DZIKIE ŻYCIE

Jeszcze cicha dolina

Edward Marszałek

Jaśliska – czasy świetności

Droga z Jaślisk w Beskidzie Niskim do Czertiżnego na Słowacji, wiodąca przez wyludnione dziś wsie Lipowiec i Czeremcha, już w roku 1506 była ważnym traktem handlowym. Przewożono tędy z Węgier wino, które w jaśliskich piwnicach dojrzewało i czekało na kupców z północy. Małe biskupie miasteczko przeżywało wtedy okres dynamicznego rozwoju, który był efektem nadanych mu przywilejów. Prawo wwożenia wina mieli tu jedynie kupcy węgierscy. Ruch na trakcie był dość duży – kroniki piszą o „potoku węgrzyna wlewającym się przez granicę”. Specjalnie konstruowane potężne winowozy zatrzymywały się w Jaśliskach, by kupcy mogli sprzedać towar, którego zakup i przechowywanie było przywilejem tutejszych mieszczan. Po spędzeniu w mieście kilku dni kupcy wracali na drugą stronę Karpat. Myto pobierane w tutejszej komorze celnej w połowie przeznaczane było na naprawę traktu węgierskiego. Odbywało się tu aż osiem jarmarków rocznie, zaś mieszkańcy otrzymali od króla Aleksandra Jagiellończyka liczne zwolnienia podatkowe. Przejeżdżający kupcy płacili też grosz od każdej beczki na naprawę murów miejskich.


Obecna droga przez Dolinę Lipowca. Fot. Grzegorz Bożek
Obecna droga przez Dolinę Lipowca. Fot. Grzegorz Bożek

Nadmiar przywilejów mieszczan i zbytnie obciążenia dla kupców sprawiły, że wspaniale rozwijające się miasteczko zaczęło w XVIII wieku popadać w ruinę. W 1747 roku były tu już zaledwie 83 domy, w których żyło tylko 254 mieszczan. Właścicielami Jaślisk przez całe wieki byli biskupi przemyscy, stąd miasto stało się polską wyspą wśród ruskojęzycznej ludności łemkowskiej. Wraz z kilkunastoma przyległymi wsiami tworzyło tzw. klucz jaśliski, rządzący się swymi prawami na kształt udzielnego państewka. Swego czasu istniał tu nawet zakon rycerski – Kongregacja Współczująca Chrystusowi, którego zadaniem była obrona miasta przed napadami beskidników. Po upadku Rzeczypospolitej rząd austriacki przebudował drogę z Dukli przez Barwinek i wówczas Jaśliska, zostawione na uboczu, stały się małym, prowincjonalnym ośrodkiem rzemieślniczym. Okrutnie obeszła się z miastem I wojna światowa, zaś w 1934 roku utraciło ono ostatecznie prawa miejskie. Tuż po II wojnie wysiedlono z tej okolicy prawie wszystkich mieszkańców łemkowskich wsi w Beskidzie Niskim. Wyludniły się wówczas Lipowiec i Czeremcha leżące w przygranicznej dolinie nad potokiem Bielcza. Na opuszczone przez człowieka tereny zaczęła wkraczać przyroda. W latach 50. utworzono tu PGR. Prawie dwa tysiące hektarów ziemi zagospodarowano na łąki i pastwiska. Kilkaset hektarów gruntów położonych w trudniejszym terenie zalesiono.

Tylko dla prawdziwych turystów

Dolina Lipowca zdziczała powtórnie, gdy w latach 80. zaczął się upadek PGR-ów. Od lat teren ten stanowi prawdziwy raj dla ludzi chcących odetchnąć od „rozkoszy” cywilizacji. Równo 10 lat temu dolina weszła w skład Jaśliskiego Parku Krajobrazowego. Na obrzeżu doliny znajduje się rezerwat „Kamień nad Jaśliskami”. Dawny trakt węgierski zapadał się w ziemię, rowy zarastały, zniszczały też mosty na potoku Bielcza. Już od wylotu doliny w Jaśliskach droga stawała się bardzo wyboista i dostępna jedynie dla odważnych kierowców. Z przyrodniczego punktu widzenia jest to okolica niezwykła. Ogromne otwarte tereny są doskonałym miejscem polowania dla ptaków drapieżnych. Żyje tu większość dużych polskich ssaków. Nawet samotny żubr przywędrował tu przed dwoma laty, by w czasie ubiegłorocznej zimy stać się łupem wilków. Pomiędzy Kamieniem (859 m) a Tokarnią (693 m) można spotkać tropy rysia i niedźwiedzia.

