DZIKIE ŻYCIE

Drzewo jak człowiek

Ryszard Kulik

Migawka

Zwykle myślimy, że nasze życie zależy od samochodów, komputerów, telefonów komórkowych i wielu innych urządzeń, z którymi mamy kontakt na co dzień. Ulegamy też złudzeniu, że jesteśmy wolni, samowystarczalni, niezależni i jakby co, to z różnych opresji uratuje nas technika i wiedza, jaką zgromadził człowiek.

Zapominamy jednocześnie, że nikt z nas nie przeżyłby pięciu minut, gdyby nagle zabrakło tlenu, który jest produkowany przez drzewa oraz inne zielone rośliny. Zapominamy też, że znajdujemy się u progu globalnej katastrofy związanej ze zmianami klimatycznymi, które w dużym stopniu są konsekwencją procesu wylesiania planety i nadmiaru dwutlenku węgla w atmosferze.


Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

Drzewa, bo na nie kierujemy dzisiaj szczególną uwagę, od zawsze były dla ludzi ważne. Stanowiły pierwsze środowisko życia naszych przodków, budziły podziw, były uosobieniem bóstw i pierwszymi świątyniami. Drzewa inspirowały i były odzwierciedleniem podstawowej prawdy o życiu: korzenie wnikają w ziemię, penetrując głębię mrocznych czeluści tego, co niskie i tajemnicze; pień jest mocnym i stabilnym łącznikiem tego, co zakorzenione w ziemi z tym, co strzela ku górze, do światła; korona drzewa dotyka nieba, jej liście komunikują się ze słońcem czerpiąc z niego ożywczą energię. Tak właśnie to, co ziemskie, niskie, ciemne i materialne łączy się w jednej istocie z tym, co niebieskie, duchowe, jasne i wysokie. Drzewo Życia, w którym dwa stają się jednym, oddzielone na powrót łączy się w jednej całości. Czyż może dziwić, że dla naszych przodków drzewa były świętymi istotami.

A dzisiaj, czym są dla nas drzewa? To pytanie skupiło w poniedziałek 16 kwietnia na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach kilkanaście osób, które uczestniczyły w warsztacie połączonym z sadzeniem drzew niedaleko uczelni. Ale zanim udaliśmy się posadzić każdy swoje drzewo, usiedliśmy w kręgu, by wyrazić siebie w rysunku drzewa. Tak, drzewo jest metaforą człowieka, stanowi jego lustrzane odbicie, jego korzenie, pień, korona i liście wiele mówią o naszych emocjach, przekonaniach, doświadczeniach, o naszej kondycji. Gdy więc każdy z nas narysował swoje drzewo, kolejno opowiadaliśmy o nim tak, jakbyśmy nim byli.

Oto jedna z wypowiedzi uczestnika warsztatu, ilustrowana obrazem, jaki zarejestrowała moja migawka:

Jak widzicie, jestem smutnym drzewem. Wprawdzie mam mocne korzenie i silny pień, to jednak moja korona została przycięta. Nie mogę już wyciągać moich ramion do życiodajnego słońca i czerpać z jego energii. Chociaż próbuję wypuścić w miejscach ran nowe pędy, to jednak jestem słaby i okaleczony. Ludzie mówią, że mnie w ten sposób pielęgnują, ale ja cierpię i powoli umieram. Tak to jest żyć tutaj, w mieście: coraz mniej wolności, coraz więcej cierpienia. Chciałbym, żeby ludzie przyjrzeli mi się bardzo dokładnie, żeby spojrzeli bardzo głęboko, bo wtedy może zobaczą, że okaleczając mnie, okaleczają samych siebie. Tak, ja, miastowe drzewo, jestem lustrem, w którym człowiek może się przejrzeć, może zobaczyć, jak sam odcina się od tego, co naturalne, dzikie i piękne. Spójrzcie na mnie, może wtedy obudzicie się do prawdziwego życia, którego symbolem jest moja rozłożysta korona strzelająca ku niebu, stabilny pień oraz korzenie mocno zrośnięte z ziemią.

Po części warsztatowej udaliśmy się na skwer przed Wydziałem, gdzie każdy miał okazję zasadzić swoje drzewo oraz po kilka krzewów. Umówiliśmy się, że wszystkim zasadzonym roślinom będziemy nadawać imiona. Tak oto na wiele lat związaliśmy się z tymi póki co niepozornymi roślinami więzami emocji, braterskimi i siostrzanymi związkami, które gwarantują, że z pewnością uczestnicy warsztatu nie będą obojętni na to, co będzie się działo na wybranym przez nas skwerze.

Oby zasadzone w tym dniu drzewa i krzewy mogły dożyć pełni swoich dni nie niepokojone, wolne od okaleczeń i dziwnych zabiegów „pielęgnacyjnych”. Niech będą wyrazem nowego braterstwa między człowiekiem a przyrodą, niech będą obrazem człowieka, który tak jak drzewo jest zakorzeniony w ziemi i swobodnie czerpie z tego, co duchowe, wyciągając swe ramiona do światła.

Ryszard Kulik

Czerwiec 2007 (6/156 2007) Nakład wyczerpany