Rzecz Przyrody (WWF) do naszego miasta.
Było to dla nas duże wyzwanie (jesteśmy stosunkowo młodym stowarzyszeniem, działamy społecznie i bez żadnych dotacji od lata 2000 roku), jednak przy pomocy wielu życzliwych ludzi udało nam się pomysł wprowadzić w życie. Dnia 9 września 2001 r. odbyła się we Włocławku w auli Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej otwarta debata społeczna pt. „Przyszłość Wisły w rejonie Włocławka”. Staraliśmy się podejść do sprawy możliwie jak najbardziej rzetelnie. Zatrudniliśmy moderatora, który odpowiadać miał za bezstronny przebieg obrad, zaprosiliśmy lokalne media, wszystkich znanych nam lokalnych polityków, wójtów i burmistrzów miast oraz gmin leżących nad Wisłą, a także władze Włocławka i decydentów, którzy publicznie opowiadali się za budową stopnia wodnego w Nieszawie. Ogłoszenia dotyczące tematu i terminu debaty znalazły się w prawie wszystkich lokalnych mediach (dodam, że przynajmniej do wszystkich tekst takich zaproszeń został wysłany). Przeciwników budowy kolejnej tamy reprezentować miał Jacek Engel (kierownik projektu Wisła prowadzonego przez WWF) oraz zaproszeni przez niego goście. Oczywiście mile widziani byli również przedstawiciele wszystkich okolicznych i nie tylko organizacji pozarządowych.
W dniu debaty pierwszym niezbyt miłym zaskoczeniem było to, iż ci, którzy tak dużo i często mówili o potrzebie budowy nowego stopnia nie raczyli się w ogóle zjawić, uważając zapewne, że wszystko jest już przesądzone i rzeczowa dyskusja nie jest potrzebna, a może po prostu dyskusji takiej się obawiali. W trakcie rozmowy okazało się, że będzie to jeden z głównych zarzutów wobec organizatorów, czyli nas. Pan Zbigniew Brenda, pełniący obowiązki Dziekana Wydziału Ochrony Środowiska w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku i przedstawiciel Urzędu Marszałkowskiego Pan Jan Wadoń zarzucali nam, że zaprosiliśmy tylko przeciwników budowy tamy, nie dając możliwości wypowiedzenia się jej zwolennikom. To oczywiste przekłamanie unaoczniło nam jak łatwo jest zwolennikom budowy tamy stosować różne dziwne zagrywki tylko po to, aby osiągnąć zamierzony przez siebie rezultat.
Dla jasności dodam, że pan Zbigniew Brenda współpracuje z głównym naukowym propagatorem budowy stopnia wodnego w Nieszawie – profesorem Gizińskim z UMK w Toruniu (a do niedawna był także Prezesem Fundacji Kaskady Dolnej Wisły), zaś pan Jan Wadoń, będąc przedstawicielem Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, niejako z urzędu uczestniczyć musiał w posiedzeniach dotyczących problemy tamy we Włocławku. Argument o braku ekspertów wśród zwolenników budowy tamy – naszym zdaniem – wysuwano również w obronie Pana Prezydenta Stanisława Śliwki, który reprezentował zwolenników tamy w Nieszawie. Jednak deklaracje o braku kompetencji u pana Prezydenta przyjmowaliśmy z niejakim zdziwieniem, jako że na początku dyskusji przedstawił się również jako członek-założyciel Stowarzyszenia na Rzecz Budowy Stopnia Wodnego poniżej Włocławka. No, ale może zainicjował stowarzyszenie bez świadomości wspierających je racji, jakie stoją za budową stopnia wodnego poniżej Włocławka.
Krótki przebieg merytorycznego aspektu spotkania daje się streścić następująco. W trakcie dyskusji, przybyłym mieszkańcom Włocławka dane było po raz pierwszy oficjalnie usłyszeć, że:
- W projekcie budowy nowego stopnia wodnego brakuje oceny konsekwencji takiej inwestycji dla środowiska - zwolennicy budowy tamy odpowiedzieli na to, że ocena taka zostanie dokonana w przyszłości. Zastanawiam się tylko, czy nie zamierzają oni dokonać takiej oceny po fakcie.
