DZIKIE ŻYCIE Wywiad

To sprawa polityczna. Rozmowa z Przemysławem Kunyszem

Grzegorz Bożek

Był taki moment, że w przypadku starań o Turnicki Park Narodowy brakowało tylko ostatniego podpisu…

Przemysław Kunysz: Znam dwa ważne momenty dla Turnickiego PN – pierwszy, gdy prof. Jerzy Piórecki jechał z dokumentacją do ministerstwa, a było to jeszcze, gdy dyrektorem Departamentu Ochrony Przyrody w ministerstwie był Jan Wróbel. Ta dokumentacja miała być podstawą do rozporządzenia o utworzeniu TuPN. Dziwna rzecz, że po jej złożeniu nie można było znaleźć oryginału dokumentacji. Drugi egzemplarz dokumentacji był u Konserwatora Przyrody w Przemyślu, dziś pewnie znajduje się w Arboretum w Bolestraszycach.


Turnicki Park Narodowy w polskich Karpatach Wschodnich. Dokumentacja projektowa, koordynacja prac zespołu autorskiego prof. Stefan Michalik, wydawca: Fundacja na rzecz Parków Krajobrazowych, Narodowych i Lasów Polskich Terra Sana, Warszawa 1995
Turnicki Park Narodowy w polskich Karpatach Wschodnich. Dokumentacja projektowa, koordynacja prac zespołu autorskiego prof. Stefan Michalik, wydawca: Fundacja na rzecz Parków Krajobrazowych, Narodowych i Lasów Polskich Terra Sana, Warszawa 1995

Drugi moment był przed wyborami w 2005 roku, kiedy wraz z PROP byliśmy utwierdzani w przekonaniu, że idziemy we właściwym kierunku. Wtedy przez chwilę wydawało się, iż jest wola polityczna, aby park powstał. Niestety, jak zawsze, politycy próbowali ugrać coś na TuPN – zarówno lokalni, jak i na szczeblu wojewódzkim czy w osobach przyszłych posłów. Pomimo przychylności, zorganizowano spotkanie w arboretum i ówczesny wojewoda oświadczył, że niestety gminy są przeciwne, Lasy Państwowe również – i zostaliśmy osamotnieni. Sprawa Turnickiego PN nigdy nie doszła do szczęśliwego końca głównie z powodu silnego lobby leśnego i myśliwskiego, a zatem strachu lokalnych notabli politycznych.

Swoją rolę odegrała również zmiana ustawy o ochronie przyrody, która uzależnia powoływanie parków narodowych od zgody samorządów lokalnych.

Przede wszystkim wreszcie zabrakło odwagi decydentom. Rozmawiałem na ten temat z Nadleśniczym w Birczy, który powiedział: „Panie Przemku, ja nie mam nic przeciwko TuPN, przyjdzie decyzja, że jest park, ja się z nią zgodzę. Tylko niech ktoś wreszcie podejmie tę decyzję”. Można to podsumować w jeden sposób – jest to sprawa polityczna.

Nie bez znaczenia jest też opór społeczności lokalnej, która ma swoich przedstawicieli wśród leśników i myśliwych, a oni wciąż blokują sprawę, tłumacząc to w ten sposób, że mamy Leśny Kompleks Promocyjny, jest Natura 2000, więc po co nam park?

Choć sam brałem udział przy tworzeniu Natury 2000, bo uważam, że jest to wartościowy program, który pozwoli lepiej chronić te tereny, zawsze podkreślam, że park narodowy jest ideą szczytną, mającą charakter ochronny, edukacyjny i społeczny. I powinien powstać.

Był taki dokument o nazwie „Stanowisko Rady Ekologicznej przy Prezydencie RP w sprawie utworzenia Turnickiego Parku Narodowego z 27.10.1995”, w którym napisano: „W pierwszym etapie `można by tu ustanowić zespół rezerwatów lub Leśny Kompleks Promocyjny. Docelowo powinien tu powstać park narodowy”. Dokument podpisał prof. Stefan Kozłowski, powstał on przy prezydencie Wałęsie. Dlaczego zabrakło woli, by powstał Turnicki PN?

Nie zabrakło woli przyrodnikom, ale okazało się, jak silne jest lobby leśne i łowieckie. I nigdy nie uda się utworzyć tego parku, jeśli nie będzie zdecydowanego oporu ze strony lokalnych decydentów, którzy nie słuchaliby leśników i myśliwych. Ale tereny wokół Arłamowa i Trójcy to nadal są najbardziej atrakcyjne tereny łowieckie w Polsce. Drogi są wyasfaltowane, stoją dziesiątki ambon, można bez wysiłku strzelać niemal z każdego miejsca, zaś ośrodek Arłamów nastawiony jest na polowania (i to atrakcyjne polowania), wreszcie jest to teren łowiecki RDLP w Krośnie.