Ponad 10 lat temu w opuszczonym przez PGR budynku zaczął prowadzić swe gospodarstwo agroturystyczne Józef Kuśnierz z Jaślisk. Dla jego ulubionych koni było to miejsce wymarzone. Obok budynku z pokojami gościnnymi wybudował stajnie, wybiegi i plac do nauki jazdy konnej. Mówi on dzisiaj: „Dla mnie ta dolina, właśnie taka, jaką jest, ma swój specyficzny urok. Przyjeżdżają tu do mnie tylko ci, którzy czują ten sposób uprawiania turystyki. Stąd można wejść na Kamień nad Jaśliskami, można przejść na Słowację przez piesze przejście w Czeremsze, można jeździć konno i rowerem, a już naprawdę dużo tu przestrzeni, by pochodzić pieszo. Dla mnie to jest niesamowite miejsce – chyba tylko tu można słuchać wycia trzech wilczych watah jednocześnie. Chciałbym, żeby ta dolina taką pozostała. Oczywiście drogę do Lipowca warto byłoby naprawić, ale jestem przeciwny robieniu tutaj szosy na większy ruch samochodowy przez granicę. Przecież parę kilometrów stąd jest przejście w Barwinku”.

W podobnym tonie wypowiada się Leszek Gęborys, leśniczy leśnictwa Lipowiec: „Budowa drogi dla ruchu samochodowego i dużego przejścia granicznego zmieni wszystko w dolinie Lipowca i Czeremchy. Może faktycznie zaktywizuje trochę ten rejon, ale świetności Jaśliskom nie przywróci, bo to już nie te czasy. Na pewno jednak przetnie trasy komunikacyjne zwierzyny. Zakłóci też ustabilizowane przez lata zależności ekologiczne. Myślę, że straty przyrodnicze spowodowane nowym zagospodarowaniem będą wyższe niż korzyści ekonomiczne. Jaśliskom potrzebni są inwestorzy, ale tacy, którzy będą inwestować na miejscu, wtedy wieś będzie celem przyjazdów, a nie tylko jedną z miejscowości na trasie przelotowej”.

Nie byłoby pewnie tej sprawy, gdyby nie pomysł zmiany statusu drogi lipowieckiej i projekt włączenia jej do sytemu dróg wojewódzkich wraz z budową przejścia samochodowego w Czeremsze. Podnoszone są różne argumenty, które warto wyartykułować, by Czytelnik nie odniósł wrażenia, że „medal” ten ma tylko jedną stronę.

Za...

1. Niewątpliwie ważnym argumentem przemawiającym za budową przejścia drogowego Czeremcha – Czertiżne jest chęć aktywizacji gospodarczej tego rejonu. Bezrobocie w okolicach Jaślisk jest o wiele wyższe od średniej krajowej. Całkowity brak perspektyw na polepszenie się sytuacji na rynku pracy wytworzył wśród miejscowych stan apatii. Bardzo trudno tu o jednostki aktywne, częściej spotyka się postawę oczekiwania na cud. Ten cud ma przyjść wraz z budową przejścia granicznego.

2. Zupełnie logicznym działaniem wydaje się też budowa drogi zapasowej na wypadek wyjątkowych zdarzeń na ruchliwej drodze Barwinek – Rzeszów.

... i przeciw

1. Droga asfaltowa z całodobowym ruchem raz na zawsze przecięłaby szlaki migracyjne zwierzyny, zwłaszcza tej dużej. Droga miałaby przebiegać równolegle do bardzo ruchliwej szosy Barwinek – Rzeszów, odległej od tego miejsca o zaledwie 5 kilometrów, co w efekcie stanowiłoby podwójną barierę migracyjną.