- Problem toksycznych odpadów –tak chętnie podejmowany chociażby przez ministra Tokarczuka – jest, delikatnie mówiąc, wyolbrzymiony. Z tym z radością zgodził się nawet pan Prezydent.
- Poprzednia tama stanowi barierę w rozwoju okolicznych gmin. Z wypowiedzi pana nadleśniczego Śmietany wynikało, że często podczas spotkań z mieszkańcami tych gmin, skarżyli się oni na brak możliwości swobodnego dysponowania swoją własnością, jako że należące do nich ziemie leżą w pasie ochronnym tamy we Włocławku. Jak słusznie zauważył pan Nadleśniczy, nie ma pewności, czy analogiczna sytuacja nie powtórzy się w momencie budowy nowego zbiornika.
- Prezydent Śliwka stwierdził, że ewentualne rozebranie starej zapory – bo i takie rozwiązanie rozpatrywane jest w analizie zleconej przez WWF – oznaczać może klęskę dla lokalnego przemysłu, ponieważ takie zakłady jak PKN czy Nobiles czerpią wodę ze Zbiornika Włocławskiego. Na ten argument ekspert WWF, pan dr Żelaziński odpowiedział, że przebudowanie ujęć wody dla tych zakładów stanowi tylko skromny procent kwoty jaką chcieliby wydać na nową tamę jej zwolennicy.
- Budowa nowej tamy nie rozwiąże w żaden sposób problemu starej, jako że dużym zagrożeniem dla niej jest nie tylko erozja zbiornika poniżej stopnia wodnego, ale mogące pojawić się na wiosnę zatory lodowe, które z uwagi na niską przepustowość tamy we Włocławku stanowić mogą poważny problem. Dlatego też tak istotna jest modernizacja starej tamy. Przy okazji po raz pierwszy padło publicznie z ust przedstawicieli władz Włocławka stwierdzenie, że tama w naszym mieście ma na tyle duże możliwości zrzutu wody ze zbiornika, iż właściwie poza sytuacjami o wiele bardziej ekstremalnymi niż te, które przyniosły nam ostatnie lata, nie ma zagrożenia katastrofą budowlaną.
- Na argumenty WWF, że w tamę inwestowane będą publiczne pieniądze i to niebagatelne, usłyszeliśmy, że stanowić mają one tylko 20% kosztów inwestycji (bagatela przy inwestycji rzędu miliarda nowych złotych) i że gminy leżące w okolicach nowego stopnia chcą również inwestować w budowę stopnia. Co prawda – jak stwierdził pan Wadoń – nie ma jeszcze formalnych uchwał, ale on wie już, że gminy tego chcą. Oto przykład, jak przebiegają procesy decyzyjne w lokalnych społecznościach.
- Pan dr Żelaziński oficjalnie jako hydrotechnik stwierdził, że nowa tama nie rozwiązuje problemów starej. Przede wszystkim w kosztorysie nowej nie ujęto środków na modernizację starej. Ponadto tama w Nieszawie nie wytrzymałaby katastrofy tamy we Włocławku, lecz nastąpiłby efekt domina. Tama w Nieszawie – i żadna tama poniżej Włocławka – nie rozwiązuje zatem problemów z niską przepustowością i lodem.
