DZIKIE ŻYCIE

Cultus

Janusz Korbel

Z perspektywy Białowieży

Na pastwę przyrody! Ewolucja (wybaczcie kreacjoniści!) to chyba jedyna sprawdzona procedura, pozwalająca dobrać najlepsze gatunki i najlepsze osobniki w odpowiednich miejscach. Mieszkańcy mórz i oceanów różnią się diametralnie od mieszkańców pustyni, a ci z kolei od mieszkańców lasów.

Dzięki wiekom doboru naturalnego, w różnych środowiskach żyją gatunki i osobniki najbardziej do tych środowisk się nadające. Podobnie dzieje się w ramach gatunku. Ci, którzy się nie nadają, nie zostaną nigdy osobnikami alfa, choćby ich rodzice nimi byli. Dziedziczenie w przyrodzie dotyczy tego, co jedynie ważne – genów. Przyglądając się różnym instytucjom, a także środowiskom podejmującym decyzje w różnych dziedzinach życia (np. komisje sejmowe) łatwo zauważyć, że ich obsada niewiele ma wspólnego z doborem naturalnym.


Zagospodarowana część Puszczy Białowieskiej. Gdzie się podziały wielkie drzewa? Jest! Ten porzeźbiony przez naturę grab musiał się spodobać kiedyś romantycznemu leśniczemu i teraz zachwyca się nim Adam Wajrak. A przecież mógł zostać wycięty jak inne większe drzewa dookoła. Fot. Janusz Korbel
Zagospodarowana część Puszczy Białowieskiej. Gdzie się podziały wielkie drzewa? Jest! Ten porzeźbiony przez naturę grab musiał się spodobać kiedyś romantycznemu leśniczemu i teraz zachwyca się nim Adam Wajrak. A przecież mógł zostać wycięty jak inne większe drzewa dookoła. Fot. Janusz Korbel

Wśród ludzi inne czynniki decydują o miejscu zajmowanym w stadzie. Niezapomniane wrażenie wywarł na mnie kiedyś przewodniczący pewnej komisji, który w sprawach przyrodniczych, dotyczących więc procesów zachodzących w realnym świecie, a nie w sferze baśni, powoływał się na swojego ojca i dziadka, czyli na ich kulturę, a nie na aktualne wyniki badań. W głośnym niedawno artykule adiunkta z Instytutu Badawczego Leśnictwa o konieczności wycinania Puszczy Białowieskiej, opublikowanym w dziale „Nauka” popularnego tygodnika, autor napisał wprost, że „nie można bezgranicznie wierzyć przyrodzie”, wskazując, że leśnictwo ostatecznie odwołuje się do kultury, a nie natury.

Termin kultura wywodzi się z greckiego słowa cultus agri, oznaczającego uprawę ziemi. U samego źródła więc jest w opozycji do procesów naturalnych, ewolucji. Przeciwstawia człowieka przyrodzie, tę ostatnią czyniąc uległą mu do formowania gliną. Na kulturę składają się m.in. przesądy, mity i wierzenia. Wszystko to, co dziedziczymy, w odróżnieniu od dziedzictwa biologicznego, czyli tego, które jest niezbędne do wypełnienia niszy ekologicznej. I tutaj dochodzimy do dramatu Homo sapiens, w porównaniu z którym zwykła mysz, sroka czy dzik byliby nadal w ryzach doboru naturalnego i jeśli nie będziemy za bardzo przeszkadzali, to zapewne w kolejnych pokoleniach będą coraz lepiej dostosowane i wyposażone w coraz doskonalsze cechy do życia w „raju”, czyli środowisku naturalnym. Homo sapiens tak nie ma; niestety, coraz mniej jest też środowiska naturalnego.

Nieudana z jakichś przyczyn mysz, posiadająca nieciekawe cechy psychiczne, nie ma szans na przeżycie i przekazywanie dalej swoich genów. Analogiczny osobnik naszego gatunku, jeśli jest jedynym potomkiem multimilionera – odziedziczy po nim majątek, który pozwoli mu zajmować pozycję społeczną i wpływać na środowisko w niewspółmiernie większy sposób od np. najbardziej zdrowego fizycznie i psychicznie biedaka z Konga. Ludzie (niektórzy) dziedziczą nie tylko geny, ale pieniądze i koneksje, z czym nie spotykamy się wśród innych gatunków. Mamy więc liczne w historii, coraz bardziej degenerujące się „szlachetne” rody, których osobnicy podejmowali znaczące dla świata decyzje nie w wyniku doboru naturalnego, lecz dzięki odziedziczonej pozycji, wpływom lub środkom.

Produkując coraz więcej rzeczy, nie tylko odeszliśmy od przyrody (tzw. kultura – jeśli próbuje się tym terminem określać zachowania niektórych naczelnych – nie prowadzi u nich do „postępu” – cechy wyłącznie ludzkiej), ale jej korygujący wpływ zastąpiliśmy wpływem polityki i siły pieniądza. Skoro nasza ziemia stała się już w znacznej mierze produktem kultury, rodzi się skłonność, by nią zarządzać, zostawiamy coraz mniej miejsca dla procesów naturalnych. Wprowadzamy geny innego gatunku i tworzymy nowy, pogłowie dzikich zwierząt w lasach regulują myśliwi, w planach dla lasu ustalamy, ile lat jaki gatunek ma rosnąć, pomagamy rzadkim gatunkom ingerując w naturalne procesy tam, gdzie przyroda rozpoczęła sukcesję bez uzgodnienia tego z nami – w UE chroni się to, co zostało przez nas wytypowane, nie procesy naturalne.

Dobór naturalny zastępujemy swoją gospodarnością. Lasy naturalne w Europie, dzięki praktyce i nauce leśnictwa, zastąpiliśmy plantacjami, które staramy się upodabniać do lasów naturalnych, ale lepszych. Przecież bez wycinania i kształtowania nawet Puszcza Białowieska sobie sama nie poradzi, a ochrona konserwatorska prowadzi do (tu cytuję profesora z Krakowa) „unicestwienia przyrody”. Zapatrzeni w siebie myślimy, że odziedziczyliśmy pracę wielu pokoleń i nie wolno nam oddać tego na pastwę dzikiej przyrody!

Janusz Korbel

Najnowsze wiadomości z Puszczy Białowieskiej na blogu: puszcza-bialowieska.blogspot.com.