DZIKIE ŻYCIE

Leśników żądza pieniądza

Radosław Szymczuk

Turyści odwiedzający w bieżącym roku Beskid Śląski i Żywiecki mogli zaobserwować niemal księżycowe krajobrazy. Tak właśnie wyglądają efekty walki z kornikiem drukarzem, którą prowadzi od kilku lat Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych Katowice.

Winni Habsburgowie

Większość drzewostanów świerkowych w Beskidach to drzewostany zasadzone w końca XIX i początku XX w. Pierwotnie rosła tu puszcza karpacka, którą tworzyły lasy bukowe z jodłą, jaworem i świerkiem. W XIX w. wraz z rozwojem przemysłu wzrastało zapotrzebowanie na drewno. Najpierw wykorzystano duże ilości drewna bukowego, z którego wypalano węgiel drzewny dla hut. Następnie rozwój górnictwa spowodował ogromne zapotrzebowanie na drewno świerkowe, wykorzystywane do zabudowy górniczych chodników. W miejsce wyciętych buków sadzono świerki, które szybciej dawały ówczesnym właścicielom lasów potrzebne drewno. Zakładano zwykle lite drzewostany o składzie nie dostosowanym do siedliska. Świerk jako gatunek nie powinien mieć w tych górach udziału większego niż 10–20%, a zajmuje obecnie blisko 80%. Dodatkowo są to świerczyny często obcego pochodzenia, nie przystosowane do lokalnego mikroklimatu, co czyni je wyjątkowo podatnymi na zmieniające się warunki środowiska. Ich nasiona kupowano od zbieraczy z całej Europy, więc w Beskidy trafiły świerki także z poza Karpat. Gdy świerk z racji wieku zmniejszył swoją odporność, a zmieniające się warunki – m.in. zanieczyszczenie powietrza przez emisje przemysłowe, ocieplenie klimatu, spadek wilgotności powietrza i susze – sprawiły, że te świerkowe plantacje zaczęły się rozpadać.


Leśne kompleksy Beskidu Śląskiego. Fot. Radosław Szymczuk
Leśne kompleksy Beskidu Śląskiego. Fot. Radosław Szymczuk

Tak osłabione drzewostany zaatakowała opieńka oraz kornik drukarz, tzw. szkodniki wtórne, które powodują zamieranie świerków. Lasy Państwowe w 2003 r. opracowały strategię rozwiązania problemu związanego z zamieraniem tych lasów, tzw. Program dla Beskidów. Głównym sposobem rozwiązania problemu były cięcia sanitarne i przebudowa drzewostanu w kierunku lasów bukowo-jodłowych. Dla wszystkich bazujących na rzetelnej wiedzy naukowej, dotyczącej strategii masowych pojawów kambiofagów (gatunków głównie owadów żyjących pod korą lub w korze drzew i krzewów) jest oczywiste, że cięcia sanitarne nie rozwiązują problemu zamierania świerczyn. Zarówno w takich lasach, jak sztuczne monokultury świerkowe w Beskidach, jak i w drzewostanach o mniej lub bardziej zachowanych cechach lasu naturalnego. Wiadomo, że jeśli wytnie się świeżo zasiedlone drzewa, nie zdeprecjonuje się surowiec i będzie go można sprzedać. Być może (ale to nie jest takie oczywiste) spowolni się też nieco i rozciągnie w czasie proces rozwoju gradacji, ale jej efekty zawsze będą takie same. Nie można więc w przypadku takich działań mówić o ochronie przyrody lasu, lecz o ochronie drewna przeznaczonego na sprzedaż.

Metody ingerencji w przyrodę

O ile na obszarach chronionych powinno się minimalizować ingerencję człowieka w procesy gradacji, o tyle w parkach narodowych i rezerwatach przyrody, stanowiących znikomy odsetek powierzchni lasów, nie powinno się ingerować w ogóle, nawet jeśli zachodzące procesy powodują czasowy zanik drzewostanu. To w lasach gospodarczych, których jednym z głównych z celów jest produkcja surowca, uprzątanie zamierających drzew jest zgodne z logiką funkcjonowania tych drzewostanów.

Jednak sposób wykonania przebudowy (ze świerczyn na buczyny) ma zasadnicze znaczenie dla ochrony przyrody i funkcji środowiskowych lasu gospodarczego. Brutalne uprzątanie wszystkiego, co się tylko da i czym się da (np. ciężkim sprzętem), powoduje zupełne zniszczenie pokrywy roślinnej, odsłonięcie gleby mineralnej, prowadzi do erozji itp.

Istnieją metody, które minimalizują te szkody, np. zrywka konna, specjalne kolejki linowe. Należałoby również zadbać o to, by jak najwięcej martwego drewna o znikomej lub znacznie obniżonej wartości rynkowej pozostawić na miejscu, nie niszczyć i wykorzystać istniejące naturalne odnowienie itp. Czołowe organizacje ekologiczne zajmujące się ochroną lasów w Polsce, zgadzają się z potrzebą przebudowy drzewostanu sztucznego pochodzenia, jednak zaznaczają, że powinno to następować stopniowo, możliwie bezinwazyjnie, zgodnie z najlepszymi praktykami.