- Przyznano, że jednym z głównych argumentów, jakie przesądziły o pozytywnym zaopiniowaniu projektu budowy nowego stopnia wodnego było przedstawienie olbrzymich korzyści, jakie dla rozwoju turystyki w regionie miałoby przynieść budowa nowego zbiornika. Decydowały ponadto również korzyści gospodarczo-ekonomiczne, które ma przynieść sama budowa takiego zbiornika. Jednak gminy położone wokół zbiornika włocławskiego, wg przeprowadzonych badań socjologicznych, nie tylko nie rozwijają się, ale wręcz przeciwnie – przeżywają regres. Turystyka natomiast rozwija się lepiej na terenach położonych przed zbiornikiem, ponieważ ludzie z natury wolą wodę czystą niż brudną. W opinii zwolenników tamy w Nieszawie, gminy w okolicach Włocławka będą jednak inwestować w infrastrukturę i z całą pewnością turystyka tam zacznie się rozwijać (w 30 lat po powstaniu tamy!). Prezydent Śliwka przyznał podczas tego etapu rozmowy, że deklaracja o 2000 miejsc pracy dla mieszkańców Włocławka, którą tak bardzo lubi posługiwać się pan poseł Skrzypek, stanowi tylko element jego kampanii wyborczej i nie należy jej traktować poważnie. Podsumowując, nie bardzo przekonał nas argument rozwojowy.
- Na koniec debaty przedstawiciel WWF odwołał się jeszcze do raportu Światowej Komisji ds. Wielkich Tam powołanej przez Bank Światowy, który jednoznacznie mówi, iż rola zapór jest zdecydowanie przeceniana i niejednokrotnie przyczyniają się one do eskalacji zagrożenia powodziowego. Zapory mają tak wiele negatywnych stron, że jeśli możliwy jest jakiś inny wariant, to komisja zaleca wybranie właśnie jego.
Na zakończenie dyskusji, najbardziej ucieszyło mnie stwierdzenie pana Prezydenta Śliwki, który powiedział, że jeśli okazałoby się, iż budowa nowej tamy nie jest najlepszym rozwiązaniem zarówno dla mieszkańców Włocławka jak i dla przyrody wokół naszego miasta, to nie będzie się on upierał przy swoim stanowisku.
Była to pierwsza organizowana przez nas debata, ale z całą pewnością nie ostatnia. W planach mamy kolejne spotkanie o takim charakterze. Myślimy o późnej jesieni, gdy zostaną wyłonione nowe władze wojewódzkie i samorządowe. Planujemy także spotkanie w gronie naukowców na UMK w Toruniu. Mamy nadzieję, że nasze działania zmienią choć trochę sposób patrzenia na problemy stopnia wodnego we Włocławku wśród mieszkańców miasta i okolicy. Obawiam się natomiast, że na podobną zmianę wśród osób propagujących budowę nowego stopnia nie ma co liczyć.
Być może zmieni się również sposób myślenia o sprawach środowiska i na następnych debatach nie będzie nam dane usłyszeć twierdzeń o tym, że wiatraki oddziaływują niekorzystnie na krajobraz, albo że bobry również budują tamy, więc może ochroniarze także chcieliby je zlikwidować, natomiast najlepszym przykładem pogodzenia potrzeby ochrony środowiska z potrzebami inżynieryjno-hydrologicznymi jest zapora w Czorsztynie. Takie oto brylantowe myśli padły podczas debaty i to nie z ust zwykłego szarego człowieka, ale przedstawiciela władz.
Mam również nadzieję, że następnym razem pojawią się eksperci reprezentujący zwolenników tamy i wtedy dyskusja skoncentruje się na argumentach, i nie usłyszymy już pytań (podobno zasłyszanych na włocławskiej ulicy i zadawanych w imieniu „szarego człowieka” przez przedstawiciela Urzędu Marszałkowskiego) o to, co to za organizacja ten WWF i przez kogo jest finansowana (no i w domyśle: dlaczego?).
W każdym razie, mądrzejsi o nowe doświadczenia, planujemy nowe spotkania zwolenników i przeciwników budowy nowego stopnia licząc na to, iż uda nam się rozpocząć konkretne dyskusje, a mieszkańcom regionu pozwoli to świadomie wybrać rozwiązanie najkorzystniejsze dla nich i dla naszej przyrody, jednocześnie nie przesądzając owego rozwiązania z góry.
Artur Krajewski
Stowarzyszenie na rzecz działań lokalnych „Bioregion Ziemi Kujawsko-Dobrzyńskiej”, e-mail: bioregionzkd@wp.pl, zapraszamy na stronę WWF: wwf.pl