Stanowisko Rady Ekologicznej przy Prezydencie RP podpisane przez prof. Stefana Kozłowskiego, 1995 r.
Stanowisko Rady Ekologicznej przy Prezydencie RP podpisane przez prof. Stefana Kozłowskiego, 1995 r.

Czy przez 20 lat nic się nie zmieniło? Wszak nawet samo środowisko myśliwych się zmienia?

Myśliwi odchodzą i przychodzą, ale to niestety nadal jest ten sam format ludzi. Nawet w Nadleśnictwie Bircza nadleśniczy, zresztą od 20 lat jest ten sam, to myśliwy, a oprócz niego są ci sami pracownicy od 1995 roku, gdy zabrakło tego ostatniego podpisu. To niestety region związany z gospodarką łowiecką.

Swego czasu zajmowałem się edukacją ekologiczną. W latach 90. w szkole podstawowej w Birczy organizowaliśmy konkurs, poprosiłem dzieci o narysowanie ekologa – narysowały pana ze strzelbą. I taka edukacja trwa nadal, mimo że odchodzą ludzie starej daty, nowi nadal trzymają się starych wzorców.

Na terenie projektowanego parku zinwentaryzowano drzewa o cechach pomnikowych, jest ich ponad 6 tysięcy, to wielka wartość.

Dzięki zaangażowaniu Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze i WWF sprawa TuPN zatoczyła szersze kręgi. Niedawno wróciłem z wycieczki przyrodniczej po północnej Polsce, ludzie wiedzą o idei Turnickiego PN, chcą tu przyjeżdżać, za kilka dni będę instruował grupę z Warszawy, gdzie pójść i co zobaczyć – słyszeli, że można zobaczyć orła przedniego, puszczyka uralskiego, dzięcioła trójpalczastego. Ten teren ma potencjał.

Inwentaryzacja prowadzona przez Fundację potwierdziła wszystkie walory, o których mówiono w latach 80., o których pisali profesorowie Janusz Kotlarczyk i Piórecki. Jest jeszcze czas, aby utworzyć TuPN przy zachowaniu wciąż wysokich jego wartości. Jeśli byłaby wola polityczna, sądzę, że leśnicy zgodziliby się z tą ideą. I nie będzie najważniejsze, czy o powierzchni 5, czy 10 tys. hektarów – czas, by taką decyzję wreszcie podjąć.


Fot. Krzysztof Błachowiak
Fot. Krzysztof Błachowiak

Czy widzisz szansę na poprawienie sytuacji ochrony tego obszaru, nawet gdyby utworzenie TuPN się przeciągało?

Jeśli zaproponowane przez przyrodników, w tym Pawła Pawlaczyka, propozycje ochronne w ramach Planu Zadań Ochronnych i planu ochrony dla obszaru Natura 2000 „Pogórze Przemyskie” i „Góry Słonne” byłyby uwzględnione, można mieć nadzieję, że odniesie to zamierzony skutek. Takie kwestie, jak wycinka drzew w okresie lęgowym ptaków, zachowanie struktury drzewostanu dla muchołówki i dzięciołów – to wszystko musi być uwzględnione w PZO. I jeśli byłyby stworzone warunki do realizacji tych planów, to myślę, że udałoby się powstrzymać niekorzystne działania gospodarcze Lasów Państwowych.

Konieczne są rzetelnie wykonane pod względem przyrodniczym Plan Zadań Ochronnych i plan ochrony obszarów Natura 2000 uwzględniające potrzeby przyrody, a nie potrzeby Lasów Państwowych. Ale właśnie przed tym Lasy się bronią. Te plany wciąż nie zostały uchwalone, mimo że zostały przygotowane, a nie zostały uchwalone, ponieważ stanowią realne zagrożenie dla prowadzenia gospodarki leśnej.

Dziękuję za rozmowę.

Przemysław Kunysz – prezes Przemyskiego Towarzystwa Ornitologicznego. Od ponad 30 lat zajmuje się ornitologią i organizacją lokalnych wypraw ornitologicznych. W poszukiwaniu ptaków przemierzył wszystkie zakamarki Europy i tereny ościenne oraz ogromną część Afryki. Jest autorem niemal 100 opracowań ornitologicznych, naukowych i popularnonaukowych, gorącym zwolennikiem idei Obszarów Specjalnej Ochrony Ptaków Natura 2000 i orędownikiem powstania Turnickiego Parku Narodowego na Pogórzu Przemyskim.