Wycinka drzew w Beskidach prowadzona jest jednak z pominięciem zaleceń dobrej gospodarki leśnej – świerki wycinane są na wielohektarowych połaciach, co powoduje erozję i zniszczenie gleby. Do usuwania drzew wykorzystywany jest ciężki sprzęt, co niszczy roślinność podszytu, w tym gatunki chronione oraz kiełkujące siewki młodego pokolenia drzew, które mogą zastąpić drzewa obecnie obumierające.

Leśne pranie mózgu

Jednak niektóre organizacje ekologiczne prowadzą akcje propagandowe na rzecz Lasów Państwowych. Przykładem tego jest Fundacja Arka i jej program „Ratujmy Beskidzkie Lasy”. Akcja ta jest jaskrawym przykładem prób poprawy wizerunku Lasów Państwowych – instytucji, której reputacja ostatnio podupadła wskutek ujawnienia oszustw przy sprzedaży drewna. Lokalne i ogólnopolskie media idealnie podchwyciły tę akcję, informując, iż pierwszy raz ekolodzy i leśnicy są zgodni co do konieczności wycinania lasów.

Niepokojący jest również fakt, iż akcja prowadzona jest we współpracy z firmą Cezex, największym dystrybutorem papieru w Polsce. Czy program Arki to wynik naiwności, niewiedzy czy też czegoś więcej?

Skutki


Leśne kompleksy Beskidu Śląskiego. Fot. Radosław Szymczuk
Leśne kompleksy Beskidu Śląskiego. Fot. Radosław Szymczuk

W Beskidach znajduje się druga pod względem wielkości krajowa populacja dzięcioła trójpalczastego, gatunku zagrożonego wyginięciem, chronionego dyrektywą ptasią. Aby przeżyć, jeden dzięcioł zimą musi zjadać ponad 2600 korników dziennie. Masowe usuwanie świerka pozbawia dzięcioły pokarmu. W konsekwencji może to doprowadzić do spadku populacji dzięcioła, co będzie sprzeczne ze zobowiązaniami Polski wobec wspólnoty europejskiej. Dzięcioł ten jest tzw. gatunkiem wskaźnikowym ekosystemów leśnych. Dlatego jeśli on zniknie, to wraz z nim zginą też setki innych gatunków związanych z zamierającym świerkiem.

Masowe usuwanie świerków krytykują autorytety naukowe.

W miejscu zrębów powstaną duże, podlegające erozji powierzchnie. Tam, gdzie drzewa zostaną pozostawione, z całą pewnością takie tereny będą przyrodniczo wartościowsze – nie uruchomi się erozja powierzchniowa, martwe drzewa stanowić będą ostoję wielu cennych gatunków, dzięki którym zwiększy się szansa na naturalną odbudowę siedlisk. Młodsze drzewa nie zostaną zniszczone podczas prac pozyskaniowych, będą miały większą szansę na przetrwanie i staną się zaczątkiem kolejnego pokolenia

mówi znany entomolog, dr Lech Buchholz ze Świętokrzyskiego Parku Narodowego.

Zagraniczne wzorce

To, co dzieje się obecnie w Beskidach, miało miejsce ponad 10 lat temu w parkach narodowych Bawarski Las w Niemczech i w Szumawie w Czechach. To był idealny przykład, jak powinno się oraz jak nie należy rozwiązywać podobnych problemów.

Drzewostany w Bawarskim Lesie były nie tylko pochodzenia sztucznego, ale także naturalnego. Ich zamieranie oraz gradacja kornika drukarza były dużym zaskoczeniem dla leśników i naukowców. Wcześniej wśród entomologów panowało przekonanie, że gradacja tego owada na wysokościach powyżej 1200 m n.p.m. w podobnych warunkach klimatycznych nie może się zdarzyć. Gdy się zdarzyła, postanowiono podjąć skrupulatne badania. Wynika z nich, że jednowiekowe świerczyny, nawet pochodzenia naturalnego, po osiągnięciu dojrzałości w wieku ok. 80 lat są bardzo podatne na zmieniające się warunki środowiska i gradacje kambiofagów. Jest to naturalna wymiana pokoleń. Stare, rozpadające się drzewostany, są źródłem martwego drewna o ogromnej masie substancji organicznych i mineralnych, stają się więc podłożem dla nowego pokolenia lasu. A kornik drukarz w tym procesie nie jest grabarzem, lecz swoistym akuszerem. Przyroda pokazuje nam na tym przykładzie, że to, co zwykliśmy uważać za katastrofę, jest naturalnym procesem, który i dzisiaj zdarza się w pierwotnych lasach borealnych na przestrzeni tysięcy hektarów iglasty lasów.

Inaczej postąpiono po czeskiej stronie granicy, w Parku Narodowym Szumawa. Do 2003 r. dyrekcja tego parku realizowała koncepcję ingerencji w procesy zagrażające trwałości lasów górskich. Wycięto znaczne połacie drzewostanów, doprowadzając do powstania bezleśnych przestrzeni, które dodatkowo powiększają się przy silnych wiatrach – drzewa na okraju tych polan łatwo się łamią. Istnieją także problemy z odnowieniem lasu. Od 2004 r., po zmianie dyrekcji, park skłania się ku koncepcji bawarskiej, czyli nieingerowania w naturalne procesy.

W najbliższych numerach DŻ postaramy się przedstawić szerzej problem zamierania drzewostanów świerkowych i gradacji kornika drukarza.

Radosław Szymczuk