DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Zapowiednik „Gorgany” zagrożony zniszczeniem. Rozmowa z Bogdanem Prociem

Natalia Szewczenko

Proszę opowiedzieć o sytuacji związanej ze zwolnieniem dyrektora zapowiednika. Co dzieje się w tej sprawie obecnie?

Bogdan Proć: Zaskarżyliśmy do sądu decyzję Ministerstwa Przyrody. Staramy się wspierać moralnie dyrektora, aby nie czuł się zostawionym samemu sobie, aby wiedział, że ktoś go wspiera, mimo że Ministerstwo tak się z nim obeszło. Jednak na pierwszym posiedzeniu sądu nie stawił się żaden przedstawiciel ministerstwa. Dlatego sąd odłożył rozpatrzenie sprawy. Obecnie dyrektor usiłuje dowieść w sądzie, że decyzja o jego zwolnieniu była podjęta z naruszeniem obowiązującego prawa i została też podjęta celowo. Mamy takie prawo, że człowieka jest bardzo łatwo zwolnić.


Gorgany. Fot. Mychajło Bogomaz
Gorgany. Fot. Mychajło Bogomaz

Oznacza to, że ma on zamiar bronić się do końca?

Oczywiście. Bo wychodzi na to, że przez 10 lat był dobry, a teraz przez tę jedną drogę staje się zły. A urzędnicy wykonują po prostu polecenia byłego ministra, choć nie mam pewności, że obecny będzie działał lepiej. I to z wielu przyczyn. Myślę, że struktury biznesowe bardzo szybko znajdą tu wspólny język i dogadają się z ministrem. Skoro z poprzednim znalazły, to i z tym znajdą. My zaś chcieliśmy podać sprawę do sądu w okresie tej zmiany władzy, kiedy przechodziła od jednych do drugich. Mieliśmy bowiem nadzieję, że wtedy będzie szansa, aby przywrócili dyrektora na stanowisko. Jednak przez to, że sprawa się coraz bardziej przeciąga, nadzieje na to słabną.

Co planujecie dalej robić w związku z tymi opóźnieniami?

Zbyt wiele nie możemy zrobić poza tym, żeby sprawę wyjaśniać w mediach. Dlatego, że teraz u nas nauczyli się działać, jak to się mówi, „na telefon”. Kiedyś, za czasów władzy komunistycznej tak było, a teraz robią tak demokraci czy pseudodemokraci. Najpierw jest umowa przez telefon, a potem albo jest ona wykonywana, albo nie. Jeśli jest, to dalej sprawa idzie już drogą administracyjną.

Czy mógłby Pan powiedzieć nieco więcej o tym, dlaczego ten zapowiednik jest tak cenny?

Jest to jedyny zapowiednik w Ukraińskich Karpatach o najwyższym statusie ochrony. Gorgany są najdzikszą i najcenniejszą częścią naszych gór. Mamy obecnie taki problem, że wiele parków narodowych w Karpatach ma strefy ochrony ścisłej jedynie na papierze. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu Howerla. Chodzi tam, kto chce, choć jest to ściśle chroniona strefa Karpackiego Parku Narodowego i Karpackiego Rezerwatu Biosfery. Jedynie Gorgany były takim terenem, który poprzez swoje oddalenie i to, że infrastruktura wokół nich nie była dobrze rozwinięta, jakoś uchroniły się od turystów. Oczywiście niewielkie grupy docierały na szczyty gór, które są w zapowiedniku. Pracownicy o tym nie wiedzieli, ponieważ wyśledzenie takich grup jest praktycznie niemożliwe. Teraz zaś istnieje groźba, że ten ostatni skrawek dziewiczej przyrody upatrzą sobie setki turystów.

Czy nagłośnienie sprawy w mediach może wpłynąć na odwiedzających zapowiednik?

Nie do końca. W Gorgany pójdzie jedynie ekstremalny turysta. A on, jeśli zechce, wedrze się na górę choćby nie wiem co. Ale aż 70% turystów potrzebuje rozwiniętej infrastruktury. Nawet w Unii Europejskiej większość odpoczywających przyjeżdża w góry, żeby posiedzieć w kawiarniach, czasem nawet nie zobaczywszy samych szczytów. Jeśli wybuduje się tę drogę, to tylko dla globalnej turystyki, nie dla mieszkańców tamtejszych wiosek – jak to się usiłuje przedstawiać. Przy czym są jeszcze plany połączenia ośrodka Bukowel II z górą Bystrzyca. Zatem jeśli realnie ocenić, biorąc pod uwagę to, że sezon narciarski stale będzie się skracał, to nie ma potrzeby realizacji takich wielkoskalowych projektów. Czyli jest oczywistym, że chodzi tutaj o zajęcie gruntów zapowiednika.