2. Nie ma to w obecnej chwili żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Ogromne pieniądze zostałyby wyrzucone (dosłownie) w błoto.

3. Wzdłuż nowego traktu rozpoczęto by zapewne zabudowę mieszkalną i gospodarczą, jeszcze bardziej naruszając naturalny charakter doliny.

4. Uruchomienie przejścia to kolejny wygodny punkt przerzutowy i „kolektor” z wypływającym u nas słowackim alkoholem.

5. Może się okazać, że dla mieszkańców Jaślisk droga będzie większym utrapieniem niż dobrodziejstwem. Nikt tu jeszcze nie docenia faktu zamieszkania w spokojnej, wolnej od spalin, zanieczyszczeń, hałasu i przestępców okolicy.

6. Złudne mogą się okazać nadzieje na aktywizację gospodarczą. Wszak nikt tu już nie będzie jeździł winowozami, a w dzisiejszych warunkach prawnych nie można (jak kilkaset lat temu) zmusić przejezdnych do pozostawiania swych pieniędzy i towarów właśnie w Jaśliskach.

Pomysły na dolinę

Człowiek nie znosi próżni, trudno więc się dziwić, że pojawia się sporo pomysłów dotyczących spokojnej dziś doliny Lipowca. Wielu ludzi chciałoby zostawić ją pustą i bezludną, aby można tu było nacieszyć oko przestrzenią i jednocześnie zapewnić ją wielu innym gatunkom, którym człowiek jej coraz mniej pozostawia. Tacy też są dzisiejsi miłośnicy lipowieckiej doliny, pragnący zachowania jej niepowtarzalnego uroku. Dla takich właśnie przyjezdnych warto odnawiać ślady kultury materialnej dawnych mieszkańców: cerkwiska, nagrobki cmentarne i kapliczki. Właśnie ślady niesamowitej historii tych ziem w powiązaniu z przyrodniczym środowiskiem stwarzają coś niepowtarzalnego w europejskiej skali.


dzika dolina to miejsce do życia i umierania dla jeleni, rysi, bobrów, wilków, żubrów... Fot. Edward Marszałek
dzika dolina to miejsce do życia i umierania dla jeleni, rysi, bobrów, wilków, żubrów... Fot. Edward Marszałek

Przed trzema laty na trasie ze Szklar do Jaślisk Zespół Karpackich Parków Krajobrazowych w Krośnie opracował i wykonał ścieżkę historyczno-krajobrazową wiodącą po nieużywanym dziś odcinku starego traktu węgierskiego. Już wtedy rzucono pomysł na przedłużenie tej trasy właśnie z Jaślisk doliną dawnej wsi Lipowiec do Czeremchy i dalej przez granicę do Czertiżnego na Słowacji. Umożliwiałoby to wykorzystanie istniejącego już przejścia granicznego dla pieszych zgodnie z koncepcją, jaka towarzyszyła jego utworzeniu. Każdy, kto próbował wędrówki w tych okolicach, wie, że mało jest w naszym kraju podobnych miejsc. Dlatego warto je chronić przed wyasfaltowaniem.

Okazuje się jednak, że przejście „małego ruchu” nie zaspokaja ambicji wszystkich. Stąd właśnie koncepcja budowy drogi wzdłuż potoku Bielcza w ramach odtworzenia starego szlaku handlowego. Droga ta w zamyśle ma być przeznaczona dla pojazdów poniżej 3,5 tony i służyć będzie wymianie turystycznej. Ma również zaktywizować handel w okolicach Jaślisk i przywrócić im dawną świetność. Tyle tylko, że miejsce „potoku węgrzyna” zająć ma rzeka słowackiej wódki.

Zanim jednak to się stanie, powinni w tej kwestii zabrać głos ludzie o szerszym (niż długość banknotu) horyzoncie widzenia. Być może decydenci zechcą wysłuchać ich głosu nim zagłuszy go warkot silników przejeżdżających tędy samochodów i chlupot słowackiej gorzały w ich bagażnikach

Edward Marszałek

Maj 2002 (5/95 2002) Nakład wyczerpany