Czy były plany, aby ten zapowiednik powiększyć?

Póki co – nie. Był pomysł, aby wokół niego stworzyć rezerwat biosfery. Ale to stosunkowo młody obszar, jego pracownicy dopiero uczą się działać, dopiero się rozwijają. Mieliśmy też taki pomysł, aby powiedzieć: „Dobrze, chcecie tę drogę, to dajcie pod ochronę kilka razy większy teren w zamian”. Ale nikt nie chce o tym nawet rozmawiać. Chcą tylko zabrać, o tym sposobie rozwiązania konfliktu nikt nie myśli.


Gorgany. Fot. Mychajło Bogomaz
Gorgany. Fot. Mychajło Bogomaz

Jak układa się współpraca zapowiednika z lokalnymi mieszkańcami?

Jest ona przyjazna, nie ma żadnych konfliktów, ponieważ wszystkie wioski leżą poza terenem zapowiednika i nie wchodzi on na grunty mieszkańców wsi. Oczywiście są pojedyncze przypadki zniszczenia jakieś tablicy ogłoszeniowej, ale równie dobrze mogą to robić turyści, nie sposób dociec, czyje to dzieło. Nastawienie miejscowych jest bardzo pozytywne. Mamy bardzo dobrą współpracę zwłaszcza z mieszkańcami wsi Czernik, w której znajduje się jedno z biur zapowiednika. Ludzie tutaj są bardzo pozytywnie nastawieni. Otworzyliśmy tam szkołę ekologiczno-chrześcijańską. Czyli jest to usiłowanie połączenia wysiłków cerkwi, szkoły i władz obszaru chronionego. To jedyne miejsce w Karpatach, gdzie udał się związek tych trzech instytucji. Mamy tam też piękne lokalne muzeum. Dyrektor szkoły i zapowiednika stworzyli wspólnie takie niewielkie centrum oświaty.

Jaki stosunek mają miejscowi do tej drogi?

Lokalni mieszkańcy nic o niej nie wiedzą. Ona póki co istnieje tylko na papierze, ale może powstać bardzo szybko. Nikt nie informował miejscowych o tej inwestycji.

Jakie są jeszcze wspólne programy WWF z zapowiednikiem?

Pomagamy im bardzo intensywnie. Na przykład pracownik zapowiednika jest obecnie na studiach na jednym z uniwersytetów w Austrii. Kupujemy im sprzęt. Kupiliśmy dużą ilość komputerów do biura zapowiednika. Opłacamy ich łączność i podłączenie do Internetu, jako że ministerstwo nie jest w stanie tego zrobić. Stale prowadzimy szkolenia oraz podnosimy kwalifikacje pracowników. Obecnie pomagamy przy planie zarządzania obszarem. To był jeden z najważniejszych dla nas terenów. Jest on też członkiem stowarzyszenia Europark.

Sytuacja w Gorganach jest drugim na Ukrainie zamachem na obszar chroniony. Pierwszym był Dunaj. Mam tutaj na myśli wybudowanie kanału przez obszar rezerwatu biosfery „Delta Dunaju”.

A jakie jeszcze są problemy tego zapowiednika? W Polsce dużym problemem są turyści, którzy wypoczywają w obszarach chronionych, zwłaszcza w parkach narodowych?

Jak już wspomniałem, z turystami w zapowiedniku wielkiego problemu nie ma, ponieważ jest on znacznie oddalony od różnych szlaków. Zapowiednik jest jednak bardzo niedofinansowany. W ogóle wszystkie obszary chronione na Ukrainie są niedofinansowane, a pensje, jakie otrzymują ich pracownicy, są bardzo niskie.

Lwów, 2 kwietnia 2010 r.

Tłumaczenie: Krzysztof Wojciechowski

Bogdan Grygorowicz Proć – doktor biologii, zainteresowania naukowe: różnorodność biologiczna i ochrona środowiska Europy wschodniej i środkowej, inwazje roślin, wpływ czynników klimatycznych na wzrost i rozwój roślin. Kierownik Laboratorium Ekologii Roślin Państwowego Muzeum Przyrodniczego Narodowej Akademii Nauk Ukrainy we Lwowie (muzeum zostało założone w latach 70. XIX wieku przez znanego przyrodnika, hrabiego Włodzimierza Dzieduszyckiego). Dyrektor WWF na Ukrainie.

Wywiad z byłym dyrektorem zapowiednika znajduje się tutaj: pryroda.in.ua/blog/dyrektor-gorgan-zaboronyv-by-masovi-shodzhennya/